Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Lepistoe trenerem Małysza?

"Jeśli Adam potrzebuje takich konsultacji i zwrócił się o nie do Hannu, to zobaczymy, jaki to da efekt" - tak dla "Gazety Wyborczej" skomentował wylot Małysza do Lahti prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner.

Po wycofaniu się z Turnieju Czterech Skoczni Adam Małysz udał się do Finlandii, gdzie będzie trenował pod okiem byłego trenera polskiej kadry Hannu Lepistö.


Tajner nie wyklucza, że Fin zostanie indywidualnym trenerem naszego najlepszego skoczka. "Zobaczymy, jaki efekt dadzą konsultacje. I czy na bazie tego nie utworzy się indywidualny układ Adama z Lepistö. Do tej pory zawsze chciał trenować w grupie, nigdy osobno. Ale skończył 30 lat i normalne, że wszystko można próbować układać inaczej. Loitzl i Ammann też trenują indywidualnie" powiedział Tajner. "Hannu to trener, którego Adam lubi, z którym mamy dobry układ. Od strony warsztatowej nigdy nie miałem i nie mam Lepistö nic do zarzucenia. Pod względem atmosfery w ubiegłym sezonie cała grupa siadała. Miałem do niego żal o jedno: że tyle czasu spędza w Finlandii. Łukasz robił za niego całą warsztatową robotę, a Hannu jako autorytet stał z tyłu i się przyglądał. Zabezpieczał spokój na wielkich imprezach. Ale nie miał, poza Adamem, kontaktu niuansowo-mentalnego z zawodnikami. Bariera językowa była za duża" - dodał.

Hannu Lepistö nie wyklucza możliwości powrotu do pracy z polską kadrą, ale podkreśla, że nie on o tym decyduje. "Wszystko jest możliwe, jednak nie wybiegam w przyszłość tak daleko. Potrzebne mi to w ogóle, skoro mam w Lahti ciszę i spokój? A mówiąc poważnie, ja bym nie miał żadnego problemu z powrotem do pracy w Polsce, ale decyzje zapadają gdzie indziej" - powiedział Fin.

Prezes PZN stara się też wytłumaczyć niezręczną sytuację, w jakiej znalazł się trener kadry Łukasz Kruczek. Zapewnia, że jego pozycja nie jest zagrożona: "Łukasz Kruczek też ma dobry kontakt z Hannu, którego był asystentem. Znają się i lubią. Lepistö wprowadzał w zespole spokój. Kruczek robi dobrą robotę, stara się. W technikę wkradł się błąd, który trzeba naprawić. Ale nie zmianą trenera."

Apoloniusz Tajner tłumaczy też swój wyjazd na urlop w trakcie jednej z najważniejszych imprez sezonu: "Największą pracę przy skoczkach i narciarzach wykonuje się od kwietnia do listopada. Wtedy trzeba szukać sponsorów, podpisywać kontrakty, zatrudniać trenerów, asystentów, zapewniać zaplecze, logistykę itd. Kiedy wchodzi się w okres startowy - nieważne, czy prezes jest, czy go nie ma. Czasem może nawet przeszkadzać. Nie czuję żadnej niestosowności, że pojechałem. Wręcz odwrotnie. Gdybym był i się kręcił na Turnieju koło skoczków, to byłoby, że się wtrącam" - zakończył prezes PZN.

Więcej w "Gazecie Wyborczej