Hans Georg Aschenbach – mistrz, oszust, "zdrajca"

  • 2017-04-24 19:28

Jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii skoków narciarskich. Na podstawie jego biografii można by napisać nie tylko wciągająca książę (taka już zresztą powstała – Aschenbach kilka lat temu wydał autobiografię), ale nakręcić trzymający w napięciu film, mający szanse trafić na szczyt Box office’u. Dziś proponujemy podróż w czasie do spowitej ponurą ideologią komunistyczną Niemieckiej Republiki Demokratycznej i rzut oka na nietuzinkową, dramatyczną i pokręconą biografię sportowca, którego Jens Weissflog unika dzisiaj jak ognia.

Uciec z piekła

Szacuje się, że w latach 1949-1989 z NRD uciekły trzy miliony ludzi, w tym ponad 600 aktywnych bądź byłych sportowców. Pierwszym głośnym przypadkiem był Axel Mitbauer. Uznany za pływacki talent stulecia, inwigilowany przez służbę bezpieczeństwa 19-latek, niemający zamiaru poddać się komunistycznej indoktrynacji, w 1968 roku trafia do więzienia. Do zatrzymania doszło, gdy Stasi (Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD) dowiedziało się o planach jego ucieczki na Zachód. Po ośmiu miesiącach nieustannych przesłuchań i tortur Mitbauer wychodzi na wolność. Dopina swego i w końcu ucieka. W NRD zostaje zaostrzony nadzór i kontrola nad czołowymi sportowcami. Teraz jest jeszcze trudniej. Znakomity piłkarz, Lutz Eigendorf nazywany "Beckenbauerem wschodu" ucieczkę przypłacił życiem. Nie wszyscy jednak poddają się psychozie i porzucają myśli o uzyskaniu azylu po zachodniej stronie żelaznej kurtyny.

Za sprawą chorych ambicji panującego w NRD reżimu komunistycznego tysiące sportowców faszerowano anabolikami i innymi sterydami, mającymi podnieść wydajność ich organizmów i pokazać światu w ten sposób wyższość systemu socjalistycznego nad kapitalistycznym. Wielka machina sportowego oszustwa przez całe lata zbiera swoje żniwa w postaci chorób, zaburzeń, deformacji i przypadków śmiertelnych.

Maszyna do wygrywania

Urodzony w 1951 roku w Brotterode, pochodzący z miejscowości Suhl, Hans Georg Aschenbach jako skoczek narciarski wygrał wszystko, co było wówczas do wygrania, mimo że jego kariera trwała bardzo krótko. Pierwszy znaczący sukces odniósł w 1969 roku w szwedzkim Bollnaes, gdzie wygrał Mistrzostwa Europy Juniorów. Kolejne sezony to zdecydowany marsz w kierunku światowej czołówki przerywany jednak przez liczne kontuzje powodujące czasem nawet wielomiesięczne absencje. Przełomy okazał się dla niego dopiero sezon 1972/73. Rozpoczął go od trzeciego miejsca w Turnieju Czterech Skoczni, potem zaliczył serię zwycięstw na skoczniach w Oberhofie, Libercu i Szpindlerowym Młynie. Pod koniec lutego wygrał próbę przed zaplanowanymi na kolejny rok mistrzostwami świata w Falun, a następnie w Oberstdorfie zdobył tytuł mistrza świata w lotach. Sezon zakończył drugim miejscem na Holmenkollen w Oslo.

Kolejna zima jest jeszcze bardziej obfita w sukcesy. Aschenbach triumfuje w Turnieju Czterech Skoczni i zdobywa dwa złote medale na mistrzostwach świata w Falun. Srebrne krążki wpadają w ręce jego kolegów z reprezentacji, Heinza Wosipiwo i Dietricha Kempfa. Nie wszyscy wówczas ekscytują się ekipą ze wschodnich Niemiec, bo dla niektórych już na pierwszy rzut oka coś tu jest nie tak. – Sławek Kardaś, nasz przyjaciel, który był w Falun przekonywał nas : "Nie macie szans, Niemcy są tak naszprycowani, że onanizują się na rozbiegu" – wspomina po latach Wojciech Fortuna.

Po nieco słabszej w wykonaniu Aschenbacha kolejnej zimie nastał sezon olimpijski 1975/76. Zaczął się dla reprezentanta NRD słabo, bo od odległego miejsca w Turnieju Czterech Skoczni. Nie był on w związku z tym faworytem do złota podczas olimpijskich zmagań w Innsbrucku, bo za takich uchodzili przede wszystkim reprezentanci gospodarzy. Na mniejszej skoczni to jednak zawodnik pochodzący z Suhl okazał się najlepszy i sięgnął po brakujący mu w bogatej kolekcji trofeów tytuł mistrza olimpijskiego . Na dużej zajął ósme miejsce, a do końca sezonu zaliczył jeszcze kilka cennych zwycięstw oraz miejsc na podium w międzynarodowych zawodach i… zakończył karierę. Zszedł ze sceny światowego sportu mając zaledwie 25 lat.

"Podobnie jak jego koledzy z reprezentacji brał udział w programie wzmacniania mięśni przy użyciu sterydów. Gdy zdobył złoty medal i czekał na kontrolę antydopingową, przeszedł załamanie nerwowe" – pisał Andrzej Krajewski w tekście "Olimpijskie śniadanie mistrzów" – "Kontrola niczego nie odkryła podobnie jak u innych naszprycowanych po czubki uszu reprezentantów NRD, ale Aschenbach nie mogący sobie poradzić z irracjonalnym lękiem zakończył karierę. Inni startowali dalej, gromiąc mniej zaprzyjaźnionych z chemią rywali."

- Sportowcy byli marionetkami pewnej idei, która ze sportem nie miała nic wspólnego – powie po latach Aschenbach.

"Byłem częścią systemu"

- Nieletnich karmiono pigułkami, brałem je już w wieku 16 lat, nie wiedząc nawet, co to jest. Kiedy miałem 18 lat powiedziano mi, że jeżeli odmówię dalszego przyjmowania środków, moja kariera się zakończy. Reprezentowałem wojskowy klub w Oberhofie, dostawałem pensję. Służyłem systemowi i byłem jego częścią. Byłem systemem – przyznaje dziś Aschenbach.

- Byłem małym, grubym chłopcem, nie byłem przystojny – dodaje mistrz olimpijski z Innsbrucku - Sukces był moją jedyną motywacją. Wygrywasz, to dostajesz premię. Pierwszy bonus jaki mi przypadł, to było 1000 marek. Mój tata coś dołożył i kupiłem sobie motor. Prawdziwe szaleństwo! Nie zauważyłem, że mnie kupiono, nie wiedziałem, co się dzieje. Zostałem zaprogramowany.

Po zakończeniu kariery Aschenbach ukończył studia medyczne. Pracował jako lekarz w klubie w Oberhofie i nosił stopień podpułkownika. Jednym z jego zadań była praca nad udoskonalaniem systemu wspomagania organizmów sportowców niedozwolonymi w świecie sportu środkami. Nie chciał tego robić. Czuł ponadto, że jest nieustannie inwigilowany. Gdy dowiedział się, że śledzono go nawet podczas wakacji na Węgrzech stwierdził, że musi się wyrwać z ciasnej obroży opresyjnego systemu.

Po drugiej stronie kurtyny

To był upalny, sierpniowy dzień w 1988 roku. Aschenbach przebywał w Schwarzwaldzie jako lekarz drużyny podczas treningowych skoków na igelicie. Obiekt, w którym zakwaterowani byli skoczkowie i ich sztab, obserwowany był przez zachodnich współpracowników Stasi, mimo to mistrzowi z Falun i Innsbrucku udało się uciec. Wsiadł do samochodu, w którym czekał na niego przyjaciel. Agenci pilnujący Aschenbacha nie mieli żadnych szans, by go dogonić, a głównodowodzący operacją od tamtej chwili zyskał pseudonim "nieudacznik".

