Przed Niżnym Tagiłem – śladem radzieckich i rosyjskich skoków narciarskich, cz. 1

  • 2019-12-03 08:05

Ponad 80 lat od momentu narodzin skoków w Związku Radzieckim musieli czekać Rosjanie na to, by gościć u siebie w poważnych zawodach najlepszych skoczków świata. Dopiero przyznanie Rosji praw organizacji zimowych igrzysk stało się asumptem do otwarcia się na świat i zapoczątkowało nową erę dla tej dyscypliny. Zanim Niżny Tagił ponownie stanie się w najbliższy weekend areną zawodów o Puchar Świata, proponujemy wirtualną podróż na Wschód śladem historii radzieckich i rosyjskich skoków narciarskich.

Pechowiec Dima

To był 15 dzień lutego 2015 roku. Podczas kwalifikacji do konkursu Pucharu Świata w lotach narciarskich w Vikersund, potężnie wybija się z progu Dmitrij Wasiljew. A że jest on specjalistą od wykorzystywania przednich wiatrów, daje się ponieść na odległość 254 metrów. To do dziś najdłuższy skok, jaki człowiek oddał na nartach. Niestety, słynący z permanentnych problemów ze stabilnym lądowaniem Rosjanin, przewraca się na wypłaszczeniu zeskoku i uderza o niego z dużą siłą tyłem głowy. Twardy i niezłomny mieszkaniec Uralu nie poddał się i mimo to wystartował w konkursie, w którym zajął 23 miejsce. Jak opowiadał kiedyś Krzysztof Biegun, który razem z Wasiljewem wracał busem z tego konkursu, reprezentant Rosji całą drogę trzymał się za głowę i wydawał z siebie dźwięki mogące stanowić wyraz połączenia bólu i rozgoryczenia. 

Ten niebotycznie daleki, a jednak nie do końca udany skok bardzo dobrze odzwierciedla całą trudną i krętą karierę skoczka z Ufy. Skoczka z niewiarygodnym potencjałem, któremu tak trudno definiowalny czynnik szczęścia najczęściej nie chciał pomagać, kiedy był potrzebny. Krótko po zajęciu sensacyjnego drugiego miejsca w noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen w 2001 roku, 21-letni zawodnik został na dwa lata zdyskwalifikowany za stosowanie niedozwolonych substancji. Mówi się, że jako naiwny jeszcze młokos posłuchał tzw. "dobrych rad" kogoś ze sztabu szkoleniowego i został zmuszony przerwać swoją dobrze zapowiadającą się karierę. Jak się okazało po latach, konsekwencje tamtych wydarzeń nie skończyły się wraz z upływem okresu kary. Wasiljew jako zawodnik, mający w swoim życiorysie wpadkę dopingową, został wykluczony z udziału w igrzyskach w Pjongczangu w 2018 roku. 

Do igrzysk zresztą też nie miał szczęścia. Cztery lata wcześniej, gdy marzył o zdobyciu medalu "u siebie" w Soczi, przygotowania do imprezy storpedowała mu kontuzja i do kadry Rosji włączono go niemal w ostatniej chwili. W 2010 roku uraz kolana całkowicie wyeliminował go ze startu w Vancouver.  W 2006 roku w czasie igrzysk w Turynie stanął przed życiową szansą, prowadząc na półmetku zawodów na mniejszej skoczni. Bardzo trudne warunki wietrzne spowodowały, że nie miał szans, by obronić tę lokatę i spadł na 10 miejsce. Choć często pojawiają się opinie, że nie wytrzymał wówczas presji, sam zainteresowany kategorycznie temu zaprzecza i jednoznacznie twierdzi, że przegrał wówczas z wiatrem. Można się tylko zastanawiać, jak wyglądałaby klasyfikacja tych zawodów, gdyby stosowano wtedy przeliczniki za wiatr. Wasiljew dziewięciokrotnie stawał na podium pucharowych konkursów, nigdy jednak nie był to najwyższy jego stopień. Zdarzało się, że do triumfu brakowało mu naprawdę niewiele, jak choćby w 2012 roku na Rukatunturi, gdzie z Severinem Freundem przegrał zaledwie o 0,7 pkt. 

Osobny rozdział historii kariery Dimy to kontuzje, które łącznie zabrały mu prawdopodobnie nawet kilka sezonów. Skoczek o potencjale porównywalnym być może do największych gwiazd dyscypliny i wielokrotny mistrz swojego kraju, nie wygrał nigdy konkursu najwyższej rangi, a jego jedynym medalem z imprezy mistrzowskiej jest brąz wywalczony wraz z drużyną na Uniwersjadzie w Popradzie na Słowacji w 1999 roku... Nic więc dziwnego, że kiedy głodny zwycięstw Wasiljew latem 2018 roku wygrał w wieku niemal 39 lat konkurs Pucharu Kontynentalnego w Klingenthal jego radości nie było końca. Już w ten weekend weteran ze Wschodu ma rozpocząć swój jubileuszowy 20. sezon Pucharu Świata. 

Oprócz 9. pucharowych podiów Wasiljewa, Rosjanie mogą się jeszcze pochwalić trzema pudłami (w tym zwycięstwem) wciąż mocno obiecującego Jewgienija Klimowa i drugim miejscem świętej pamięci Pawła Karelina. Gdyby doliczyć do tego wyniki radzieckich zawodników - trzecie miejsca Piotra Sunina, Walerija Kretnikowa i Pawła Kustowa - otrzymamy bilans 1-5-10. Jeśli z kolei dodamy do tego konkursy drużynowe, bilans będzie wyglądał następująco: 1-6-12. Na szczególną uwagę zasługuje okres pracy w Rosji niemieckiego trenera Wolfganga Steierta (2004-2010). Były to czasy, w których po latach sportowego niebytu, skoczkom znad Wołgi choć w minimalnym stopniu udawało się momentami nawiązać do poziomu prezentowanego przed laty przez ich znakomitych rodaków. Tyle o najnowszej historii oglądanej głównie przez pryzmat Dmitrija Wasiljewa. A teraz zacznijmy od początku.

 

Gotowi do pracy i obrony

Pierwszy obiekt do skoków narciarskich na terenach Rosji, niewielka drewniana skocznia, powstał w 1906 roku w okolicy Petersburga. Nie bez znaczenia była tu geograficzna bliskość Finlandii, gdzie skoki cieszyły się już wtedy umiarkowaną popularnością. Była to skocznia pozwalająca na oddawanie 10-12 metrowych skoków. Sześć lat później rozegrano na tej przebudowanej już wtedy i nieco większej skoczni pierwsze odnotowane w kronikach oficjalne zawody w skokach. Przez dwie kolejne dekady, dyscyplina ta najpierw w Rosji, a potem w Związku Radzieckim, funkcjonowała na marginesie krajowego sportu, była niemal zupełnie niezauważana, a skoczkowie ze Wschodu na międzynarodowej arenie nie istnieli. Sytuacja zaczęła się zmieniać w latach 30., kiedy to wyrastały jak grzyby po deszczu nowe skocznie, coraz bardziej dostosowane swoimi parametrami do przyjętych w Europie standardów. W 1932 roku skoki narciarskie weszły do programu GTO (gotów do pracy i obrony) jako jedna z pozycji do wyboru. W ramach GTO, funkcjonującego w ZSRR w latach 1931-1991, każdy obywatel kraju w wieku 6-60 lat miał obowiązek wypełniać tzw. normy, dotyczące wybranych dyscyplin sportowych i wymogów umiejętności obronnych według podziału na kategorie wiekowe. W związku z tym, "nowym" sportem zaczęły szerzej interesować się rzesze młodych ludzi.

 W 1934 roku w ZSRR odbyły się pierwsze zawody międzynarodowe. Do Swierdłowska zjechali zawodnicy z Czechosłowacji, Norwegii, Szwecji i Szwajcarii. Zwycięstwo odniósł reprezentant gospodarzy Nikita Chorkow, który skokiem na 44,5 m. ustanowił rekord kraju, już rok później wyśrubowany pod Leningradem do 60 metrów. W 1940 roku stanął duży, nowoczesny obiekt K-70 w Krasnojarsku, który stał się krokiem milowym w rozwoju tamtejszych skoków. Już w roku otwarcia padł na niej niewiarygodny rekord – 82 metry autorstwa 17-letniego Konstantina Kudriaszowa. Jeśli wierzyć kornikom, był to najdłuższy skok na świecie oddany w tamtym roku. 

Po zakończeniu II Wojny Światowej powstają kolejne skocznie. Istotną rolę odgrywa obiekt w Moskwie na Leninowych Wzgórzach. Zawody w skokach, dość egzotycznym sporcie jak na tamten czas i miejsce, budziły ogromną ciekawość i cieszyły się niezwykłą popularnością wśród moskwian. Na konkursy przychodziło regularnie po kilkanaście tysięcy widzów. Bywały wśród nich znane persony ze świata polityki z Nikitą Chruszczowem na czele. Ważna, nowoczesna skocznia stanęła w Bakuriani na terenie Gruzji. W latach 50. pojawił się kolejny duży obiekt w Krasnojarsku, który z czasem rozrósł się do rozmiarów mini mamuta z rekordem 154 metry ustanowionym w 1985 roku. Poza tym Kirow, Jekaterynburg, Murmańsk, Perm... to tylko początek naprawdę długiej listy.

Bywało i tak, że obiekty do skoków Związek Radziecki przejmował za sprawą ekspansji terytorialnych. Tak było choćby z Jużnosachalińskiem, który do czasu II Wojny Światowej należał do Japonii, a w latach 20. i 30. minionego stulecia toczono na nim rywalizację o tytuł mistrza Kraju Kwitnącej Wiśni. Zresztą przed kilkoma laty miejscowi włodarze z wyspy Sachalin snuli plany dołączenia do terminarza FIS z zawodami najwyższej rangi, a roboczą wizytę złożył tam Walter Hofer. Podobnie jak z Jużnosachalińskiem, było również z miejscowością Wyborg, w której od 1914 roku rozgrywano zawody w ramach mistrzostw Finlandii. Po 1945 roku miasto należało już do ZSRR. Skoki zaczęły rozwijać się też na terenie dzisiejszego Kazachstanu. Tuż po II Wojnie Światowej zbudowano 50-metrową skocznię w miejscu, w którym dziś stoi kompleks Gornyj Gigant. W 1959 roku do Ałmat, już na przebudowaną arenę, zawitały pierwsze duże zawody, turniej z udziałem zawodników z dziewięciu republik związkowych. Już w latach 60. obiekt został pokryty igelitem, a miejscowa młodzież, mając do dyspozycji dobrze rozwijający się ośrodek sportowy, coraz częściej była w stanie rywalizować z rówieśnikami z innych części ZSRR. Z czasem Kazachowie zaczęli dostarczać do reprezentacji Kraju Sierpa i Młota zdolnych reprezentantów takich jak Władymir Czerniajew, Dionis Wodniew, Siergiej Badienko czy Andriej Wierwejkin. Bywało też, że w reprezentacji pojawiali się Estończycy i Ukraińcy. W każdym razie, utworzona po wojnie w Kraju Rad baza i system szkolenia zawodników okazały się nad wyraz skuteczne, a radzieccy skoczkowie szybko nadrabiali stracone lata. W połowie lat 50. z przytupem włączyli się do światowej rywalizacji i przez długie lata gościli w elicie skoczków narciarskich i kombinatorów norweskich. Gdyby w latach 50. czy 60. rozgrywano konkursy drużynowe z całą pewnością lista sukcesów Sowietów byłaby jeszcze o wiele dłuższa.

Radziecki Turniej Czterech Skoczni

Zmarły w ubiegłym roku Nikołaj Kamieński międzynarodową karierę rozpoczął w 1954 roku podczas mistrzostw świata w Falun, gdzie zajął bardzo dobre, jak na absolutnego debiutanta, ósme miejsce. W sezonie 1955/56 został zwycięzcą Turnieju Czterech Skoczni, pomimo że ani razu nie stanął na podium któregoś z konkursów, a dwa miesiące później na Krokwi w Zakopanem okazał się najlepszy podczas Uniwersjady. Nie był to z resztą jego ostatni sukces wywalczony pod Giewontem. W 1960 roku był wielką radziecką nadzieją na medal podczas igrzysk w Squaw Valley. Po pierwszej serii zajmował trzecie miejsce, ale słabszy skok w drugiej próbie sprawił, że wylądował ostatecznie na czwartej pozycji. Niepowodzenie to powetował sobie dwa lata później. Na Wielkiej Krokwi w Zakopanem wywalczył tytuł v-ce mistrza świata. Był to jego ostatni międzynarodowy sukces, dwa lata później po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Innsbrucku, zakończył karierę.

Wspomniany Turniej Czterech Skoczni 1955/56 stanowił bardzo mocne uderzenie ze strony reprezentacji ZSRR. Oprócz Kamieńskiego na podium znalazł się trzeci, Nikołaj Szamow, a piąty był Koba Cakadze. Szamow zresztą dwa lata później na niemiecko-austriackim turnieju poprawił jeszcze o jedną pozycję swój najlepszy dotąd wynik. Co ciekawe, mimo że przez około 10 lat kręcił się wokół szerokiej światowej czołówki, nigdy nie wystąpił na dużej imprezie, igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach świata. 

Legenda z Gruzji

Koba Cakadze, reprezentujący Związek Radziecki jedyny syn gruzińskiej ziemi, który zdołał przedrzeć się do światowej czołówki, to postać pod wieloma względami przypominająca Dmitrija Wasiljewa. To, co łączy go z obecnym reprezentantem Rosji, to przede wszystkim długowieczna kariera i nieustannie towarzyszący mu pech, przez który, mimo ogromnych możliwości, nie zdobył nigdy najwyższych laurów. W latach 40., w jego rodzinnym w Bakuriani stacjonowało wielu żołnierzy. Dowódcy armii radzieckiej obawiali się, że Niemcy zaatakują Związek Radziecki od strony Turcji, stąd tak liczna obecność wojska w tych okolicach. Zimą ich głównym zajęciem były narty. Wyczekując na możliwy atak wroga dbali o utrzymanie sprawności fizycznej organizując różnego rodzaju zawody, wyścigi, w których uczestniczyli też mieszkańcy Bakuriani i okolic. Mały Koba któregoś dnia z ciekawości poszedł  popatrzeć na trening skokowy, od razu złapał bakcyla i w ten sposób zaczął przygodę ze skokami. 

W 1954 roku w Bakovce, reprezentacja Związku Radzieckiego przygotowywała się do udziału w mistrzostwach świata Falun. Podczas jednego z treningów, Cakadze złamał jednak nogę i do Skandynawii ostatecznie nie pojechał. Po kontuzji stosunkowo szybko doszedł do siebie i w następnym sezonie zadebiutował w dużej imprezie, Turnieju Czterech Skoczni. Był w wielkiej formie, prawdopodobnie wygrałby niemiecko-austriackie zmagania, bo skakał pięknie i daleko, niestety większość swoich imponujących lotów kończył upadkami. W Oberstdorfie zajął 14 miejsce, a w Garmisch-Partenkirchen 33. W obu konkursach byłby najlepszy, gdyby pod uwagę wziąć tylko odległości jakie uzyskiwał. W Innsbrucku zdołał ustać swoje próby i zwyciężył ex-aeqo z reprezentantem NRD, Harrym Glassem, znów oddając najdłuższe skoki w konkursie. W Bischofshofen ponownie nie potrafił poprawnie zakończyć skoku i zajął odległą lokatę.  

Miesiąc później, Cakadze wystąpił na swoich pierwszych igrzyskach. Gospodarzem olimpiady w 1956 roku było włoskie Cortina d’Ampezzo. Gruzin utrzymał dobrą formę z Turnieju Czterech Skoczni, co z tego jednak, kiedy znów zaliczył upadek i zamiast walczyć o medale zajął trzydziestą lokatę. Podczas drugiej próby wyszedł z progu bardzo wysoko, leciał na rekordową odległość, musiał awaryjnie skracać skok i w konsekwencji przewrócił się na zeskoku. Po igrzyskach w Cortinie, Cakadze brał jeszcze trzykrotnie udział w olimpijskich zmaganiach. W 1960 roku w Sqaw Valley znów był bliski medalu i choć tym razem ustał obie próby, to druga z nich była zbyt krótka, by pozwoliła mu walczyć o podium. Reprezentant ZSRR nie poradził sobie z trudnymi warunkami i musiał zadowolić się dziewiątą lokatą. Ten wynik powtórzył jeszcze 12 lat później na igrzyskach w Sapporo podczas rywalizacji na mniejszym obiekcie.

Był wielokrotnym mistrzem ZSRR, po raz ostatni zdobył ten tytuł w wieku 37 lat. Mimo niezwykłego talentu, rekordowo długiej jak na tamte lata kariery, niecodziennej odwagi, pomimo wykonania tysięcy pięknych i dalekich skoków, pozostał jednak skoczkiem bez medalu i zwycięstwa w dużej imprezie. Podobnie jak Wasiljew. 

Podwójnie złoty Napałkow

Choć narty skokowe miał po raz pierwszy na nogach w wieku ośmiu lat, to skoki regularnie zaczął uprawiać późno, bo dopiero po ukończeniu czternastego roku życia. Dziś trudno sobie wyobrazić skoczka, który osiągnąłby światową klasę, rozpoczynając swoje zmagania na skoczni w takim wieku, ważąc przy tym 68 kilogramów przy wzroście 148 cm. W wieku 20 lat Garij Napałkow był już czołowym radzieckim skoczkiem. Międzynarodowy debiut zanotował w sezonie 1967/68 podczas Turnieju Czterech Skoczni. Wygrał wówczas jeden z konkursów – na Bergisel w Innsbrucku. Kolejnej zimy Garij utrzymywał kontakt ze światową czołówką, aż nadszedł w końcu bajeczny dla niego sezon 1969/70. Już Turniej Czterech Skoczni, który ukończył na trzecim miejscu, wygrywając inaugurację w Oberstdorfie, pokazał, że może się liczyć w walce o medale na najważniejszej imprezie sezonu. Po drodze zajął jeszcze czwarte miejsce podczas zawodów w Klingenthal i drugie w Oberhofie. Na mistrzostwach świata w Szczyrbskim Jeziorze zdobył dwa złote medale, oba dzięki znakomitym skokom w drugich seriach, atakując z dalszych pozycji – 10. i 13. Po mistrzostwach Garij nie zwalniał tempa. W marcu wybrał się na cykl konkursów rozgrywanych na północy Europy. Wygrał rywalizację w Lahti, Kuovali, Rovaniemi, a na Holmenkollen w Oslo zajął drugie miejsce. Tak znakomitego sezonu nigdy już jednak nie powtórzył. 

Napałkow nie miał jednak szczęścia do rywalizacji na igrzyskach olimpijskich. Brak medalu z najważniejszej zimowej imprezy sprawił, że nigdy nie poczuł się do końca spełnionym sportowcem. - Podczas igrzysk olimpijskich w Grenoble, nasza drużyna składała się wyłącznie z młodych zawodników, którzy po raz pierwszy brali udział w imprezie tak dużej rangi – wspominał były radziecki skoczek. - Na treningu przed pierwszym konkursem oddałem tak długi skok, że na zeskoku straciłem kontrolę nad nartami, skutkiem czego upadłem i uderzyłem głową w bryłę lodową. W punkcie medycznym zdiagnozowano wstrząśnienie mózgu. Stało się to podczas relacji na żywo. Moi rodzice oglądali transmisję w swoim domu, a moja mama tak to przeżyła, że się poważnie rozchorowała. Miałem zawroty głowy, ale uparłem się, by wystartować. W Grenoble zająłem 11. i 14. miejsce, moje aspiracje sięgały jednak wyżej. Przygotowując się do moich drugich igrzysk, w 1972 roku w Sapporo, trzykrotnie złamałem nogę. Na olimpiadzie startowałem ze złamaną stopą. Podkładałem pod nią metalową płytkę, owijałem bandażem i przyjmowałem środki przeciwbólowe. W pierwszej serii konkursu na dużej skoczni oddałem bardzo dobry skok na 99,5 m., oczyma wyobraźni już widziałem siebie na najwyższym stopniu podium, w drugiej nie wytrzymałem ciśnienia. Do dziś nie mogę się pogodzić z tym, co zrobiłem w drugiej serii i mam problemy, żeby o tym mówić (Napałkow uzyskał 92 metry i zawody zakończył na szóstej pozycji, na mniejszej skoczni był 7. – przyp. red.). Więcej olimpijskiej szansy nie dostałem. 

Trzy tygodnie po igrzyskach w Sapporo wywalczył jeszcze srebrny medal na Uniwersjadzie w Lake Placid, potem do końca kariery niczym szczególnym już się nie wyróżnił. Zakończył ją dość wcześnie, bo już w wieku 28 lat. Przez całe sportowe życie towarzyszyły mu liczne urazy, stan jego zdrowia stale się pogarszał, mimo to zawziął się, by wystartować na jeszcze jednych igrzyskach, w 1976 roku w Innsbrucku. Mimo, że na krajowym podwórku przeskakiwał kolegów z reprezentacji, którzy dostali bilet na austriacką imprezę, on sam do kadry się nie załapał. Powiedziano mu, że jest za stary. Po tym wydarzeniu stracił motywację i odstawił narty. Po zakończeniu kariery został trenerem reprezentacji ZSRR. Dziś zajmuje się biznesem i ze skokami nie ma nic wspólnego. 
 

CDN...


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (7160) komentarze: (3)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Oczy Aignera profesor
    "Ciężcy" skoczkowie

    W kontekście "ciężkich" skoczków mówi się głównie o Kachaberze Cakadze. O wadze Garija Napałkowa już tak często się nie wspomina.

  • Sol Angelica początkujący
    Bardzo ciekawy artykuł

    Fajny, przekrojowy tekst. Brawa dla autora. Czekam na ciąg dalszy.

  • Morgensternowy_ doświadczony
    Pech miał Dima taki

    że huknęli mu DSQ za doping. Prawdopodobnie te 2 lata okazały się dla niego ciosem formy. Skoki to sport techniczny, więc naprawdę trzeba się postarać, by być zdyskwalifikowanym za to, co lubią zazwyczaj robić Norwegowie (for example Marit Bjorgen).

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl