Alexander Pointner: Ból nie ustępuje

  • 2017-10-25 18:29

W ostatnim czasie do opinii publicznej dostała się wiadomość, iż Alexander Pointner nie będzie już trenerem reprezentanta Bułgarii, Władimira Zografskiego. Były skoczek narciarski oraz wieloletni trener reprezentacji Austrii zrezygnował z funkcji, którą sprawował przez dwa ostatnie sezony i ustąpił miejsca Matjazowi Zupanowi. Dla wielu kibiców postać Pointnera zniknęła ze świata skoków narciarskich wraz z pożegnaniem się z austriacką kadrą w kwietniu 2014 roku. W niedawnej rozmowie z "Tiroler Tageszeitung" 46-latek opowiedział o cierpieniu, jakiego doznał po śmierci córki, jak również wystawionej na ciężką próbę przyjaźni.

Alexander PointnerAlexander Pointner
fot. Tadeusz Mieczyński

- To było jak krok w tył - przyznaje Pointner w rozmowie z Marianne Hengl, zapytany o śmierć jego córki. Pod koniec 2014 roku austriackie media podały informację o próbie samobójczej Niny, która po tym zdarzeniu na trzynaście miesięcy zapadła w śpiączkę i przebywała w stanie wegetatywnym. Dziewczyna zmagała się przez lata z depresją, która w jej rodzinie jest uważana za schorzenie dziedziczne. Niestety, mimo starań lekarzy, dziewczynki nie udało się uratować. Austriacki trener obwiniał za ten czyn siebie, twierdząc, że poświęcał zbyt mało uwagi zarówno dzieciom, jak i całej rodzinie.

Były szkoleniowiec przyznaje, że odkrył wtedy tak naprawdę, co znaczy prawdziwa przyjaźń. - Wszyscy pędzą z zawrotną prędkością przez życie, nikt nie zauważa twoich problemów. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że prawdziwych przyjaciół nigdy przy tobie nie było - podsumowuje w wywiadzie.

- Wszyscy pytają "jak się czujesz?" i oczekują odpowiedzi "wszystko w porządku". Po tym zazwyczaj następuje zdanie "jeśli będziesz czegoś potrzebować, jesteśmy w kontakcie", ale to tylko pusty slogan. Ból nie ustępuje. Narasta lęk, że nigdy już nie poradzisz sobie z codziennymi sprawami - dodaje.

Pointner przyznaje również, że pomoc otrzymał od tych ludzi, od których jej nie oczekiwał. Obecnie uważa siebie za kompletnie innego człowieka, który codziennie cieszy się z małych rzeczy. Po rezygnacji z prowadzenia reprezentacji Austrii zupełnie zmienił styl życia. Z przebywania ponad 200 dni poza domem do statecznego, blisko rodziny i znajomych.

- Każdy kto myśli, że pewne kwestie prywatne można odłożyć na bok, szczególnie związane z córką, dla własnego rozwoju i sportu, jest w błędzie. Życie nie zawsze oznacza "szybciej, wyżej, dalej" - zaznacza Pointner i jako przykład pokazuje swoje cierpienie związane ze śmiercią dziecka. - To uczucie, gdy wiesz, że będziesz szedł przez miasto i nigdy nie spotkasz tam Niny, jest przerażające. Masz jednak świadomość, że nie zmienisz już biegu wydarzeń i że musisz zaakceptować obecną sytuację.

Zapytany o trzy życzenia, o jakie mógłby poprosić, odpowiada z uśmiechem. - Życie to nie koncert życzeń. Kiedy Nina leżała trzynaście miesięcy w śpiączce, miałem wiele planów, nadziei, ale żadne z nich się nie spełniły. Dlatego właśnie życzenia bardzo trudno sformułować. Tak szybko, jak o nich pomyślimy, tak szybko możemy się rozczarować. Po tym wszystkim, co się stało, myślę bardzo realistycznie.