Po przyjeździe na zachód musiał, jak każdy uciekinier z NRD, znaleźć się w obozie dla uchodźców. - Giessen było jedną wielką katastrofą – wspomina po latach - Spartańskie warunki, łóżka znane mi z armii, głodowe racje żywnościowe - rano tylko kawałek chleba, w południe zupa.

Do rozczarowania "złotym Zachodem" doszedł lęk przed Stasi. - Gdy próbowałem zadzwonić do rodziny nagle ktoś się włączył i zaczął nalegać, bym natychmiast wracał, mówiąc, że tak będzie lepiej dla mojej żony i dwójki małych dzieci. Przez cały czas Stasi było gdzieś bardzo blisko mnie – opowiada wciąż z trwogą były skoczek.

We Freiburgu zaczął wszystko od nowa. Podjął pracę jako lekarz w klinice, do dziś zresztą prowadzi tam swój własny gabinet. Tymczasem w dawnej ojczyźnie wydano nakaz aresztowania Aschenbacha za "poważny przypadek dezercji". Jego żona w Suhl straciła kierowniczą posadę, rodzina została społecznie wyizolowana. Jego dzieci do dziś nie mogą mu wybaczyć ucieczki. Z NRD wysłano nawet jego teścia, by namówił go do powrotu. - Słyszałem z wielu źródeł, że o mnie pytał, ale mnie nie znalazł – opowiada. Punktem kulminacyjnym starań Stasi, by złapać uciekiniera, było zaaranżowanie spotkania jesienią 1988 roku z jego starym przyjacielem ze "wschodnich czasów". Aschenbach szybko przejrzał intencję dawnego znajomego - Zadzwonił do mnie, umówiliśmy się w restauracji przy autostradzie. Po dotarciu na umówione miejsce stawałem się coraz bardziej nieufny. Nie wypiłem nawet stojącej na stole wody. Bardzo szybko przerwałem rozmowę i po prostu wyszedłem.

Zdrajca

Niedługo po ucieczce opowiedział publicznie o tym jak szprycowano NRD-owskich sportowców. Wschodnioniemiecka prasa nazwała go kłamcą i zdrajcą, a połowa mieszkańców rodzinnego Suhl znienawidziła swojego dawnego idola. – Przerażające jest to, że dziś, po tylu latach, wielu z nich nadal myśli tak samo jak wtedy – mówi Aschenbach, na którego zorganizowano wówczas zakrojoną na szeroką skalę nagonkę. Rozpętała się prawdziwa kampania nienawiści. Publicznie przeciwko byłemu mistrzowi występowali m.in. Jens Weissflog i pływaczka Kristin Otto. – Byłem potem straszony sądem, a wszystko, co ja powiedziałem, to to, że każdy sportowiec był częścią tego planu, tego systemu. Bo tak było. Zostało to jednak odebrane w inny sposób: że każdy brał. Każda kadra narodowa była częścią tej machiny. Dziś Weissflog patrzy na mnie jak przerażona mysz i ma nadzieję, że za dużo nie powiem, bo wtedy on będzie musiał się gęsto tłumaczyć - wyznał przed kilkoma laty na łamach niemieckiej prasy były reprezentant NRD.

- Doping to na ciemna strona sportu w NRD, która przysłoniła wszystko. A przecież funkcjonowała tam jasna, zunifikowana wizja i system selekcji, której dziś często brakuje. Mieliśmy wielu wspaniałych sportowców, którzy kochali to, co robili. I to wszystko poszło w niepamięć, ponieważ kilku idiotów wymyśliło, że sukces trzeba osiągnąć za sprawą pigułek – konstatuje gorzko mistrz olimpijski z Innsbrucku.

Opracowano na podstawie:

Der Tagespiegel
Berliner Kurier
Dw.com
Leszek Błażyński "Wojciech Fortuna. Skok do Piekła"
Wyniki.skoki.hostingasp.pl
Źródła własne


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (32317) komentarze: (25)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Lataj profesor
    Nie jestem antyniemiecki, ale...

    Reprezentacja Niemiec nie została ukarana za doping, tak samo jak od Finów odeszli sponsorzy, a skoki przestano transmitować w telewizji narodowej (nie była to wina skoczków)? Osiągnięcia Niemiec po komunie to nie zasługa zawodników urodzonych na terenie NRD? Czy na tym świecie nie ma sprawiedliwości?!

  • Janeman profesor

    Co do dopingu Aschenbach mówi prawdę, ale już co do powodów ucieczki , mam wrażenie, że mocno się wybiela. W 1988 nie był już tylko "marionetką" i człowiekiem zaszczutym przez system - on był wtedy współtwórcą systemu dopingowego i wysokiej rangi wojskowym, a w dodatku jako inteligentny człowiem musiał zdawać sobie sprawę, że system się wali , a on za kilka lat może pozostać "na lodzie" albo nawet ponieść odpowiedzialność karną, dlatego właśnie uciekł.
    W każdym razie mimo tych przemyśleń nie oceniam go jako człowieka i nie skreślam jego dokonań sportowych- wielu jego ówczesnych rywali też się wspomagało , więc w pewnym sensie i tak wygrał najlepszy.
    To podobny przypadek do startów Armstronga w TDF....

  • Tim doświadczony
    Georg Thrane - skandal na IO w 1948

    Mam dla redakcji ciekawy temat na "wspominki" historyczne...Odkopałem bardzo ciekawe video, w którym Pan Leopold Tajner opowiada o skokach narciarskich z lat 50-tych i 60-tych.

    https://www.youtube.com/watch?v=78TAuRJnKS8

    Dzięki Panu Leopoldowi można się dowiedzieć bardzo wielu ciekawych informacji m.in to, że skakano stylem nowoczesnym (narty ułożone równolegle i ręce ułożone przy ciele) już w roku 1948 r. Mianowicie jeden skoczek Georg Thrane (Norwegia). Nie został dopuszczony w ostatniej chwili do zawodów. Zresztą w niezwykłych okolicznościach.

    "The Norwegian team was originally selected to be [Asbj?rn Ruud], the youngest of the Ruud brothers, winner at Holmenkollen in 1946 and national champion in 1946 and 1948; Georg Thrane from Asker Skiklubb, winner at Holmenkollen in 1947, [Petter Hugstedt], unmerited in international competitions but like the Ruud brothers also representing the famous ski jumping club Kongsberg IF. The fourth man on the team, [Thorleif Schjelderup] from Oslo, came second to Asbj?rn Ruud at Holmenkollen in 1946. The double Olympic champion from 1932 and 1936, [Birger Ruud], now aged 36, was also a member of the Norwegian team as a substitute and assistant coach. Late in the evening before the competition, the Norwegian team leaders decided to withdraw Thrane in favor of Birger Ruud, certainly after pressure from the organizers and FIS. Birger had impressed with excellent training jumps, he was extremely popular in Middle Europe, and his elder brother [Sigmund] was chairman of the FIS Jumping Committee. Thrane, who was informed of the decision at ten o?clock in the evening, was shocked by the message and his relations with the Ruud brothers were rather bad in the following years."

    http://www.sports-reference.com/olympics/winter/1948/SKJ/mens-normal-hill-individual.html

    Na IO w 1948 r. dominował styl tzw. "wiatrakowy". Zresztą tak też było przed wojną. Styl nowoczesny taki jaki znamy ze skoków Fortuny zaczął się upowszechniać pod koniec lat pięćdziesiątych. W połowie lat sześćdziesiątych ten styl już absolutnie dominował.

    Mimo wszystko norweskiego skoczka Georga Thrane należy uznać za prekursora stylu klasycznego tak jak byli prekursorami stylu V Mirosław Graf i Jan Boklöv. I tak jak oni Thrane cierpiał za swoją pomysłowość.

    Więcej o Georgu Thrane można się dowiedzieć ze strony...

    http://www.wyniki-skoki.hostingasp.pl/Zawodnik.aspx?name=THRANE%20Georg

  • eni bywalec

    Jeżeli mowa o dopingu ,to mnie zastanawia czy Diethart nie byl na koksie gdy zwyciężył w PŚ.Dlaczego tak sądzę ;jak usiadl na belce śmial się przysłowiowo jak ''głupi do sera '' ,a przecież wtedy skoczkowie koncentrują się.On byl mocno pobudzony. Poza tym bardzo szybko skończyły się jego sukcesy .Myśle ,ze na nim wyprobowano jakis srodek wczesniej nie stosowany.Oczywiście to są tylko przypuszczenia ;nie od dziś wiadomo ,ze zawodnicy przyjmuja różne rodzaju odżywki ,które mają poprawić ich formę .Zwykle do czasu kiedy środek ten nie znajdzie sie na liscie zabronioonych .

  • gosposia weteran
    @gosposia @kolos

    Raczej, powiadasz.
    A na jakiej podstawie? Rozumiem, że powiedział ci to Weissflog i ty mu wierzysz. Czy tak na czuja piszesz?
    Mój nos mi mówi, że jak bierzesz coś przez 10 lat to bez tego potem ani rusz. A jak rusz, to efekty są takie jak w przypadku Bena Johnssona. Zamiast 9,70 biegasz 10,50 i jesteś dalej najlepszy, ale już tylko na osiedlu albo, w najlepszym razie w Ontario. Jesli jesteś z Ontario.
    A Weissflog jakoś nie przestał wchodzić do 10-tki konkursów ani na pudło. Wręcz przeciwnie.
    Ale ja tam sportu zawodowo nie uprawiam, więc się nie znam.
    A Weissflog musi się zna. Trza mu wierzyć. W końcu wielki mistrz i autorytet.
    A nie jakaś gospodyni domowa.

  • dervish profesor
    @kolos

    "Wszystkie sukcesy Weissfloga nie były efektem dopingu - po 1990 roku już się raczej nie koksował a jeszcze trochę sukcesów miał po tym czasie. . "

    Ciekawe na jakiej podstawie wysnuwasz takie karkołomne wnioski? Az tak bardzo zgłebiłeś temat dopingu? ;)

    Czyzbys uwazał, ze włączenie NRD do RFN uniemożliwiło nakoksowanym enerdowcom dalsze szprycowanie się?
    Dla twojej informacji: koksowanie w RFN również miało bogatą tradycję, szczególnie wśród sportowców urodzonych na terenach dawnej NRD. Mozna powiedzieć, że nawet po zjednoczeniu urodzeni na terenach Niemiec Wschodnich mentalnie nie widzieli nic zdrożnego w dopingu który na tamtych ziemiach przez całe lata był usankcjonowany systemowo.
    Pierwszy z brzegu przykład to kolarz Jan Urlich urodzony w Rostocku. Podczas całej swojej kariery szprycował się (podobnie jak prawie wszyscy koledzy z jego grupy kolarskiej Telekom) nie gorzej niż enerdowscy sportowcy za czasów Honeckera. Enerdowscy trenerzy i lekarze doskonale funkcjonowali i pewnie nadal wielu z nich funkcjonuje w zjednoczonych Niemczech.
    Nie postawiłbym złamanego grosza na to, ze Weisflog po zjednoczeniu nagle stał się uczciwym człowiekiem i przestał korzystać z dopingu i pomocy dobrze sobie znanych i zaufanych specjalistów z byłej NRD.

  • Wojciechowski profesor
    @Wojciechowski @thymiotus

    To chyba rzeczywiście jedyny sensowny trop, bo trudno wymyślić coś innego.
    Swoją drogą skoczkowie z NRD zawsze byli nieco podejrzani choćby przez to, że na skoczniach światowych pojawiali się stosunkowo rzadko, głównie przy wielkich imprezach, jak igrzyska, mistrzostwa świata czy Turniej Czterech Skoczni. Widać to zresztą choćby po stosunkowo małej liczbie ich występów w Pucharze Świata. A jak nietrudno się domyślić, łatwiej "przygotować się" niedozwolonymi metodami na kilka kluczowych startów niż na cały sezon. Nawet Weißflog opuszczał naprawdę wiele konkursów PŚ (inna sprawa, że regulaminy z lat 80. to ułatwiały, skoro nie wliczano wszystkich zawodów do punktacji ogólnej).
    Z drugiej strony ta dość rzadka obecność skoczków z NRD na arenach światowych była na pewno spowodowana też innym czynnikiem - właśnie obawą o ucieczkę. Teoretycznie mieli się w swoim kraju bardzo dobrze, byli zwykle na utrzymaniu wojska lub służb mundurowych, ale...

  • thymiotus bywalec
    @Wojciechowski @Wojciechowski

    Kiedyś mam wrażenie, że przygotowanie fizyczne miało większe znaczenie (mniejsze skocznie, inny styl skakania). Siła wybicia w większym stopniu wpływała na skok, niż ma to miejsce obecnie. Teraz doping w skokach nie ma zbyt dużego sensu - ewentualnie może "pomagać" przy utrzymaniu odpowiedniej wagi.

  • Wojciechowski profesor

    Przypuszczam, że rewelacje Aschenbacha co do systemu dopingowego w NRD nie były wyssane z palca - po co miałby to robić, skoro nie był zresztą pierwszym uciekinierem, który o tym opowiadał? Ale zawsze ciekawiło mnie, co tak właściwie jakikolwiek doping miałby tym skoczkom dać. Refleks, wytrzymałość? Nie wiem za bardzo, co by to zmieniło.

  • Kolos profesor
    @gosposia @gosposia

    Wszystkie sukcesy Weissfloga nie były efektem dopingu - po 1990 roku już się raczej nie koksował a jeszcze trochę sukcesów miał po tym czasie. .

  • gosposia weteran
    Weissflog

    Jeżeli ktoś jest zdziwiony, że Weissflog wystąpił przeciwko Aschenbachowi, to znaczy, że przenikliwością nie grzeszy.
    A co ma ten biedny Weissflog zrobić? Ma się przyznać, że wszystkie jego sukcesy to efekt dopingu? W przeciwieństwie do Aschenbacha nie potrafi wykazać, że próbował się temu przeciwstawiać i z tym, w jakimś tam, najmniejszym choćby, sensie walczyć. Musi iść w zaparte.
    Interesującym, jak na mój gosposi gust, jest to, że niektórych dopingowiczów piętnuje się od chwili stwierdzenia, że brali (vide Ben Johnsson), a innych, jak Weissflog, każe się latami wielbić i , na dodatek, robi ekspertami najważniejszych stacji telewizyjnych.
    Ciekawam czy po przeczytaniu takich tekstów jak powyższy Adam Małysz nadal uważa Weissfloga za swojego idola.
    Tych, którzy będą twierdzić, że przecież Weissfloga na niczym nie złapano, serdecznie pozdrawiam i proponuję, żeby uznali Niemca za człowieka honoru. Doświadczenie podpowiada, że jak to zaczną powtarzać w kółko i wszem, to znajdą takich, co im uwierzą. Tak mi przynajmniej podpowiada moje gosposie, ciermnogrodzkie zresztą, serce.

  • andy_stawowsky doświadczony
    Zakłamane, NRD-owskie komuchy

    Chciałby tylko zauważyć, że ich szkolono nie tylko pod kątem medykamentów, ale przede wszystkim manipulacji. Także to, co głosi jakiś były komuch, pracujący w pocie czoła nad swoimi wynikami, a później innych, podzieliłbym przez dużą liczbę. To człowiek zaprogramowany przez NRD do manipulacji we wszystkim, czego się dotknie. Także do opowiadań o sobie "po latach".

  • thymiotus bywalec
    @thymiotus @dervish

    Czyn odważny nie równa się czynowi bohaterskiemu. Ucieczka, choć wymagała stalowych nerwów i determinacji, nie była działaniem wymierzonym w reżim. Głównym celem każdego uciekającego była poprawa własnego bytu. W przypadku Aschenbacha to zdanie jest podwójnie prawdziwe, gdyż po drugiej stronie zostawił żonę i dzieci. Uciekł wiedząc, że będą represjonowani. Wybaczcie ale mnie, jako mężowi i ojcu, nasuwają się określenia będące na drugim biegunie w stosunku do słowa "bohater". To oczywiście tylko w kwestii rodziny.

    Co do jego "ujawnienia"... zdanie "Niedługo po ucieczce opowiedział publicznie..." odnosi się do jego wywiadu dla tabloidu Bild. Z tego co wyczytałem, jako lekarz nie zaczął pracować od razu po przybyciu do RFN. Trochę spekulując, mogę przypuścić, że nie tylko motywy ideologiczne kierowały jego działaniami. Nie neguję, że przyczynił się w znaczący sposób do ujawnienia procederu dopingowego ale...
    ... bohater musi być czysty. Hans Georg Aschenbach według mnie nie jest nawet brudno-biały.

  • troot65 początkujący
    Polityka tu na tym portalu ???

    Nawet nie mam zamiaru komentować tego artykułu, choć bardzo mi się spodobał jak i każde inne ukazujące historię skoków bez owijania gówienka w sreberko.

    Ja nie mam zamiaru krytykować wszelakich sportowców, i nie tylko, z tamtych czasów. Czasy były hmm... dziwne delikatnie mówiąc...

    A tak po za tym do redakcji to proszę, i na pewno nie tylko ja, o więcej takich historycznych artykułów. W sezonie ogórkowym skoków narciarskich, co może być ciekawszego ? ;)))

  • Wojciechowski profesor
    @thymiotus @thymiotus

    Nie chcę wchodzić w ocenę tego, czy Aschenbach był "bohaterem", ale "zwykły Hans Schmidt" starał się zwykle robić jak najwięcej, żeby odciąć się całkowicie od życia w NRD i nie wspominać o nim ani słowem. Tymczasem Aschenbach, dobrze znany w całych Niemczech, nie tylko ujawnił się jako uciekinier, ale też zaatakował wprost system sportu w NRD. Ryzykował sporo, choćby najście "nieznanych sprawców" czy "wypadek" jak ten Eigendorfa.

  • dervish profesor
    @thymiotus @thymiotus

    "Znakomity piłkarz, Lutz Eigendorf nazywany "Beckenbauerem wschodu" ucieczkę przypłacił życiem"

    Każdy kto decydował sie na ucieczkę bez wzgledu na to czy był enerdowskim vipem czy osoba prywatną musiał zdobyć się na akt wielkiej odwagi bo ryzykował życiem. Osoby publiczne miały o tyle trudniej, ze nawet po udanej ucieczce były na celowniku enerdowskich służb i w każdej chwili mogły zostać zamordowane, uprowadzone i poddane presji za pośrednictwem prześladowań pozostawionych w kraju bliskich.

    Decyzje które podejmował Aschenbach wymagały ogromnej odwagi (najpierw przedwczesne zakończenie kariery w wieku 25 lat co nie spodobało się włodarzom niemieckiego sportu, a później ucieczka na zachód połączona z odsłonięciem kulis sukcesów niemieckich sportowców i przyznaniem się do dopingu) w odróżnieniu od postawy na przykład Weisfloga który wybrał wygodne sportowe życie w NRD by później bezkonfliktowo kontynuować je w RFN i któremu do głowy nie przyszło nie tylko by potwierdzić słowa Aschenbacha ale także by po latach wzorem na przykład niektórych "legend" kolarstwa dobrowolnie przyznać się do dopingu.

  • thymiotus bywalec
    Bohaterowie...?

    Na pewno, rzucanie w niego błotem za to, że uczestniczył w "programie" to lekka przesada. Ale od razu nazywać go bohaterem? Ten pan przez lata "koksował" bądź był do tego zmuszany - tego do końca nie wiemy. Na pewno większa część sportowców Niemieckiej Republiki "Demokratycznej", nie miała wyjścia. Aczkolwiek jestem przekonany, że sporo znalazło się takich którzy robili to świadomie i chętnie - dla kariery i pieniędzy. Bo tacy są po prostu ludzie.

    My mamy tylko słowa pana Aschenbacha. Ileż to osób uciekło ze wschodu - czy wszyscy byli bohaterami? Czy gdyby był to zwykły Hans Schmidt, bez żadnych sukcesów sportowych, też uznawalibyście go za bohatera? Powodów jego ucieczki mogło być mnóstwo, od rodzinnych, przez kryminalne aż po polityczne. Po prostu nie jesteśmy tego wstanie stwierdzić. Skupmy się więc na faktach:
    Fakt 1. Gdyby nie doping to pewnie nie osiągnął by tego wszystkiego.
    Fakt 2. Przez przeszło 20 lat brał udział w procederze za nim go ruszyło sumienie na tyle by z tym skończyć.

    Czy naprawdę można go nazwać bohaterem?

    Osoby "złamane" mają tendencje do wybielania swoich życiorysów. Żyją z piętnem, które bardzo ciężko jest dźwigać. Dlatego próbują ze wszystkich sił zmazać tą plamę, by w oczach innych wyglądać na porządnych prawych ludzi. Nie kłamią zupełnie, tylko tak zmieniają swoją historię by pokazać jaką to heroiczną walkę stoczyli. I im więcej ludzi w tą historię wierzy to tym bardziej ją ubarwiają. Przechodzą od "złamali mnie, ale się podniosłem" do "od początku planowałem rozwalić ich od środka". Tak żyją tą opowieścią, że sami nie akceptują już tego, że byli "słabi".

    Dlatego proszę - nie twórzmy na siłę bohaterów. Nawet dla ich dobra, bo tacy ludzie, na ogół z niską samooceną, łakną dowartościowania jak słodyczy, Potem ich ego rośnie do niebotycznych rozmiarów i stają się we własnych oczach quasi-bogami.

    Nie potępiajmy, ale nie stawiajmy też ich na piedestał.

  • Andreas_MistrzPolotu stały bywalec
    ...

    pavel ty czasami nie grywasz w DSJ3?bo jedna osoba ma podobny nick na DSJ3 więc pytam z ciekawości ;)

  • Wojciechowski profesor
    @Pavel @pavel

    W 1988 roku "niemal już każdy wiedział, że dni NRD są policzone"?! Ręce mi opadły. 99 na 100 zapytanych w NRD popukałoby się wtedy w głowę, gdyby im szczerze zadać takie pytanie. U nas pewnie też. Jeszcze w tygodniach po tzw. upadku muru berlińskiego w listopadzie 1989 roku wielu ludzi wolało natychmiast skorzystać z okazji, bo były poważne obawy, że władze NRD szybko zmienią zdanie i znów zamkną granicę.
    W samym 1989 wyjechało stamtąd mniej lub bardziej legalnie około 200 tysięcy ludzi, padły ostatnie ofiary przy próbie pokonania muru.

    Gdy Aschenbach uciekał, koniec NRD był raczej snem wariata.

  • Kolos profesor
    @Pavel @pavel

    A czym się skończyło?? Żona straciła pracę ale życia z rodxiny nikt nie stracił. Po rpsotu aschenbach miał dość szprycowania się i strachu że wpadnie... A brał bo mu kazali. Kokosów raczej nie zarobił znając realia komunistyczne.... A jako lekarz nie chciał pracować przy dopingu...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl