Strona główna • Wywiady

Apoloniusz Tajner: "Jest dobrze" - wywiad

Po sezonie 2007/2008 Polski Związek Narciarski podjął decyzję o nieprzedłużaniu umowy z Hannu Lepistoe i zatrudnił na jego miejsce Łukasza Kruczka. Serdecznie zapraszamy do obszernego wywiadu z Apoloniuszem Tajnerem, w którym dokonuje oceny minionego sezonu oraz zdradza kulisy podjętych decyzji.

Marcin Hetnał: Na początek chciałem wrócić nieco w przeszłość i spytać o ocenę współpracy z Hannu Lepistö. Kilka razy mówił Pan, że nie chce Pan krytykować doświadczonego i zasłużonego trenera, ale myślę, że kibice mają prawo wiedzieć jakie były powody nie przedłużenia z nim umowy, poza brakiem wyników w ostatnim sezonie rzecz jasna.


Apoloniusz Tajner: Rzeczywiście - trenera broni wynik. Ten sezon był bardzo słaby. My mamy zawodników, od których możemy wymagać więcej. Niestety, nie robili oni postępów. Już od Mistrzostw Świata w lotach w Oberstdorfie zaczęliśmy się powoli i na spokojnie zastanawiać, czy dokonać zmiany trenera. Zdecydowaliśmy, że zmiana jest potrzebna. Potem trzeba było zdecydować kto poprowadzi kadrę. Media podsuwały gdzie jaki trener zagraniczny jest wolny a my spoglądaliśmy w kierunku rozwiązania krajowego. Nie wiedzieliśmy jak wypadną rozmowy z Łukaszem Kruczkiem, bo przed zwolnieniem Lepistö rozmów oczywiście nie prowadziliśmy. Pierwsze rozmowy z Kruczkiem i Adamem mieliśmy tuż przed Planicą, gdy było wiadomo, że Lepistö się tam nie zjawi.

Uznaliśmy, że sposób prowadzenia kadry przez Fina nie jest dobry. System polegał na tym, że Lepistö brał udział w zgrupowaniach a potem zaraz wracał do Finlandii. Szkolenie na dobrą sprawę prowadzili asystenci - Klimowski i Kruczek - oczywiście według planów Lepistö. Podobała mi się ich postawa, byli lojalni wobec szefa, ale przekazywali mi sugestie zawodników, że czują się przeciążeni treningami. To przeciążenie zawodników było wyraźnym błędem Lepistö. Być może coś wymknęło mu się spod kontroli, być może taki właśnie miał plan, ale obciążenia były bardzo duże. My w Polsce nauczyliśmy się dochodzić do dobrej formy innymi, "chytrymi" metodami. Skoki to nie tylko mocny trening. Trzeba ciężko pracować, trzeba odpoczywać i trzeba dyskontować ten trening.

Marcin Hetnał: A kiedy się pojawiły pierwsze sygnały o przemęczeniu skoczków?

Apoloniusz Tajner: Na pierwszym śniegu, co przyznał sam Lepistö, mówiąc o zbyt dużym wysiłku na źle przygotowanych ścieżkach na skoczni w Szczyrbskim Plesie. To było źle zaplanowane, można było wybrać inne warianty. Wtedy już było wiadomo, że coś nie gra.

Marcin Hetnał: Ale przecież jeszcze w przeddzień pierwszych zawodów zarówno Hannu Lepistö jak i Łukasz Kruczek zapowiadali, że nasza drużyna będzie walczyć o podium.

Apoloniusz Tajner: Myślę, że to wciąż było pod wpływem bardzo dobrych wyników jesieni, szczególnie świetnego zgrupowania w Einsiedeln, na którym zawodnicy skakali wyśmienicie. I na tym chyba trzeba było poprzestać. A nie tylko zrobiono kolejne męczące zgrupowania na źle przygotowanych skoczniach, ale w dodatku zalecono bardzo dużo skoków w jednostce treningowej. Dziś nikt już tak nie skacze.

Marcin Hetnał: Czy w poprzednim sezonie metody były takie same? Przecież rok wcześniej z tym samym trenerem wyniki były rewelacyjne.

Apoloniusz Tajner: W poprzednim sezonie lepiej wypadły pierwsze treningi na śniegu. To bardzo ważny okres. My zatrudniając starszego i bardzo doświadczonego trenera założyliśmy, że nie będzie popełniał błędów. Pomyliliśmy się. W pierwszym roku na pewno zadziałał efekt świeżości. Hannu wprowadził nowe metody, co zaprocentowało, tak jak zresztą u Kuttina czy u mnie. Jest bardzo wiele sposobów dochodzenia do wysokiej formy. I bardzo dobrze je czasem zmieniać, różnicować. W tym poprzednim sezonie to zadziałało idealnie. W tym zapewne wkradło się znużenie tymi samymi metodami, na to nałożyło się przetrenowanie i wyszło jak wyszło.

Marcin Hetnał: Gdy Hannu Lepistö obejmował kadrę, ustalono, że będzie odpowiedzialny nie tylko za kadrę A, ale za wszystkie kadry. Dla pozostałych też miał przygotować plany treningowe i koordynować wszystkie grupy. Na ile się wywiązał z tego obowiązku?

Apoloniusz Tajner: Udostępnił swoje plany pozostałym trenerom i przez pierwszy rok wszystkie grupy trenowały tak samo. W drugim szkoleniowcy stwierdzili że im to nie odpowiada i chcą realizować własne plany. Celej, Fijas, Szturc, Jarząbek - to doświadczeni trenerzy. Zmodyfikowali te plany i zawodnicy trenowali inaczej.

Marcin Hetnał: Hannu Lepistö miał też szkolić polskich trenerów. Zapowiadano zorganizowanie kilku spotkań, na których polscy trenerzy mieli się od niego uczyć. Jak zrealizowano te plany?

Apoloniusz Tajner: W sumie zorganizowano dwa takie spotkania. Na pierwszym był też obecny fiński biomechanik, z którym Lepistö zwykł współpracować. Ja bym zbyt wielkiej wagi do tego nie przywiązywał, bo Lepistö jest raczej fachmanem dobrze współpracującym z grupą, natomiast te szkolenia chyba wiele nie dały. Nasi trenerzy po roku poszli ze swoimi grupami w swoją stronę.

Marcin Hetnał: Ile czasu spędzał Hannu Lepistö w Polsce?

Apoloniusz Tajner: Nie wiem. My ze swojej strony wywiązaliśmy się z warunków zapisanych w umowie - 14 przelotów do Finlandii w obie strony sfinansowaliśmy. Trener był na zgrupowaniach, a potem wracał do domu.

Marcin Hetnał: Łukasz Kruczek był asystentem dwóch trenerów, z którymi PZN postanowił nie przedłużać umowy - Kuttina i Lepistö. Czy on nie ponosi współodpowiedzialności za brak sukcesów?

Apoloniusz Tajner: Nie. Dlatego, że asystenci realizują plany trenerów. Oni mogą co najwyżej coś sygnalizować. Ja też bym sobie na to jako trener nie pozwolił. Tak jest wszędzie - trener główny w 100% odpowiada za sukcesy i porażki drużyny. Zarówno Kruczek jak i Klimowski lojalnie realizowali zalecenia Lepistö. Raz jeszcze podkreślę - Kruczek to dobry fachowiec, były skoczek, studiował ani na chwilę nie rozstając się ze skokami. Zaraz po zakończeniu kariery skoczka został asystentem. Fachman ze skoczni. Cały czas się uczy.

Wszytko zależy od trenera, mogą mniej lub więcej słuchać rad asystentów ale to oni rządzą. Kuttin wszytko wiedział najlepiej. Gdy obejmował kadrę chciałem mu przekazać moje plany ale stwierdził, że niczego nie potrzebuje. Kruczek pierwsze co zrobił - to wziął ode mnie całą dokumentację jaką miałem i przeanalizował. Zawsze był bardzo skrupulatny, już jako zawodnik prowadził dziennik i robił notatki, bo już jako zawodnik wiedział, że chce być trenerem. Moim zdaniem jest lepiej przygotowany niż Kuttin. Austriak następnego dnia po objęciu naszej kadry A miał dopiero w Innsbrucku egzamin instruktorski. Nie miał jeszcze żadnych uprawnień. Nikomu to nie przeszkadzało, wystarczyło, że był Austriakiem.

Marcin Hetnał: Jednym z zarzutów pod adresem Lepistö było to, że niezbyt przychylnym okiem patrzył na specjalistów, takich jak psycholog czy fizjolog. Teraz Pan zapowiadał sztab fachowców i mówił, że sam pomoże go zmontować. Tymczasem nic się nie zmieniło.

Apoloniusz Tajner: Nastąpiły ogromne zmiany. Kruczek jest pierwszym trenerem a Klimowski pierwszym asystentem.

Marcin Hetnał: Przecież to ci sami ludzie, tylko zmienili stanowiska. Pan zapowiadał współpracę z psychologiem, fizjologiem, Łukasz Kruczek wspominał o specu od aerodynamiki, który być może jeszcze będzie. Ale to żadna rewolucja.

Apoloniusz Tajner: Ale do kadry na stałe wchodzi psycholog. Do tej pory pan Kamil Wódka luźno współpracował tylko indywidualnie z Kamilem Stochem. W styczniu omówiliśmy z nim warunki finansowe i będzie pomagał całej kadrze, zarówno olimpijskiej jak i młodzieżowej. Zakres jego pracy ustali trener, ale z tego co wiem, ma być obecny w okresie przygotowawczym a także na niektórych zawodach. Tak czy owak - na pełny etat. Pan Wódka współpracował już ze skoczkami za czasów Kuttina (2004-2005 przyp. red.) ale Kuttinowi się to nie podobało i współpraca nie była kontynuowana.

Najważniejszą kwestią jest teraz fizjolog. W styczniu rozmawiałem dwa razy z profesorem Żołądziem i dwa razy odmówił współpracy. Ale poprosiłem go o jeszcze jedno spotkanie po zakończonym sezonie i być może uda się go namówić. Szansę współpracy oceniam pół na pół.

Marcin Hetnał: Ale pan profesor Żołądź powiedział jakiś czas temu "Dziennikowi Polskiemu", że nikt z PZN nie kontaktował się z nim w tej sprawie.

Apoloniusz Tajner: Powtarzam - dwa razy spotykałem się z nim w tej sprawie w styczniu. Być może profesor był podrażniony zamieszaniem w mediach i dlatego tak odpowiedział. Media już przy końcu sezonu zrobiły wokół niego wielki szum a dopiero teraz jest czas na montowanie zespołu. Jest to o tyle prawdą, że w marcu nie złożyliśmy mu konkretnej propozycji, bo dopiero teraz jest czas na konkrety. Wiem, że o współpracę prosił go też osobiście Adam. Zobaczymy czy się uda. Jeśli nie profesor Żołądź, to ktoś inny bo fizjolog bezwzględnie musi być. Dla mnie jest ważne, że obserwuję entuzjazm w tej grupie. Kruczek, Mateja, Adam - wszyscy się mobilizują. Ja uważam, że ten entuzjazm, ta dobra atmosfera, jest bardzo ważna. Ja czuję ten entuzjazm i to mnie przekonuje. Hubert Wagner obejmował kadrę siatkarzy 2 lata po zakończeniu kariery zawodnika. Rok później wywalczył Mistrzostwo Świata, potem złoto na Olimpiadzie, bo bazował na entuzjazmie, dobrych emocjach. Potem pracował wiele lat i tak wielkich sukcesów już nie odnosił, choć miał doświadczenie. Cały zespół może zawsze liczyć na mnie. Nie będę się wtrącał, ale jeśli ktoś poprosi mnie o radę - moje doświadczenie trenerskie jest do dyspozycji.

Marcin Hetnał: Co przeważyło szalę na korzyść Łukasza Kruczka? Mamy w Polsce doświadczonych trenerów z wieloletnią praktyką a szkoleniowcem zostaje debiutant, który do tej pory był tylko asystentem.

Apoloniusz Tajner: Niezwykle ważna była opinia Adama, z którym długo rozmawialiśmy. Adam ostatnio bardzo dojrzał. Jako doświadczony i utytułowany skoczek ma prawo do wyrażenia swej opinii. Choć on zawsze w 100% podporządkuje się trenerowi.

Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to, jak bardzo dojrzale i fachowo podchodzi do wszystkiego Kruczek. Wyciąga wnioski i ma pomysł na to, jak poprawić dyspozycję naszych skoczków. Uważam, że pod względem wiedzy, kwalifikacji, warsztatu - jest to jeden z najlepszych trenerów na platformie Pucharu Świata.

Marcin Hetnał: Dużo kontrowersji wzbudziło wyznaczenie na asystenta Roberta Matei. Czy praca w kadrze A nie powinna być zaszczytem? Czy nie ma trenerów, którzy bardziej na to zasługują, niż skoczek, który właśnie kończy karierę?

Apoloniusz Tajner: Tutaj głos decydujący miał Łukasz. Ale w grę wchodził na dobrą sprawę tylko Piotr Fijas. Ale Fijas był trenerem Kruczka a teraz miałby być jego asystentem? Łukasz czułby się pewnie niezręcznie. Mateja ma poparcie Adama i Łukasza. Chłopak ma 34 lata, jest dojrzały, był zawsze najdojrzalszy w tej grupie. Proszę mi wierzyć - on ma predyspozycje pedagogicznie. Nie ciąży na nim duża odpowiedzialność. Drugi asystent to ma być sprawny facet, biegle obsługiwać kamerę cyfrową, szybko przeprowadzić analizę nagranego skoku, skonsultować z trenerem. Do tego jest potrzebne bystre oko i doświadczenie ze skoczni.

Marcin Hetnał: Ale do jego obowiązków - jak można wyczytać na stronie internetowej PZN - ma należeć "podpatrywanie konkurencji" oraz wprowadzanie nowinek technicznych. Z tego co wiem, Robert nie zna języków obcych...

Apoloniusz Tajner: On ma tego szukać na skoczni, nie w Internecie. Robert dość swobodnie posługuje się niemieckim, nauczył się od czasów Kuttina, z Lepistö też w tym języku rozmawiał.

Marcin Hetnał: Łukasz Kruczek już kilkakrotnie podkreślał wagę Pucharu Kontynentalnego. Chyba słusznie się troszczy, bo ostatnie dwa lata były w tych rozgrywkach bardzo słabe, ostatni sezon to wręcz katastrofa. Kadra B nic nie zwojowała, limit startowy spadł z 6 do 4 zawodników. Nie istniała polityka startowa. W tym sezonie nie wysłano zawodników do Kanady, argumentując, że koszty były za wysokie, skończyło się tak, że Hula i Żyła wylądowali na liście rankingowej CRL na 52 i 53 miejscu i straciliśmy dofinansowanie dla dwóch kolejnych zawodników.

Apoloniusz Tajner: To była moja decyzja, by nie wysyłać skoczków do Vancouver. Nie pamiętam już wszystkich szczegółów, wiem że się zastanawialiśmy nad tym do ostatniej chwili. Organizator zapewnia tylko koszty pobytu, więc dofinansowanie jest mizerne przy porównaniu z kosztem biletów lotniczych. Do Iron Mountain wysłaliśmy cały zespół, bo Amerykanie pokryli połowę kosztów przelotu. A odbył się tylko jeden konkurs. Nie byliśmy pewni czy zawody w Kanadzie w ogóle się odbędą, bo prognozy pogody były złe. W dodatku brakuje nam trenerów. Nie było po prostu kogo wysłać. Największą bolączką polskich skoków jest brak trenerów. Starzy, doświadczeni trenerzy odchodzą na emerytury. Nowi będą dopiero za jakiś czas, prowadzimy teraz intensywne szkolenie. W tym czasie co Vancouver, odbywały się przesunięte mistrzostwa juniorów w Zakopanem. Piotr Fijas musiał być na miejscu z Adamem Celejem. Józef Jarząbek też, zresztą on był przeciążony pracą - miał na głowie klub, kadrę C i jeszcze centrum szkoleniowe. Tadeusz Kołder jest już wiekowym człowiekiem, zdrowie mu nie pozwala na pewne rzeczy.

Słabe wyniki w PK mają wiele przyczyn. Ale rzeczywiście - tu był chaos. Nie było żadnej polityki startowej. Do tego fatalna zima - ciężko było robić jakieś selekcje, jeśli nie było gdzie skakać.

Marcin Hetnał: Dwóch skoczków spośród występujących w PK, pozostawiło po sobie naprawdę fatalne wrażenie. To niestety Pana syn - Tomisław Tajner oraz Tomasz Pochwała. Doświadczeni zawodnicy, ale nie potrafili zdobywać punktów nawet w słabo obsadzonych konkursach. Średnio zdobyli tej zimy 1,8 punktu na konkurs. Do tego dyskwalifikacje w Japonii. Pana syn nawet na PK w Zakopanem zajmował 53 i 56 miejsce. Pomimo to, był wysyłany na kolejne zawody - do Iron Mountain i Ramsau. Co Pan na to?

Apoloniusz Tajner: Widać były ku temu jakieś przesłanki, natomiast wyniki bardzo słabe i cóż mi tu komentować? O składach decydowali trenerzy i tu też był chaos, bo mieli decydować wspólnie w pięciu. W tych okresach juniorzy nie byli brani pod uwagę, bo przygotowywali się do Mistrzostw. Zawodników wybierało się "na nosa" bo nie było jak porównać ich formy z powodu braku śniegu. Na ten brak polityki startowej narzekali nawet zawodnicy. To wszytko przyniosło taki a nie inny efekt.

Marcin Hetnał: Jak to się zmieni w przyszłym sezonie?

Apoloniusz Tajner: Kruczek już rozmawiał na ten temat z Celejem i Fijasem, poinformował mnie jak to będzie wyglądać. Ale niech sam o tym opowie. Zresztą, jak wiemy już podkreślał rangę Pucharu Kontynentalnego i kwot startowych. Ja mogę powiedzieć tyle, że Adam i Kamil to będą podstawowi zawodnicy na Puchar Świata. Ale kolejnych najlepszych na pewno będziemy wysyłać na PK. Niech tam zajmują wysokie miejsca. Żyła, Hula, Bachleda, Rutkowski - ich stać na dobre lokaty. Może się zdarzyć tak, że w Pucharze Świata obok Małysza i Stocha będą skakać nieco słabsi a w Pucharze Kontynentalnym lepsi. Czasem taki słabszy zawodnik trafi na lepsze warunki i zapunktuje. Więc zmiany w polityce startowej będą duże.

Jeśli chodzi o treningi to bardzo liczę na nowe obiekty - Malinkę i Skalite. Nawet gdyby zima była kiepska, skocznie będą wyposażone w systemy sztucznego naśnieżania. To też była nasza bolączka w tym roku, że skocznie w Zakopanem nie były odpowiednio przygotowane. To błąd organizacyjny, bo prywatne stoki dla narciarzy jakoś naśnieżono bez problemów.

Marcin Hetnał: Ktoś powinien być pociągnięty do odpowiedzialności za takie zaniedbania.

Apoloniusz Tajner: Pan Apollo, który był dyrektorem COS w Zakopanem był człowiekiem przypadkowym, zamocowanym na stanowisku politycznie i kompletnie nie czuł sportu. Ale mniejsza o to, nie chodzi już o szukanie winnych, trzeba iść do przodu i poprawiać. Dużą szansą są inwestycje planowane w związku z kandydaturą Zakopanego do organizacji mistrzostw w 2013.

Marcin Hetnał: Czy przed nowym trenerem postawiono jakieś wymogi, warunki? Jaki poziom ma prezentować kadra?

Apoloniusz Tajner: Każdego roku PZN opracowuje indywidualne założenia wynikowe dla każdego zawodnika, dopasowane do jego możliwości. Ich realizacja będzie pozytywną weryfikacją pracy trenera.

Marcin Hetnał: A jakie cele stawia związek przed skoczkami w przyszłym sezonie?

Apoloniusz Tajner: Cele stawia się tak, by zawodnicy mogli je zrealizować. Ale mierzy się i tak dużo wyżej.

Marcin Hetnał: W tym roku chyba poza Adamem i Kamilem nikt tych założeń nie zrealizował.

Apoloniusz Tajner: Wyniki faktycznie były mizerne. Od tych zawodników trzeba wymagać już więcej. Myślę, że jedną z przyczyn była zła organizacja kadr. Dlatego teraz wróciliśmy do koncepcji dwóch kadr - kadry na Puchar Świata oraz juniorskiej. Trzeba zauważyć, że pokolenie Adama Małysza, czy nawet młodszych od niego skoczków zniknęło z kadr. Jest Adam, a potem już tylko młodzi i juniorzy. Jedynym który się ostał jest Marcin Bachleda.

Marcin Hetnał: Prasa trąbi na alarm, że sponsorzy uciekają z PZN.

Apoloniusz Tajner: Przecież był Pan na konferencji z Lotosem, wie Pan, że właśnie przedłużyliśmy korzystną umowę. Lotos jest bardzo zadowolony, sam byłem zaskoczony, bo wyniki w PŚ były kiepskie natomiast ten sponsor twierdzi, że był to dla nich świetny sezon. Owszem, akurat mamy czas renegocjacji umów z Doskonałym Mlekiem i Ustronianką. Ale sygnały są dobre. Rewelacyjnie dogadujemy się z 4F, prezes firmy jest człowiekiem, który doskonale wie, czego chce. A wyjątkowo wspaniale układa nam się współpraca z Doskonałym Mlekiem i bardzo sobie ją cenię. Podziwiam tego sponsora, który zresztą ma umowy indywidualne z zawodnikami. Mamy też zainteresowanie ze strony nowych sponsorów. Jest dobrze.