Strona główna • Puchar Świata

PŚ w Kuusamo - podsumowanie

Zaledwie kilkustopniowy mróz przywitał czołówkę skoczków narciarskich w pobliżu koła polarnego, a mianowicie w fińskim Kuusamo. Na skoczni Rukatunturi 29. listopada odbyła się inauguracja kolejnej edycji Pucharu Świata. W Kraju Tysiąca Jezior nie zabrakło oczywiście Polaków z Adamem Małyszem na czele. Niestety nasza reprezentacja zarówno w zmaganiach indywidualnych jak i zespołowych wypadła poniżej oczekiwań...


Zawody skoków rozegrane zostały w przepięknej zimowej scenerii. Piękny obiekt HS142 tradycyjnie już prezentował się okazale ale wzorem z poprzednich lat swoje trzy grosze wtrąciła pogoda. Początkowo ''drużynówka'' została odwołana z powodu zbyt silnych podmuchów wiatru. Na szczęście Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) podjęła decyzję o przesunięciu jej na sobotę i skróceniu do jednej serii. W zwiazku z tym, w jednym dniu organizatorzy przeprowadzili dwa konkursy.

Znawcy narciarstwa jak co roku zastanawiali się przed pierwszą odsłoną sezonu, którzy zawodnicy będą dominować tej zimy oraz czy w czubie pucharowej karuzeli pojawią się jakieś nowe twarze. Jak wypadną dawni mistrzowie? Wszyscy szkoleniowcy za wyjątkiem trenera Norwegii są zgodni z tym, iż Kryształowa Kula powędruje w ręce rewelacyjnego Gregora Schlierenzauera. Innego zdania jest tylko Mika Kojonkoski, który liczy na swoich podopiecznych, a także sugeruje, że o niespodziankę pokusić się mogą Niemcy. Warto przypomnieć, że nasi zachodni sąsiedzi pod wodzą Wernera Schustera znakomicie wypadli podczas Letniego Grand Prix.

Przed początkiem zmagań o punkty do klasyfikacji łącznej Pucharu Świata, które rozpoczęły się z minutowym opóźnieniem, zawodnicy oddawali swoje pierwsze skoki podczas treningów, a także czwartkowych kwalifikacji. Mimo że skoczkowie startowali z różnych belek to nie trudno było zauważyć wysoką dyspozycję Fina, Matti Hautamäkiego, który wyrastał na jednego z głównych pretendentów do zwycięstwa. Na pierwszy rzut oka widać było również, iż w Egipcie formy nie stracili także znakomici Austriacy - Thomas Morgenstern i wspomniany już wcześniej ''Schlieri''. Widzowie zgromadzeni pod Rukatunturi mogli także zachwycać się lotami Mistrza Świata z Sapporo i dwukrotnego złotego medalisty olimpijskiego z Salt Lake City, Simona Ammanna. Szwajcar w wywiadach niejednokrotnie podkreślał, że jego głównym celem w tym sezonie będzie odbywający się co roku na przełomie grudnia i stycznia prestiżowy Turniej Czterech Skoczni.

Jeśli chodzi o Polaków to nie zachwycali oni swoją formą na treningach. Do czołowej ''50'' awansowali Kamil Stoch oraz Marcin Bachleda, a zarówno Stefan Hula jak i Łukasz Rutkowski potwierdzili swoją fatalną dyspozycję. Udział w zawodach zapewniony miał Małysz.

Sezon 2008/2009 w miarę dobrym skokiem rozpoczął oczywiście zawodnik grupy krajowej. Tym razem z numerem pierwszym wystartował doświadczony Tami Kiuru. Organizatorzy imprezy w Kuusamo ponownie nie mieli szczęścia do warunków atmosferycznych, które znacznie obniżyły poziom widowiska, a może i nawet wypaczyły nieco wyniki. Z pogodą nie poradzili sobie między innymi faworyt gospodarzy, Hautamäki, a także Anders Jacobsen. Obaj swój udział zakończyli już na pierwszej serii. Na półmetku prowadził Ammann przed podopiecznymi Pointnera. Taka sytuacja utrzymała się już do końca i reprezentant Kraju Helwetów został pierwszym liderem tej zimy. Nie można nazwać tego sensacją, gdyż Szwajcar od początku zaliczany był do grona faworytów. Dość dobrze kolejną edycję Pucharu Świata powitał Orzeł z Wisły. 30-letni Polak na wyjątkowo nie lubianym przez niego obiekcie zajął czternaste miejsce. Trzy punkty wywalczył natomiast Bachleda. Myślę jednak, że Diabełkowi z Zakopanego pomogła w tym odrobina szczęścia. Po raz pierwszy od wielu lat słabo zaprezentowali się Norwegowie. Z ekipy Kraju Wikingów tylko dwóch skoczków awansowało do ''30'' - nierówny Anders Bardal i rywalizujący za własne pieniądze Roar Ljøkelsøy.

Swoją fatalną formę podobnie jak Polska potwierdzili Norwegowie w zawodach drużynowych, które dosyć niespodziewanie zakończyły się wygraną Finów przed Austrią i Niemcami. Podopieczni Kojonkoskiego skakali bez błysku i ostatecznie sklasyfikowani zostali dopiero na piątej pozycji. Na dziewięć zespołów siódma była ekipa Łukasza Kruczka, która wyprzedziła tylko Japonię oraz słabiutką Ukrainę. Warto dodać, że postawa tych pierwszych jest małym rozczarowaniem, gdyż od przyjazdu do Finlandii samurajowie skakali znakomicie. W komplecie awansowali do głównego konkursu. Wydaje się, iż był to jedynie wypadek przy pracy w wykonaniu podopiecznych fińskiego szkoleniowca. Również cel postawiony przez polskiego trenera nie został osiągnięty. A warto dodać, że zabrakło wielu drużyn. Na starcie nie stanęli między innymi Czesi, Szwajcarzy i Francuzi.

***

Rywalizacja o Kryształową Kulę zapowiada się niezwykle emocjonująco. Wszystko wskazuje na to, że ten zacięty bój stoczą między sobą Ammann oraz Austriacy. Nie wiadomo jak długo w wysokiej dyspozycji pozostanie Hautamäki. Raczej bez szans są Norwegowie, których Czarodziej Mika chce świetnie przygotować do zbliżających się wielkimi krokami Mistrzostw Świata w Libercu. A nam, polskim kibicom, wypada mieć nadzieję, że rezultaty osiągane przez naszych rodaków będą stopniowo się poprawiać, a Adam Małysz zacznie systematycznie plasować się w czołowej dziesiątce. Czy tak będzie? Zobaczymy wkrótce. Dzielić skóry na niedźwiedziu jeszcze nie można, bo do zakończenia zimowego show w słoweńskiej Planicy pozostało wciąż kilkadziesiąt konkursów. Następny przystanek cyrku Waltera Hofera już w najbliższy weekend na zmodernizowanej ''Granasen'' w Trondheim.