Upadki i wzloty - po weekendzie w Engelbergu

  • 2020-12-23 11:15

Skoczkowie po mistrzostwach świata w lotach w Planicy powrócili do walki o punkty Pucharu Świata. Tym razem areną zmagań światowej czołówki był szwajcarski Engelberg, gdzie znaczącą rolę podczas zawodów odegrał silny, niekorzystny wiatr. Dla kogo przedświąteczne konkursy były szczęśliwe, a kto nie zanotuje tych zawodów do udanych? Czas na kolejną odsłonę cyklu „Upadki i wzloty”.

Upadki:

5. Robert Johansson

Johansson nie poradził sobie z trudnymi warunkami atmosferycznymi podczas sobotniej rywalizacji na Gross-Titlis-Schanze, w wyniku czego skoczył tylko 104 metry i zakończył konkurs na 44. pozycji. Niedziela była już dużo lepsza w wykonaniu byłego rekordzisty świata w długości skoku - był 11. Skoczek z Lillehammer utrzymał co prawda miejsce w czołowej „3” klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale jego strata do prowadzących Halvora Egnera Graneruda i Markusa Eisenbichlera znacząco się zwiększyła. Tuż za plecami Johanssona jest z kolei Piotr Żyła, który traci do niego w łącznej punktacji zaledwie 6 "oczek". Norweski skoczek musi ustabilizować formę, jeżeli chce obronić miejsce na podium w klasyfikacji całego cyklu i powalczyć o czołowe lokaty podczas Turnieju Czterech Skoczni.

4. Severin Freund

Zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata z sezonu 2014/15 nie może zaliczyć ostatniego pucharowego weekendu do udanych. W piątek Freundowi nie udało się przebrnąć przez kwalifikacje, które ukończył dopiero na 54. pozycji. W niedzielę reprezentant Niemiec dostał się do konkursu głównego, ale ponownie nie zdołał on wywalczyć kolejnych pucharowych punktów w tym sezonie i zajął 39. lokatę. - To nie był weekend na jaki liczyłem przed Turniejem Czterech Skoczni - napisał 32-latek po niedzielnych zawodach na swoim Instagramie. Niemiecko-austriacka impreza, którą 29 grudnia zainauguruje konkurs na skoczni w Oberstdorfie (dzień wcześniej zaplanowano kwalifikacje), może być świetną okazją dla podopiecznego Stefana Horngachera na przełamanie złej passy.

3. Simon Ammann

W przeszłości czterokrotny mistrz olimpijski wygrywał pucharowe zawody w Engelbergu aż trzykrotnie, jednak w miniony weekend Gross-Titlis-Schanze zdecydowanie nie była dla niego łaskawa. Ammann rzutem na taśmę zakwalifikował się do sobotniego konkursu, a w samych zawodach, w których skakał z 1. numerem startowym, zajął dopiero 39. miejsce.
W niedzielę przedstawicielowi SSC Toggenburg nie udało się przebrnąć nawet przez eliminacyjne sito. Wyniki osiągane w tym sezonie przez 39-latka z pewnością nie mogą napawać optymizmem. W odzyskaniu dawnej formy mają mu pomóc m.in. nowe buty z włókna węglowego. O tym, czy Ammann będzie miał szansę wystartować w Turnieju Czterech Skoczni, mogą zdecydować jednak skoki treningowe w Engelbergu, które mają odbyć się w środę. Jak podkreślał niedawno szkoleniowiec kadry Helwetów, Ronny Hornschuh, jeśli w skokach triumfatora Pucharu Świata z sezonu 2009/10 nie wystąpi zdecydowana poprawa, może on nie pojechać na niemiecko-austriacki turniej. Czy Ammannowi uda się powrócić do wysokiej dyspozycji? Okaże się to w najbliższym czasie.

Zobacz też: Rośnie presja na Ammanna. "To może nie mieć już sensu"

2. Roman Koudelka

Zawody na Gross-Titlis-Schanze były dla lidera czeskiej kadry powrotem do rywalizacji po kontuzji kolana, jakiej doznał pod koniec przygotowań do sezonu zimowego. W miniony weekend Koudelka spisał się jednak zdecydowanie poniżej oczekiwań. 31-latek nie zakwalifikował się do żadnego z dwóch konkursów, rozgrywanych na 140-metrowym obiekcie w Engelbergu. W obu przypadkach nie miał on także szczęścia do warunków atmosferycznych, jednak mimo to brak pięciokrotnego triumfatora zawodów rangi Pucharu Świata w sobotnim i niedzielnym konkursie należy rozpatrywać w kategoriach sporej niespodzianki. Wypada mieć nadzieję, że podczas kolejnych konkursów Koudelka będzie miał więcej szczęścia.

1. Andreas Wellinger

Kolejny pucharowy weekend ponownie nie był udany dla Wellingera, który wciąż nie może odnaleźć formy prezentowanej kilka sezonów temu. W piątek indywidualny mistrz i wicemistrz olimpijski z Pjongczangu, podobnie jak Severin Freund czy Roman Koudelka, nie dostał się do konkursu głównego. W kwalifikacjach był dopiero 55. - Wczorajsze kwalifikacje były niczym, dlatego muszę oglądać konkurs przed telewizorem. Jutro będzie nowa szansa - napisał w sobotę na swoim Instagramie 25-letni skoczek. W niedzielę Wellinger zrehabilitował się w pewnym stopniu za nieudany występ w piątkowych kwalifikacjach i był bardzo blisko zdobycia premierowych punktów w tym sezonie. Zajął on 32. miejsce, co jest jego najlepszym wynikiem osiągniętym tej zimy w pucharowych zawodach. Szansę na poprawę tego rezultatu reprezentant Niemiec może mieć już za kilka dni, podczas Turnieju Czterech Skoczni.

 

Wzloty:

5. Mackenzie Boyd-Clowes
Najlepszy obecnie skoczek Ameryki Północnej zajął w Szwajcarii 15. i 6. lokatę - takimi wynikami Kanadyjczycy nie mogli się poszczycić od czasów Steve’a Collinsa i Horsta Bulaua. Mackenzie Boyd-Clowes nawiązał świetnym występem na Gross-Titlis-Schanze do sukcesów swoich rodaków. Mało tego – gdyby w niedzielnym konkursie oddał próbę o 1,5 metra dalszą, stanąłby na pucharowym podium! Fakt, że zabrakło tak niewiele, z pewnością nie smuci reprezentanta Kraju Klonowego Liścia. Żeby tego było mało, na bieżąco informował swoich fanów o swoich odczuciach za pośrednictwem mediów społecznościowych – zdarzyło mu się to nawet pomiędzy seriami konkursowymi! – Co za weekend w Engelbergu! Nie mógłbym być szczęśliwszy. Dziękuję moim kolegom z kadry, trenerom oraz oczywiście Twitterowi – napisał po zakończeniu rywalizacji. Skoki sympatycznego 29-latka są świetnym prognostykiem przed zbliżającym się Turniejem Czterech Skoczni. Król social mediów czarnym koniem 69. edycji tych zmagań? Kto wie…

4. Anze Lanisek
W opisaniu jego sytuacji po zawodach na jednej z największych naturalnych skoczni świata pomocne będą dwa zwroty – „sportowa złość” oraz „efekt nowej miotły”. Sportowa złość nierzadko przekłada się na wybitne rezultaty. Po całkiem niezłym, choć nie rewelacyjnym początku sezonu, skoczek z Lublany poprawił wcześniej popełniane błędy, co zaowocowało miejscami w ścisłej czołówce zmagań w Szwajcarii – uplasował się kolejno na 3. i 4. lokacie. – W końcu poczułem ulgę. Podium zaleczyło wszystkie rany. To świetne uczucie – przyznał zadowolony. Najprawdopodobniej uprzednio wspomniany efekt nowej miotły dodatkowo wzmocnił Laniska. Możliwe, że to właśnie wskazówki nowego trenera Słoweńców, Roberta Hrgoty, pomogły popularnemu „Žabie” w poprawie dyspozycji. Jego wyniki z minionego weekendu zwiastują, iż Słoweńcy nie muszą jeszcze spisywać tego sezonu na straty. Czy kolejnym zwrotem, a właściwie przysłowiem, które będzie można wyjaśnić na przykładzie 24-latka będzie „do trzech razy sztuka”? Był już trzeci, był również drugi, lecz w dalszym ciągu czeka na swoje premierowe zwycięstwo w PŚ…

3. Kamil Stoch
Rakieta z Zębu ponownie odpaliła! Co prawda jeszcze nie w stu procentach, choć pokaz jej mocy zauważyliśmy już w piątkowych treningach. Połączenie potężnego i trafionego w punkt odbicia wraz z całkiem niezłymi warunkami wietrznymi musiało dać niebotyczną odległość w wykonaniu naszego mistrza. 146 metrów – to nieoficjalny rekord Gross-Titlis-Schanze. Kamil udowodnił, że skacze coraz pewniej. Co prawda niedzielna próba finałowa była daleka od ideału, aczkolwiek to jego jedyna wpadka z tego weekendu, jeśli chodzi o skoki oceniane. 2. i 7. miejsce napawają optymizmem. Kwestią czasu chwila, w której ujrzymy go ponownie na najwyższym stopniu podium. Mistrzostwa Polski były jego trzecim konkursem w przeciągu czterech dni. Na tym etapie sezonu umiejętność odpowiedniego zarządzania pokładami energii zdaje się być kluczowa. Oby 33-latkowi udało się skumulować jej jak najwięcej przez Święta, by mógł bez presji walczyć o jak najwyższe lokaty w Turnieju Czterech Skoczni, odbijając się z progów niemieckich i austriackich skoczni z pełną mocą.

2. Piotr Żyła
Kiedyś można było o nim powiedzieć, że nigdy nie wiadomo, na co go stać. Na przekór tym słowom w obecnym sezonie jest jednym z najstabilniejszych punktów ekipy Michala Doležala. Na mistrzostwach świata w lotach był najlepszym z Polaków, zajmując indywidualnie 7. pozycję. Do Engelbergu przyjechał nakręcony bardzo dalekimi lotami oddanymi podczas czempionatu globu. Wprawdzie nie utrzymał pozycji lidera, którą zajmował po pierwszej serii w niedzielę, lecz w ostatecznym rozrachunku 5. i 3. lokata u podnóża Góry Aniołów sprawiły, że wiślanin awansował na 4. pozycję klasyfikacji generalnej PŚ z niewielką stratą do trzeciego Roberta Johanssona. Mało tego, zdaje się, że zna sposób na zdetronizowanie lidera, którym obecnie jest Halvor Egner Granerud. – Trzeba po prostu z nim wygrywać. Jak będzie drugi, to psychicznie się załamie – oznajmił żartobliwie Żyła po zajęciu miejsca na podium po raz kolejny w tym sezonie. Pozostaje życzyć realizacji planu, a właściwie tylko pierwszej jego części.

1. Halvor Egner Granerud
No tak, ponownie ten latający Norweg na pierwszym miejscu zestawienia, bo któż inny? Można powiedzieć, nihil novi. Granerud nie zamierza zwalniać. Dzięki swoim odważnym lotom udało mu się zgarnąć dwa kolejne skalpy i powiększyć przewagę w klasyfikacji generalnej nad Markusem Eisenbichlerem do 137 punktów. To było piąte zwycięstwo z rzędu 24-latka. Do wyrównania rekordu serii triumfów dzierżonego wspólnie przez Gregora Schlierenzauera, Janne Ahonena, Mattiego Hautamaekiego, Thomasa Morgensterna i Ryoyu Kobayashiego brakuje mu tylko jednego. Pochodzący z Oslo zawodnik pobił za to rekord Norwegii w powyższej kategorii. – To niesamowite, że jestem pierwszym Norwegiem, który wygrał pięć konkursów PŚ pod rząd. Mój sekret? Sam nie wiem, staram się to traktować jak zwykłą rzecz – zdradził. Granerud lądował zdecydowanie najdalej, choć styl, w jakim wykańczał skoki, odbiegał od ideału. Reprezentant Asker Skiklubb wie jednak, z kogo brać przykład, jeśli chodzi o ten konkretny element skoku narciarskiego. – Gdybym był Kamilem Stochem, wylądowałbym dużo lepiej w pierwszej serii w niedzielę, ale niestety nim nie jestem – przyznał. Podopieczny Alexandra Stoeckla wydaje się w dalszym ciągu być piekielnie mocny, choć pamiętajmy – każda seria ma swój kres…


Piotr Bąk i Wojciech Skucha, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5316) komentarze: (13)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Zlotousty bywalec
    Bocian

    Bo kiedyś to nie była taka egzotyka. Ale wraz z rozwojem dyscypliny i coraz większymi nakładami finansowymi różnica między najlepszymi reprezentacjami zaczęła się pogłębiać. Trójkolorowi obecnie mają mocną reprezentację w męskim biathlonie i nie najgorszą w narciarstwie alpejskim i dowolnym. W pozostałych są raczej tłem.

  • zimowy_komentator profesor
    @Nikt_ważny

    Za bardzo bierzesz sobie do serca nazewnictwo :) Chodzi po prostu o wyszczególnienie skoczków, którzy zaliczyli udany weekend i tych, którym się nie powiodło.

  • Robert Johansson252 profesor
    @Bocian Tak ze mną się spierałeś o Boya Clowesa

    I jeszcze ktoś był, nie pamiętam już kto

  • Bocian stały bywalec
    @zimowy_komentator

    Skoro już poryszyłeś temat Francuzów, to ostatnio sobie sprawdzałem podia PŚ i lekkim zaskoczeniem był dla mnie fakt, że aż sześciu Francuzów wchodziło na podium konkursów zaliczanych do PŚ. Trochę sporo, jak na egzotykę;-)

  • Nikt_ważny profesor
    @zimowy_komentator

    Granerud nie zaliczył wzlotu, bo już od kilku tygodni jest na szczycie.
    "Wzloty i upadki" pojawiają się co tydzień, więc moim zdaniem oczywiste jest, że odnoszą się do kilku konkursów wstecz, a nie sezonu czy dwóch.
    Wellinger nie mógł upaść, bo on od początku był na dnie. I to, z jakim celem jechał niczego nie zmienia.

  • zimowy_komentator profesor
    @Bocian

    Ja Boyda-Clowesa nie traktuję od dawna jako egzotykę. To skoczek od lat skaczący w PŚ i tak jak Vindent Descombes-Sevoi w pewnym momencie spowszedniał mimo, że reprezentował egzotyczny kraj. Zajmował miejsca w TOP5 i nikogo to nie dziwiło, tylko co najwyżej sprawiało uśmiech na twarzy. Tak samo jest z Clowesem... To już taka "egzotyka oswojona" :)

    Zaskoczeniem to są skoki Estończyków czy Kazachów.

  • rybołów bywalec

    Wzloty:
    1. Mackenzie
    2. Kytösaho
    3. Aalto
    4. Lanišek
    5. Soukup

    Upadki:
    1. Ammann
    2. Koudelka
    3. Peter
    4. Johansson
    5. Freund

  • Bocian stały bywalec
    @Robert Johansson252

    Cieszy mnie niezmiernie życiówka MacKenzie'go. To z Tobą chyba przed sezonem dyskutowałem na temat Boyd-Clowes'a, nazywając go dobrym skoczkiem, "zanim to było modne", że się tak wyrażę;-)

  • zimowy_komentator profesor
    @Nikt_ważny

    Skoczek jadąc na zawody ma zawsze jakieś nadzieje:

    - Halvor pojechał z nadzieją przedłużenia serii zwycięstw i tego dokonał. Zaliczył wzlot.

    - Ammann, Wellinger i Freund liczyli na dobre występy i im się nie udało. Zaliczyli upadek względem tego czego oczekiwali.

    W tym artykule nie chodzi o to, że Wellinger w sobotę się nie zakwalifikował a w niedzielę był 32. Dla niego to i tak porażka.

  • Nowyskoczek5 profesor
    @Robert Johansson252

    Jestem tego samego zdania . Tak to powinno wyglądać .

  • Nikt_ważny profesor

    Z całym szacunkiem, ale tak dobierane wzloty i upadki są kompletnie pozbawione sensu.

    Jaki wzlot zaliczył Granerud?
    Tak samo jaki upadek zaliczyli Wellinger i Amman od początku sezonu uklepujący bulę?

  • Robert Johansson252 profesor
    Wzloty i upadki

    Upadki:
    5. Koudelka
    4. Freund
    3. Schmid
    2. Hayboeck
    1. Johansson
    Wzloty:
    5. Cene Prevc
    4. Stoch
    3. Kytosaho
    2. Lanisek
    1. Boyd Clowes

  • Robert Johansson252 profesor
    Ej

    Czemu Wellinger ma największy spadek, skoro od początku sezonu skacze słabo, a w niedzielę był blisko punktów ?
    No i Granerud nie ma wzlotu bo wygrywał konkursy w Tagile i Kuusamo z większą przewagą niż teraz

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl