Od Ziętkiewicz do Karpiel i Rajdy - historia kobiecych skoków narciarskich w Polsce

  • 2019-02-25 20:54

Gdzie i kiedy Polka pierwszy raz skoczyła na nartach? Tego nie możemy być pewni, w końcu nikt nie stał przy pierwszych polskich skoczniach w Sławsku, Lwowie czy Zakopanem i nie notował, kto danego dnia przyszedł spróbować tam skoczyć.

Gabriela Buńda i Joanna GawronGabriela Buńda i Joanna Gawron
fot. Marcin Hetnał
Magdalena Pałasz i Joanna SzwabMagdalena Pałasz i Joanna Szwab
fot. Tadeusz Mieczyński
Anna TwardoszAnna Twardosz
fot. Tadeusz Mieczyński
Kinga Rajda i Magdalena PałaszKinga Rajda i Magdalena Pałasz
fot. Tadeusz Mieczyński

Jednak przechodząc z gdybań do faktów, pierwszą polską, potwierdzoną historycznie skoczkinią była Elżbieta Ziętkiewicz, która oddała ten skok na jednej z austriackich skoczni ok. 1912. Była ona narciarką wszechstronną, twardo walczącą w zawodach zarówno z mężczyznami, jak i kobietami. Skupiała się głównie na narciarstwie alpejskim i biegowym, gdyż tam były organizowane zawody dla kobiet, a w przypadku kobiecych skoków nigdy nie doczekała się zorganizowanej formy rywalizacji. Po wojnie wróciła do Polski i zmierzyła się z krajowymi skoczkami w III Mistrzostwach Polski, oddając najlepsze i najładniejsze skoki w kategorii seniorów II klasy, będąc w stanie konkurować z mężczyznami. Trzykrotnie zdobywała mistrzostwo Polski kobiet w biegach. Mimo tego, że wyjechała z reprezentacją Polski na Igrzyska w Chamonix, nigdy nie została olimpijką, gdyż jako kobieta nie została dopuszczona do zawodów. Po drugiej wojnie światowej wyjechała z Polski. Jej dalsze losy nie są znane.

Za duchową następczynię Ziętkiewicz można uznać Janinę Loteczkową. Uznana narciarka, trzykrotna mistrzyni Polski w biegach narciarskich, która hobbystycznie uprawiała również skoki narciarskie. Jednakże jej główną pasją obok biegów narciarskich były sporty motorowe. Regularnie rywalizowała z mężczyznami dosiadając motocykli. To oczywiście nie koniec jej zainteresowań, zajmowała się też lotnictwem, szybownictwem, baloniarstwem... Jak można się domyślić, pani Loteczkowa kochała adrenalinę.

Logicznie rzecz biorąc, tu powinna się pojawić kolejna następczyni. Jakaś skoczkini epoki Marusarza, potem rówieśnica Gąsienicy-Gronia, następnie koleżanka z klubu Antoniego Łaciaka, dziewczyna przeskakująca Fortunę na treningach, zawodniczka z naszego złotego mikstu w Sarajewie czy w końcu “Małysz w spódnicy". Jednakże nic takiego nie miało miejsca. Wkraczamy w wieki ciemne dla kobiecych skoków aż do MŚJ w Sankt Moritz w 1998, kiedy rozegrano testowy konkurs juniorek. W Polsce te wieki ciemne trwały trochę dłużej, gdyż nasze zawodniczki zadebiutowały w kobiecym Pucharze Kontynentalnym dopiero 9 sierpnia 2006.

Dlaczego doszło do wieków ciemnych? Dlaczego w innych dyscyplinach obie płcie mogły konkurować równolegle, a skoki zdominowali mężczyźni? Po pierwsze - seksizm, po drugie - pseudonauka (skoczkinie miały się stawać bezpłodne na skutek skoków - oczywiście nie dowiedziono tego naukowo, tylko przyjęto “na chłopski rozum"), po trzecie - efekt św. Mateusza (dyscyplina uprawiana przez tysiące, będzie uprawiana przez kolejne tysiące, dyscyplina uprawiana przez 5 zawodniczek straci i te 5 zawodniczek).

Oczywiście w wiekach ciemnych pojawiały się dziewczyny, które chciały sprawdzić się na skoczni (ostatecznie pojawiło się ich na tyle dużo, by przekonać FIS o konieczności organizacji zawodów). Nasi zawodnicy spotykali je czasami na zawodach międzynarodowych. Anita Wold, skoczkini z Norwegii pojawiła się w 1974 na Pucharze Tatr w Szczyrbskim Jeziorze, dwukrotnie ustanawiając rekord świata kobiet. Natknęli się tam na nią Józef Tajner, Stanisław Bobak i paru innych reprezentantów Polski. Niestety, nie możemy porównać skoków Anity z szeroką stawką Pucharu Tatr, ponieważ nie ma jej w tabeli wyników tych zawodów.

Czy Polki w owym czasie również skakały? Tak. Żadna z nich nie weszła jednak na poziom, który pozwalałby na zapisanie się na kartach historii. Kazimierz Bafia w wypowiedzi dla "Wysokich Obcasów" opowiadał o tym, jak za jego młodości, w latach 80., przez jedną zimę skakały z nim w klubie dwie Magdy z Cyrhli. Podobno polska biegaczka narciarska, Jadwiga Guzik, w młodości także próbowała swoich sił na skoczniach na Kowańcu. Grażyna Pytel z Olimpii Goleszów oddawała skoki na goleszowskich obiektach na przełomie lat 70. i 80.

I tu dochodzimy do początku lat dwutysięcznych. Podczas gdy w Polsce rozprzestrzeniała się Małyszomania, do świata skoków wchodziły kobiety. Adam Małysz wyraził wówczas w wywiadzie swój sceptycyzm wobec kobiet w skokach, mówiąc, że to sport nie dla kobiet. Na szczęście zawodniczki patrzyły na jego czyny, a nie słowa. Na skutek Małyszomanii do skoków trafiła pierwsza fala dziewczyn, w klubie Wisła Ustronianka powstała sekcja dziewczęca, którą prowadził Jan Szturc. To dosyć nietypowa grupa, bo należały do niej zawodniczki starsze, niż byśmy się spodziewali: mianowicie 15-letnia Aneta Rosner oraz 13-letnie siostry Magdalena i Małgorzata Kędzior. Swoich sił na skoczni próbowały także Magdalena Szturc (trzynastoletnia kuzynka Adama Małysza) i Dorota Żyła (siedemnastoletnia siostra Piotra). Daria Śliwka, czternastoletnia wówczas siostra polskiego skoczka Grzegorza, była zainteresowana skokami, ale nie chciała czuć się osamotniona w dyscyplinie. Namawiała koleżanki, one nie chciały, ostatecznie została przy biegach. 21 i 22 września 2002 odbyły się pierwsze w Polsce konkursy z kategorią dziewczęcą, w obu triumfowała Aneta Rosner, a podium uzupełniły siostry Kędzior. Tak jak szybko ta fala przybyła, tak szybko odpłynęła. Magdalena Szturc skupiła się na biegach, Dorota Żyła na snowboardzie, Aneta Rosner i siostry Kędzior wsadziły dyplomy do teczek i odeszły ze sportu.

Nadeszła druga fala zainspirowana Małyszomanią. Tym razem nie były to już nastolatki, ale dzieci. Pierwsza była Gabrysia Buńda ze Skrzypnego w 2004. Kilka miesięcy później, w 2005, dołączyła do niej Joasia Gawron z Odrowąża Podhalańskiego. Obie dziewczyny były prowadzone przez trenera Kazimierza Bafię. Z czasem dołączały do grupy treningowej kolejne. Na linii Polski Związek Narciarski - rodzice skoczkiń pojawiły się spięcia. PZN odmawiał powołania kadry, nie chciał dofinansowywać wyjazdów zawodniczek na zagraniczne konkursy. Powstało Wolne Towarzystwo Wspierające Skakajki, czyli grupa ludzi finansująca wyjazdy dla dziewczyn. Joasia i Gabrysia dzięki wsparciu WTWS wzięły udział w zawodach z cyklu Pucharu Kontynentalnego w Niemczech. W Poehli i Meinerzhagen Joasia uplasowała się na 49. i 55. lokacie, a Gabrysia ukończyła te zawody na 53. i 57. miejscu. Niemniej, 9 sierpnia 2006 jest datą pierwszego, historycznego występu Polek w tego typu zawodach.

W 2006 trener Bafia zebrał grupę 7 dziewcząt z Chochołowa. Na najmniejszej skoczni chętnie oddawały skoki, jednak gdy stanęła przed nimi opcja przejścia na obiekt K-30, kolejno rezygnowały i przechodziły do biathlonu. Została jedna, która przy skokach trwa do dziś – Joanna Szwab. W sierpniu 2007 Asia Gawron i Gabrysia ponownie udały się na PK do Niemiec. Zamknęły tam stawkę, nie było widać postępu. Skoki zaczęła trenować Magda Pałasz. Pod koniec 2007 upadł na skoczni starszy brat Gabrysi, Michał Buńda. Upadek był poważny, Michał stracił nerkę i zakończył swoją przygodę ze skokami. Gabrysia również zrezygnowała ze skoków narciarskich. Następne lata były dla polskich skoków kobiecych chude. PZN wciąż odmawiał powołania kadry tłumacząc się brakiem wyników ze strony zawodniczek. A brak wyników zawodniczek był częściowo konsekwencją braku wsparcia związkowego.


Przez następne lata Asia Gawron startowała jako samotna reprezentantka. Na Mistrzostwach Świata Juniorów w Zakopanem zajęła ostatnie miejsce. 2009, Puchar Kontynentalny w Zakopanem - również ostatnie miejsce. W 2009 na skoczni w Libercu kobiety po raz pierwszy walczyły o mistrzostwo świata, a nasza najlepsza zawodniczka w tamtym roku była przedskoczkinią na Pucharze Crunchips. Organizatorzy zawodów krajowych ciągle unikali wyodrębnienia kategorii kobiecych w zawodach.

Sezon 2009/2010 przyniósł zmiany. Zawodniczki w zimie w ogóle nie startowały w zawodach FIS, skupiając się na kluczowym cyklu, czyli Lidze Szkolnej. Rok 2011 okazał się dla polskich zawodniczek przełomowy. Puchar Kontynentalny Kobiet powrócił do Zakopanego. O ile Joasia Gawron po półtorej roku treningów trafiła na zawody PK, o tyle Asia Szwab musiała na debiut czekać 5 lat. Rezultaty dziewczyn nie zachwycały, ale nareszcie zaczęły brać udział w zawodach. PZN w końcu powołał kadrę dziewcząt. Uczynił to w maju. Kadra zaczęła funkcjonować w sierpniu i została rozwiązana w grudniu z uwagi na brak wyników. W 2011 osoby obserwujące wyniki zawodów dziecięcych mogły poznać nazwiska Kingi Rajdy, Kamili Karpiel i Ani Twardosz.

Na początku 2012 Magda Pałasz wzięła udział w Igrzyskach Olimpijskich Młodzieży w Innsbrucku, zajmując ostatnie miejsce. Zastanawiała się wówczas nad zakończeniem kariery, lecz postanowiła przeć naprzód. Gdy Pałasz skakała w Seefeld, 20 stycznia 2012 w Zakopanem odbył się konkurs Pucharu Kontynentalnego Pań. Asia Gawron i Asia Szwab zdobyły pierwsze punkty dla Polski w historii. Jednakże po sezonie 2011/2012 przygodę ze skokami zakończyła Joasia Gawron. Decyzja nie mogła dziwić, biorąc pod uwagę rozwiązanie kadry i małe postępy zawodniczki - zarówno w czasie współpracy z trenerem Kazimierzem Bafią, jak i trenerem Mikeską. W sezonie 2012/2013 PZN ponownie uznał, że wyjazdy na zawody FIS są czymś niepotrzebnym. Przez całą zimę w zawodach pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej wzięła udział wyłącznie Joasia Szwab. Był to Zimowy Europejski Festiwal Młodzieży w rumuńsim Rasnovie, gdzie zajęła 16. miejsce na 22 startujące.

W sezonie 2013/2014 Szwab i Pałasz zostały włączone do narodowej kadry kobiet, trenerem został Sławomir Hankus. 6 grudnia 2013 Szwab i Pałasz zadebiutowały w Pucharze Świata. W konkursie drużyn mieszanych, wraz z Kamilem Stochem i Maciejem Kotem, reprezentacja Polski zajęła 14. miejsce. 1 lutego 2014 w Hinzenbach Magdalena Pałasz jako pierwsza Polka w historii zdobyła punkty Pucharu Świata, zajmując 28. lokatę.

11 października 2014 odbyły się pierwsze mistrzostwa Polski w skokach kobiet, które wygrała Magdalena Pałasz, za swoimi plecami pozostawiając Joannę Szwab i Kingę Rajdę. Widać, że powoli wkraczała normalność. Kadra kobiet już istniała, dziewczyny jeździły na zagraniczne zawody. Oczywiście problemy były nadal widoczne, a sytuacja była daleka od ideału. W sezonie 2014/2015 kadra kobiet funkcjonowała w tym samym składzie osobowym, większych sukcesów brakowało. W sezonie 2015/2016 do kadry kobiet dołączyła Kinga Rajda. 30 stycznia 2016 jako druga Polka w historii zdobyła punkty PŚ w skokach, zajmując 30. miejsce w Oberstdorfie. Uplasowała się na 12. lokacie na MŚJ w Rasnovie, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich występów polskich skoczkiń. W sezonie 2016/2017 Joanna Szwab znalazła się poza kadrą, a na jej miejsce wskoczyła Anna Twardosz. 1 lutego 2017 Magda Pałasz zajęła 6. miejsce na Uniwersjadzie. W sezonie 2017/2018 do kadry dołączyły Kamila Karpiel i Joanna Kil. Karpiel w 2017 wygrała cykl Letniego Pucharu Kontynentalnego.

Te trzy sezony łączy podobne zjawisko: pojawiała się zawodniczka, która jest na fali wznoszącej, trafiała do kadry, wygrywała letnie mistrzostwo Polski (kolejno Kinga Rajda, Anna Twardosz i Kamila Karpiel), rozwijała się jeszcze przez jakiś czas... i uderzała w mur, nie będąc w stanie przebić granicy, jaką jest regularne punktowanie w Pucharze Świata.

W sezonie 2018/2019 głównym szkoleniowcem kadry został Marcin Bachleda, a poza kadrą znalazła się Magdalena Pałasz. Jak na razie widać postęp u Kamili Karpiel i Kingi Rajdy. Obie zapunktowały w zawodach Pucharu Świata w Ljubnie, a Kamili udało się zająć 2. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego.

W tym tygodniu, 10 lat po tym, gdy kobiety po raz pierwszy oddały skoki na Mistrzostwach Świata, będziemy mogli na tym czempionacie nareszcie zobaczyć Polki. W tym roku nasze zawodniczki już nie będą przedskoczkiniami na Pucharze Crunchips, tylko staną do rywalizacji z najlepszymi. Pozostaje tylko kibicować. Wynik i tak będzie najlepszy w historii.


Łukasz Kryska, źródło: Informacja własna
oglądalność: (11165) komentarze: (23)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • mario74 stały bywalec

    Ja tam pamętam, ze zainteresowanie dziewczyn skokami było duże już w czasach małyszomanii. Mówili o tym władze związku, dziennikarze. Wiadomo, że to były jeszcze dzieci, trudno, żeby był już PK i PŚ dla nich, one miały rosnąć z rówieśniczkami z innych krajów, bo to, ze zawody będą, to było do przewidzenia. Nowa dyscyplina i kwestią czasu było, ze takie zawody będą.
    Ale rezygnowały zanim na dobre zaczęły. A czemu, z różnych przyczyn, które juz tu wymieniliście, ale pamiętam słowa jednego trenera klubowego, że nie ma u siebie dwóch szatni i dziewczyny muszą przebierać się z chłopakami. Przez to wiele zrezygnowało.To było żenujące.

  • Salinus początkujący

    Co się dzieje z Joanną Kil i Anna Twardosz

  • Kolos profesor
    @Styrian @Styrian

    Od razu wszyscy? Gdzie i kiedy? W 2001 roku? Wtedy nawet w Niemczech,Austrii,Norwegii czy USA gdzie skoki kobiet zaczynały najwcześniej uważano skoczkinie za ciekawostkę. O poważnym funkcjonowaniu kobiet można mówić najwcześniej {a to i tak naciągając rzeczywistość) od 2004 roku kiedy wystartował PK kobiet. A tak naprawdę o poważnym traktowaniu kobiecych skoków można mówić od 2010 wraz z wprowadzeniem trochę na siłę PŚ kobiet. W PZN naprawdę musieliby być wizjonerami żeby w 2006 czy 2008 roku stawiać mocno na skoki kobiet. Tym bardziej jak wciąż brakuje środków na mężczyzn/chłopców.

    Po za tym gdyby było zainteresowanie skokami że strony dziewczyn to by była presją oddolna. Ale że większego zainteresowania ze strony dziewczyn nigdy nie było (ciągle jest problem z naborem) to co zrobić?

    Rajda, Karpiel robią postępy i tym trzeba się cieszyć i zajmować a nie narzekać czego to PZN nie zrobił x lat temu...

  • Tomek1982 stały bywalec
    @Kolos @zloty_medalista

    Racja, może nawet bardziej elegancko jest gdy o tym napisze mężczyzna. Ale przyznasz że trzeba być trochę psychopatą by być mężczyzną ginekologiem? Koleżanka opowiadała mi na studiach że to dosłownie tak jest że ginekolog to jest normalnie prawie "najmądrzejszy" i "najnormalniejszy" chłopak z zawodówki. Przeważnie synek jakichś lekarzy lub nikt go na egzaminach nie widział.

  • Styrian weteran

    @kolos : powinienes napisac ze TYLKO pzn nie przewidzial . Inni ( jakbys nie wiedzial WSZYSCY - nawet Rumuni ) zainteresowali sie odrazu .
    To chyba jest cos " nie tak " z pzn-enem .
    Zreszta inne dyscypliny tez sa w dziwny sposob pomijane przez pzn , czas najwyzszy na duze zmiany !

  • NajmniejszaKrokiew początkujący
    I o takie

    artykuły na skijumping się rozchodzi!

  • skortom76 doświadczony

    Aż chce się napisać: łubu dubu łubu dubu niech nam żyje prezes naszego klubu...Coś jak brak sukcesów to i boski Apollo uciekł ze studia, przed zawodami się wypowiadał, po zawodach już go nie było. Szkoda, że nie ma w studio TVP dziennikarzy z ikrą, bo jak chciał Rafał Kot trudne pytanie zadać boskiemu to ma już zakaz wstępu do studia. To, że Tajner to prezes jak troki od kaleson to widzą nawet laicy, ma dobry PR i pomoc TVP.

  • Monzanator doświadczony
    Nic dziwnego

    Przecież pod rządami Tajnera zainteresowanie budzi tylko kadra A mężczyzn. Reszta jest pomijana. 4-osobową drużynę kobiet mogliśmy z powodzeniem wystawić już w Seefeld a nawet wcześniej. Ale po co inwestować w młode dziewczyny jak można jechać na fali sukcesu Stocha & co.

  • Tomek1982 stały bywalec
    Jakby jakiś Horror opisano.

    Straszne rzeczy. W Polsce dobrze jest być albo debilem, albo strajkującym. Innych opcji niestety nie ma. Niektórzy jak czytamy, a ja to wiem, potrafią jedno i drugie.

  • zloty_medalista weteran
    @Kolos @kolos

    A dlaczego niby miał tego nie napisać mężczyzna? To obrona kobiet jest zarezerwowana tylko dla kobiet?

  • agawa redaktor
    @Kolos @kolos

    No to najwidoczniej nikt się nie czuje pokrzywdzony, skoro nie słychać sprzeciwu mężczyzn że nie dopuszcza się ich do danej dyscypliny.

  • Ravv doświadczony

    Bardzo fajny pomysł na artykuł, wielki szacunek za dokopanie się do informacji o skoczkiniach w latach powojennych, ale niestety stylistycznie wygląda to słabo i trochę ciężko się czyta. Tym niemniej rozumiem, że to debiutancki artykuł i wiem, że akurat pod tym względem może być tylko lepiej, więc życzę powodzenia w dalszym pisaniu :D

  • jma profesor
    Fajny artykuł

    Zabrakło w tym roku możliwości wystawienia kobiecej drużyny. Ale może za 2 lata

    Natomiast błędy w rodzaju "półtorej roku" są absolutnie niedopuszczalne.

  • madrek doświadczony
    Gdyby ktoś się zastanawiał, skąd taka sytuacja skoków kobiet

    Podaję wypowiedź Małysza sprzed kilkunastu lat:
    "Skoki narciarskie nie są sportem dla kobiet! Zdania nie zmieniam, jest to typowo męska konkurencja. Są sporty, które oszpecają kobiety. Przede wszystkim należy do nich boks, ale także skoki. Są one zresztą szkodliwe dla pań, dla ich figur. Kobiety to piękno tego świata, dla nich powinno się żyć, czynić wszystko dla ich szczęścia i urody. Czy jest coś ładnego w sylwetce kobiety opiętej w kombinezon skoczka narciarskiego i w założonym kasku? Nawet nie wiadomo, czy jest to rzeczywiście kobieta. Jest tyle konkurencji sportowych, które są wprost stworzone dla pań. I takie właśnie lubię oglądać. Dla mnie ważna jest bowiem nie tylko ich rywalizacja o miejsce i wynik, ale także estetyczne doznania."
    Link do artykułu: https://www.skijumping.pl/wiadomosci/1324/Adam-Malysz-Skoki-narciarskie-nie-dla-kobiet/
    Takim trochę Korwinem zaleciało:)
    Żeby nie było, nie zwalam winy na Małysza, Adam nie był odosobniony w tej opinii. Pamiętam, że wśród kibiców jeszcze 10 lat temu było bardzo lekceważące podejście do skoków pań.

  • Kolos profesor

    Natomiast brawo autora za zebranie ciekawości o tych polskich skoczkiniach z lat 70 i 80. Swego czasu interesowałem się tym tematem a do tego wszystkiego nie dotarłem. Więc brawo.

  • Kolos profesor

    Aż dziw że takie rzeczy jak, "seksizm" mógł napisać mężczyzna... Gdyby kobiety rwały się do skoków to by pewnie wcześniej niż w 2010 zaczęto organizować PŚ kobiet i wcześniej niż 2004 PK kobiet. Tradycja, historia i brak zainteresowania zrobiła swoje. Na świecie nie traktowano kobiecych skoków poważnie tak do 2010 roku, więc sęk owanie PZN że w 2001 czy 2006 roku nie był prorokiem i nie wpompował milionów złotych w skoki kobiet jest śmieszne. I nie nie usprawiedliwia nie zawsze właściwego podejścia polskich działaczy do skoków kobiet, ale trudno mówić że PZN tylko wszystko co złe czynił kobiecym skokom...

    Czy ktokolwiek się bukwersuje i nazywa "seksizmiem" to że na letnich IO w pływanie synchronicznym startują tylko kobiety a mężczyźni nie?

  • butczan1 weteran

    Warto odnotować, że Szwab wygrała nawet 1 trening na EYOWF 2013, jeśli chodzi o pozytywy skoków Polek kilka lat temu.


    Co do do rozwoju skoków kobiet w Polsce to trzeba naszą sytuację porównać do sytuacji Rosji. W sezonie 2012/13 Rosjanki były na 14 miejscu w PN z 51 punktami. 3 lata później w sezonie 2015/16 było to już 5 miejsce i 787 punktów. U nas od 2012 roku punktowały 3 Polki, a rekord to.. 26 miejsce.

  • Xander1 profesor

    To aż niemożliwe jak PZN na czele z Tajnerem zabił polskie skoki kobiet. Gdzie inne kraje normalnie powoływali kadry, wysyłali na zwody, my udwawaliśmy że skoków kobiet nie ma. Chyba uznano że to nie ważny sport i nigdy sie nie wybije. A tu nagle taki zonk. Skoki są na mistrzostwach świata, dodatkowo zostaje wprowadzony Puchar świata. A nasz Tajner budzi sie z ręką w nocniku, bo nie mamy dziewczyn do skakania. Wielce zdziwiony że jak wysłał dziewczyny na zawody że zajmują ostatnie miejsca.

    To aż niemożliwe jak można było przespać ten ważny czas. Wszystkie liczace się kraje w skokach mężczyzn także w skokach kobiet odgrywają ważną rolę. Oczywiście tylko nas tam nie ma i jeszcze lata świetlne aż zaczniemy dorównywać najlepszym.

  • Dama_Karmelowa profesor

    Bardzo fajny artykuł, miło się czytało, chociaż w sumie nie powinno, bo treść dość smutna. Przespaliśmy w damskich skokach jakieś 10 lat i trudno mi zrozumieć dlaczego. Zresztą nawet dwa lata temu przy okazji mistrzostw świata dziewczyny zostały potraktowane "z buta" przez prezesa, podobno po słowach o tym, że są za ciężkie się wszystkie popłakały. Mam nadzieję, że pokażą w indywidualnym, na co ich stać, a w sobotę Horngacher wystawi do mixta najmocniejszych i objerzymy osiem skoków polskiej drużyny.

    Tak sobie uświadomiłam jaki to ponury absurd, że męska drużyna poniosła klęskę, bo nie ma medalu, żeńskiej nie ma, a mieszana będzie walczyła o oddanie ośmiu skoków. To chyba najlepsze podsumowanie, jak olane zostały dziewczyny.

  • Wojciechowski profesor
    @firefly @firefly

    Wątpię. Biegi narciarskie też są przecież u nas domeną górali, a akurat w Polsce biegi kobiet rozwinęły się naprawdę wcześniej, o wiele wcześniej niż w wielu krajach, które tradycyjnie odnoszą w nich sukcesy. Takie biegaczki norweskie były o kilka poziomów niżej niż polskie jeszcze w latach 60., co dzisiaj wydaje się jakąś abstrakcją.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl