Przewodnik po polskich skoczniach 2009

  • 2009-05-15 18:51

[strona=1]


Niniejsze opracowanie, które przygotowane zostało z myślą o fanach skoków narciarskich i "skoczniołazach", przedstawia historię skoczni w naszym kraju oraz ich stan obecny. Opisuję poniżej tak znane obiekty jak zakopiańskie Krokwie, skocznie w Wiśle, Karpaczu, Szczyrku, ale moim głównym zamierzeniem było zaprezentowanie obiektów nieznanych, zapomnianych, nieczynnych, popadających w ruinę lub nawet już nieistniejących. Niektóre z nich znajdują się bądź znajdowały w bardzo "egzotycznych" miejscach, oddalonych o setki kilometrów od terenów górzystych. Wędrówkę w czasie i przestrzeni śladami naszych skoczni narciarskich rozpoczniemy od Lwowa, gdzie polskie skoki narciarskie mają swe źródła. Następnie przeniesiemy się na Podhale, w Beskidy, Sudety, na Podkarpacie, w Góry Świętokrzyskie. Osobną część opracowania zajmują skocznie znajdujące się na terenach nizinnych. Na koniec przyjrzymy się licznym skoczniowym inicjatywom amatorskim na terenie naszego kraju. Oczywiście nie sposób było zamieścić informacje o absolutnie wszystkich skoczniach, jakie znajdowały się w Polsce, bo o istnieniu wielu z nich nie pamiętają już nawet najstarsi górale, niemniej jednak w sposób mniej lub bardziej obszerny wspomniano tu o blisko dwustu tego typu obiektach. Za pomoc w przygotowaniu opracowania chciałbym podziękować p. Wojciechowi Szatkowskiemu, Ewie Ulińskiej i Mikołajowi Szuszkiewiczowi.

Przewodnik po polskich skocznia 2009

Skocznie we Lwowie

Badając początki polskich skoków narciarskich i szukając śladów pierwszych skoczni powstałych na polskich ziemiach, oczy swe kierować należy nie na Zakopane, lecz na odległy o 400 kilometrów na wschód, ukraiński dziś Lwów. W położonym w jego okolicach Sławsku na początku 1908 roku stanęła pierwsza skocznia. Był to obiekt amatorski i nietrwały, ale na nim właśnie odbył się historyczny, pierwszy konkurs skoków na ziemiach polskich. Zawody zostały rozegrane 19 stycznia 1908 roku, a ich zwycięzcą został zawodnik miejscowego klubu, "Czarni Lwów", Leszek Pawłowski. W 1910 roku we Lwowie zbudowano profesjonalną skocznię z prawdziwego zdarzenia. Skakali na niej pionierzy skoków w Polsce, Lwowiacy: Pawłowski, Bobkowski, Kawecki, Koenig, Dutkiewicz czy Jarzyna, który jako pierwszy Polak odniósł międzynarodowy sukces, w austriackim Raxie w 1913 r1

Tatry, Podhale i okolice

W 1910 roku, niedługo po powstaniu skoczni we Lwowie, zbudowana została w Zakopanem, staraniem Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy, skocznia na Kalatówkach, na której osiągano odległości do 14 metrów. W latach 1913 i 1917 na Kalatówkach wybudowano dwa następne obiekty, były one jednak nietrwałe. W 1920 roku na terenowej skoczni zbudowanej ze śniegu na stokach Antałówki rozegrano pierwsze oficjalne Mistrzostwa Polski. Obiekt znajdował się nad stacją kolejową, zbudowany był ze śniegu i gałęzi, posiadał mało stromy rozbieg. W Zakopanem stale brakowało jednak skoSkocznia na Kalatówkachczni na której można by osiągać dłuższe odległości. Klubem, który podjął się próby budowy takiego obiektu, była SN PTT. 8 marca 1920 roku dokonano oficjalnego otwarcia skoczni narciarskiej położonej w dolinie Jaworzynki, na której rok później rozegrano II Mistrzostwa Polski. Obiekt podlegał stałym modernizacjom, korzystano z fachowej pomocy zaproszonego do polski niemieckiego trenera Seppa Bildsteina. W 1923 roku Aleksander Rozmus jako pierwszy Polak przekroczył granicę 30 metrów, skacząc na jaworzyńskim obiekcie dokładnie 30,5 m. Zawody na tej skoczni na trwałe weszły do kalendarza imprez narciarskich w Zakopanem. Nie należała ona jednak do najbezpieczniejszych, o czym świadczyć może fakt, iż w 1926 roku podczas konkursu zorganizowanego przez Oddział Narciarski "Sokoła" w Zakopanem, aż 70 procent skoków zakończyło się upadkiem!2 Najdłuższy skok w historii Jaworzynki oddał 7 marca 1926 roku Czechosłowak Franciszek Wende, który osiągnął odległość 36 m. Najdalej z Polaków poszybował tu Stanisław Gąsienica-Sieczka (34 metry, luty 1926 r.). Z biegiem czasu skocznia nie spełniała już takiej roli, jak w latach wcześniejszych, częściej konkursy zaczęto rozgrywać na Krokwi, która pozwalała na osiąganie dłuższych odległości. Ostatni oficjalny konkurs odbył się tu w 1928 roku, a dwa lata później skocznia została rozebrana.



1W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s.23.
2W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s.26.
[strona=2]
"Stoi w lesie piękna i wysmukła - jak dziewica" - W ten sposób o Wielkiej Krokwi pisał w swej książce jeden z najwybitniejszych polskich narciarzy wszechczasów, Stanisław Marusarz. Skocznia ta uważana jest powszechnie za jeden z najpiękniejszych naturalnych obiektów tego typu na świecie. Jak doszło do jej powstania? Jaworzyńska skocznia nie nadążała za szybkim rozwojem dyscypliny. W 1923 roku zakopiańskie towarzystwo Park sportowy" zdecydowało o konieczności wybudowania nowego obiektu do skakania, na którym możliwe stałobWielka Krokiew Latem - fot. Adrian Dworakowskiy się osiąganie budzących respekt odległości. Jak pomyślano tak uczyniono i wkrótce potem pełną parą ruszyły prace na północnym stoku szczytu Krokiew. Teren został wydzierżawiony na okres 50 lat na bardzo korzystnych warunkach od hrabiego Władysława Zamoyskiego. Autorem planu ogólnego skoczni był Karol Stryjeński, natomiast technicznego Szwed Sellstroem. Budowa nie przebiegała zgodnie z harmonogramem ze względu na trudności finansowe organizatorów. Swój udział przy pracach miało także wojsko. W styczniu 1925 roku całość była już gotowa. Krokiew (nie nazywana jeszcze wtedy "Wielką Krokwią" lecz po prostu Krokwią) była skocznią o rozbiegu długości 78m, zeskoku długości 114 m. oraz nachyleniu progu 38 st. Oficjalne otwarcie nowego obiektu połączone z konkursem skoków miało miejsce w marcu. Pierwszym, historycznym zwycięzcą i rekordzistą Wielkiej Krokwi został Stanisław Gąsienica- Sieczka (30; 36m). Kolejny konkurs to rozegrane 16 i 17 stycznia 1926 roku Mistrzostwa Zakopanego. Zwycięzcą zawodów został norweski trener Wilhelm Stolpe. Kilka dni później po raz pierwszy na zakopiańskiej skoczni przekroczono 40 metrów, a dokonał tego Tadeusz Zaydel (40,5 m.). [strona=3] Pod koniec lat 20 - tych Wielka Krokiew przeszła kapitalną modernizację, zmieniono nieco rozbieg, zeskok (na którym wybudowano trybuny), profil skoczni, postawiono też lożę sędziowską. Miało to związek z zaplanowanymi na 1929 roku Mistrzostwami Świata w narciarstwie klasycznym. Konkurs skoków wygrali wtedy Norwegowie - Sigmund Ruud przed Kristianem Johanssonem i Hansem Kleppenem. Pod Wielką Krokiew przybyło 10 000 kibiców. Skoczkowie rywalizowali w temperaturze -30 s. 10 lat później podczas kolejnych Mistrzostwa Świata w Zakopanem wygrał Austriak Josef Bradl, który wtedy skakał już w barwach hitlerowskich Niemiec, gdyż miało to miejsce po Anschlussie (aneksji) Austrii. Kolejne miejsca zajęli Norwegowie Birger Ruud i Arnhold Kongsgaard. Najlepszy polski skoczek przed wojną, Stanisław Marusarz, którego imię jeszcze za życia nadano Wielkiej Krokwi (1989), zajął piąte miejsce. W latach 30-tych Krokiew była jedną z najnowocześniejszych skoczni w Europie (mozliwe były na niej skoki do 80 m), większą od skoczni olimpijskiej w Ga-Pa, Lahti i Holmenkollen, a stadion narciarski PZN pod skocznią także należał do najbardziej okazałych, i umożliwiał z powodzeniem rozegranie zawodów w biegach, kombinacji norweskiej i skokach.3 Po raz trzeci MŚ zorganizowało Zakopane w 1962 r. Mistrzostwa te były pierwszymi, na których rozegrano dwa konkursy - na średniej skoczni (K-70) i dużej (K-90). Na Wielkiej Krokwi zwyciężył mistrz olimpijski ze Sqaw Valley - Recknagel. Pobity został wówczas rekord frekwencji na trybunach z 1939 r. Tym razem zmagania skoczków oglądało aż 120 000 osób. Na Wielkiej Krokwi rozegrano do tej pory 25 konkursów Pucharu Świata, po raz pierwszy w sezonie 1979/80. Trzykrotnie podczas pucharowych zawodów triumfował tu Adam Małysz, a w 1980 zwyciężył Piotr Fijas.

Obecnym rekordzistą skoczni jest Sven Hannawald, który w 2003 roku pofrunął na odległość 140 metrów. W 2004 roku pokryto zeskok skoczni nowoczesnymi matami igelitowymi i wtedy też po raz pierwszy w stolicy polskich Tatr odbyły się zawody Letniej Grand Prix. Letni rekord obiektu wynosi 139,5 metra, ustanowiony został przez Norwega Daniela Forfanga podczas LGP właśnie w 2004 roku. Latem 2007 roku wyrównał go Adam Małysz. Krokiew trzykrotnie gościła najlepszych sportowców - studentów w ramach Uniwersjady: w 1956, 1993 oraz 2001 roku. Bohaterem ostatniej był Łukasz Kruczek, który wywalczył dwa złote medale. Największa polska skocznia wyposażona jest dodatkowo w sztuczne oświetlenie, co umożliwia rozgrywanie wieczornych konkursów.



3Już ok. 1936-37 r. PZN przygotował plan udoskonalenia obiektu, drobnych przeróbek, które miały uczynić Krokiew jedną z najpiękniejszych skoczni Świata. Świadczą o tym słowa: - przygotowano szczegółowy projekt jej przebudowy, powiększenia rozmiarów oraz wyposażenia technicznego. Wykonano to z uwagi na przygotowanie tego najważniejszego obiektu narciarskiego do potrzeb wielkich spotkań międzynarodowych w najbliższych latach, za: Sprawozdanie PZN z działalności za lata 1936 i 1937,s. 145. (chodzi o MŚ FIS 1939 r., do których kandydaturę Zakopanego złożył PZN) - dane ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego.

[strona=4]
W odległości około stu metrów od Wielkiej Krokwi znajdują się cztery mniejsze obiekty - Średnia (K-85), Mała (K-65), Maleńka Krokiew (K-35) i skocznia K-15, nazywana Adaś. Kompleks tych skoczni powstał na przełomie lat 50 i 60-tych (z wyjątkiem najmniejszej, która wybudowana została w 2004 roku). Wszystkie przykryte są igelitem, więc funkcjonują jako skocznie całoroczne. Powstanie Średniej Krokwi związane było z przyznaniem Zakopanemu prawa organizacji Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym w 1962 roku. Średnia Krokiew - fot. Adrian DworakowskiWładze FIS zażądały wybudowania oddzielnej skoczni do konkursów kombinacji norweskiej. Autorem projektu skoczni był inżynier Mieczysław Samka. Komitet organizacyjny mistrzostw miał sporo problemów ze znalezieniem wykonawcy projektu. Termin oddania skoczni zbliżał się nieubłaganie, a żadne z miejscowych przedsiębiorstw budowlanych nie chciało podjąć się realizacji projektu. Ostatecznie obiekt powstał na czas dzięki mobilizacji okolicznych sympatyków narciarstwa. Nadzór nad budową objął sam Stanisław Marusarz, a wśród jego najbliższych współpracowników znaleźli się m.in: olimpijczyk z Ga-Pa, główny inżynier PPIS Michał Górski, eks-zawodnik, technik budowlany, Władysław Staszel-Polankowy oraz doskonały organizator Tadeusz Sztromajer.4 Koniec końców powstały obiekt K-70 posłużył nie tylko do rozegrania rzeczonych zawodów w kombinacji. To właśnie podczas zakopiańskiego FIS-u w 1962 r. po raz pierwszy rozegrany został otwarty konkurs skoków na średniej skoczni. Wygrał Norweg Toralf Engan przed Polakiem Antonim Łaciakiem i Niemcem Helmutem Recknaglem. 26 stycznia 1980 roku na Średniej Krokwi rozegrane zostały tu inne bardzo ważne zawody. Odbył się tu wówczas konkurs Pucharu Świata. Mimo, iż warunki atmosferyczne nie sprzyjały rozegraniu zawodów (najpierw odwilż, potem halny) impreza doszła ostatecznie do skutku, a najlepszym skoczkiem okazał się wtedy Stanisław Bobak. Od 1996 roku regularnie we wrześniu lub październiku Średnia Krokiew gości zawody o Mistrzostwo Polski na igelicie. W 1998 i 1999 roku na średnim obiekcie odbyły się zawody Letniego Pucharu Kontynentalnego. Stary igelit przykrywający skocznię rażąco odstawał jednak od wymogów FIS-u, więc Zakopane wypadło z letniego kalendarza. W 2008 roku Średnia Krokiew stała się areną Mistrzostw Świata Juniorów. Pierwotnie konkursy skoków miały zostać przeprowadzone na nowo otwartej skoczni w Szczyrku, jednak z powodu braku śniegu przeniesiono je do Zakopanego. Triumfatorem konkursu indywidualnego został Andreas Wank, w zawodach drużynowych zwyciężyła reprezentacja Niemiec, trzecia lokata przypadła w udziale Polakom. Rekord średniego obiektu wynosi 94 m. i ustanowiony został podczas tychże mistrzostw przez Łukasza Rutkowskiego. Letni rekord to 93,5 m. Tyle skoczył Niemiec Dirk Else podczas Pucharu Kontynentalnego we wrześniu 1999 r. Najdłuższy nieoficjalny skok na Średniej Krokwi oddał Klimek Murańka, który pofrunął aż na 102 metr. Mniejsze skocznie są często miejscem zmagań młodych adeptów skoków w ramach różnego rodzaju juniorskich zawodów. Rekord skoczni K-60 należy do Kamila Stocha (73,5 m.), obiektu K-35 do Pawła Słowioka (39,5 m.), a najdłuższym skokiem na "piętnastce" popisał się Dawid Jarząbek (18,5 m.).



4S. Marusarz, Na skoczniach Polski i świata, W-wa 1974, s. 208-209.
[strona=5]
Jak ważnym miejscem dla światowego narciarstwa klasycznego jest Zakopane można się przekonać śledząc kalendarze imprez "fisowskich" na ostatnie sezony. Pod Giewontem odbywają się regularnie konkursy Letniej Grand Prix, zawody Pucharu Świata, Pucharu Kontynentalnego, Skocznia Puchar FIS, a także Pucharu Świata w kombinacji norweskiej. Żadne inne miasto nie jest obdarzane przez FIS tak hojnie imprezami międzynarodowej rangi. Łaska FIS - u jednak na pstrym koniu jeździ; mogliśmy się o tym boleśnie przekonać w ostatnich latach, kiedy to dwukrotnie Zakopane przegrało walkę o organizację Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym.

W okresie międzywojennym powstała skocznia narciarska na Hali Kondratowej. W 1936 roku, z powodu braku śniegu na Krokwi, odbyły się na niej nawet Mistrzostwa Polski. W otwartym konkursie skoków wzięło udział 27 zawodników, a zwyciężył Stanisław Marusarz przed Bronisławem Czechem i Stanisławem Giewontem. Można powiedzieć, iż legendarny "Dziadek" znokautował swoich rywali, uzyskał 57 i 58,5 metra. Drugiego w konkursie Czecha przeskoczył o 11,5 w pierwszej oraz 9,5 w drugiej serii. W 1956 roku skakano na tej skoczni podczas zgrupowań przed VII. ZIO w Cortina d Ampezzo. Intensywnie trenowała tam kadra naszych kombinatorów norweskich z przyszłym medalistą olimpijskim Franciszkiem Groniem-Gąsienicą na czele. Na dwutygodniowe zgrupowania przedolimpijskie wykorzystywano pobliskie schronisko Stanisława Skupnia. Obiekt posiadał drewniany rozbieg oraz naturalny zeskok. Oprócz tego istniała na Kondratowej jeszcze inna, "rezerwowa" skocznia. Znajdowała się na dole Polany i była zbudowana ze śniegu. Wykorzystywano ją wówczas gdy warunki wietrzne nie pozwalały na skakanie na większej skoczni. Dziś po skoczni na Hali Kondratowej nie ma nawet śladu.5

Podczas przygotowań do zimowych igrzysk w Garmisch-Partenkirchen brakowało w Zakopanem śniegu. Treningi naszej kadry przeniesiono zatem do Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie wykończono niedawno duże schronisko. Nieopodal została wybudowana skocznia ze śniegu (pod Niedźwiedziem), na której nasi kadrowicze uzyskiwali odległości do 50 metrów.6

Białego puchu zabrakło raz także w 1947 roku. W całym Zakopanem, nie było ani grama śniegu. Tymczasem wielkimi krokami zbliżał się Memoriał Bronisława Czecha, który wyjątkowo organizowano w kwietniu. Impreza po prostu musiała się odbyć i zaczęto rozpaczliwie poszukiwać miejsca, w którym dałoby się przeprowadzić konkurs skoków. Wybudowano więc szybko skocznię terenową na Kasprowym Wierchu z progiem zbudowanym ze śniegu. Jej rozbieg zaczynał się od dzwonu na szczycie Kasprowego na Goryczkową, gdzie był "próg" i zeskok! Była to najwyżej położona (chodzi o wysokość n.p.m.) w historii skocznia narciarska w Polsce. Zawody wygrał Jan Kula (37 i 36 m.). Poza konkursem Józef Krzeptowski Daniel osiągnął 38 m.7

W okresie międzywojennym stało w Zakopanem całe mnóstwo stosunkowo dużych skoczni terenowych wznoszonych ze śniegu przez młodzież. Najbardziej znana z nich to słynna "Trupiara" zbudowana koło kościoła jezuitów. Skaczący na niej chłopcy przeskakiwali jezdnię, ich wyczyny wymagały dużej odwagi. Skakano na niej około 30 metrów. Inne podobne obiekty stały na Walowej Górze, w Spadowcu, na Małym Żywczańskim, gdzie królował "klan Marusarzy", Lipkach, gdzie trener Janusz Fortecki przygotował ok. 20 metrową skocznię wykorzystywaną podczas zawodów dzieci. Słynna jest, wznoszona nadal rokrocznie przez młodych chłopców, skocznia "przy Jaworze" na Krzeptówkach na stoku Budzowskiego Wierchu (skakano na niej do ok. 20 m). Były też "terenówki" na "Buńdówkach", na "Mraźnicy", "Pod Reglami", skocznia z drewnianym rozbiegiem stała na stoku Nosala. Wspomnieć należy także o ładnej skoczni koło "Warszawianki" przy ulicy Jagiellońskiej, na której wychował się Wojciech Fortuna.8 We wspomnieniach Mistrza Olimpijskiego czytamy: "Koło domu mieliśmy swoją <> i dzień w dzień rozgrywaliśmy zawody. Ktoś był Piotrkiem Walą, ktoś inny Antonim Łaciakiem, najwięcej jednak było Marusarzy. Skakało nas wtedy pewnie ze trzydziestu. Wówczas takie skocznie były w Zakopanem na każdej grapie. Przyniósł ktoś łopatę, raz dwa urządzało się skocznie i już zawody.9



5Ustalenia Wojciecha Szatkowskiego, Muzeum Tatrzańskie
6J. Kapeniak, Tatrzańskie diabły, Warszawa 1971, s.149.
7L. Fischer, J. Kapeniak, M.Matzenauer, Kronika śnieżnych tras, Warszawa 1977, s. 13
8Ustalenia Wojciecha Szatkowskiego, Muzeum Tatrzańskie
9W. Fortuna, Szczęście w powietrzu, Chicago 2000, s. 11.

[strona=6]
W 1950 roku powstała skocznia na Wyżniej Kirze Miętusiej na początku Doliny Kościeliskiej. 6 stycznia rozegrano na niej pierwsze zawody, w których zwyciężył Józef Krzeptowski, po skokach na 39 i 33 metry. Wyprzedził Jana Kulę i Rudolfa Frossa. Pierwszy skok na nowym obiekcie oddał jego projektodawca i kierownik robót, Stanisław Marusarz.10 Dzięki położeniu w zacienionym miejscu śnieg utrzymywał się tam dość długo. Skocznia okazała się pechową dla zawodnika AZS Zakopane Janusza Forteckiego, który doznał na niej bardzo ciężkiej kontuzji (zwichnięcie kości i wyrwanie jej z biodra). W tej chwili po skoczni pozostała już tylko leśna przecinka. Przed wybuchem II wojny światowej we wsi Kościelisko, odległej od Zakopanego o 4 kilometry, stały nie istniejące już dzisiaj trzy małe skocznie narciarskie.11

Już w 1927 roku stanęła skocznia narciarska w Krynicy. Inicjatorem budowy obiektu był Polski Związek Narciarski, a wsparł go Zarząd Krynicy w osobie dyr. inż. Nowotarskiego i Komisji Zdrojowej. Liczono Dawna skocznia w Krynicyna ożywienie miejscowości uzdrowiskowej poprzez urządzanie konkursów skoków narciarskich. Prowizoryczna skocznia istniała tu już wcześniej, w sezonie 1926/27 rozegrano udane i dobrze zorganizowane zawody o Mistrzostwo Krynicy, podczas których padła idea wybudowania profesjonalnej skoczni w tym mieście. Do jej powstania przyczynili się dr Bolesław Macudziński i dr Aleksander Boniecki. W czerwcu 1927 r. w Żywcu odbyło się walne Zgromadzenie PZN - jedną z uchwał jakie wtedy podjęto była decyzja o sfinalizowaniu budowy skoczni narciarskiej w Krynicy. Wkrótce potem inż. Roman Loteczka rozpoczął prace ziemne, gdyż teren był fatalnie ukształtowany. Wybudował wysoką na 32 m. wieżę, drewniany rozbieg skoczni miał 100 metrów długości. Próg miał nachylenie 6 stopni, był wysoki na 3 metry. Zeskok miał nachylenie od 35 do 38 stopnic. Prace nad budową obiektu posuwały się bardzo szybko i już przed sezonem 1927/28 skocznia była gotowa. Wkrótce potem odbyły się w Krynicy pierwsze międzynarodowe zawody. Oprócz polskich skoczków wystartowali także zawodnicy ze Szwecji: Lindstroem, Ljungman i Jonsson. Możliwe, że skakano tam nawet do 70 metrów. Dziś skocznia ta już nie istnieje.12 W 1950 roku w Krynicy powstała skocznia zbudowana według projektu Stanisława Marusarza. Jej punkt konstrukcyjny wynosił 42 metry, a rekord 50 m. Niestety obiekt bardzo szybko uległ zniszczeniu i przestał być używany.


10L. Fischer, J. Kapeniak, M.Matzenauer, Kronika śnieżnych tras, Warszawa 1977, s. 24.
11Informacje pochodzą z zasobów Muzeum Tatrzańskiego, zostały udostępnione i opracowane przez p. Wojciecha Szatkowskiego.
12Informacje pochodzą z zasobów Muzeum Tatrzańskiego, zostały udostępnione i opracowane przez p. Wojciecha Szatkowskiego.
[strona=7]
31 grudnia 1928 na Łysej Górze w Nowym Targu otwarto pierwszą w historii tego miasta skocznię narciarską. Inicjatorem jej powstania było Krakowskie Towarzystwo Sportowe Wisła. W inauguracyjnym konkursie triumfował zakopiańczyk, Bronisław Czech, a najlepszym z miejscowych okazał się Mieszkowski, który uplasował się na 15 pozycji. Podczas konkursu w 1929 r. 29. miejsce zajął inny nowotarżanin, zawodnik ON "Sokół" w Nowym Targu, Zygmunt Rayski. Podczas zawodów "Sokoła" w 1931 r. 21. miejsce zajął 13-letni Furgoł, na 22 pozycji znalazł się Józef Pyzowski. Skoki w okolicach Nowego Targu rozwijały się dynamicznie. Już na początku lat 30-tych znajdowały się tu trzy skocznie narciarskie: dwie zarządzane przez żydowskie kluby narciarskie "Żydowskie Towarzystwo Narciarskie Makkabi" i klub "Hagibor" i jedna, większa, prowadzona przez sekcję narciarską K S "Podhale", klubu sportowego założonego w grudniu 1932 r. W 1934 r. otwarto nową skocznię narciarską na Kowańcu. Na skoczniach Nowego Targu skakał też i zwyciężał zawodnik SN PTT - legenda polskich nart, Stanisław Marusarz. Spośród miejscowych skoczków wyróżniają się w tym okresie: Karol Szponder, Kazimierz Bełtowski i Władysław Tylka. Warto poświęcić trochę więcej miejsca zawodnikom, których wychowywały nowotarskie skocznie. Najlepszym z nich był przed wojną Stanisław Sowiński. Na wspomnianych już mistrzostwach kraju rozegranych na Hali Kondratowej w 1936 roku zajął 13 miejsce. Rok później był czternasty. Jego życiowym sukcesem była 20 pozycja podczas Mistrzostw Świata w Zakopanem w 1939 roku. W 1937 r. Edward Tętnowski był na MP piętnasty. W latach powojennych dobrymi wynikami zaznaczają się Kazimierz i Bogdan Rayscy. Bełtowski zwycięża w konkursie skoków w 1947 r. W czołówce zawodów są też Bogdan Rayski "Kazek", Stanisław Głąbiński, Wacław Różyczka i Jan Rekucki, najlepszy nowotarżanin w latach 50-tych. W okresie powojennym młodzież z nowotarskich klubów skakała na trzech skoczniach, usytuowanych na Kowańcu (Kowaniec-Robów), przy drodze prowadzącej obecnie na wyciąg narciarski. Pierwszy z tych obiektów, skocznia 30-metrowa była obiektem naturalnym, druga 50-metrowa miała sztuczny rozbieg, a trzecia 40-metrowa, była niedokończona. Skoczniami zarządzał klub sportowy Podhale Nowy Targ, a następnie LKS Kowaniec. W barwach klubu trenowało ok. 15 skoczków pod okiem trenerów Franciszka Kłabuta i Stanisława Dziobonia. Jednym z najzdolniejszych był reprezentant Polski, Aleksander Stołowski (skakał w czasach kiedy złoty medal w Sapporo zdobył Wojciech Fortuna), Andrzej i Wiesław Kuziorowie, Wojciech Plewa, który skakał w kadrze juniorów oraz Zbigniew Klimowski - jedyny skoczek - olimpijczyk z Nowego Targu. Na rozbiegu skoczni w Nowym Targu stanął w wieku zaledwie sześciu lat. Pamięta, że oddał wtedy cztery skoki: dwa z nich zakończyły się upadkiem, a pozostałe były dość udane. Były to skoki w granicach 10 - 15 metrów. Klimowski reprezentował Polskę na igrzyskach w Altberville, był tam 49 na dużej skoczni. Skocznie na Kowańcu przestały funkcjonować w połowie lat 90-tych, kiedy padł klub LKS Kowaniec. Obecnie młodzi nowotarżanie skaczą na terenowej skoczni śnieżnej zlokalizowanej obok domu Klimowskiego. Osiągają tam około 15 metrów. Jedynym obecnie skoczkiem z Nowego Targu reprezentującym Polskę na międzynarodowej arenie jest Dawid Kubacki.13

Na początku lat 30-tych dzięki inicjatywie Czesława Winiarskiego i dr. Artura Karola Wernera zbudowano skocznię w Szczawnicy na Jarmucie z zeskokiem do Malinowa. Do powstania obiektu wydatnie przyczynił się 1 Pułk Strzelców Podhalańskich z Nowego Sącza. W inauguracyjnym konkursie skoków wzięli udział, oprócz miejscowych zawodników, także skoczkowie z Zakopanego, Krynicy, Nowego Sącza i Lwowa. Skocznia ta została jednak zniszczona podczas okupacji. Drugi obiekt do skakania powstał po wojnie na Palenicy z zeskokiem na Polanki, posiadał murowany próg. W latach 1956-58 został gruntownie przebudowany. Zmieniono jego najazd, zeskok, obok którego usytuowano pokaźną wieżę sędziowską z dwiema platformami i schodkami. Pierwszym rekordzistą przebudowanej skoczni został Franciszek Takuśki po skoku na 42,5 m. Najpoważniejsze zawody rozegrane w Szczawnicy to mistrzostwa województwa, które wygrał Adam Majerczak. Skakano wtedy na nartach zjazdowych, zawodnicy osiągali odległości do 65 metrów.14

Na całym Podhalu znajduje się bądź znajdowało całe mnóstwo innych obiektów, dziś już najczęściej nieczynnych. W miejscowości Raba Wyżna stał niegdyś się 45-metrowy obiekt o nazwie Pilchówka, którego rekordzistą był znany polski specjalista od kombinacji norweskiej, brązowy medalista Mistrzostw Świata w Falun, Stefan Hula, uzyskawszy tu 50 metrów. Obiekt został zbudowany jeszcze przed wojną, a ostatnia jego modernizacja miała miejsce na przełomie lat 50-tych i 60-tych. Nieopodal Raby Wyżnej, w Rokicinach Podhalańskich istnieje czynna skocznia K-30, rozgrywane są na niej nieoficjalne zawody. W podzakopiańskim Chochołowie,Nieczynna skocznia w Chochołowie rodzinnej miejscowości Roberta Matei stoi skocznia o punkcie konstrukcyjnym K-35. Nikt na niej obecnie nie skacze, problemem są sprawy własnościowe. Zeskok jest prywatnym gruntem, właściciel pola nie wyraża zgody na korzystanie z niego. Ów właściciel przegrodził nawet zeskok płotem. Charakterystyczną cechą tej skoczni jest jej wyjątkowo krótki próg. W położonym nieopodal Chochołowa Dzianiszu istnieje nieczynna, acz pozostająca w nie najgorszym stanie skocznia K-50, należąca do klubu UKS Ostrysz Dzianisz. Także punkt konstrukcyjny usytuowany na 50 metrze posiadała skocznia w Witowie. Część rozbiegu tego obiektu stanowiła rozpadająca się dziś drewniana konstrukcja. Skocznia jest jeszcze wykorzystywana przez amatorów.



13Informacje pochodzą z zasobów Muzeum Tatrzańskiego, zostały udostępnione i opracowane przez p. Wojciecha Szatkowskiego.
14Na pdst. artykułu Ryszarda Remiszewskiego, e-gory.pl

[strona=8]
Skocznia narciarska o punkcie K-35 znajdowała się w Bukowinie Tatrzańskiej. Bardzo złe wspomnienia związane z tym obiektem miał znakomity polski skoczek Jan Kula. W grudniu 1955 roku w całym Zakopanem brakowało śniegu i była to jedyna skocznia w okolicy, na której znajdowało się trochę białego puchu. Niestety nie była dobrze przygotowana do treningów. Kula który rozpoczął tam przygotowania do igrzysk w Cortina d'Ampezzo zaliczył upadek, w wyniku którego złamał nogę i pożegnał się z upragnionym startem we Włoszech. W Koniówce istniała niegdyś profesjonalna skocznia, którą opiekował się klub KS Start Zakopane. W tej chwili stoi tam obiekt wybudowany przez dzieci. Jest bardzo nietrwały, co roku wygląda inaczej. Skacze się na nim do 15 metrów. Niegdyś dwie skocznie stały w Rabce. Jedna z nich stała w centrum, koło kościoła, przy ulicy parkowej. Posiadała drewnianą konstrukcję, została rozebrana prawdopodobnie w latach 70-tych. Inna skocznia, pochodząca z okresu międzywojennego, znajdowała się na północnych stokach Rabki, skakali na niej czołowi skoczkowie z Zakopanego. Po niej również nie ma już śladu. Pozostałości po skoczni istnieją w Ojcowie. Wybudowana została przez Towarzystwo Uzdrowiskowe Ojców razem z torem saneczkarskim jako kompleks obiektów do sportów zimowych. Stanisław Zacherek, wielki lokalny propagator narciarstwa do prowadził do powstania drewnianej skoczni w Szaflarach, na której w latach 1963-1969 prowadził sekcję narciarstwa wyczynowego KS „Wisła-Gwardia z Zakopanego. Na skoczni tej wychował się m.in. Czesław Janik, bardzo dobry skoczek, który w 1970 roku skokiem na 87 metrów we Frenstadcie ustanowił igelitowy rekord świata! Był to jak na owe czasy fantastyczny wynik Poza tym w wielu podhalańskich miejscowościach istnieje bądź istniało sporo innych obiektów do skakania, o których brak dokładniejszych danych - w Naprawie (K-20), Poroninie na Galicowej (skocznia K-30, zamknięta w latach 80-tych, ale znajdująca się w nie najgorszym stanie) Grapie, Suchem, Maniowach, Jurgowie, Czarnej Górze, Piwnicznej, Starym Sączu.

Podbeskidzie


Przenieśmy się teraz w Beskidy. Region ten odegrał dla polskiego narciarstwa nie mniejszą rolę niż Podhale. Warto nadmienić, iż w latach 60-tych, 90 procent składu reprezentacji polskich skoczków stanowili właśnie zawodnicy z Beskidów. Najważniejszym ośrodkiem, w którym uprawiano tę dyscyplinę stała się Wisła.

Pierwsza skocznia w tym mieście stanęła w 1929 roku. Obiekt znajdował się pod Baranią Górą na Przysłopie. Jego wielką zaletą był fakt, że śnieg utrzymywał się tu do końca kwietnia. Zgrupowania zaczynały się na początku grudnia, a kończyły w maju. Treningi odbywały się zazwyczaj wcześnie rano, gdyż miejsce to było bardzo nasłonecznione. Uzyskiwano tutaj odległości do 42-43 metrów. Inauguracyjne zawody rozegrano 19 i 20 stycznia 1929 roku. Pod skocznię przybyło ponad 700 widzów, wśród których nie zabrakło przedstawicieli najwyższych władz narciarskich, rządowych i samorządowych. Konkurs zakończył się zwycięstwem zakopiańczyka Bronisława Czecha, który oddał skoki na 27,5 i 28 m. Drugie miejsce zajął Cukier, a trzecie Szostak. Była to skocznia bardzo lubiana przez wszystkich zawodników, przez wiele lat była miejscem licznych zgrupowań treningowych skoczków z całych Beskidów. Obiekt wychował wielu wspaniałych zawodników, którzy odnosili potem liczne sukcesy międzynarodowe. Nikomu nie przeszkadzały niezbyt komfortowe warunki zakwaterowania oraz wyżywienia w starym, drewnianym schronisku znajdującym się nieopodal. Rozbieg tej skoczni rozebrano ostatecznie w 1977 roku.15

Natomiast w dniach 21-23 lutego 1931 roku otwarto w Wiśle zupełnie nowy obiekt - skocznię w Wiśle - Głębcach (Łabajowie). Zaprojektował ją kapitan Loteczka, twórca wielu skoczni narciarskich w Polsce. Miała ona próg wysoki aż na 4 metry i można było osiągać na niej odległości do 50 metrów. Inauguracyjny konkurs wygrał na niej nie kto inny jak Stanisław Marusarz. W 1937 r. skocznia ta jedyny raz w swej historii gościła czołówkę polskich skoczków w ramach Mistrzostw Polski, a ów konkurs także zakończył się triumfem legendarnego zakopiańczyka. Po wojnie skocznia została nazwana imieniem Jana Halamy - działacza sportowego. Do niedawna, co dwa lata, skocznia w Wiśle-Głębcach była miejscem zmagań młodych skoczków w ramach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, a w ostatnich latach rozgrywane tu były konkursy z cyklu Lotos Cup. Obecny jej rekord wynosi 72 metry i należy do Macieja Kota. Przez zeskok przechodzi droga, jest to poważny mankament, więc na czas zawodów, a nawet treningów jezdnia musi być zamknięta. Obok 65 - metrowej skoczni w Łabajowie znajduje się także mniejsza o punkcie konstrukcyjnym 35 m, jej rekord wynosi 45,5 metra i należy do Klimka Murańki i Pawła Słowioka. Skocznie te miały zostać pokryte matami igelitowymi, które znajdowały się niegdyś na Średniej Krokwi. Igelit z Zakopanego został przewieziony do Wisły przed sześcioma laty i na tym poprzestano. Leżał obok skoczni palony słońcem i polewany deszczem. W tej chwili nie nadaje się już do użytku. Stan niemodernizowanej od lat skoczni stale się pogarsza. W Ministerstwie Sportu i Turystyki od dłuższego już czasu leży wniosek o jej remont. Czynione są zabiegi o wpisanie skoczni do rejestru obiektów kluczowych dla sportu, co teoretycznie mogłoby przyspieszyć starania o pozyskanie środków. Póki co jednak realnych widoków na rychłą przebudowę skoczni nie ma.


15W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s. 380.
[strona=9]
Najbardziej znana skocznia w Wiśle to Malinka. Obiekt powstał w 1933 Długo oczekiwana skocznia w Wiśle-Malinceroku. Pierwszym jego rekordzistą był Mieczysław Kozdruń, który uzyskał 41 metrów. Pierwsza poważna modernizacja skoczni miała miejsce w 1953 roku. Zmieniono wtedy profil skoczni, przeniesiono zeskok, wybudowano drewniana wieżę sędziowską. Kolejna renowacja przypada na rok 1957; skocznia otrzymała wtedy nowy profil progu. Od 1958 roku organizowano tu wielką, prestiżową imprezę międzynarodową - Puchar Beskidów. Wówczas skocznia ta gościła wielu wybitnych zawodników zza granicy. Skakali tu choćby Koba Czakadze, Nikołaj Szamow, Gary Napalkov z ZSRR (swego czasu rekordzista skoczni) czy Rudolh Hoehnl i legendarny Jiri Raska z Czechosłowacji. W 1960 roku miał na tej skoczni miejsce tragiczny wypadek jednego z najzdolniejszych polskich skoczków - Zdzisława Hryniewieckiego. Zawodnik ten złamał sobie kręgosłup podczas treningu i resztę życia spędził na wózku inwalidzkim. Kolejna kapitalna przebudowa skoczni miała miejsce w latach 1966-67, ale od początku lat 80-tych zaczął się dla niej zły okres. Z roku na rok stawała się coraz bardziej zaniedbana. Mistrzostwa Polski w 2001 roku były ostatnim oficjalnym konkursem rozegranym na "Malince". Ostatnim rekordzistą starej Malinki został Wojciech Skupień, który na wspomnianych zawodach skoczył tu 112 m., jednak najdłuższym skokiem popisał się podczas tych samych zawodów Robert Mateja. Zakopiańczyk doleciał aż do 119 metra, ale skok zakończył upadkiem. Po wielkich sukcesach Adama Małysza, w Wiśle pojawił się ambitny plan przebudowy skoczni. Miała ona spełniać wymogi Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i gościć najlepszych skoczków w konkursach rangi Pucharu Świata. W planach było też powstanie wyciągu, nowej wieży, sztucznego oświetlenia, wyłożenie skoczni igelitem. Przewidziano również budowę kawiarni widokowej na górze rozbiegu. Powstać miały szatnie dla zawodników, pomieszczenia dla ekip, prasy, obsługi radiowo-telewizyjnej, administracji obiektu. Pierwsze ambitne plany przewidywały, że trybuny wokół skoczni pomieszczą ponad 30 tysięcy widzów! W sezonie 2004/05 miały w Wiśle odbyć się pierwsze zawody. Rozpoczęcie budowy przeciągało się jednak z różnych powodów i dopiero pod koniec 2004 roku przystąpiono do prac. Niestety budowa co rusz napotykała na różnego rodzaju przeszkody. Obiekt byłby gotowy na jesień 2006 roku, planowano już nawet rozegrać tu Mistrzostwa Polski w 2007 roku, niestety w sierpniu 2006 roku na zeskoku obsunął się kawał ziemi, przez co znowu termin otwarcia się opóźnił. Budowa skoczni szczęśliwie zakończyła się późnym latem 2008 roku. 26 września oficjalnie otwarto nową skocznię i nadano jej imię Adama Małysza. Rozegrano przy okazji konkursy o letnie Mistrzostwo Polski w kombinacji i skokach. Pomimo słabego sezonu letniego w konkursie indywidualnym patron nowej skoczni nie miał sobie równych i pewnie zwyciężył. W zawodach drużynowych najlepsza okazała się drużyna TS Wisła Zakopane. W lutym 2009 na Malince rozegrano zimowe Mistrzostwa Polski, w których zwyciężył Kamil Stoch. Na przełomie lutego i marca w Wiśle odbył się Puchar Kontynentalny w skokach i kombinacji norweskiej. Rekord skoczni wynosi 132 metry i należy do Kamila Stocha.

Rodzinne miasto Adama Małysza dysponuje także kompleksem skoczni - Wisła Centrum. Trzy obiekty o punktach konstrukcyjnych 17m., 23m., 40m. powstały w latach 1962 - 64. Rekordzistą największej jest Paweł Skocznia w Wiśle-CentrumSłowiok (49 m.). Skocznie służą przede wszystkim celom szkoleniowym. Kapitalną modernizację przeszły w 1997 r. Jesienią 2005 roku skocznia K-23 otrzymał nowe tory najazdowe w postaci specjalnych płyt ślizgowych. Są one zdecydowanie szybsze od metalowych czy porcelanowych, nie wymagają polewania wodą, co jest konieczne w przypadku tradycyjnych rozwiązań. Stan obiektów obecnie daleki jest jednak od optymalnego i koniecznością jest kolejna renowacja oraz wymiana starego igelitu, który jest w kiepskim stanie i nie nadaje się już do użytku. Jeżeli w najbliższym czasie na skoczniach nie ruszą prace modernizacyjne obiektom grozi zamknięcie.

W Wiśle znajduje się jeszcze jedna skocznia. Jest to mały, treningowy obiekt K-20 z drewnianym rozbiegiem, należący do klubu KS Wisła Ustronianka. Znajduje się około kilometra od skoczni K-120.

W 2003 roku w Wiśle zaczęto mówić też o potrzebie budowy skoczni mamuciej.16 Nierealny pomysł jednak bardzo szybko upadł.



16Fragment wywiadu z ówczesnym prezesem PZN, Pawłem Włodarczykiem, przeprowadzonym przez Dziennik Polski w lipcu 2003 roku: "Myślimy też o budowie "mamuta". Takie są w tej chwili tendencje w FIS, konkursy na "mamutach" mają trafić do programu igrzysk. Największe imprezy światowe, w tym także Puchary Świata, będą przyznawane krajom mającym skocznie K 120 i K 185.

[strona=10]

Szczyrk to 5-tysięczne miasteczko w województwie śląskim u podnóża Skrzycznego i Klimczoka. Jest to znany ośrodek wypoczynkowy i sportów zimowych. Znajdują się tam nartostrady, wyciągi narciarskie oraz skocznie. Pierwsza skocznia w Szczyrku stanęła jeszcze w latach 20-tych. Zlokalizowana była na południowym stoku Beskidka, czyli "u Laszczoka na grapie" i pozwalała na osiąganie trzydziestometrowych odległości. Udział w jej powstaniu miały trzy organizacje: Związek Strzelecki, TG Sokół oraz III Pułk Strzelców Podhalańskich. Wkrótce potem w różnych punktach Szczyrku masowo zaczęły się pojawiać skocznie terenowe. Były to m.in. obiekty u Krupy, Za Wodospadem, Za Wodą, Na Grapce.

Wreszcie swych narodzin doczekała się także skocznia Skalite. 14. lutego 1937 roku rozegrano na niej inauguracyjny konkurs zorganizowany Nowe skoczni w Szczyrkuprzez WKS Bielsko. Obiekt pozwalał na osiąganie ponad 40 metrowych odległości. Po wojnie skocznia została gruntownie przebudowana. Jej uroczyste otwarcie połączone z konkursem skoków nastąpiło w styczniu 1952 roku. Zawody rozgrywane przy 10 - tysięcznej publiczności wygrał Antoni Wieczorek przed Janem Kulą, Stanisławem Marusarzem i Jakubem Węgrzynkiewiczem. Pierwszy oficjalny rekord zmodernizowanej skoczni "Skalite" wynosił 63,5 metra, a ustanowił go w 1953 roku Antoni Wieczorek, wkrótce potem poprawił go o 4,5 metra Aleksander Kowalski. Niegdyś corocznie rozgrywano tu konkursy w ramach Pucharu Beskidów. Trzy pierwsze zawody z tego cyklu (1958,1959,1960) zakończyły się zwycięstwem Władysława Tajnera, a na liście triumfatorów widnieją także nazwiska bardzo znanych skoczków z zza granicy takich jak: Koba Czakadze z ZSRR (1966), reprezentant NRD - Peter Lesser (1967) czy Fin Kalevi Tuhkanen (1973). 17Obiekt ten wychował wielu znanych skoczków, którzy odnosili później sukcesy na arenie międzynarodowej, takich jak: Antoni Łaciak, Jakub Węgrzynkiewicz, Antoni Wieczorek, Jakub Huczek, Stefan Przybyła, Emil Dawid, Józef Przybyła i Józef Kocyan. Skocznia często była areną zmagań o Mistrzostwo Polski. Po raz ostatni impreza ta odbyła się na starym „Skalitem w marcu 2003 roku. Zwyciężył wtedy świeżo upieczony Mistrz Świata z Predazzo, Adam Małysz przed Łukaszem Kruczkiem i Marcinem Bachledą. Kiedy okazało się, że Międzynarodowa Federacja Narciarska powierzyła Szczyrkowi organizację Mistrzostw Świata Juniorów w 2008 roku i IX Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy w 2009 roku, oczywistym stało się, że przestarzała skocznia musi zostać poddana gruntownej przebudowie. Na jej miejscu stanąć miał nowoczesny obiekt oraz dwie mniejsze skocznie, K-70 i K-40. W maju 2007 roku rozstrzygnięto przetarg na budowę całego kompleksu i wkrótce potem pełną parą ruszyć miała kapitalna modernizacja nowej 90-tki, wszak czasu nie było za wiele. Niestety podobnie jak w Wiśle tak i tutaj nie obyło się bez problemów. Najpierw trzeba było uzyskać pozwolenie na budowę od Wojewódzkiego Parku Narodowego, gdyż projekt przewidywał, że skocznia zahaczy o jego tereny. Gdy owo pozwolenie udało się w końcu uzyskać i ekipa budowlana miała rozpocząć pracę, na przeszkodzie stanęła afera łapówkarska w warszawskiej centrali COS-u, która wstrzymywała inwestycję. Prace ruszyły na dobre dopiero we wrześniu. Dramatyczną walkę z czasem udało się wygrać, obiekt o punkcie K-95 i HS 108 był gotowy w pierwszej połowie stycznia, lecz jak na ironię w przeprowadzeniu Mistrzostw Świata przeszkodziła pogoda. Z powodu braku śniegu konkursy awaryjnie przeniesiono do Zakopanego. 16 i 17 lutego rozegrano za to dwa konkursy FIS Cup, w których triumfowali Łukasz Rutkowski i Piotr Żyła. Pod koniec 2008 roku dokończono budowę skoczni K-70, która w minionym sezonie stała się areną konkursów Lotos Cup. Podczas tych zawodów padł rekord obiektu - 78 metrów autorstwa Andrzeja Gąsienicy. Na większej skoczni rozegrano konkursy skoków i kombinacji norweskiej w ramach Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy oraz indywidualne i drużynowe Mistrzostwa Polski. Obecny rekord skoczni K-95 „Skalitewynosi 107 metrów i należy do Słoweńca Petera Prevca. Niestety ucichła w ostatnim czasie kwestia przetargu na skocznię K-40.

Skalite to nie jedyna skocznia średnia w Szczyrku. Poza nią znajduję się tam, a raczej znajdował obiekt im. Zdzisław Hryniewieckiego Pod Białym Krzyżem w Przełęczy Salmopolskiej, który także posiadał punkt K usytuowany na 85 metrze. Decyzję o jego powstaniu podjęto w 1976 roku, budowa trwała 10 lat, a pierwsze skoki oddano tam w sezonie 1985/86. Obok skoczni średniej wybudowano także trzy mniejsze. Skocznia miała drewniany rozbieg, podpierany przez betonowe słupy. Obiekt wyposażony był też w trybunę i wieżę sędziowską. Poważnym mankamentem był jednak brak wyciągu, skoczkowie długą drogę na górę musieli pokonywać piechotą po leśnej ścieżce. W marcu 1991 roku skocznia w Przełęczy Salmopolskiej była areną konkursu o Puchar Europy (poprzednik Pucharu Kontynentalnego). Rozegranie zawodów do końca stało pod dużym znakiem zapytania. W całych Beskidach brakowało śniegu i trzeba było różnych oryginalnych zabiegów, łącznie z posypywaniem zeskoku trocinami, by impreza doszła do skutku. Ostatecznie zawody odbyły się, a ich triumfatorem został Austriak Franz Neulaendtner, swego czasu v-ce mistrz świata w lotach oraz brązowy medalista olimpijski w drużynie. Niegdyś Pod Białym Krzyżem gościł też sam Jens Weissflog. W latach 90 - tych regularnie odbywały się tu zawody Pucharu Świata B w Kombinacji Norweskiej, w 1994 roku podczas oficjalnego treningu przed konkursem z tego cyklu, Słowak Ladislaw Sulir ustanowił rekord skoczni, skokiem na 91 metrów. W samych zawodach najdłuższym skokiem popisał się Łukasz Kruczek, który osiągnął 89 metrów. Obiekt był też areną zmagań najlepszych polskich skoczków w mistrzostwach kraju. W 1995 roku kibice ze Szczyrku byli świadkami ciekawej rywalizacji Adama Małysza z Wojciechem Skupniem. Zwyciężył ostatecznie skoczek z Poronina, gdyż Małysz nie ustał swojej drugiej próby. Jednak już kilka tygodni później był jedną z największych sensacji Mistrzostw Świata w Thunder Bay. Niestety wkrótce potem skocznia zaczęła się sypać, a władze Szczyrku, które przejęły ją od bielskiego OSiR-u nie dysponowały odpowiednimi środkami, by ją uratować. Została zamknięta i przeznaczona do rozbiórki. 31 maja 2000 roku pożar strawił drewnianą konstrukcję. Do dziś nie wiadomo jaka była jego przyczyna. 18



17Wojciech Szatkowski, Jacek Włodyga, Rafał Gucia, multimedialna "Encyklopedia Skoków Narciarskich 2004".
18Opracowano na podstawie artykułu Piotra Zawadzkiego (gazeta.pl).
[strona=11]

Opomiarowana skocznia w SzczyrkuW Szczyrku "Biłej" zlokalizowane są kolejne dwie skocznie o punktach K 33 i 50 m. Rekordzistą większej jest Jakub Kot z wynikiem 56 m. Autorami najdłuższych skoków na K-33 są Paweł Słowiok, Klimek Murańka i Aleksander Zniszczoł (37 m.). Obie skocznie pokryte są igelitem, należą do klubu Sokół Szczyrk. Powstały jeszcze przed wojną. Na początku lat 50-tych zostały kapitalnie zmodernizowane, lecz niedługo potem ponownie zaczęły popadać w ruinę. W 1973 roku pod okiem trenera Stanisława Porębskiego wyremontowano ten sypiący się już obiekt. Wyposażony został w nowe rozbiegi i małą trybunę, a wkrótce potem także w prowizoryczne sztuczne oświetlenie. Po ukończeniu budowy całego kompleksu w Skalitem, skocznie w Biłej mają zostać zamknięte.

Szczyrk może się także pochwalić pierwszą w Polsce opomiarowaną skocznią krążnikową. Jest to obiekt K17 o nazwie Antoś, którego cechą charakterystyczną jest to, iż zamiast po porcelanowej, czy stalowej nawierzchni, skoczek zjeżdża po specjalnie ułożonych rolkach. Na rozbiegu zostały zainstalowane elektroniczne czujniki, dzięki którym każdy skok może być zapisany na dyskietce (siła odbicia, miejsce, szybkość najazdu, inne ważne parametry) i przeanalizowany przez trenera w dowolnym czasie. Z ekranu monitora podłączonego do komputera można odczytać siłę odbicia zarówno prawej, jak i lewej nogi skoczka. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia jest inżynier z Warszawy, Stanisław Banerski.

W połowie lat 80-tych przy Szkole Podstawowej nr 1 stanęła skocznia narciarska zaprojektowana przez inż. Juranda Jareckiego. Inicjatorem powstania obiektu był Bronisław Porębski, a do prac włączył się także Bolesław Węgrzynkiewicz. Skocznia nie była szczególnie mocno eksploatowana, skakali na niej w zasadzie tylko uczniowie szkolnego klubu. Drewniany rozbieg został rozebrany w 1996 roku. Do dziś obok szkolnego boiska można oglądać pozostałości po tym obiekcie.

W latach 50-tych pojawił się pomysł wybudowania w Szczyrku skoczni mamuciej, na której można by oddawać skoki powyżej 110 metra. Była to inicjatywa znanego i cenionego wówczas zawodnika, trenera i działacza, Antoniego Wieczorka. Pierwsza wersja tego projektu przewidywała budowę szczyrkowskiego "mamuta" pod Przełęczą Salmopolską, a druga między małym a dużym Skrzycznem. Był to jednak zbyt śmiały pomysł jak na lata powojenne i do powstania "giganta" w Szczyrku w końcu nie doszło.19 Jednak dzięki zapałowi Wieczorka stanęło kilka innych beskidzkich skoczni. Były to między innymi nie istniejące już obiekty na Zbójnickiej i Jeziorze. Wieczorek organizował też cykliczne zawody na skoczniach: Na Dolinach, Na Ścianie, Złabina, Pod Gronickiem na Skalitem, które wzorem Leopolda Tajnera latem pokrywał matami ze słomy. Niestety w latach 60-tych obiekty te zaczęły znikać...



19W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s. 99.
[strona=12]

Trzecim po Wiśle i Szczyrku najważniejszym ośrodkiem narciarskim w Kompleks skoczni w GoleszowieBeskidach jest Goleszów. Początki narciarstwa w tej miejscowości datuje się na połowę lat dwudziestych. Pierwsza skocznia narciarska powstała tu już w 1926 roku pod Grabówką, kolejna z punktem K wynoszącym około 35 metrów została wybudowana na początku lat 30-tych pod Goleszowską Górą z inicjatywy Gustawa Kożdonia, który był pierwszym zawodnikiem w Goleszowie uprawiającym narciarstwo klasyczne. W latach 1933-36 odbyły się tu trzy konkursy skoków najlepszych skoczków Okręgu Śląskiego. Był to wielki pojedynek dwóch czołowych zawodników: wspomnianego Kożdonia oraz Mieczysława Kozdrunia. Ostatecznie Puchar Goleszowa dwukrotnie wpadł w ręce tego pierwszego. W latach powojennych po zakończeniu kariery zawodniczej trenerem w miejscowym klubie został Leopold Tajner, który doprowadził do powstania w Goleszowie i okolicach 10 skoczni narciarskich. Były to głównie niewielkie pięcio- czy dziesięciometrowe skocznie terenowe. Jedna z goleszowskich skoczni już w latach 40-tych posiadała sztuczne oświetlenie. Głównym zamierzeniem trenera Tajnera było stworzenie skoczkom w okresie letnim warunków jak najbardziej przypominających zimowe. W latach 1947-48 pokryto matami ze słomy tzw. "średnią" skocznię w Goleszowie oraz małą na Górze Chełm. Letnie skoki wzbudzały ogromne zainteresowanie wśród okolicznej ludności. Pomysł ten jednak nie do końca się sprawdził i zaprzestano tego typu treningów. Prędkość nart na zeskoku była za mała, pomimo smarowania ich parafiną i ropą, a lądowanie z upadkiem powodowało częste zrywanie mat.20 Obecnie Goleszów dysponuje kompleksem czterech skoczni narciarskich, należących do klubu LKS Olimpia Goleszów. Są to obiekty o punktach konstrukcyjnych 50 m., 38 m., 30 m., 17m. Dwie z nich, "siedemnastka" i "trzydziestka" od ponad 20 lat pokryte są igelitem. Jakiś czas temu istniała także malutka skocznia K-9, ale zlikwidowana została przy przebudowie obiektu K-17. Największa ze skoczni, K-50, nie jest obecnie używana i od kilku lat czeka na swoją modernizację. Remont nawet się rozpoczął - zeskok został wyprofilowany do przebudowy, ale nigdy go nie ukończono. Pewnym mankamentem goleszowskich obiektów jest to, że zaraz za wybiegiem skoczni znajduje się kilkumetrowe urwisko, na szczęście zabezpieczone siatką, ale zdarza się, że ktoś w nią wpada po skoku. Na skoczniach w Goleszowie dwa razy w roku odbywają się konkursy dla młodych adeptów skoków. 3 mają przeprowadza się tu Memoriał im. Leopolda Tajnera, na początku grudnia rozgrywany jest konkurs mikołajkowy.

Pierwsze skoki na nartach w Koniakowie oddano już w 1923 roku. Wiadomo, że po biegach terenowych narciarze organizowali sobie zawody w skokach. Niespełna 10 lat później powstała w Koniakowie jedna z najstarszych w tym regionie profesjonalnych skoczni. Otwarto ją 3 stycznia 1932 roku. Wybudowana została przez miejscowych narciarzy, według planów kpt. Loteczki. Skocznia została poświęcona przez miejscowego proboszcza, a zaraz potem rozegrano na niej inauguracyjne zawody. Na starcie stanęło dziewięciu zawodników, a najlepszy okazał się T. Zeydel z Zakopanego, który pofrunął na odległość 31 metrów. Skocznia powstała na górze Ochodzita, na niezalesionym stoku w miejscu zwanym Grapką. W celu właściwego przystosowania terenu wycięto drzewa na zeskok i postawiono kamienny próg. Ponieważ w tym miejscu znajdowały się pola uprawne, latem ów próg chowano w stodole. W grudniu 1936 roku w Beskidach głośno było o wyczynie zawodnika Wisły Zakopane Bochenka. Oddając skok na odległość 40,5 m, pobił rekord koniakowskiej skoczni. Takie były początki skoków narciarskich w Koniakowie. W latach 70-tych trenerem w ROW-ie Rybnik, który miał sekcję narciarską w Koniakowie, został Leopold Tajner. W 1971 roku Tajner wybudował tu sztuczny rozbieg, dzięki czemu obiektowi przyznano licencje i mógł stać się areną oficjalnych zawodów. Jego cechą charakterystyczną była bardzo stroma bula, komu udało się ją przeskoczyć, ten osiągał dobre wyniki. Właśnie w Koniakowie trenowali przyszli olimpijczycy - Jan Legierski i Stanisław Kawulok. Skocznia ta posiadała jednak kilka wad. Pokrywa śnieżna utrzymywała się tu stosunkowo krótko, gdyż obiekt położony był na południowym stoku. Dlatego też odbywały się tam głównie zawody, treningi często musiano przenosić na inne skocznie. Poza tym tuż pod progiem biegła droga do przysiółka Kosarzyska. Organizatorzy obawiali się, że w razie upadku na rozbiegu mogłoby dojść do tragedii. Zdarzało się, że w momencie wykonywania skoku tuż pod progiem przejeżdżał wóz ciągnięty przez konia. W połowie lat 70. na wniosek wójta sztuczny rozbieg został rozebrany. Pasjonaci skoków pragnęli przywrócić jej dawny wygląd, na przeszkodzie stanęła im jednak reforma administracyjna z 1975 roku. Klubowi z województwa katowickiego nie wolno było inwestować w obiekt położony w województwie bielskim. Po zakończeniu pracy z kadrą narodową Tadeusz Kołder, który wychował się na tej skoczni postanowił doprowadzić ją do dawnego stanu. Ze Skandynawii przywiózł projekty nowoczesnego profilu i wspólnie z zawodnikami Olimpii Goleszów, która przejęła sekcję od ROW-u, przywrócił jej dawną świetność. W 1983 roku obiekt ponownie uzyskał licencję, wtedy też odbyły się w Koniakowie najpoważniejsze zawody w historii skoczni: mistrzostwa Polski juniorów młodszych. Padł wtedy rekord obiektu. Bogdan Papież poleciał na odległość 51 metrów. Ostatni konkurs skoków w Koniakowie odbył się 7 marca 1993 roku. Zorganizowano nietypowe zawody drużynowe, które obejrzało ponad tysiąc kibiców. W rodzinnych duetach skakali ojcowie z synami. Wystartowało siedem par: z Koniakowa, Istebnej i Jaworzynki. Zwyciężył duet Jan (senior) i Daniel (junior) Krężelokowie z Koniakowa. Niestety po tych zawodach zeskok coraz bardziej zarastał, skocznia popadała powoli w ruinę. Kilka lat temu teren został rozparcelowany pod domy mieszkalne. Dziś trudno domyślić się, że kiedyś w tym miejscu istniała skocznia.21



20W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s. 109.
21Opracowano na podstawie artykułu Pawła Czado (gazeta.pl)
[strona=13]

W latach 50-tych dzięki wysiłkowi mieszkańców Wilkowic powstała tam piękna skocznia narciarska, której budowę pilotował trener Franciszek Klima. Wychowała kilku olimpijczyków: Zbigniewa Holę, Tadeusza i Józefa Pawlusiaków. Obiekt miał bardzo nowoczesny profil, jak na tamte czasy. Jego rekord wynosił 43 metry. W 1962 roku skocznia uległa przebudowie, stała wtedy na betonowych słupach. Wówczas rozgrywano na niej konkursy o Mistrzostwo Śląska. W pewnym okresie wyposażona była nawet w sztuczne oświetlenie, a obok niej przebiegała oświetlona trasa biegowa. Cechą charakterystyczną skoczni był bardzo wysoki próg, przez co wielu skoczków nabierało dla niej szczególnego respektu. Gdy klubom zaczęło brakować pieniędzy, skocznia stopniowo popadała w ruinę.1822 Do dziś zachowały się po niej jedynie betonowe słupy, do których mocowano drewnianą konstrukcję wieży.

Pierwsza skocznia w Andrychowie powstała jeszcze przed 1939 rokiem. Po wojnie mocno zdewastowany obiekt został odbudowany, lecz służył stosunkowo krótko, gdyż ponownie został zaniedbany. W 1956 roku wybudowano skocznię na Pańskiej Górze. Prace nadzorowała firma z Krakowa, za co klub zapłacił 20 tysięcy ówczesnych złotych. Wszystkie prace ziemne wykonane zostały w czynie społecznym przez członków sekcji narciarskiej. Rozbieg miał 50 metrów długości i zbudowany został z drewna. Punkt konstrukcyjny skoczni wynosił 25 metrów, możliwe były tu skoki w okolicach 30 metra. Najbardziej znani skoczkowie z Andrychowa to: Adam Węglarz, Henryk Hojny, Czesław Pytel, Władysław Pierkiel, Stanisław Płonka, Jerzy Kalafaticz. W latach 60-tych skocznia została zdewastowana.

W ramach Narodowego Programu Rozwoju Skoków w oddalonej o 6 km. od Andrychowa wiosce Rzyki planowano wybudować pokrytą igielitem skocznię K-25. Skocznia miała być częścią ośrodka sportowego Leskowiec. Miałaby powstać w sąsiedztwie planowanego wyciągu krzesełkowego Znalazł się już potencjalny inwestor, który był zainteresowany podjęciem tej inwestycji szacowanej na 20-30 mln zł. Przeszkodą nie do pokonania okazał się jednak brak zgody kilkunastu właścicieli działek, którzy nie zgodzili się ich przekazać pod ośrodek.

Pierwsze skocznie na Śląsku powstały w okolicach Bielska. Już w 1921 roku rozegrano konkurs na Magurze, a w 1923 powstała większa skocznia na Klimczoku. Po wojnie na skoczniach w "Cygańskim Lesie" w Bielsku-Białej swą przygodę ze skokami zaczynał jeden z największych talentów w historii polskich skoków, Zdzisław Hryniewiecki. W 1948 roku podczas swoich pierwszych zawodów uzyskał dwukrotnie 16 metrów i zajął w konkursie drugie miejsce. Pierwszy skok w karierze oddał tu także jeden z najlepszych polskich skoczków lat 60-tych Piotr Wala, olimpijczyk z Innsbrucku i ósmy zawodnik Mistrzostw Świata w Zakopanem w 1962 r. Obiekty te miały punkty K usytuowane na 15 i 25 metrze, były własnością klubu KKS Bielsko. Prawdopodobnie w Bielsku znajdowała się jeszcze jedna skocznia, zlokalizowana na Szyndzielni.

W 2006 roku stanęły dwie małe skocznie narciarskie w Gilowicach. Ich punkty konstrukcyjne wynoszą 14 i 19 metrów. Głównym pomysłodawcą projektu byli rodzice młodych adeptów skoków z Gilowic, których trzeba było wcześniej dowozić na treningi do Szczyrku. 67% kosztów, jakie pochłonęła budowa skoczni pochodziło z gminy w postaci materiałów i środków własnych, pozostałe 33% otrzymały z Ministerstwa Sportu. Była to kwota 265 tys. zł. Obiekty są wyposażone w igelit (przywieziony z Zakopanego), sztuczne oświetlenie, nowoczesne tory najazdowe, a w przyszłości planuje się wzorem Szczyrku zainstalować tu oprogramowanie komputerowe. Być może w przyszłości powstanie tu jeszcze jeden, nieco większy obiekt, trzydziesto- lub czterdziestometrowy. Na chwilę obecną na skoczni stosunkowo często odbywają się zawody dla dzieci.

Pierwsza skocznia w miejscowości Bystra Śląska powstała w 1955 roku, a jej rekordzistą był najsłynniejszy sportowiec z Bystrej, znakomity przed laty skoczek, Józef Przybyła, który uzyskał na niej 26 metrów. Obiekt już kilka lat później uległ dewastacji. Skocznia w sąsiedniej Bystrej Krakowskiej została w tym samym czasie zniszczona przez wichurę, więc skoczkowie z klubu LKS Klimczok Bystra przez kilka lat musieli korzystać z obiektów w innych, pobliskich miejscowościach. W 1973 roku powstały trzy inne obiekty w Bystrej: skocznia K-34 na Szyndzielni, K-24 na Koziej Górce oraz skocznia K-10. Podczas otwarcia skoczni swoją karierę zakończył Przybyła, skacząc dwukrotnie na odległość 30 metrów. W inauguracyjnych zawodach zwyciężył Edward Pyzda przed Stefanem Hulą Seniorem. Z czasem wszystkie skocznie zostały pokryte igelitem. Swoje pierwsze kroki stawiał na tych obiektach reprezentant miejscowego klubu, obecny trener polskiej kadry, Łukasz Kruczek. W wieku 12 lat trenował w Bystrej Śląskiej również Adam Małysz W 1994 roku rozegrano tu ostatnie zawody. Znajdujące się w lesie skocznie zaczęły niszczeć przez dużą wilgotność, niskie temperatury oraz lekkomyślność miejscowej młodzieży, która jeździła po skoczniach... motorami.23 W ostatnich latach narodziły się plany powstania dwóch nowych małych skoczni. Działacze z Bystrej od kilku lat wykazywali dużo uporu i determinacji w walce o budowę obiektów. Starannie przygotowana dokumentacja skoczni od początku spełniała wszystkie warunki formalne, jednak władzom z Bystrej długo nie udawało się wygrać z urzędnikami różnych szczebli walki o środki finansowe. Optymizmem powiało dopiero pod koniec 2008 roku. Wówczas, Zbigniew Banet, prezes klubu LKS Klimczok Bystra oznajmił, iż pieniądze na budowę skoczni zostały przyznane i nic nie stoi na przeszkodzie, by rozpisać długo oczekiwany przetarg. Władzom w Bystrej w przyszłości marzy się także powstanie skoczni średniej K-60.

W 1934 zbudowano skocznię z drewnianym rozbiegiem na Kaplicówce w Skoczowie. W 1938 roku powstały dwie skocznie w Brennej - na Porąbkach i naprzeciw kościoła. Obie wyposażone były potem w maty igelitowe, które w tej chwili pokrywają obiekty w Wiśle-Centrum. W 1955 roku powstały dwie skocznie w Rycerskiej Górce, zbudowane z inicjatywy miejscowych działaczy na Zagrodzie, na stoku Parszywki. Obiekty funkcjonowały zaledwie dwa lata, ponieważ rozpadł się tamtejszy LZS. W latach 50-tych i 60-tych skakano na nartach także w Żywcu na Małym Grójcu. Skocznia znajdowała się u zbiegu wód Koszarawy i Soły, posiadała drewniany rozbieg, osiągano na niej odległości do około 25 metrów.

Całkiem niedawno istniały skocznie w Węgierskiej Górce, na której swój rekord życiowy skokiem na 26 metrów ustanowił Marek Siderek oraz w Zwardoniu; tamtejsze, stosunkowo duże obiekty, były nawet areną Mistrzostw Polski Juniorów. Swego czasu skocznia znajdowała się także w Istebnej, została rozebrana przed laty, ponieważ opuszczona i zaniedbana przestała nadawać się do użytku. Skocznia w Istebnej W 2004 roku pojawiły się poważne plany budowy nowego obiektu w tej miejscowości. Gmina postanowiła wybudować go w tym samym miejscu, w którym stał stary obiekt. Miała to być 25-metrowa skocznia, służąca miejscowej młodzieży, która zmuszona jest dojeżdżać na treningi do Wisły. Oczywiście, jak w większości tego typu przypadkach, do dziś skocznia nie powstała. Niezależnie od tego w Istebnej stanęła mała treningowa skocznia terenowa, na której skaczą zawodnicy Ustronianki, kiedy w Wiśle brakuje śniegu (Istebna jest położona wyżej niż Wisła).


22W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s. 213.
23Oprac. na pdst. artykułu Leszka Błażyńskiego (Gazeta.pl).
[strona=14]

Sudety

Mimo, iż Karkonosze nie należą do najwyższych w Polsce pasm górskich, warunki do rozwoju narciarstwa są tam znakomite. Najstarsze ślady uprawiania skoków w tym regionie pochodzą z końca XIX stulecia. O tym jak wielkie były możliwości tego regionu świadczyć może choćby fakt, iż na tych terenach Niemcy planowali zorganizować w 1940 roku Igrzyska Olimpijskie.

Pierwsza skocznia w tym regionie została zbudowana w Szklarskiej Porębie, na Hali Szrenickiej w 1905 roku. Rok później, w grudniu zostały tu rozegrane mistrzostwa Niemiec. Obiekt funkcjonował prawdopodobnie do lat 50-tych. Tuż po I Wojnie Światowej zbudowano 30-metrową skocznię przy Wąwozie Kamieńczyka (Zackelfallschanze). W 1931 roku pod Owczymi Skałami powstała duża, międzynarodowa skocznia, Himmelsgrundschanze. Jej punkt konstrukcyjny usytuowano na 53 metrze, z czasem po kilku przebudowach przesunięto go aż na 70 metr. Pierwszy konkurs odbył się tam w 1932 roku, były to także Mistrzostwa Niemiec. Po wojnie, gdy Szklarska Poręba należała już do Polski, ważną rolę w tym regionie pełniła duża skocznia na zboczu Babińca należąca do miejscowego klubu Szrenica. Od 1947 roku regularnie rozgrywano tu konkursy noworoczne, na które zjeżdżali skoczkowie z Zakopa­nego, Krakowa, Wałbrzycha i Karkonoszy. 6 marca 1949 roku odbyły się tu duże zawody z udziałem najlepszych skoczków z Podhala i Beskidów. Do Szklarskiej Poręby zjechali m.in.: Stanisław Marusarz, Jan Kula, Daniel Krzeptowski, Władysław Tajner, Antoni Wieczorek, Jakub Węgrzynkiewicz. W 1954 roku skocznia była areną zmagań o mistrzostwo Dolnego Śląska. Najlepszy okazał się wówczas Tadeusz Jankowski z Budowlanych Karpacz po skokach na 44,5 i 44 metry. Dwa lata później w Szklarskiej Porębie jeden jedyny raz rozegrano Mistrzostwa Polski w skokach, które zgromadziły rekordową liczbę 230 uczestników. Pewne zwycięstwo odniósł Władysław Tajner po skokach na 60,5 i 62 metry. Duże zainteresowanie towarzyszyło konkursowi zorganizowanemu w 1973 roku. Jak oficjalnie ogłoszono, w zawodach miał wziąć udział mistrz olimpijski z Sapporo, Wojciech Fortuna i to właśnie jego nazwisko przyciągnęło pod Babiniec takie tłumy kibiców. Ostatecznie mistrz nie stanął na starcie, a zwycięzcą okazał się Stanisław Gąsienica-Daniel, który skokiem na 65,5 metra ustanowił przy okazji nowy rekord obiektu. Był to jeden z ostatnich większych konkursów w Szklarskiej. Niestety w latach 70-tych ubiegłego wieku skocznia popadła w ruinę i została w końcu rozebrana.24 Kilka lat temu pojawiły się głosy o konieczności odbudowy obiektu. Jacek Włodyga, starosta jeleniogórski oraz członek Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, który jest autorem projektu, między innymi, Wielkiej Krokwi i Orlinka w Karpaczu, był gotów za darmo opracować profil tego obiektu. Niestety nie udało się znaleźć inwestora, który byłby chętny na przejęcie obiektu i odbudowanie go. Z pomocą nie pospieszył też Polski Związek Narciarski, w związku z czym w Szklarskiej Porębie nie ma do dnia dzisiejszego warunków do uprawiania skoków.

Pierwsza prawdziwa skocznia narciarska w Karpaczu powstała w 1913 roku, nieopodal dzisiejszego Orlinka. Nazwano ją Schneekoppenschanze. Obiekt był, jak na owe czasy bardzo nowoczesny, poddawano go częstym modernizacjom. Inauguracyjny konkurs rozegrano tu 4 lutego 1913 roku, a pierwszym rekordzistą został gość zza oceanu, Amerykanin Perry Smith, uzyskawszy 17 metrów. Jednak już w roku następnym rekord Schneekoppenschanze został wyśrubowany do 38,5 metra. Po pierwszej gruntownej przebudowie, która miała miejsce na przełomie 1919 i 1920 roku przesunięto punkt konstrukcyjny skoczni na 45 metr. W 1938 roku z okazji 25-lecia powstania skoczni zorganizowano dwudniowe zawody jubileuszowe. 21 lutego rozegrano pierwsze na Śląsku zawody wieczorne. W kategorii seniorów zwyciężył Martin Mitlóhner (dwa skoki na 41,5 metra), wśród juniorów triumfował Karl-Heinz Breiter (42 i 41,5 m.). Wcześniej, 20 lutego, w zawodach dziennych najdłuższym skokiem popisał się Breiter (45,5 m.). Przed wojną w Karpaczu istniały też skocznia poniżej schroniska na Pola­nie (na północnym stoku Góry Turek), na północ od ul. Sa­neczkowej oraz w Bierutowicach (obecnie Karpacz Górny).25


24Oprac. na podstawie artykułu Iwo Łaborewicza.
25j.w.

[strona=15]
Skocznia Największa i najbardziej znana skocznia położona w Sudetach to "Orlinek". Zlokalizowana jest w pięknej części Karpacza, uroczo prezentuje się pośród malowniczego krajobrazu tego pięknego miasteczka. Historia tej skoczni sięga wczesnych lat trzydziestych. Po wojnie przeszła diametralną modernizację, a spory wkład w owej przebudowie miała legenda polskich skoków - Stanisław Dziadek Marusarz. Skocznia ta, podobnie zresztą jak Wielka Krokiew, nosi jego imię. Z inicjatywy v-ce mistrza świata z Lahti powstała także jeszcze inne skocznia w Karpaczu o punkcie K-22 m Pierwszy konkurs po wojnie rozegrano na Orlinku 1 stycznia 1947 roku. Triumfatorem został oczywiście Dziadek z Zakopanego, wygrał skokiem na 61 metrów. Na Orlinku rozgrywano później wiele konkursów o różnej randze i prestiżu. Odbyły się tu m.in. Silesiady, Mistrzostwa Polski Seniorów (1948 r.), Mistrzostwa Polski Juniorów (1954 r.), Mistrzostwa Dolnego Śląska (1959 r.), Zimowe Igrzyska Młodzieży Szkolnej (1970 r.) i wiele innych. Pierwsza poważna powojenna modernizacja skoczni miała miejsce w 1965 r., a obecny wygląd nadała jej przebudowa w latach 1978-79, kiedy to drewnianą wieżę zastąpiła metalowa. Autorem nowego profilu był inż. Jacek Włodyga. Obecnie obiekt jest wyposażony w jedną z najnowocześniejszych na świecie wind dla zawodników. Największa impreza, jaka miała miejsce w Karpaczu to Mistrzostwa Świata Juniorów, które odbyły się w lutym 2001. Triumfował wówczas Veli - Matti Lindstroem, który wyprzedził Manuela Fettnera i Stefana Kaisera. Lindstroem skokiem na 92,5 metra ustanowił rekord skoczni. Obecnym rekordzistą jest Adam Małysz (94,5 m.). W lipcu 2001 Karpacz został nawiedzony przez powódź, która spowodowała niemałe straty w infrastrukturze. Zniszczeniu uległa dolna część zeskoku oraz urządzenia naśnieżające w związku z czym konieczny był remont obiektu i organizowanie prac zapobiegających takim wypadkom w przyszłości. W 2004 i 2005 roku rozegrano tu zawody o Mistrzostwo Polski indywidualne i drużynowe. Na zorganizowanie tej imprezy czekał Karpacz ponad pół wieku, gdyż poprzednie zmagania o krajowy prymat, jak już wspomniano, miały tu miejsce w 1948 roku, a triumfował wtedy nie kto inny jak sam Stanisław Marusarz. Obiekt gościł również w ostatnich latach kilka razy specjalistów od kombinacji norweskiej w ramach Pucharu Świata B. Skocznia ta dobrze znana jest także miłośnikom kolarstwa. To właśnie przy Orlinku znajduje się corocznie meta największej imprezy kolarskiej w naszym kraju - Tour de Pologne. Niestety w ostatnim czasie skocznia nie jest właściwie wykorzystywana. Ogromne koszty uniemożliwiają całoroczne utrzymanie skoczni, trenować można na niej tylko wtedy, gdy przygotowywana jest do zawodów, a takie niestety są bardzo rzadko organizowane. Częściej niż skoczków narciarskich widuje się tam śmiałków skaczących na bungee. W sezonie letnim skocznia wykorzystywana jest jako centrum sportów ekstremalnych. Gmina wydzierżawiła na 20 lat teren ze skocznią firmie "Quasar". Ostatni remont Orlinka miał miejsce w 2008 roku przed zaplanowanymi na luty konkursami COC w kombinacji norweskiej. Niestety po raz trzeci z rzędu impreza ta została odwołana. W Karpaczu znajduje się obecnie jeszcze jedna skocznia, położona w centrum miasta. Jej punkt konstrukcyjny wynosi około 35 metrów. Co ciekawe część rozbiegu znajduje się na dachu jednego z domów. Dziś obiekt o nazwie Karpatka jest nieczynny. W przeszłości pokryty był igelitem, który obecnie jest porozrzucany w okolicy skoczni. Jego zaletą było to, iż znajdował się w samym centrum miasta, w odległości 20 m od głównej ulicy i kiedyś stanowił sporą atrakcję dla turystów, często odbywały się na nim treningi i konkursy. Osiągano na nim odległości do 45 metrów. Niegdyś istniał tu jeszcze jeden obiekt do skakania o nazwie Strzelec (również pokryty igelitem), skocznia stała również w pobliskim Miłkowie, lecz zarosła drzewami i nie ma po niej śladu.

W latach 70-tych narodziła się inicjatywa budowy w Karpaczu dużej skoczni na Pohulance, która miała gościć zawody najwyższej rangi. Miał być to obiekt o punkcie K-110 metrów, a pomysłodawcą jego powstania był najlepszy skoczek z Karkonoszy, Ryszard Witke. Gotowa była nawet pełna dokumentacja, która jednak w wyniku braku zainteresowania tym projektem utknęła na trzydzieści lat w szufladzie. W 2008 roku Witke postanowił przypomnieć władzom Karpacza o swoim pomyśle i raz jeszcze zabiegać o jego realizację. Projektodawcy marzył się nawet Puchar Świata na Pohulance. Starania ponownie okazały się bezskutecznie. I trudno się dziwić. Nie łatwo wyobrazić sobie Puchar Świata w mieście, które trzy razy z rzędu nie jest w stanie zorganizować zawodów drugiej ligi w kombinacji norweskiej.
[strona=16]

Wybudowana w 1924 roku w Lubawce skocznia Ułanowice jest obok Wielkiej Krokwi najstarszym czynnym do tej pory obiektem tego typu w Polsce. Znajduje się na północnym zboczu Kruczej Skały. Została wybudowana jako jeden z elementów ośrodka przygotowań niemieckich olimpijczyków. Otwarto ją oficjalnie w listopadzie 1924 roku, skocznia otrzymała imię swojego projektanta - Gillera. Pierwsze zawody międzynarodowe odbyły się na lubawskiej skoczni 18 stycznia 1926 roku. Triumfował w nich Norweg Blom-Zeth, który wynikiem 39,5 metra, ustanowił pierwszy rekord skoczni. Najważniejszą imprezą, jaka miała miejsce na skoczni w okresie międzywojennym były Mistrzostwa Dolnego Śląska, rozegrane 21 stycznia 1931 roku. Po wojnie obiekt przez pewien czas był nieczynny, ale w 1956 r. dzięki staraniom i pomocy Stanisława Marusarza, Polski Związek Narciarski uznał obiekt za nadający się do organizacji konkursów skoków (skocznia w Lubawce miała wówczas punkt K 40 m). Jedne z większych zawodów rozegrano tu w marcu 1956 r. Był to konkurs z okazji 38. rocznicy powstania Armii Czerwonej. W kategorii se­niorów triumfował Kazimierz Nowakowski po skokach na 43,5 m i 45 m. Ten sam zawodnik poza konkursem pobił rekord skoczni, uzyskując odległość 52 m. Wśród juniorów zwyciężył Jacek Włodyga, skacząc na odległość 36,5 i 38 m. Pierwsze poważne ogólnokrajowe zawody rozegrano na tym obiekcie dopiero w roku 1978. Odbyły się tu skoki w ramach Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. Impreza zakończyła się organizacyjnym sukcesem, toteż postanowiono poddać skocznię następnej modernizacji, aby w 1984 r. przeprowadzić na niej kolejną Spartakiadę. Po przebudowie obiekt był już skocznią o punkcie K 85 m., największą jaka kiedykolwiek powstała w polskich Sudetach. Efektem tej renowacji były także pomosty dla sędziów mierzących odległość, wieża sędziowska oraz nowy kamienny próg. W roku 1997 podjęto decyzję, iż w związku z mającą się odbyć w 1998 r. na terenie województwa jeleniogórskiego IV Olimpiadą Młodzieży w Sportach Zimowych, na skoczni w Lubawce zostanie przeprowadzony konkurs skoków. Gmina otrzymawszy odpowiednie środki a ten cel, przystąpiła do prac. Jak informuje oficjalna strona Lubawki, wykonano wtedy "projekt profilu skoczni w alternatywach K-85 i K-90. Dokonano drobnych zmian przeprofilowania krzywej przejściowej z rozbiegu na próg, wybudowano wieże startowe w konstrukcji drewnianej ze stanowiskami startowymi, zainstalowano światła startowe, przeprofilowano górną część zeskoku poprzez zdjęcie ok. 200 m3 ziemi, uformowano przeciwstok na końcu wybiegu, odremontowano schody stalowe, wykonano ekspertyzy wytrzymałościowe wieży sędziowskiej, dokonano remontu zachowawczego wieży ze wzmocnieniami, wybudowano też wieżyczki dla trenerów". Kolejna modernizacja miała miejsce w 2002 roku. Zakończyła się na początku 2003 roku, a oficjalne otwarcie obiektu miało miejsce w lutym podczas finałów Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Najdłuższy skok na skoczni w Lubawce oddał do tej pory Czech Antonin Hajek (97,5 m.), jednak oficjalny rekord należy do Wojciech Tajnera i wynosi 95 metrów. Został ustanowiony podczas konkursu o Puchar Burmistrza Lubawki w lutym 2005 roku. Od tego czasu na skoczni nie odbyły się żadne oficjalne zawody. Mało kto wie, iż w Lubawce znajduje się jeszcze jedna skocznia. Jest to nieczynny, naturalny obiekt K-30, który znajduje się w lesie, obok stoku narciarskiego.

W rejonie Karkonoszy znajdowało się jeszcze wiele innych skoczni, były to przeważnie małe, treningowe obiekty. W 1925 roku z inicjatywy Męskiego Towarzystwa Sportowego z Malinnika zbudowano skocznię w okolicach Cieplic na stoku Góry Sołtysiej. Był to naturalny obiekt z drewnianym progiem, po którym dziś nie ma już śladu. Na początku lat 20-tych powstała skocznia w Jeleniej Górze na północnych stokach Kopki. Pierwsze zawody, o których występuję wzmianka odbyły się w Święto Trzech Króli w 1924 roku. Wystąpiło w nich kilkudziesięciu zawodników, najdłuższy skok wynosił 14 metrów. Do dziś zachowały się jeszcze pozostałości po skoczni. Niewielka skocznia znajdowała się też w Podgórzu. Najważniejsza impreza, jaką gościła to konkursy skoków rozegrane w ramach dużych zawodów narciarskich zorganizowanych 6 stycznia 1924 roku w Kowarach.26

Dwie stosunkowo małe skocznie zbudowano w Przesiece. Miało to miejsce na początku lat 20-tych. W 1923 roku na większej ze skoczni rozegrano konkurs noworoczny, w którym wystartowało 12 zawodników, a najdłuższym skokiem (17 metrów) popisał się Adolf ze Spindlerovego Młyna. Kilka dni później na mniejszym obiekcie rozegrano zawody dla dzieci z pobliskich szkół. Na starcie stanęło 21 uczestników, najdłuższy skok dnia wyniósł, 8,5 metra. Tego typu zawody regularnie odbywały się tu do 1945 roku. Noworoczne zawody rozgrywano już od 1913 roku w Sosnówce. Pierwszy konkurs wygrał Georg Handler, ale najdłuższym skokiem, bo aż na 25,5 metra popisał się Schiller. Warto tez wspomnieć o bardzo ładnej skoczni w Sobieszewie, zlokalizowanej na północnym stoku Chojnika, wzniesionej w latach XX-tych przez tamtejsze Towarzystwo Sportów Zimowych.27



26j.w.
27j.w.
[strona=17]
Pierwsza skocznia w Dusznikach-Zdroju stanęła w 1939 roku. Jej punkt konstrukcyjny wynosił 45 metrów. Nosiła nazwę Hainwiesenschanze. Skocznia w Dusznikach-ZdrojuZostała wzniesiona z myślą o olimpijskich przygotowaniach reprezentacji Niemiec. Po wojnie stopniowo popadała w ruinę. W 1997 roku grupa amatorów próbowała skocznię reaktywować, ale zamiar ten szybko porzucono. Do dziś zachowały się jedynie szczątki obiektu. Drugi obiekt powstał na Jamrozowej. Skocznia stanęła w 1980 r. razem z torem saneczkowym, betonową trasą dla nart i nartorolek, oraz ze strzelnicą biathlonową. Odbywały się tam cyklicznie Mistrzostwa Polski w kombinacji norweskiej (przez 5 lat) oraz mistrzostwa Dolnego Śląska w skokach narciarskich. W sezonie 1994/95 obiekt był nawet miejscem treningu kadry narodowej naszych skoczków. Skocznia została zamknięta prawdopodobnie w połowie lat 90-tych. W 2001 roku na fali Małyszomanii ruszyły pierwsze renowacyjne prace na skoczni. Pod koniec 2006 roku podjęto definitywną decyzję o zaprzestaniu dalszych robót ze względu na nieopłacalność inwestycji. Gmina nie otrzymała żadnej pomocy finansowej od Polskiego Związku Narciarskiego, a sama nie była w stanie ponosić kosztów dalszych prac.

W środku Parku Krajobrazowego w Jarnołtówku nieopodal Pokrzywnej do dziś oglądać można pozostałości po skoczni narciarskiej powstałej w 1932 roku dzięki zaangażowaniu mieszkającego nieopodal Norwega. Osiągano tu odległości do 40 metrów. Był to jedyny tego typu obiekt w okolicy, więc każde zawody, a nawet treningi gromadziły nadzwyczaj liczną publiczność. Skocznia funkcjonowała także po wojnie, skakano na niej do 1959 roku. Potem jednak rozpadł się miejscowy Ludowy Klub Sportowy i obiekt przestał być wykorzystywany. Tak jak w wielu miejscach w Polsce tak i tutaj po wybuchu Małyszomanii pojawiły się wstępne plany przywrócenia skoczni do życia oraz odbudowy starego toru saneczkowego. Miejscowe władze nie znalazły jednak środków na tą inwestycję.

Dwie skocznie posiadał swego czasu Świeradów-Zdrój. Były to obiekty o Skocznia w Pieszycachpunktach konstrukcyjnych 50 i 20 m. Obecnie już nie funkcjonują. W Szczawnie Zdroju stała niegdyś skocznia na wzgórzu Gedymina. Tam również skakano do lat 50-tych. W Srebrnej Górze istniała przed wojną skocznia K-30. Na początku lat 30-tych, 35 metrowa skocznia stanęła w miejscowości Sokolec, zwanej wówczas Falkenberg. Na początku drugiej dekady ubiegłego stulecia w miejscowości Sokołowsko (ówcześnie zwanej Görbersdorf) powstała ogromna jak na tamte czasy skocznia narciarska, na której prawdopodobnie osiągano odległości nawet do 60 metrów! A warto pamiętać, że ówczesny rekord świata oscylował w okolicach 70 metra. Skocznia ta, która nosiła nazwę Freudengrundschanze, była ważnym miejscem przygotowań reprezentacji Niemiec do dużych imprez. Nie wiadomo kiedy przestała być używana. Dziś już nie istnieje. Między Sudetami a Beskidami znajduje się Racibórz, który także miał niegdyś swoją skocznię. Położona była w Arboretum Bramy Morawskiej. Jest to las w dzielnicy Obora, leżącej przy drodze do Rybnika. Jej punkt konstrukcyjny wynosił około 20 metrów. Dziś nikt tam już nie skacze. Swego czasu 40-metrowa skocznia istniała w Białymstoku. Do dziś zachowała się po niej tylko wieża startowa. Przed II Wojną Światową w Kłodzku na ulicy Walecznych istniał kompleks sportowy z dwiema skoczniami narciarskimi. Około 15 kilometrów od Kłodzka w Wilczej do dziś stoi niewielka 10-metrowa skocznia, która jest obecnie wykorzystywana przez amatorów. Skocznia, o której niewiele wiadomo istniała przed wojną w Miejscowości Zieleniec. Na przełomie 1925 i 1926 roku wybudowano skocznię w Kudowie Zdroju o punkcie konstrukcyjnym 30 m. Przed wojną skocznia narciarska stała w Pieszycach, w Górach Sowich, niestety nie zachowały się żadne szczegółowe informacje na jej temat. Podobnie jak na temat obiektu w Łomnicy, o odbudowę którego zaczęły starać się w 2009 roku władze tego miasteczka. W ich planach rozbudowy zaplecza dla miejscowego ośrodka turystycznego jest powstanie wyciągu kanapowego, sztucznie naśnieżanego stoku i właśnie skoczni narciarskiej.


Mimo tak dobrych warunków do uprawiania narciarstwa w tej części naszego kraju, niewielu skoczków wysokiej klasy wychowało się w tym regionie. Najbardziej znani z nich to Mirosław Graf ze Szklarskiej Poręby, polski prekursor stylu V, członek kadry narodowej na przełomie lat 70 i 80-tych oraz wspomniany już Ryszard Witke, dwukrotny olimpijczyk, siódmy zawodnik Mistrzostw Świata z Oslo i dziewiąty skoczek Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 1967/68. Istnieje obecnie pilna potrzeba wybudowania w Karkonoszach kilku małych obiektów. Młodzi skoczkowie wywodzący się z tego regionu nie mają zapewnionej bazy treningowej. Grupa zawodników szkolona przez Wiesława Dygonia zmuszona jest doskonalić swoje umiejętności na skoczniach czeskich (Harrachov, Desna, Lomnice nad Popelkou) oraz niemieckich (Kottmar, Spitzkunnersdorf).
[strona=18]
Skocznie na Podkarpaciu

Turniej czterech skoczni w Bieszczadach? Brzmi to nieco dziwnie i abstrakcyjnie. Należy jednak wiedzieć, iż na czterech podkarpackich skoczniach: W Sanoku, Iwoniczu-Zdroju Zagórzu i Dukli na przełomie lat 60 i 70-tych rozgrywano cykliczne zawody zbliżone nieco swą formą do słynnego austriacko-niemieckiego turnieju.28 Niegdyś narciarstwo klasyczne, a zwłaszcza skoki, były w tym regionie bardzo ważną i dynamicznie rozwijającą się dyscypliną.

Sanok to miasto o bardzo bogatych tradycjach narciarskich. W okresie II Rzeczpospolitej funkcjonowało na terenie miasta aż 5 sekcji narciarskich. Były to kluby: "Sokół", "Harcerski Klub Narciarski" (HKN), "Strzelec", "Makabi" oraz "Wojskowy Klub Sportowy" (WKS) - funkcjonujący przy II Pułku Strzelców Podhalańskich. Ostatnia z wymienionych tu drużyn w sezonie 1936/37 sięgnęła nawet po Puchar Prezydenta RP Ignacego Mościckiego za sukcesy we współzawodnictwie w narciarstwie masowym, co świadczy o wysokim poziomie sportowym ówczesnych sanockich klubów sportowych. Po wojnie tradycje narciarską kontynuowały takie kluby jak: "MKS Zryw", "Związkowiec", "Stal", "WKS Sanok". Na początku lat 50-tych w Sanoku zbudowano skocznię narciarską posiadającą sztuczny najazd na terenie Parku Miejskiego. W sezonach 1956 i 1957 miasto to było gospodarzem Mistrzostw Okręgu PZN. Niestety lata 70-tych i 80-tych to głęboki kryzys sanockiego narciarstwa. Skocznia przestała funkcjonować i została zdewastowana. Zaczęto likwidować kolejne kluby i sekcje, narciarstwo stało się sportem uprawianym w Sanoku i okolicach wyłącznie amatorsko. Miejscowe władze do niedawna dążyły jednak do tego, by wskrzesić dawne tradycje. Według nich istniejące do dziś na terenie Parku Miejskiego pozostałości po dawnej skoczni narciarskiej stanowiły ciekawą bazę do poczynań inwestycyjnych. Snuto plany, by na jednym zeskoku umieścić dwie igelitowe skocznie o punktach konstrukcyjnych K-10 i K-25. Zaplecze sanitarno - gastronomiczne obiektu, zlokalizowane w górnej części skoczni, miałyby stanowić: szatnia dla zawodników, magazyn sprzętu oraz bar. Skocznia narciarska stałaby się niewątpliwie także atrakcją turystyczną. Sanok nie otrzymał jednak wsparcia finansowego ze strony Polskiego Związku Narciarskiego, władzom nie udało się zrealizować projektu wyłącznie z własnych środków. Kolejna tego typu inicjatywa w Polsce zakończyła się na etapie planów.29

Iwonicz Z
drój to znane uzdrowisko w województwie podkarpackim, leżące Kompleks skoczni w Zagórzunieopodal granicy polsko-słowackiej. Znajdują się tam trzy skocznie narciarskie, które przez długie lata stały odłogiem. Niegdyś były one własnością klubu Górnik Iwonicz, a gościły tak wybitne postacie jak Bronisław Czech czy Stanisław Marusarz. Jako ciekawostkę można podać fakt, iż na największej z iwonickich skoczni skakał niegdyś sam Jens Weissflog i był nawet rekordzistą tego obiektu. W 2003 roku, po wielu latach uruchomiono jedną z trzech iwonickich skoczni - tak zwaną średnią, o punkcie konstrukcyjnym 40 m. Jakiś czas później przywrócono też do użytku skocznię K-20. Dziś oba obiekty znów leżą odłogiem. Na swoją modernizację czeka cały czas także skocznia K-60.

W tej chwili najważniejszym ośrodkiem narciarskim na Podkarpaciu jest Zagórz. Znajduje się tam kompleks trzech pięknych skoczni pokrytych igelitem: K-10, K-20, K-40, posiadających sztuczne oświetlenie. Największa z nich powstała na początku lat 50-tych. Miała wtedy punkt K-34 m. Pierwsze zawody rozegrano na niej w 1954 roku, a zwycięzcami zostali Marian Mogilan i Józef Rydel. Kapitalna modernizacja zagórskich obiektów miała miejsce w 2004 roku. Planuje się tu także budowę obiektu o punkcie K 80 - 90 m. Jeżeli plany te zostaną zrealizowane to będzie to pierwsza skocznia normalna w Bieszczadach. Obiekty w Zagórzu są częstym miejscem zmagań młodych skoczków narciarskich w ramach cyklu Lotos Cup.

Czwartą areną podkarpackiego turnieju była trzydziestometrowa skocznia w Dukli. Została wybudowana przez miejscowy zakład produkcji maszyn górniczych „Labor. Obiekt znajduje się około 200 metrów od wysypiska śmieci. Jego rekord wynosił 35 metrów. Niegdyś lokalne zawody były tu rozgrywane niezwykle często, jednak skocznia stała się z czasem ofiarą wandali, którzy zniszczyli i rozkradli wieżę sędziowską oraz drewniany najazd. W 2001 roku skocznia została reaktywowana i jest bardzo intensywnie wykorzystywana przez młodych, miejscowych zapaleńców. Amatorski rekord obiektu to aż 33 metry!

Pierwsza skocznia narciarska w tym regionie stanęła już w 1927 roku. Wtedy to zbudowano skocznię w Przemyślu. Dziś pozostała po niej ruina. Na nartach skakano także w Krośnie. W dzielnicy Zawodzie znajdowała się skocznia eksploatowana do połowy lat 70-tych. Do chwili obecnej zachował się jedynie szkielet metalowej konstrukcji. W Strzyżowie stoi nieużywana w chwili obecnej skocznia o nietypowym punkcie konstrukcyjnym K-31. Jej stan nie jest jednak najgorszy i stosunkowo szybko można by przywrócić ją do stanu używalności. Do niedawna były zresztą takie plany. Obiekt miał być poddany renowacji, a punkt K skoczni przesunięty na 40 metr, dodatkowo planowano wybudować tu skocznię K-20, na której mogliby stawiać pierwsze kroki młodzi adepci skoków ze Strzyżowa. Sprawa jednak ucichła.



28Na pdst: Jerzy Batruch, Przewodnik po historii narciarstwa w Krośnieńskim, Krosno 1995.
29Na pdst. http://zil.sanok.prox.pl
[strona=19]

Pozostałe skocznie

Warto wiedzieć, że na nartach skakano w naszym kraju nie tylko na terenach górzystych. Wiele skoczni narciarskich lokalizowano na obszarach wyżynnych, pagórkowatych a nawet nizinnych. Zapraszam więc do wędrówki śladami skoczni narciarskich powstałych poza pasmem gór wysokich.

W latach 50-tych na Górze Świętego Marcina w Tarnowie powstał 30-metrowy obiekt do skakania na nartach. W dniu otwarcia skoczni padł jego rekord ustanowiony przez skoczka z Zakopanego, wynoszący 26 metrów. Rekordu tego nie udało się już potem nikomu poprawić, mimo, że swego czasu konkursy skoków odbywały się tu dość regularnie. Franciszek Budzik, znany tarnowski instruktor narciarski wspomina, że zawody rozgrywane na Górze Świętego Marcina cieszyły się ogromnym zainteresowaniem mieszkańców Tarnowa i przyciągały całe rodziny. Skakanie w Tarnowie skończyło się w latach 70-tych, gdy pewien mężczyzna zjechał ze skoczni na sankach i... nabił się na nie. Następnie przez szereg lat skocznia stała odłogiem i zaczęła stopniowo popadać w ruinę. Ostatecznie rozebrana została w latach 80-tych. W 2002 roku na fali trwającej Małyszomanii pojawiły się propozycje odbudowy skoczni na Górze św. Marcina. Inicjatorem projektu był zarząd Tarnowa, wtórował mu budowniczy skoczni, Zdzisław Karpiński. Uważano, że może to być bardzo dobre, strategiczne posunięcie, które przyciągnie do Tarnowa turystów i amatorów narciarstwa.30 Skończyło się na rozmowach. Niezależnie od tego w 2003 roku grupa zapaleńców z Tarnowa doprowadziła do powstania niewielkiej skoczni na Diablej Górze, o której szerzej w dalszej części przewodnika.

Swego czasu na nartach skakano nawet w Krakowie. Już na początku lat 20-tych istniała skocznia na Woli Justowskiej, która niejednokrotnie gościła czołowych polskich skoczków tamtego okresu z Henrykiem Muckenbrunnem na czele. W latach 50-tych rozpoczęto budowę skoczni treningowo - wyczynowej w Lesie Wolskim, dopuszczającej skoki do około 40 metrów. Nadzór nad budową powierzono Stanisławowi Marusarzowi. Gdy skocznia była już na ukończeniu, zbliżał się termin oddania jej do użytku i pozostały do wykonania tylko drobne korekty zeskoku, prace przerwano ze względu na niewypłacanie Marusarzowi i robotnikom pensji. Po jakimś czasie budowę dokończono, już bez udziału Dziadka, jednak udało się tam rozegrać zaledwie kilka konkursów, a po paru latach nieużywana skocznia popadła w ruinę.31

Jeszcze przed około dwudziestu laty skocznią narciarską mogła pochwalić się Wieliczka. Obiekt o drewnianym rozbiegu pozwalał na osiąganie ponad dwudziestometrowych odległości. Istniały niedawno plany odbudowy skoczni i budowy wyciągu, ale nie zostały zrealizowane. W odległej o 25 kilometrów od Krakowa miejscowości Jawornik powstała w 2004 r. 15-metrowa skocznia narciarska o nazwie "Sokolica". Pomysłodawcą jej powstania był Franciszek Moskal prezes LZS "Jawor" Jawornik, który obecnie jest sędzią podczas tutejszych konkursów skoków. Skocznię wybudowali miejscowi chłopcy, pasjonujący się tą dyscypliną sportu. Rok później przeszła ona kapitalną modernizację, ze skoczni amatorskiej zamieniła się w profesjonalny obiekt i pokryta została igelitem. Długość rozbiegu wynosi 17 metrów. Jej rekord to 21 metrów, uzyskane przez Franciszka Cudaka. Obiekt jest własnością klubu LKS Jawor Jawornik.



30Na pdst. Gazety Krakowskiej
31S. Marusarz, Na skoczniach Polski i świata, W-wa 1974, s. 188-189.
[strona=20]

Swoją skocznię posiadały swego czasu Wadowice. Pewne źródła podają informację, że skakał na niej kiedyś sam Karol Wojtyła, uzyskując na niej aż 27 metrów. Inne, bardziej wiarygodne dane podają, że przyszły papież, wielki miłośnik nart owszem skakał na nartach w Wadowicach, ale na przygotowanych przez siebie i kolegów amatorskich skoczniach, a najlepszy jego wynik to sześć metrów.

90 kilometrów na północny zachód od Krakowa, nieopodal Dąbrowy Górniczej i Sosnowca położony jest Będzin. Także tam stała swego czasu skocznia narciarska. Znajdowała się w przemysłowo - mieszkaniowej dzielnicy Grodziec, na Górze Świętej Doroty (382 metry). To prawdopodobnie jedyna skocznia narciarska w tym regionie.32 W uchwale Rady Miejskiej w Będzinie z 1999 roku pojawił się postulat zorganizowania ośrodka sportów zimowych na tzw. Górze Dorotka. W planach było ponowne wybudowanie skoczni narciarskiej wraz z wyciągiem narciarskim i trasą saneczkową. Pomysłu nie udało się zrealizować.

Skocznia w Lublinie o nazwie Wieniawa stanęła w 1955 roku, cztery lata po powstaniu Okręgowego Związku Narciarskiego. Była usytuowana na północnym wzgórzu obok stadionu Lublinianki. Posiadała drewnianą konstrukcję Długość jej rozbiegu wynosiła 14 metrów. Inauguracyjne zawody, w których udział wzięło 17 skoczków rozegrano w styczniu 1955 roku. Padł podczas nich rekord skoczni - 19,5 metra autorstwa Wojciecha Papieża. Zawody na Wieniawie rozgrywano do 1963 roku, sekcje skoków posiadały cztery kluby AZS, Gwardia, Lublinianka i KS Staszic Lublin. W latach 60-tych skocznia została rozebrana z rozkazu Ministerstwa Obrony Narodowej. Po sukcesach Adam Małysza pojawiły się plany reaktywacji skoków w tym regionie i budowy kompleksu małych skoczni w pobliskim Rąblowie. Była to inicjatywa Kazimierza Antonia, który jest właścicielem rąblowskiego wyciągu narciarskiego. Miały być to obiekty K-10, K-20, K-30 i K-40, a swą pomoc przy ich powstaniu zadeklarował nawet Stefan Hula Senior, medalista Mistrzostw Świata w kombinacji norweskiej w Falun.

W 1949 roku grupa zawodników Ludowego Zespołu Sportowego w Ptaszkowej doprowadziła do powstania niewielkiej skoczni narciarskiej w tym Tu stała gorlicka skoczniamieście, na której zaczęto rozgrywać treningi i pierwsze, nieoficjalne zawody. Rok później stanęła tam już w pełni profesjonalna skocznia, wybudowana według projektu inż. Muniaka Obiekt uzyskał licencję Polskiego Związku Narciarskiego. W 1965 roku został poddany poważnej modernizacji; wymieniono wówczas drewniany rozbieg na metalowy. Mimo tej renowacji skocznia utraciła licencję PZN. To był początek końca skoków w Ptaszkowej.33 Do dziś jednak można oglądać stosunkowo dobrze zachowaną metalową konstrukcję skoczni. Obiekt do skoków stał także w pobliskich Gorlicach, dziś pozostała po nim tylko leśna przecinka.

Inna małopolska skocznia stanęła przed wojną w miejscowości Chełmek, na wzgórzu Skała. Obiekt powstał z inicjatywy znanego miejscowego narciarza i propagatora sportów zimowych, Jana Pawlika. Jego oficjalne otwarcie miało miejsce 22 grudnia 1935 roku. 20-metrowy rozbieg kończył się 9-metrową platformą, wspartą na czterech drewnianych słupach. Skocznia powstała m.in. dzięki pomocy Alojzego Gabesama, właściciela miejscowej fabryki, który wyasygnował drewno, nieodpłatnie przetarte przez tartak Reifera.34


32na pdst. Encyklopedia multimedialna PWN "Sport", Wydawnictwo naukowe PWN S.A. W-wa 2000
33Na pdst. www.ptaszkowa.pl
34Na pdst Dziennika Polskiego.
[strona=21]

Do początku lat 70-tych skakano na nartach także w Starym Sączu. Niestety próżno szukać jakichkolwiek informacji dotyczących tamtejszych obiektów. Dziś starosądeckie tradycje skokowe kontynuują amatorzy.

W 2003 roku powstała inicjatywa wybudowania skoczni narciarskiej w Szczebrzeszynie. Ambitny plan zakładał na początku budowę skoczni K-90, potem postanowiono stworzyć mniejszy obiekt. Rozpoczęcie prac przeciąga się jednak i do dzisiaj skoczni w mieście najsłynniejszego na świecie chrząszcza nie ma. Według słów burmistrza obiekt miał powstać w latach 2004-2006. Całkowity koszt budowy wynieść miał 5 mln złotych. Dwie trzecie pieniędzy Szczebrzeszyn zamierzał pozyskać z Unii Europejskiej. Miejscem powstania skoczni miał być stok w Kawęczynku lub Błonie w Szczebrzeszynie. Odważny projekt od początku wzbudził spore kontrowersje wśród radnych. Część z nich poparła dążenia burmistrza, inni jednak zdecydowanie sprzeciwiali się temu pomysłowi. Sprawą bliżej zainteresował się "Dziennik Wschodni", który poddał wątpliwość zasadność tego przedsięwzięcia. Opublikowany na łamach tej gazety tekst: "Burmistrz spada z progu" był druzgocącą krytyką koncepcji Mariana Mazura. Sprawa odbijała się coraz szerszym echem. Zaczęto zadawać sobie pytania, jaki sens ma budowa tak dużego obiektu bez niezbędnej infrastruktury, zaplecza technicznego, wreszcie bez kilku mniejszych obiektów, na których sportowego abecadła mogliby się uczyć młodzi adepci skoków. Znajdując się pod ostrzałem krytyki burmistrz zaczął tłumaczyć się ze swego pomysłu, obracając całą sytuację z powstaniem średniej skoczni na Lubelszczyźnie w żart, obiecując jednakże powstanie małej rekreacyjnej skoczni, . Do jej powstania, rzecz jasna, nie doszło.

Szczebrzeszyn nie nawiązał więc do dawnych tradycji narciarskich, z których słynął kiedyś na całej Zamojszczyźnie. Istniała tu już w przeszłości mała skocznia, należąca do dynamicznie rozwijającego się niegdyś klubu LKS Roztocze Szczebrzeszyn. W latach 50. bardzo dobrze funkcjonowała także skocznia narciarska w pobliskim Zwierzyńcu. Możliwe były na niej skoki do 20 metrów. Obiekt był areną częstych zmagań miejscowej młodzieży. Pierwszym mistrzem woj. lubelskiego został 16-letni junior Stefan Węglarz - góral spod Nowego Targu, który był w tym czasie uczniem Technikum Przemysłu Leśnego w Zwierzyńcu. Chętnych do skakania było wielu, a w pobliskim magazynie znajdowało się ponad 100 par nart skokowych, które można było wypożyczyć. Obiekt został rozebrany w latach 80-tych. Dziś można jedynie obejrzeć zeskok, który znajduje się w pobliżu ulicy Plażowej.

Pierwsza skocznia w Kielcach stanęła w 1954 roku. Był to obiekt o drewnianej konstrukcji. Na inauguracyjne zawody, rozegrane 14 lutego, zjechało w Góry Świętokrzyskie wielu znanych skoczków z południa Polski. Byli to m.in. Jan Furman, Józef Przybyła czy Stefan Przybyła. W 1970 roku drewnianą konstrukcję zastąpiła betonowa, zaprojektowana przez inżyniera Jerzego Muniaka. Pierwszy konkurs na przebudowanej Pierścienicyrozegrano 11 stycznia 1970 roku. Skocznia była wykorzystywana do 1977 roku, (gościł na niej m.in. Mistrz Olimpijski z Sapporo, Wojciech Fortuna) potem zaczęła popadać w ruinę. Rozkradziono i poniszczono schody prowadzące na górę, obiekt zaczął stwarzać niebezpieczeństwo dla nierozważnych. Doszło tu do kilku groźnych wypadków, gdy niezbyt rozsądni spacerowicze próbowali dostać się na szczyt skoczni. Miała nawet miejsce sytuacja, w której pracownicy pobliskiego wyciągu musieli siłą ściągać pijanego rowerzystę, który postanowił zjechać sobie ze szczytu rozbiegu. W końcu wejście na rozbieg zabezpieczono zasiekami z drutu kolczastego. Mniej więcej dziesięć lat temu wyszła inicjatywa, by stworzyć w miejscu skoczni taras widokowy i ściankę do wspinaczki. Pomysł upadł, bo okazał się za drogi. Niespodziewanie jednak w 2003 roku pojawił się cień szansy na reaktywację obiektu i przywrócenie go do stanu używalności. Skocznię obejrzał wówczas prezydent Kielc, Wojciech Lubawski, który stwierdził, że wbrew temu, co się mówi nie znajduje się ona w stanie kwalifikującym ją tylko do zburzenia. Badania techniczne wykazały, że sam szkielet jest w całkiem dobrym stanie. Zaczęto snuć plany dostosowania skoczni do dzisiejszych standardów, zmiany kąta nachylenia zeskoku, zamontowania windy w miejsce schodów, wycięcia Skocznia części lasu, który wyrósł na zeskoku. Po takich deklaracjach ze strony prezydenta pojawił się projekt stworzenia w Kielcach klubu narciarskiego Śladposiadającego sekcję skoków. Jego inicjatorem był jeden z najlepszych niegdyś kieleckich skoczków, Zenon Obara, który w latach 50-tych z powodzeniem startował na Wielkiej Krokwi. Jednak przeprowadzona w 2006 roku profesjonalna ekspertyza naukowców z Politechniki Świętokrzyskiej wykazała, że tylko żelbetonowe słupy, na których skocznia jest osadzona są w stanie nadającym się do wykorzystania. Pozostała część obiektu nie kwalifikuje się do odbudowy. 19 września zakończyła się historia tego obiektu. Tego dnia skocznia została zburzona.

W podkieleckim Tumlinie pierwsza skocznia narciarska o punkcie K-25 stanęła w 1952 roku na Górze Grodowej. W inauguracyjnych zawodach triumfował Zbigniew Kozerski, który uzyskał 18 metrów. Rekord obiektu należał do Jana Starzewskiego i wynosił 32 metry. Rok później rozpoczęto budowę drugiej, większej skoczni, a na miejsce jej lokalizacji wybrano Górę Łajscową. Było to olbrzymie przedsięwzięcie, budowa pochłonęła 270 981 ówczesnych złotych. Obiekt powstawał przez trzy lata. Był bardzo nowoczesny jak na tamte czasy, przyjeżdżali tu na treningi i zawody skoczkowie z Zakopanego i Poronina. Jego punkt K wynosił 45 metrów i do czasu powstania kieleckiej "sześćdziesiątki" była to największa polska skocznia zlokalizowana poza pasmem gór wysokich (Sudety, Karpaty). Pierwszy konkurs na nowopowstałej skoczni miał miejsce w 1956 roku. Zawody wygrał Czesław Nawara. Rekordzistą obiektu był znakomity polski skoczek lat powojennych, Antoni Wieczorek, uzyskał on tutaj 56 metrów. Warto zaznaczyć, iż na skoczni niemal zawsze panowały sprzyjające warunki atmosferyczne. Wiatr najczęściej wiał zawodnikom pod narty, a śnieg leżał tu bardzo długo, gdyż skocznia znajduje się na północnym stoku góry. Większa z tumlińskich skoczni uległa jednak z czasem zupełnej dewastacji. Ostatnie oficjalne zawody w tym mieście odbyły się na mniejszej ze skoczni w połowie lat 80-tych. Rozpadła się sekcja narciarska klubu LZS Skała Tumlin i od tamtego czasu obiekt stopniowo popadał w ruinę. Po sukcesach Adam Małysza grupa zapalonych amatorów odbudowała mniejszą z tumlińskich skoczni i rozpoczęła regularne skakanie. Inicjatorem reaktywacji skoków w Tumlinie był Marcin Dziwon, który z własnej kieszeni sfinansował część przedsięwzięcia i razem z kolegami zabrał się do odbudowy obiektu. Należało wyciąć krzaki na zeskoku, pokryć najazd deskami, wyremontować próg. Koszt odbudowy wyniósł około tysiąca złotych. W klubowym magazynie, udało się znaleźć kilka starych par nart do skakania i młodzi skoczkowie - amatorzy z Gór Świętokrzyskich mogli już kontynuować piękną narciarską tradycję.

Pierwsza skocznia narciarska w Warszawie, o punkcie konstrukcyjnym 20 metrów, powstała już w latach 20-tych. Znajdowała się na Agrykoli. Skocznia na Agrykoli Jej rekordzistą był zakopiańczyk Władysław Gąsienica - Roj, Akademicki Mistrz Świata z 1957 roku z Oberammergau. Uzyskał na niej 25 metrów. Skocznia była wykorzystywana do lat 70-tych, ale w ostatnim okresie swojego istnienia służyła wyłącznie amatorom.35

W 1955 roku na Mokotowie rozpoczęto budowę skoczni o nazwie Skarpa. Miała być potwierdzeniem możliwości gospodarki socjalistycznej, w końcu w bratniej Moskwie, na Leninowych Wzgórzach, także znajdowała się skocznia. Oddana do użytku została dopiero w 1959 roku, w trakcie prac pojawiły się bowiem problemy natury geologicznej. Jej projektantem był inż. Jaremi Struchacki. To właśnie skocznia w Warszawie, a nie w Zakopanem czy Wiśle jako pierwsza w Polsce pokryta została matami igelitowymi. Przywieziono je z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Skarpa była wówczas jedną z 20 skoczni na świecie pokrytych sztuczną nawierzchnią. Na początku swojego istnienia obiekt służył skoczkom tylko w sezonie letnim, nie znano jeszcze wtedy sposobu na utrzymanie śniegu na nawierzchni igelitowej. Niegdyś Skarpa rokrocznie gościła krajową czołówkę, była stałym miejscem przygotowań reprezentacji Polski. Skakali tu między innymi: Wojciech Fortuna, Stanisław Pawlusiak, v-ce Mistrz Świata z Zakopanego z 1962 r., Antoni Łaciak, oficjalny rekordzista obiektu (40,5 m.) czy Janusz Duda, autor najdłuższego skoku w historii tej skoczni (48 m.), który zaliczył nawet występy w Pucharze Świata. Punkt konstrukcyjny Skarpy wynosił 38 metrów. Odbywały się tu niegdyś cykliczne konkursy o Mistrzostwo Warszawy, zawody bezpośrednio pod skocznią mogło obserwować nawet 7 tysięcy widzów. Z biegiem czasu obiekt tracił na znaczeniu, gdyż igelitem zaczęto pokrywać także skocznie na południu kraju. Poza tym skocznia o punkcie K-38 z czasem stała się po prostu za mała, by mogła służyć jako obiekt treningowy dla seniorów. Skarpę zamknięto w 1989 roku, kiedy z konstrukcji zaczęły odpadać kawałki betonu. Dziś obiekt wygląda makabrycznie: popękany beton, przewrócone latarnie na zeskoku, wybite szyby w wieży sędziowskiej... Nie ma szans na odbudowę obiektu, prawdopodobnie w najbliższym czasie zostanie on zburzony.

Przed wojną drewniana skocznia narciarska stała w podwarszawskim Otwocku. Znajdowała się na dużej, zalesionej wydmie Meran, która jest jednym z najwyższych punktów w tym mieście (125,4 m. n.m.p.) w rejonie ulic Reymonta i Tatrzańskiej.


35W. Szatkowski, Od Marusarza do Małysza, Zakopane 2004, s. 341.
[strona=22]

W latach 1969-1980 w Łodzi istniała skocznia narciarska o punkcie K-15 metrów. Znajdowała się na Rudzkiej Górze, która jest najwyższym punktem w tym mieście. Skocznia zaprojektowana została w 1965 roku przez łodzianina Edmunda Borońskiego. Skocznia w ŁodziW celu wyprofilowania zeskoku przywieziono na Rudzką Górę ponad 260 tys. ton śmieci i gruzu. Budowa skończyła się w 1969 r. i pochłonęła 40 mln zł (ponad połowę prac zrobiono w czynie społecznym). 15 grudnia tegoż roku obiekt otrzymał licencję Polskiego Związku Narciarskiego, która zezwalała łódzkiej skoczni na organizowanie oficjalnych zawodów nawet do 1975 roku. Planowano położyć tam igelit, wybudować trybuny dla kibiców i wieżę sędziowską. W latach 80-tych, zaczęło brakować pieniędzy i skocznia popadała w ruinę.36 Niestety nie istnieją żadne wiarygodne dane na temat rozgrywanych tam konkursów, a co za tym idzie brak informacji o rekordzie obiektu. Obok skoczni istniał tu także tor saneczkowy. Przed wojną istniała w Łodzi inna skocznia, znajdowała się w Lesie Łagiewnickim.

Skocznia w Czarnkowie (miasto położone 70 km. na północ od Poznania) o nazwie "Grzybek" powstała w 1964 roku. Znajduje się w parku Staszica, była własnością klubu KS Noteć. Zbudowano ją w czynie społecznym z okazji XX-lecia PRL. W powstaniu tej skoczni swój udział mieli pracownicy niemal wszystkich zakładów pracy i uczniowie czarnkowskich szkół. Najlepszym skoczkiem w historii Czarnkowa jest Kazimerz Polus. Po raz pierwszy ustanowił rekord skoczni gdy miał zaledwie 11 lat. Miało to miejsce w 1966 roku. Młody skoczek pofrunął na odległość 16,5 metra. Ostatni rekord czarnkowskiej skoczni wynosił 32 m. i także należał do Polusa. Obiekt ten przestał być używany w latach 80. Zimy nie były już wystarczająco mroźne, brakowało chętnych do skakania. Nie ma już nadziei na przywrócenie skoczni do stanu używalności. Należałoby zupełnie zmienić profil obiektu, podwyższyć próg, a Czarnków nie ma pieniędzy na taką modernizację. Skocznia w tej chwili wykorzystywana jest jedynie podczas wyścigów kolarskich Skoda Grand Prix MTB.

Na nartach skakano także na Warmii i Mazurach. Dyscyplinę tą uprawiano tam już przed wojną. W latach 20-tych powstała bowiem 30-metrowa skocznia w Rudziskach Pasymskich zlokalizowana w Lesie Miejskim. Miała służyć skoczkom niemieckiej reprezentacji w celach przygotowawczych do igrzysk olimpijskich. Po wojnie przestała być używana, popadła w ruinę, a wraz z upływem lat zupełnie zniknęła. W 2005 grupa młodych zapaleńców ze Szczytna postanowiła wskrzesić dawną tradycję i na miejscu starej skoczni wybudować nowy obiekt do skakania. Miała być to skocznia K-10. Poczyniono już pierwsze pomiary terenu i przygotowania do budowy. Ambitni konstruktorzy pokonywali codziennie kilkanaście Skocznia kilometrów na rowerach, wioząc ze sobą ciężki sprzęt, by dokończyć swe dzieło. Niestety wszystko, co udało się zrobić zostało brutalnie zniszczone przez wandali i kontynuowanie prac nie miało już sensu.

W latach 40-tych wybudowano skocznię o punkcie K-40 w miejscowości Wilkasy (nieopodal Giżycka), a konkretnie na terenie wioski turystycznej "Silnowa". Była wypiętrzona ponad wzgórze nad jeziorem Niegocin, zwanym wówczas Szańcem Pruskim, a zeskok znajdował się tam, gdzie dziś są schody na plażę. Specyfika tego obiektu polegała na tym, iż zawodnicy po oddaniu skoku fazę odjazdu wykonywali na... zamarzniętej tafli jeziora. Dziś trudno sobie wyobrazić, iż miejsce to było niegdyś areną popisów specjalistów od skakania na nartach. Niegdyś istniała także skocznia w Gołdapi. Powstała na Pięknej Górze w latach 50 - tych. Jej rekord wynosił 48 metrów i należał do Janusza Zarośnięty próg skoczni w Lesie Oliwskim - fot. Adrian DworakowskiZabawy. Niestety szybko uległa zniszczeniu, w końcu okoliczni mieszkańcy rozebrali jej drewnianą konstrukcję i przeznaczyli na opał. W 1996 roku stanęła skocznia w Lidzbarku Warmińskim, której z czasem nadano imię Adama Małysza. Obiekt znajduje się, a właściwie znajdował na Krzyżowej Górze, jego punkt konstrukcyjny zlokalizowany był na 30 metrze. Co ciekawe, rekord skoczni należał do reprezentanta Polski, olimpijczyka z Salt Lake City, Tomisława Tajnera, który oddał tu skok na odległość 35 metrów. Od kilku lat obiekt jednak jest nieczynny. Wszystko, co po nim pozostało to słupy na których stał rozbieg.



36 Na pdst.: Marcin Kwintkiewicz, Marcin Mendelbaum, Radio Łódź/miasta.gazeta.pl
[strona=23]

Aż trzy skocznie narciarskie posiadało swego czasu Trójmiasto. Dwie z nich znajdowały się w Gdańsku. Obiekt w malowniczej Dolinie Radości zbudowano przed wojną, w 1932 roku jako największą skocznię na Pomorzu Wschodnim. Długość jego rozbiegu wynosiła 10 metrów. Trudno dziś ustalić jaki był punkt konstrukcyjny tej skoczni, ale można przypuszczać, iż wahał się on w granicach 30 metra. Nieprawdą jest, jak informuje jeden z trójmiejskich portali internetowych, jakoby po 1945 r. skocznia nie była wykorzystywana. Według mieszkańców Doliny Radości skakano na niej przynajmniej do lat 60-tych. Rekord skoczni należał do niejakiego Kołtunia (nie udało mi się ustalić imienia tego zawodnika), skoczka z Zakopanego, który ustał tu skok na 39 metrów. Ów Kołtuń był później trenerem klubu MZS Gdynia, który posiadał wtedy sekcję skoków narciarskich. Kiedy trener Kołtuń opuścił trójmiasto i wyemigrował do USA, dyscyplina ta zaczęła powoli zamierać. W Dolinie Radości rozgrywano kiedyś imprezy o zasięgu ogólnopolskim, i to nie tylko w skokach, ale także w kombinacji norweskiej i biegach. Ponieważ bardzo długo leżał tu śnieg tradycją stały się wiosenne konkursy skoków. Niegdyś odbyły się tu zawody 30 kwietnia!37 W latach osiemdziesiątych istniała tu jeszcze wieżyczka obserwacyjna, ale dziś nie ma już po niej śladu. O tym, że znajdowała się tu skocznia przypomina stosunkowo dobrze zachowany próg. W okresie międzywojennym na skoczni zginął niemiecki skoczek narciarski, jego nagrobek znajduje się naprzeciw zeskoku. W ubiegłym roku przypomniano sobie o skoczni za sprawą badacza historii Oliwy, Oskara Kruszyńskiego. Zaczęto zastanawiać się nawet nad możliwością reaktywacji martwego obiektu. Gdański magistrat nakazał Zarządowi Dróg i Zieleni sprawdzić co można zrobić w kwestii odbudowy obiektu. Jego przedstawiciel, Andrzej Dąbrowski zakomunikował jednak, że nie jest to sprawa, którą powinna się zajmować gmina, lecz gospodarz terenu leśnego, którym jest Nadleśnictwo Gdańsk. Władze Gdańskiego Nadleśnictwa do kwestii tej odniosły się dość sceptycznie, a Trójmiejski Park Krajobrazowy, na terenie którego znajduje się skocznia kategorycznie odrzucił możliwość budowy w tym miejscu jakiejkolwiek infrastruktury sportowej. Należałoby się zastanowić ponadto jaki sens miałoby wybudowanie skoczni w mieście, które nie posiada adeptów tej dyscypliny, zaplecza trenerskiego ani żadnych szans rozwoju skoków. Wszystkie te argumenty sprawiły, że wycofano się z pomysłu budowy obiektu w celach sportowych. Niektórym jednak marzy się opcja odrestaurowania drewnianej skoczni jako atrakcji turystycznej, co stanowiłoby wyraz hołdu dla dawnych gdańskich miłośników skoków narciarskich.

Druga z gdańskich skoczni znajduje się we Wrzeszczu. Nazywa się Tomac. Geneza owej nazwy nie ma jednak związku ze skokami na nartach. W tenże sposób na część swojego idola, amerykańskiego rowerzysty, Johnego Tomaca, ochrzcili ją specjaliści od zjazdów na rowerach, którzy niejako przejęli "w spadku" skocznię od narciarzy i wykorzystują do uprawiania swych ekstremalnych szaleństw. Najlepsi osiągają tu prędkość 90 km/h. Skocznia powstała w latach 30-tych. Jej punkt K wynosił 30 metrów. Najdalej poszybował tu Kazimierz Polus, który jak wiadomo, był także rekordzistą skoczni w Czarnkowie. W 1970 roku ów skoczek uzyskał tu 34,5 metra. Dziś nie ma już śladu po rozbiegu skoczni, ale charakterystyczny kształt zeskoku przypomina, że kiedyś uprawiano tu tę najbardziej widowiskową dyscyplinę świata. Obiekt znajduje się w lesie, po obu stronach szczelnie osłonięty był przez drzewa, co w praktyce eliminowało problem wiatru.

Łysa Góra w Sopocie wznosi się na 110 m n.p.m., rozciąga się z niej rozległy widok na Zatokę Gdańską i sam Gdańsk wraz z częścią Żuław Wiślanych. Tam właśnie, nieopodal słynnej Opery Leśnej, wybudowano (prawdopodobnie jeszcze przed wojną) skocznię narciarską. Według oficjalnych informacji jej punkt konstrukcyjny wynosił 25 metrów, jednak porównując jej wielkość do opisywanych wcześniej skoczni w Gdańsku należy stwierdzić iż ustępuje im nieco pod tym względem, stad też dane te trudno uznać za wiarygodne. Była to w dużej części skocznia naturalna, ukształtowanie terenu w tym miejscu aż prowokowało do tego, by uczynić zeń skocznię. W miejscu, w którym zaczynał się rozbieg znajdują się dwie betonowe kostki i to w zasadzie wszystko, co dziś odróżnią tę górkę od innych. Jeszcze jakiś czas temu istniały pozostałości po schodkach prowadzących na górę skoczni, ale dziś nawet po nich nie ma już śladu. Według pewnych źródeł niewielka skocznia znajdowała się także w Gdyni Chyloni, nie jest to jednak potwierdzona informacja.

Jako ciekawostkę można podać fakt, że istniały niedawno plany, by na Długim Targu w Gdańsku nieopodal Neptuna postawić niewielką skocznię igelitową. Była to inicjatywa gdańskiej Grupy Lotos, która czyniła starania, by sprowadzić nad morze Adama Małysza. Skoczek z Wisły miał na tym miniobiekcie oddać kilka skoków. Do tego jednak nie doszło i na razie nic nie wskazuje na to, by Małysz zawitał do grodu na Motławą. Później pojawiła się koncepcja, by zorganizować tu konkurs skoków dla juniorów. Także i ta idea upadła.



37Informacje pochodzą z rozmów przeprowadzonych z mieszkańcami Doliny Radości w kwietniu 2006 roku.
[strona=24]

Skocznie amatorskie

Eksplozja Małyszomanii, jaka miała miejsce na przełomie wieków sprawiła, że w Polsce pojawiać się zaczęło coraz więcej miniskoczni narciarskich i to nie tylko w okolicach górskich. Spośród niezliczonej ilości amatorskich obiektów tego typu wybrałem te, na temat których posiadam dostatecznie dużo informacji, które wydają się najciekawsze i swym wyglądem najbardziej przypominają autentyczne skocznie.

Skocznia amatorska w CzerńcuSkocznia w niewielkim Czerńcu, położonym nieopodal Łącka, biła pod każdym względem na głowę inne amatorskie skocznie, które po sukcesach Adama Małysza zaczęły wyrastać w naszym kraju jak grzyby po deszczu. Obiekt wyglądał nadzwyczaj profesjonalnie, charakteryzował się bardzo "skoczniowym" wyglądem. Wkrótce po powstaniu skoczni, młodzieżą z Czerńca i jej projektem zainteresowały się media. Obszerny artykuł o skoczkach z tej podłąckiej miejscowości ukazał się w Dzienniku Polskim. Następnie relacje z konkursów na Małej Krokwi (jak ochrzczono tę "skoczeńkę") pokazano w Kronice Sportowej w TVP oraz w Teleexpresie. Zainteresowanie miejscowej młodzieży skokami zaczęło się w 2000 roku. Chłopcy z Czerńca i okolic zafascynowani osiągnięciami naszego mistrza z Wisły zaczęli budować sobie niewielkie skocznie ze śniegu. Wiadomo jednak jak nietrwałe musiały być to obiekty, a i odległości jakie na nich osiągano nie wszystkich zadawalały. W 2003 roku postanowiono wybudować obiekt bardziej przypominający skocznię narciarską. Do budowy wykorzystano deski i pustaki. Dzięki tym zabiegom odległości, jakie można tam było osiągać wzrosły do 7 metrów. Zaczęto rozgrywać pierwsze zawody, na których pojawiali się pierwsi kibice. Jednak plany ambitnej młodzieży z Czerńca zaczęły iść coraz dalej. Podjęto wreszcie decyzję o wybudowaniu tu profesjonalnego obiektu. Prace zaczęły się latem 2005 roku. Materiały na budowę nowej skoczni pochodziły z rozbiórki starego obiektu, część podarowała chłopcom nieodpłatnie firma Trak Drew, a pozostałe zapaleńcy z Czerńca zakupili za własne fundusze. Pan Władysław Czepielik użyczył nieodpłatnie swej koparki, za pomocą której uformował odpowiednio bulę. Punkt konstrukcyjny obiektu wytyczono na 12 metrze, skocznia miała 6,7 m. wysokości, długość rozbiegu wynosiła 13 m. Na rozbiegu istniała możliwość regulacji belki startowej. Każde zawody posiadały odpowiednią oprawę. Komentator informował na bieżąco, zazwyczaj licznie zgromadzoną publiczność (na konkursach pojawiało się nawet kilkaset osób), o tym co aktualnie dzieje się na skoczni. Nad przebiegiem każdego konkursu czuwał sędzia, pan Andrzej Kulig. Założenia skoczków z Czerńca sięgały jeszcze dalej. Planowano wykonanie oświetlenia skoczni, co umożliwić miało rozgrywanie wieczornych konkursów. Dziś ta piękna amatorska skocznia niestety już nie istnieje. Budowa była przeznaczona na dwa lata użytkowania, po tym czasie skakanie na niepewnej konstrukcji mogło stać się niebezpieczne. Na inwestowanie swojego czasu i środków w budowę nowej skoczni młodzi czernianie nie mogli już sobie pozwolić. „Skocznię rozebrano jakoś na wiosnę 2007 roku, z powodów dla nas oczywistych. - opowiada Artur Choda, jeden z czernieckich skoczków - „Budowla stała już drugi rok. Deszcz, śnieg, mrozy - to wszystko źle wpływało na jej konstrukcję i dla bezpieczeństwa trzeba było ją rozebrać. Nie wiadomo co by się mogło stać następnej zimy, może akurat podczas turnieju wszystko by się zawaliło. To byłaby tragedia, bo na skoczni jednocześnie podczas konkursu znajdowało się ponad 10 osób. A czy planowaliśmy budować coś większego? Oczywiście plany były, ale na nich się skończyło... Nam pozostały naprawdę piękne wspomnienia.

W 2007 roku stanęła skocznia narciarska w Lublinie o nazwie Krokiewka. Obiekt powstał z inicjatywy miejscowej młodzieży, zafascynowanej wyczynami Adama Małysza. Jest to skocznia naturalna, jej punkt konstrukcyjny wynosi 10 metrów, a rekordowa odległość to 14 metrów. W kwietniu 2007 roku przeważającą liczbą głosów Krokiewka wygrała, organizowany przez jeden z portali o skokach, konkurs na najlepszą skocznię amatorską w Polsce. Minionej zimy o skoczni głośno było także w lokalnych mediach. Co niektórzy z lubelskich skoczków-amatorów mieli już możliwość trenowania na profesjonalnej skoczni K15 w Zakopanem.

W 2003 r. z inicjatywą zorganizowania pierwszych otwartych mistrzostw powiatu wielickiego w skokach narciarskich wystąpił nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej w Biskupicach, Stanisław Kowal. Mistrzostwa odbyły się pod patronatem starosty powiatu myślenickiego Adama Kociołka. Pod górą Bukowiec została wybudowana naturalna skocznia narciarska o punkcie konstrukcyjnym około 12 metrów. Gościem honorowym imprezy był pierwszy polski medalista zimowych igrzysk olimpijskich z Cortina d'Ampezzo w 1956 roku, specjalista od kombinacji norweskiej, Franciszek Groń-Gąsienica, który na zawody przyjechał ze swoim zięciem, ojcem olimpijczyka Tomasza, ówczesnym trenerem kadry narodowej kombinacji norweskiej, Lechem Pochwalą. Udział w zawodach wzięło około 40 młodych skoczków z Wieliczki, Biskupic, Gdowa, Klaja, Niepołomic i innych miejscowości. Do skoków kwalifikacyjnych każdy przystąpił na własnych nartach zjazdowych. W seriach konkursowych młodzi zawodnicy mogli wystartować na autentycznych "skokówkach", które przywiózł ze sobą trener Pochwala. Podobne konkursy, choć już z mniejszym rozmachem, rozgrywano także w latach następnych.

W 2005 roku w odległej o 5 km. od Wadowic Radoczy powstały trzy małe amatorskie skocznie o punktach konstrukcyjnych K-4,5, K-6 i K-8. Rekordzistą wszystkich obiektów jest Ryszard Waliczek, który na obu mniejszych skoczniach doskoczył do 7 metra, a na największej wylądował na 12 metrze.
[strona=25]

W położonej na Podhalu miejscowości Skawica znajduje się duża amatorska skocznia narciarska. Posiada punkt konstrukcyjny Skocznia amatorska w Skawicyzlokalizowany na 20 metrze. 6 lutego 2005 roku odbyły się tu I Mistrzostwa Amatorów w Skokach Narciarskich Południowej Polski. Do zawodów zgłosiło się 79 skoczków ze Skawicy i okolic. Startowali oni w trzech kategoriach wiekowych: szkoła podstawowa, gimnazjum oraz młodzież ponadgimnazjalna i starsi. Nad przebiegiem zawodów i pomiarem oddanych skoków, prócz organizatorów, czuwało ośmiu sędziów, którym przewodniczył Maciej Melzer. Zawody zakończyły się organizacyjnym sukcesem, zgromadziły liczną publiczność, toteż postanowiono, iż skawicki konkurs skoków powinien na stałe zagościć w kalendarzu lokalnych imprez. Od wielu lat w powiecie suskim nie rozgrywano konkursów skoków, stąd wyjątkowy głód tej dyscypliny sportu pojawił się wśród tamtejszych mieszkańców. Tylko najstarsi pamiętają, że dawno tamu skakano w Juszczynie, Suchej Beskidzkiej i Tarnawie Dolnej. 5 lutego 2006 roku mistrzostwa w Skawicy rozegrano po raz drugi. Padł podczas nich obecny rekord skoczni, który wynosi 26 metrów i należy do Łukasza Suskiego. W 2007 roku skocznia została zmodernizowana specjalnie z myślą o kolejnych dużych zawodach. Powstały specjalne bandy na zeskoku oraz wieża sędziowska. Jednak planowana na 2007 rok impreza z powodu braku śniegu została odwołana. Amatorskie mistrzostwa po raz trzeci zostały rozegrane 24 lutego 2009 roku. W rywalizacji udział wzięło 24 zawodników, a Łukasz Suski wyśrubował rekord skoczni do 28 metrów.

W 2006 roku w Andrychowie w sąsiedztwie placu targowego między ulicami Włókniarzy a Starowiejską powstała miniskocznia narciarska dla dzieci zbudowana przez dwóch mieszkańców pobliskiego bloku. Pozyskali oni materiały od sponsorów i zabrali się do roboty. Gdy obiekt stanął i cieszył się sporą popularnością do budowniczych przyszło pismo z Urzędu Miejskiego nakazujące skocznię rozebrać. Decyzja została podyktowana względami bezpieczeństwa korzystających z obiektu. Ponieważ skocznia powstała na terenie należącym do Gminy twierdzono, iż pozostawienie tego obiektu naraża Gminę na odpowiedzialność cywilną z tytułu ewentualnych szkód używających obiektu. Decyzja ta rozczarowała budowniczych skoczni, dzieci, a także ich rodziców, gdyż ich zdaniem była bardziej bezpieczna niż niejeden plac zabaw. W tej chwili obiekt spełnia funkcję zjeżdżalni.

W oddalonych o 4 km. od Andrychowa Sułkowicach skocznia narciarska powstała w 1955 roku. Dziś nie ma po niej śladu, na szczęście ambitni sułkowiczanie postanowili przed kilkoma laty nawiązać do dawnej tradycji. Postawili w 2002 roku nową skocznię w tym mieście. Nazwano ją Beskidek, jest to obiekt o punkcie K-25 metrów. Grupa skoczków z pomocą rodziców wycięła krzaki i drzewa, wykarczowała pnie, wykonała przejazd przez potok, który płynie pod zeskokiem, a następnie z ponad 100 m3 ziemi usypała bulę. W trakcie kolejnego etapu prac wyprofilowano zeskok oraz wykonano z drewnianych pali próg i gniazdo trenerskie. Przygotowanie skoczni zajęło sułkowiczanom 1200 godzin pracy. Obiekt do złudzenia przypomina znaną kibicom z Turnieju Czterech Skoczni skocznię w Garmisch-Partenkirchen (w pomniejszonej skali). Narty dla miejscowej młodzieży podarował szef Wintersportverein, ojciec znanego skoczka niemieckiego Maximiliana Mehlera. Rekordzistą skoczni jest Łukasz Krzanak, który uzyskał odległość 27 metrów.

Warto wspomnieć o stosunkowo dużych skoczniach amatorskich znajdujących się w Sudetach. W miejscowości Polski Świętów stanął w 2004 roku obiekt, którym swego czasu bliżej zainteresowali się dziennikarze radia RMF FM. Skocznia posiadała drewniany rozbieg o długości około 30 metrów, punkt konstrukcyjny usytuowany na 20 metrze, ale jej rekord wyniósł zaledwie 15 m. Dziś skocznia już nie istnieje. Inna nieprofesjonalna (choć swoim wyglądem niewiele odbiegająca od profesjonalnych) skocznia powstała w Kamiennej Górze. Można na niej oddawać skoki na odległość około 20 metrów. Rekord wynosi 22 metry i należy do Rafała Kraszewskiego. 5 lutego 2006 roku rozegrano tam pierwsze mistrzostwa miasta w skokach narciarskich, które zgromadziły spore rzesze kibiców.

W Parku Sanguszków w Tarnowie, w którym w latach 50-tych istniała profesjonalna skocznia, stoi amatorski miniobiekt. Pierwszy konkurs rozegrano tu w 2003 roku tuż przed Mistrzostwami Świata w Predazzo. Punk K skoczni wyznaczono na 7 metrze. Jego oficjalnym rekordzistą został Marcin Kudroń, zwycięzca inauguracyjnych zawodów, który uzyskał tu odległość 9,5 metra. Pomysłodawca przedsięwzięcia, organizator konkursów, a także konstruktor skoczni i sędzią główny zawodów to pan Maciej Pokorny, z Ludowego Uczniowskiego Klubu Sportowego "Ogrodnik".
[strona=26]

Z powstałej w Lidzbarku Warmińskim skoczni K- 30 zostały już tylko resztki. Niezależnie od tego amatorzy skoków z Lidzbarka postanowili w 2003 roku wybudować własną skocznię. Obiekt o sztucznym drewnianym rozbiegu miał punkt konstrukcyjny usytuowany na 12 metrze. Jego rekord wynosił 16 m. i należał do Łukasza Baranowskiego. Zimą 2006 roku obok "dwunastki" stanęła także mniejsza skocznia o punkcie K-6 metrów. Niestety podobnie jak w Rudziskach Pasymskich, także i tu dali o sobie znać wandale, którzy wiosną 2006 roku niemal doszczętnie zniszczyli większą skocznię.

Niewielka amatorska "skoczeńka" narciarska o punkcie K-5 powstała także w miejscowości Strzebiń, położonej w pobliżu Częstochowy. Posiadała ona sztuczny rozbieg, który stanowiła dobrze przygotowana drewniana konstrukcja. Rozgrywane były na niej konkursy dla dzieci i młodzieży z okolicznych miejscowości. Tradycją stały się z czasem coroczne zawody o Mistrzostwo Strzebinia. Latem 2006 roku skocznia została rozebrana na wyraźne polecenie gminy i Nadleśnictwa Koszęcin. Wójt Koszęcina stwierdził, że obiekt został postawiony bezprawnie i stanowił zbyt duże zagrożenie dla zdrowia młodych skoczków-amatorów. Nadleśnictwo Koszęcin było otwarte na współpracę z twórcami skoczni, ale warunkiem było podjęcie się opieki nad nią przez osobę dorosłą. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Sprawa wywołała oburzenie mieszkańców Strzebinia, ale mimo początkowych deklaracji obiekt nie został odbudowany.

Duża skocznia amatorska o punkcie K-20 znajduje się w Głowience (wieś w woj. podkarpackim). Niegdyś służyła ona jako obiekt treningowy skoczkom klubu Orlew Krosno, dziś jest areną zmagań miejscowej młodzieży w nieoficjalnych zawodach. Każdy konkurs posiada odpowiednią oprawę, nagłośnienie; na zawodach obecni są sędziowie, osoby pilnujące bezpieczeństwa, dopisuje także publiczność w sile ponad 100 osób.

Trzy niewielkie (K-3,5 K-4 i K6,5) bardzo ciekawe skocznie powstały swego czasu w Tułowicach.W 2007 roku zbudowano w Korniaktowie Północnym ładną skocznię o nazwie „Nietomka 13 z punktem K-11 metrów. Piękna naturalna, malutka skocznia o punkcie konstrukcyjnym 5 metrów Skocznia w Dąbrowie Tarnowskiejznajduje się Dąbrowie Tarnowskiej. Zbudowana została w 2005 roku. Młodzi budowniczowie poświęcili całe wakacje, by doprowadzić do jej powstania. Wielki wysiłek zapaleńców z Dąbrowy opłacił się, a efekty przerosły najśmielsze oczekiwania twórców obiektu. Powstała superminiatura skoczni narciarskiej. Jej rekord wynosi 7 metrów. Niestety w ubiegłym roku skocznię zdewastowali chuligani, a fani jednośladów zrobili sobie tam trasę dla rowerów. Od tego czasu skocznia przestała być używana.

Także w 2005 roku powstała malutka, ale bardzo profesjonalnie wyglądająca skocznia K-6 w miejscowości Hucisko. Drewniana konstrukcja rozbiegu robi naprawdę świetne wrażenie. Jej rekord wynosi 7,5 metra. Jest to chyba jedyna w Polsce skocznia amatorska, na której skacze się także latem. Tyle tylko, że nie na igelicie lecz na... piasku.

W województwie pomorskim, około 80 kilometrów na południe od Gdańska leży mała miejscowość, Opalenie, na terenie której znajduje się niewielka „skoczeńka o punkcie konstrukcyjnym usytuowanym na 5 metrze. Zbudowano ją w 2002 roku i nadano imię Eddiego Edwardsa. Jej rekord wynosi 5,5 metra. Obiekt nie należy do najbezpieczniejszych, wiele skoków kończyło się tu poważnymi upadkami. W tej chwili nie jest używany.
[strona=27]

Kilka słów na zakończenie

Najważniejsza refleksja wypływającą po lekturze opracowania to kontrast między bogatą przeszłością a ubogą teraźniejszością. Niegdyś czynne skocznie znajdowały się niemal w każdej górskiej miejscowości, obecnie oprócz kilku nielicznych obiektów wysokiej klasy i paru skoczni na przeciętnym poziomie, pozostały ruiny i makabrycznie wyglądające obiekty-widma. Kilka lat temu pojawiło się światełko w tunelu. Narodowy Program Rozwoju Skoków, który zakładał budowę lub modernizację ponad dwudziestu skoczni na terenie Polski tchnął nadzieje w miłośnikach polskiego narciarstwa skokowego. Niestety cały plan w pewnym momencie został zarzucony, ambitnego przedsięwzięcia nie udało się zrealizować. Oto lista planowanych obiektów, które miały powstać w ostatnich latach, w kolejności alfabetycznej (skróty: b - budowa, m - modernizacja):

Andrychów: K-30 (b)
Bystra Śląska: K-20, K-40 (m)
Chochołów: K-25 (b)
Czarny Dunajec: K-40 (b)
Duszniki Zdrój: K-20 (b), K-50 (m)
Gilowice: K-25 (b)
Goleszów: K-50 (m)
Gołdap: K-25 (b)
Istebna: K-30 (b)
Iwonicz Zdrój: K-20, K-60 (m)
Jabłonka: K-30 (b)
Kamienica: K-40 (m)
Karpacz: K-20, K-40 (b)
Komańcza: K-30 (b)
Krynica: K-30 (b)
Lubawka: K-40 (b), K-90 (m)
Nowy Targ: K-30 (b)
Rajcza: K-30 (b)
Szczawnica: K-20 (b), K-40 (m)
Szklarska Poręba: K-20 (b)
Ustrzyki Dolne: K-20, K-40 (b)
Węgierska Górka: K-40 (b)
Wisła-Centrum: K-40 (m)
Wisła-Łabajów: K-35, K-65 (m)
Zagórz: K-40 (m), K-80 (b)
Zawoja: K-30 (b)
Zwardoń: K-40 (b)

W okresie międzywojennym po sukcesach Stanisława Marusarza nastąpił prawdziwy boom na skoki narciarskie. Młodzież wprost rwała się do skokowych nart "zarażona" bakcylem sukcesów zakopiańczyka i jego postawy na skoczni, pełnej waleczności i brawury. Doskonale wykorzystano to zjawisko. Zaczęto masowo stawiać i remontować skocznie narciarskie. W latach 30-tych PZN dysponował ponad dwustu pięćdziesięcioma obiektami, nie licząc małych 10- czy 15 metrowych skoczni!!!38 Były to także skocznie znajdujące się w miastach dziś położonych poza granicami Polski: w Wilnie, dziś stolicy Litwy czy Sławsku, Drohobyczu, Łucku, Worochcie (do dziś stoją tam skocznie - piękny kompleks od K-90 do K-20), Orowie, Krzemieńcu, Brzuchowicach, Rozruchu należących dzisiaj do Ukrainy. "Małyszomania" gaśnie z każdym rokiem. Czy i ona została właściwie wykorzystana? Wydaje się, że nie do końca. Na uwagę zasługują za to liczne inicjatywy amatorskie przejawiające się w ostatnich latach. W całej Polsce powstaje coraz więcej skoczni budowanych przez amatorów i co ważne, obiekty te coraz mniej odbiegają od tych profesjonalnych.



38Dane na podstawie: Sprawozdanie PZN z działalności za lata 1936 i 1937,s. 146-147 - ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego.

Bibliografia:

Książki:
Od Marusarza do Małysza - Wojciech Szatkowski, Zakopane 2004.
Na skoczniach Polski i świata - Stanisław Marusarz, W-wa 1974
Tatrzańskie diabły -
Józef Kapeniak, W-wa 1971
Przewodnik po historii narciarstwa w krośnieńskim - Jerzy Batruch, Krosno 1995
Kronika śnieżnych tras - L. Fischer, J. Kapeniak, M.Matzenauer, Warszawa 1977.
Szczęście w powietrzu - W. Fortuna, Chicago 2000.

Wykorzystano materiały z następujących stron internetowych:
www.skisprungschanzen-archiv.de
www.skijumping.pl
www.skokinarciarskie.com
www.gazeta.pl
www.trojmiasto.pl
www.tumlin.za.pl
www.lubawka.net.pl
www.koszecin.pl
www.sokolszczyrk.skijumping.pl
www.roztocze.net
www.skocznia.iarts.pl
www.skocznia-hutnianka.blog.onet.pl
www.zawoja.net
www.naleczow.com.pl
www.gp.pl
www.nowiny.um.andrychow.pl
www.sokolica.republika.pl
www.kronika.beskidzka.pl
www.andrychow.pl
www.ptaszkowa.pl
www.naszemiasto.pl
www.e-goty.pl
http://zil.sanok.prox.pl
www.ptaszkowa.pl
Inne źródła:
Encyklopedia multimedialna PWN "Sport", Wydawnictwo naukowe PWN S.A. W-wa 2000.
Wojciech Szatkowski, Jacek Włodyga, Rafał Gucia, multimedialna Encyklopedia Skoków Narciarskich 2004.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (54297) komentarze: (49)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • anonim
    Bardzo obszerny i szczegółowy artykół!!! Brawa dla autora

    Nie wiedziałem że mieliśmy az tak dużo skoczni. Kilkanaście z nich znam, na kilku skakałem, ale ciągle jestem pod wrażeniem skrupulatności autora. Jeszcze raz dzięki:)

  • skijumper początkujący
    artykuł

    Super artykuł dużo informacji, zapraszam wszystkich skoczków amatorów na forum http://amatorskie_skoki_narciarskie.foreo.pl/

  • anonim

    zapraszam do skakania na naszej skoczni http://1-szy.net/mamutciche

  • anonim

    Byly tez skocznie w Jazowsku Piwnicznej i Rytrze .

  • anonim


    dodaliśmy kilka nowych zdjęć.

    Skocznia w Istebnej dziś - strona 13
    Skocznia na Mokotowie (W-wa) dziś - str. 21
    Skocznia na Agrykoli (W-wa) (pozostałość) - str. 21
    Skocznia w Łodzi - str. 22

    Pozdrowienia
    nk

  • czarnylis profesor
    @Emu

    Można by było wyeliminować błędy naszych południowych sąsiadów i zrobić to lepiej. Mi taki album się marzy. Piękne zdjęcia z fachowym komentarzem, mapkami, byłyby swoistym przewodnikiem każdego skoczniołaza. Może kiedyś się doczekam, jednocześnie mogę postarać się o aktualne zdjęcia skoczni w Iwoniczu i Zagórzu, i przesłać je redakcji.

  • MarcinBB redaktor
    @ Anonimowy Anonim

    W Szczyrku na razie nie dzieje się nic, wciąż dzieje się w Warszawie. Jak w Warszawie będą podpisane wszystkie papiery to w Szczyrku rozpiszą przetarg.

  • Emu doświadczony

    Dodam, że w Warszawie była jeszcze jedna skocznia - w Lesie Bielańskim, niedaleko AWF. Niestety dowiedziałam się o niej później, niż podsyłałam autorowi poprawki. Ostatnio natomiast zapisywałam mojej mamie pacjenta i dowiedziałam się, że za młodu skakał on zarówno w Lesie Bielańskim, jak i na Agrykoli!
    Co do pomysłu albumu - coś takiego istnieje w Czechach, bracia Slavikowie wydali album "Naše skokanské můstky". Są tam dane o wszystkich skoczniach w historii Czech, dużo czarno-białych zdjęć plus kolorowe zdjęcia skoczni nadal czynnych. Album ma swoje wady (brak spisu treści; jest podział na regiony, ale nie ma odniesień, od której strony zaczyna się omówienie danego regionu; orientację ułatwia tylko indeks miejscowości na końcu), czasami podaje niedokładne dane (w omówieniu czeskich Rudaw podane jest, że "Nie ocalała ani jedna skocznia!", po czym w omówieniu Oseku okazuje się, że te skocznie nie tylko istnieją, ale nawet bywają wykorzystywane przez amatorów) ale jednak jest cennym dziełem dla skoczniołazów i skocznioznawców.

  • kamka weteran

    Bardzo ciekawe

  • maja88 stały bywalec

    Czekałam na taki artykuł na tej stronce. Ogromne podziękowania za to, że się tu znalazł. Na pewno było przy tym sporo pracy.

  • anonim

    Jak zaczęłam czytać wczoraj to skończyłam dziś :)

    Nic dodać nic ująć, piękne opracowanie, gratulacje dla autora wytrwałości.
    Bardzo ciekawie się czytało.

  • Anonimowy Anonim doświadczony

    Z tą Malinką to i jej udoskonaleniem to ładnie zawaliłem...
    W ciągu 10 lat raczej takiego nie będzie.

  • Anonimowy Anonim doświadczony
    @cobra11

    Jeszcze Skalite jest, ale właśnie nie dokończone...

    ---

    Według mnie po ukończeniu Skalite, udoskonaleniu zaplecza Malinki, Polska jak najprędzej powinna zmienić miejsce rozgrywania LGP.
    Zakopane ma swoją tradycję, renomę i niezwykły urok, ale bez przesady. Tyle lat klepiemy już tę Wielką Krokiew i nie mamy ani jednego zamiennika na zawody najwyższej rangi.

  • anonim

    super artykuł, naczytałem się i dowiedziałem się że 10 km od mojej mieściny były i są skocznie narciarskie... TUMLIN THE BEST

  • anonim
    Geografia

    Fajny artykuł, ale pod względem nazewnictwa geograficznego troszkę kaszana niestety. Ojców to Tatry, Podhale, czy okolice?;). To może również Tarnów (w końcu podobna odległość do Zakopanego) zaliczymy do tej kategorii?. Sądzę, żę można by nieco inaczej pogrupować skocznie geograficznie (jakby nie było skocznie w Lesku też są w Beskidach - może warto było użyć nazw typu Beskid Żywiecki, Śląski, Niski, itd.?)

  • anonim

    Plska skoczniami nie może się pochwalic oprócz Zakopanego i Malinki. Coś by w tej sprawie można było zrobic. Np. w Austrii PŚ gości wiele razy w sezonie, a u nas tylko jeden raz na Zakopanym, ale takiej atmosfery jaka jest u nas rzadna austriacka skocznia nie pokona :)

  • Anonimowy Anonim doświadczony
    @MarcinBB

    Nie wiesz przypadkiem co dzieje się w Szczyrku? Przydały by się jakieś informacje na temat skoczni K40. Byłbym wdzięczny również za aktualne wieści z Karpacza. Miał być tam robiony remont rozbiegu, układane nowe odeskowanie.

  • czarnylis profesor
    A może by tak do tego tekstu jeszcze album?

    Mam taki mały pomysł. Dzięki Adrianowi poszerzyłem swoją wiedzę na temat naszych skoczni, ale gdyby do artykułu powstał album ze zdjęciami historycznymi i obecnymi to byłoby wspaniale. Może redakcja ogłosi jakiś konkurs na najlepsze zdjęcia polskich skoczni i poda adres na który można by było zdjęcia przesyłać. Z tych zdjęć, po selekcji mógłby powstać album nie tylko wirtualny ale i również papierowy, okraszony tekstem Adriana, który musiałby zostać obowiązkową pozycją w biblioteczce każdego fana skoków. Przynajmniej ja takie wydawnictwo nabyłbym od razu.
    Dodatkowo autorzy zdjęć na pewno byliby dumni gdyby ich podpisane zdjęcia zostały w takim wydawnictwie wydrukowane. Na pewno też fani skoków mają w swoich zbiorach stare fotografie, które należy odkurzyć i przypomnieć, aby nie przepadły w mrokach zapomnienia. Np. zdjęcia z MŚ w Zakopanem gdy pod skocznią było 120 tys. kibiców, zdjęcia skoczni których dziś już nie ma takich jak Pierścienica, Skarpa i wiele innych które też miały czasy swej świetności.
    Co Wy na to, ludziska? Jeśli pomysł wam się podoba i chcielibyście taki album mieć lub przejrzeć, piszcie. Może redakcja nas wysłucha. Pozdrawiam wszystkich :)

  • Du Du doświadczony

    Super opracowanie na majówkę.Gratulacje dla Autora.

  • patrycja381 weteran

    jestem pod wrazeniem artykulu. o wiekszosci skoczni nie mialam wczesniej pojecia. o kilku informacjach o Wielkiej Krokwi tez nie wiedzialam. szczerze mowiac gratuluje autorowi naprawde dobrego artykulu.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl