Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Do domu mam pięć kilometrów"

Patron nowo powstałej skoczni narciarskiej w Wiśle, Adam Małysz, nie kryje swojego zadowolenia ze szczęśliwej finalizacji tak długo wyczekiwanej inwestycji.

"To nowoczesna skocznia, trudna technicznie, która trochę przypomina Wielką Krokiew w Zakopanem, chociaż leci się trochę wyżej niż tam. Najbardziej cieszy mnie to, że przybyło miejsce do trenowania, w dodatku do domu mam niecałe pięć kilometrów" - podkreśla wiślanin.

Małysz przyznaje, że nie od razu zaaprobował pomysł, jakoby skocznia miała nosić jego imię:


"Trochę się wahałem, bo przecież imiona różnym miejscom nadaje się raczej pośmiertnie. Zresztą miałem już sporo takich propozycji, które dotyczyły szkół, sal gimnastycznych i ulic. Pomyślałem jednak, że jest jedna różnica: tamte miejsca nie miały nic wspólnego z tym, co robię w życiu, a skocznia to... skocznia."

Zapytany czy doczeka konkursów Pucharu Świata w Wiśle, odparł:

"Jeszcze jest sporo do zrobienia, a z Pucharem sprawa jest trudna. Lepiej dłużej poczekać i wszystko zapiąć na ostatni guzik, bo jedno nieudane podejście może oznaczać, że światowa federacja długo już nie da szansy na ponowną próbę zgłoszenia. Nie wiem więc, czy doczekam takiej chwili jako zawodnik, ale może popracuję przy takich zawodach jako organizator"

Czterokrotny Mistrz Świata z charakterystycznym dla siebie optymizmem oczekuje już nowego sezonu zimowego:

"Chciałbym po prostu, żeby wróciło to, co było dawniej. Bułka z bananem też funkcjonuje, chociaż bułki bywa mniej, a banana więcej (śmiech). Do pracy z kadrą wrócił też fizjolog Jerzy Żołądź, z którym zresztą znowu współpracuję od pewnego czasu. Mam nadzieję, że forma idzie w górę. Na pewno nie leżałem na trawce i nie patrzyłem w niebo. Po prostu podporządkowaliśmy wszystko zimowemu Pucharowi Świata. Zobaczymy, jaki przyniesie to efekt."