Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Łukasz Kruczek: "Takie skoki nikogo nie cieszą"

Dzisiejsza informacja o tym, że polscy skoczkowie nie wystartują w Pragelato, była z pewnością zaskoczeniem dla wielu kibiców. Trener naszej kadry - Łukasz Kruczek - przyznaje, że podstawowym problemem jest obecnie fatalna prędkość Polaków.

"Przede wszystkim mamy problem z prędkościami. To jest ewidentne i nie chodzi tu nawet o kilka dziesiątych kilometra, ale różnica sięga blisko jednego kilometra i dotyczy to całej drużyny. To tak, jakby zawodnicy startowali z obniżonego rozbiegu, a tak się nie da daleko skakać" - tłumaczy polski szkoleniowiec.


"Analizujemy te skoki pod względem technicznym i oczywiście nie są one bezbłędne, ale myślę, że przy normalnych prędkościach, nawet z tymi błędami nasi zawodnicy mogliby nawiązać walkę. To nie jest problem smarów, ponieważ np. Adam potrafił tego samego dnia w jednym skoku mieć bardzo dobrą prędkość, a w drugim bardzo słabą. To kwestia pozycji dojazdowej, nagramy zawodników z różnych ujęć, żeby zobaczyć czy za bardzo nie zwężają nart w torach, czy nie dochodzi tam do strat w prędkości" - uważa Kruczek.

"Nie startujemy w Pragelato, ponieważ takie skoki, jakie tu widzimy nikogo nie cieszą i jeśli nic nie zrobimy, to zapanuje nerwowa atmosfera. Nie chcemy do tego dopuścić, chcemy wrócić na mniejszą skocznię, najprawdopodobniej będzie to Ramsau, i tam popracować nad podstawami. Tę decyzję konsultowałem także z innymi trenerami, z profesorem Żołądziem, z psychologiem, więc została podjęta wspólnie" - zaznacza trener naszej kadry.

"Chodzi nam o to, aby skocznia była taka, żebyśmy mogli oddać dużo skoków, nie obciążając zbytnio organizmów zawodników. Tak właśnie jest w Ramsau" - wyjaśnia Kruczek.

"Satysfakcjonowałyby nas takie skoki, jakie oddawaliśmy w Lillehammer. Już wcześniej zastanawialiśmy się nad odpuszczeniem którychś zawodów przed TCS, ale raczej myśleliśmy o Engelbergu. W tej sytuacji lepiej jest spokojnie opuścić jeden konkurs, potrenować i powrócić do rywalizacji w Engelbergu" - zakończył Łukasz Kruczek.

Korespondencja z Trondheim, Tadeusz Mieczyński