Na sam koniec Pointner zwraca się do czytelników z bardzo ważnym i mądrym przesłaniem. - Wróciłem do rodziny i niezwykle się z tego cieszę. Myślę, że jest to w zasięgu każdego.


Marta Wawrzyniak, źródło: tt.com
oglądalność: (19505) komentarze: (9)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • alicja19861 bywalec
    @Kolos @kolos

    To że poziom spadł, to w ogóle się dziwie, że ktoś chce z tym dyskutować. Bez urazy @chriseggii, ale jak ty tego nie widzisz, to zastanawiam się, czy zauważasz to, że deszcz pada i że w sobotę jest sobota. Natomiast @kolos stwierdzenie, że internet się do tego nie przyczynił - litości. Pracowałem w prasie drukowanej x lat temu i po tym jak media elektroniczne zaczęły wypierać sprzedaż prasy drukowanej, to dziennikarstwo nie tylko obniżyło drastycznie loty, ale wręcz przekształciło się w inną gałąź. Ja to nazywam "pismactwem", a to nie są dziennikarze, tylko pismacy. 99% zatrudnionych kopiuje wiadomości agencyjne PAP (najczęściej jeszcze potrafią nawet to zepsuć) albo translatorem nieudolnie tłumaczy z serwisów zagranicznych. Do tego dodaj żenujące nagłówki, tytuły oderwane od rzeczywistości, mające na celu tylko to, by internauta kliknął. Poziom języka tragiczny, błędy stylistyczne, interpunkcyjne i co bardzo częste rzeczowe. Tych 99% pismaków pokończyło Wyższe Szkoły Układania Dywanów w Zgierzu filia w Pcimiu. IQ na poziomie 80. Onet swego czasu uznał Glasgow na stolicę Szkocji (to tak dla zobrazowania), a najbardziej rozbawili mnie na interii, gdzie do dziś piszą o Zurichu, iż jest stolicą Szwajcarii. Często czytając teksty po prostu nie dowierzam, że można takich ćwierćinteligentów posadzić za klawiaturą. I druga rzecz, która na przykład obnaża ten portal. Oni piszą bardzo prawidłowo językowo, nie bazują na idiotycznych nagłówkach. Ale o pracy dziennikarzy nie mają bladego pojęcia, co widać choćby po ich "wywiadach" i ogólnie polityce portalu, czyli chowanie głowy w piach przy trudnych tematach i lizanie tyłka PZN, bo liczą się tylko reklamy.

  • Kolos profesor
    @Kolos @chriseggii

    Poziom spadł drastycznie i że ty tego nie widzisz nie oznacza ze tak nie jest. I ten poziom nie spada wcale z powodu internetu.

  • ᐸᓚᓂᒥᙶᓃᑦ początkujący
    @Kolos @kolos

    Od swoich początków w internecie, 10 lat temu, widzę wieszczów upadku polskiego dziennikarstwa. Jak na złość nie zauważyłem, aby jakoś poziom się od tego czasu zmienił. Może dlatego, że niewłaściwe określenia osób, czy inne błędy myślowe nie są wcale czymś nietypowym i mogą się zdarzyć każdemu?

  • Kolos profesor
    @Kolos @Jannush

    Tragedia miała miejsce 2 lata temu. Artykuł nie jest o tej tragedii. A moja uwaga to tylko przykład na upadający poziom dziennikarstwa.

  • MK92 stały bywalec

    Niestety, szczęście w naszym życiu jest bardzo ulotne... Trzymaj się Alex!

  • Shaitan początkujący

    Poruszające...

  • skoczkowa stały bywalec
    ?

    W takim razie dziewczynka czy dziewczyna?

  • Jannush profesor
    @Kolos @kolos

    Mimo wszystko była to nieletnia osoba.
    Czepianie się nazewnictwa w przypadku takiej tragedii jest bez sensu.

  • Kolos profesor

    "Niestety, mimo starań lekarzy, dziewczynki nie udało się uratować" - w chwili śmierci córka Pointnera miała 17 lat. Nazywanie jej "dziewczynką" jest delikatnie mówiąc lekko przesadne.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl