Upadki i wzloty – po weekendzie w Willingen

  • 2021-02-03 07:30

Za nami jeden z najbardziej loteryjnych pucharowych weekendów w tym sezonie. W ostatecznych wynikach trudno o znalezienie sporych niespodzianek, aczkolwiek kilku zawodników zdecydowanie się wyróżniło. Kto poradził sobie najlepiej z trudnymi warunkami panującymi w Willingen? Oto subiektywna ocena zmagań na obiekcie HS147 w zestawieniu „Upadków i wzlotów”.

5. Johann Andre Forfang
Można odnieść wrażenie, że Johann Andre Forfang występuje ostatnio w Pucharze Świata jedynie za nazwisko. Czy nie lepiej byłoby dla zawodnika, by w chwilach, gdy jego forma jest bardzo daleka od optymalnej, skupił się na spokojnym treningu? Nikt nie ma wątpliwości, że tej klasy zawodnik zasługuje na miejsce w konkursach najwyższej rangi, ale w tej konkretnej sytuacji należy się nad tym mocno zastanowić. Norweg tylko trzy razy w tym sezonie znalazł się w TOP 10 – ostatni raz w Garmisch-Partenkirchen. Sam zainteresowany nie ukrywa swoich problemów. – To trudny czas. Dziękuję wam za wsparcie - zwrócił się tuż po zakończeniu weekendu w Willingen do swoich fanów na Instagramie Forfang. Być może krótki odpoczynek od pucharowej rywalizacji byłby dobrym rozwiązaniem – w końcu mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie tuż za pasem.

4. Antti Aalto
Lider fińskiej kadry znalazł się w naszym zestawieniu drugi raz z rzędu – ponownie na 4. miejscu, choć zdecydowanie bardziej wolelibyśmy widzieć tego zdolnego zawodnika w okolicach podium podczas zawodów. W sobotę w Willingen powtórzył swój słaby wynik sprzed tygodnia, zajmując po raz kolejny 36. pozycję. Niedziela? Pech do warunków, czego skutkiem był najgorszy konkurs Aalto w tym sezonie. 108 metrów przełożyło się na 46. lokatę. Powrót do dawnej dyspozycji może być da niego trudny, jednak mając w pamięci jego występy sprzed paru tygodni, nie należy jeszcze go skreślać.

3. Niko Kytosaho
Kytosaho był jednym z najmłodszych zawodników na liście startowej konkursów w Willingen, lecz w skokach narciarskich młodość nie zawsze wygrywa z doświadczeniem. Po imponujących występach w wykonaniu 21-latka w Titisee-Neustadt czy później w Lahti można było oczekiwać, że odnalazł swój rytm i być może częściej będzie gościł w finałowej serii. Nic jednak nie przychodzi łatwo. 48. i 49. miejsce osiągnięte w stawce 55 zawodników nie przyniosły chluby reprezentantowi klubu Lahden Hiihtoseura. Miniony weekend pokazał, że potrzebuje stabilizacji, bo oczywistym jest fakt, iż jest w stanie walczyć o punkty w kolejnych konkursach. Wewnętrzna rywalizacja w kadrze Finów cieszy – liczymy jednak na to, że w Klingenthal obaj podopieczni treneera Janne Vaatainena zapunktują.

2. Yukiya Sato
Wpadka w Willingen to pierwsze „potknięcie” najniższego w stawce Japończyka od zawodów w Engelbergu. Drugi raz w sezonie, podczas ostatniego dnia rywalizacji, nie zdobył ani jednego punktu. W sobotę również nie było najlepiej. 27. miejsce zdecydowanie nie pasuje do skoczka, który w Innsbrucku czy Bischofshofen jak równy z równym walczył z zawodnikami z czołowej dziesiątki, a w Zakopanem był niemal murowanym kandydatem do podium, gdy czarował wszystkich swoimi występami w treningach czy kwalifikacjach. Wypadek przy pracy czy początek poważniejszych problemów? Będziemy się mogli nad tym zastanowić po weekendzie w Klingenthal. 25-latek spisuje się w tym sezonie solidnie, ale musi uważać. Weekend w Hesji kosztował go spadek o dwie pozycje w klasyfikacji generalnej PŚ, gdzie plasuje się obecnie na 13. pozycji.

1. Timi Zajc
Miał być wielki powrót „syna marnotrawnego”, wyszło wielkie rozczarowanie. Timi Zajc ma w sobie wielki potencjał i już niejednokrotnie udowadniał, że potrafi nie tylko rywalizować z najlepszymi, ale nawet wygrywać. W PŚ nie widzieliśmy go od czasu konfliktu ze słoweńską federacją w grudniu. Od tamtej pory mógł wyłącznie trenować. Widać jednak, że rozbrat z rywalizacją na najwyższym poziomie nie wpłynął na niego dobrze. W Willingen otrzymał szansę od nowego trenera, Roberta Hrgoty, lecz nie udało mu się jej wykorzystać. Do tej pory na Mühlenkopfschanze świetnie sobie radził. W 2019 roku dwa razy „lądował” w TOP 10. Najgorszy wynik odnotował w sezonie 2016/17, kiedy znalazł się dopiero na 41. pozycji. W zeszły weekend przebił to osiągnięcie, plasując się na 42. i 43. miejscu. Czy szkoleniowiec Słoweńców znajdzie dla niego miejsce w składzie na kolejne zawody? Kwestia dyskusyjna.

Wzloty:

5. Piotr Żyła
Tak to już jest z tym Piotrkiem – niby mu nie leci, a jednak leci. Jak dotychczas rozpoczęcie weekendu bywało w jego wykonaniu nieco leniwe, jakby niemrawe. Tym razem sytuacja wyglądała nieco inaczej. 148 metrów w piątkowych kwalifikacjach i wysokie, 6. miejsce, zwiastowało, że wiślanin przysporzy nam emocji podczas rywalizacji na największym dużym obiekcie na świecie. Znany z zamiłowania do lotów narciarskich Żyła nie zawiódł. W sobotę dzięki dwóm stabilnym i dalekim próbom zajął 9. lokatę, dzień później w jednoseryjnym konkursie uplasował się na 2. pozycji, nie ukrywając radości z tego rezultatu. – Mimo takich warunków zawody dokończyliśmy. Wystarczyło mi czasu, by dobrze się pobudzić, nakręcić do tego, żeby nawet wygrać. Halvor skoczył za daleko – przyznał 34-latek, który ma chrapkę na to, by tej zimy po pięciu miejscach na podium stanąć w końcu na jego najwyższym stopniu. 

4. Daniel-Andre Tande
Step by step – tą zasadą wydaje się kierować Daniel-Andre Tande, który w sobotę i niedzielę był zdecydowanym numerem dwa wśród podopiecznych Alexandra Stoeckla. 2. i 5. miejsce pozwoliło mu zakończyć cykl „Willingen 6” na 2. pozycji i awansować w klasyfikacji generalnej PŚ z 15. na 12. lokatę. Szkoleniowiec reprezentacji Norwegii wypowiadał się o nim w superlatywach. – Daniel pokazał się tu z dobrej strony. Poprawił parę kwestii niemal w ostatniej chwili – pochwalił 27-latka austriacki trener. Zawodnik urodzony w Narwiku był bardzo szczęśliwy z powodu powrotu na pucharowe podium. – Moje skoki są w ostatnich tygodniach coraz lepsze – przyznał. Z pewnością to dobra wiadomość, zarówno dla niego, jak i dla całej ekipy z kraju fiordów. W niedalekiej perspektywie mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie. Tam Norwegowie będą chcieli zamazać plamę po 5. miejscu w rywalizacji zespołowej podczas poprzedniego czempionatu w Seefeld/Innsbrucku.

3. Simon Ammann
Ammann po raz kolejny punktuje w PŚ? To nie żarty – stary mistrz stara się udowodnić młodzianom, że jego kres jeszcze nie nastąpił. 12. i 9. miejsce w Niemczech są dla niego najlepszymi lokatami w zmaganiach najwyższej rangi od końcówki sezonu 2018/19. Wówczas plasował się w czołowej „10” w Vikersund i Planicy. Zresztą Szwajcar błysnął formą już dwa tygodnie temu, triumfując po raz pierwszy w karierze w zawodach z cyklu Pucharu Kontynentalnego rozgrywanych w Innsbrucku. Jego powrót do szerokiej światowej czołówki cieszy nie tylko szwajcarskich kibiców. Najstarszy uczestnik zawodów w Willingen nie zapomniał, jak się lata. – Można się ponownie uśmiechnąć! – przyznał po zakończeniu weekendu czterokrotny złoty medalista olimpijski. Jednorazowy wyskok czy powrót do szerokiej czołówki na dłużej? Tego dowiemy się najpewniej już za parę dni w Klingenthal.

2. Klemens Murańka
Oj, Klemens zapadnie chyba Niemcom w pamięci na dobre – na szczęście po wydarzeniach sprzed paru dni tylko ze względu na aspekty sportowe. Pod koniec ubiegłego roku zamieszanie spowodowane jego pozytywnym testem na koronawirusa wywróciło do góry nogami rywalizację podczas pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie. Tym razem był on jednym z głównych bohaterów zmagań w Willingen – w piątek pobił długoletni rekord skoczni dotychczas dzierżony wspólnie przez Janne Ahonena i Jurija Tepesa, w niedzielę zaś otarł się o pucharowe podium, zajmując najlepsze w karierze, 4. miejsce. Jak wiadomo, zawody na Mühlenkopfschanze nie przebiegały w laboratoryjnych warunkach i trzeba było liczyć na łut szczęścia, jednak gdy zawodnik otrzymuje podmuch pod narty, sztuką jest odpowiednie jego wykorzystanie. To Klemensowi się udało, dzięki czemu ze swoim rekordowym rezultatem wynoszącym 153 metry został skoczkiem, który podczas ocenianych serii w ramach rywalizacji w PŚ skoczył na skoczni dużej najdalej w historii. Szacunek!

1. Halvor Egner Granerud
A on wychodzi z progu, wznosi się i znów leci, jakby nie zamierzał spadać… Halvor Egner Granerud zadziwia po raz kolejny, choć tym razem spotkała go prawdziwa próba nerwów. Sztuką nie jest wygrywanie konkursów, w których nie dzieje się nic nieprzewidywalnego. Mistrza poznaje się po tym, jak radzi sobie w warunkach zagrożenia. Po sobotnim zwycięstwie wiadomo było, że prognozy na kolejny dzień rywalizacji nie są optymistyczne. Jaki był plan Graneruda na przygotowanie się do skoku w niedzielnym, mocno loteryjnym konkursie w Willingen? – Zdawałem sobie sprawę, że to będzie długa seria. Byłem niemal pewien, że zostanie odwołana, ale gdy nadeszła moja kolej, czułem, że jestem odpowiednio przygotowany. Starałem się jak najdłużej oczekiwać z wyjazdem na górę. Byłem bardzo dobrze rozgrzany – zdradził lider Pucharu Świata. Nawet ewentualna wpadka w któryś z nadchodzących weekendów nie pozbawiłaby go żółtego plastronu – ponad 300 punktów przewagi nad Markusem Eisenbichlerem to solidna zaliczka. Wydaje się, że już tylko kataklizm mógłby go pozbawić Kryształowej Kuli – pierwszej dla Norwegii od sezonu 2011/12 i triumfu Andersa Bardala.

 


Piotr Bąk i Dominika Wierzba, źródło: Informacja własna
oglądalność: (6134) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Morgensternowy_ doświadczony
    @Bernat__Sola

    Żołnierze Horngachera w ogóle nie wyglądają na mega mocnych skoczków w tej chwili. Niby Lahti miało być sygnałem odrodzenia formy, ale ich skocznia tydzień później dobitnie ich zweryfikowała. Najjaśniej z Niemców póki co wygląda Eisenbichler, lecz skacze bez błysku sprzed początku sezonu. Geiger skacze dosyć nierówno, podobnie Paschke, który do niedawna wydawał się bardzo solidnym i stabilnym skoczkiem w ekipie Horngachera.
    Nie wiem, czy do mistrzostw się wyrobią z naprawą formy, możliwe, że w nadchodzący weekend się odbudują, a jeśli nie, to będą mieć poważny problem, bo w zasadzie jako team w PŚ nie mają za bardzo o co walczyć, jako iż 1010 oczek straty do liderującej Norwegi i 683 punktów straty do Polaków w Pucharze Narodów to jest bardzo dużo i jedynie kataklizm obu krajów mógłby Niemcom ułatwić drogę do obrony tytułu najlepszej drużyny sezonu. Pozostała im jedynie walka o utrzymanie 3 miejsca. Z AUT-ami mogą dać sobie radę, bo drudzy też ostatnio nie oddają stabilnych skoków.
    O ile 1 połowa sezonu dla DSV-teamu była bardzo udana, tak druga już mniej, aczkolwiek w przypadku porażki Niemców na MŚ (absolutnie, nie życzę im źle, tylko zakładam scenariusz) trenera Horngachera nie wywalą, bo i tak ten sezon mają udany mimo wszystko.
    Tak więc czy Niemcy przywiozą z Oberstdorfu medale, czy nie, nie będzie miało wpływu na dalsze losy Horngachera. Myślę, że Stefan jest tak genialnym trenerem, że odświeży formę swoich skoczków. To jest bez wątpienia geniusz trenerski, doświadczenia też ma dużo i dobrze wie, co robi.
    Swoją drogą fajnie by było, jeśliby w tym artykule dodali sekcję drużynową do wzlotów i upadków. Dla mnie Wzloty: Norwegia, Polska, natomiast upadki to Niemcy.

  • Bocian stały bywalec
    @Nikt_ważny

    Tak, tak, bo zanim pojawił się wirus celebryta, to skoczkowie w ogóle nie mieli takich wahań formy.

  • Raptor202 profesor

    Największym "upadkiem" była decyzja o kontynuowaniu tej niedzielnej parodii sportu, zamiast jej odwołania.

  • Bernat__Sola profesor

    Jeśli chodzi o kandydatów do "upadków", można by też rozpatrywać Geigera - w Lahti wydawało się, że budzi się z marazmu, a tutaj znowu słabo i tylko jeden udany skok - ten z drugiej serii w sobotę.

  • Bernat__Sola profesor
    @Nikt_ważny

    Nawet jeśli, to nie jest to usprawiedliwienie dla słabych wyników Forfanga. Taki Huber już się w miarę podniósł, oczywiście nadal nie jest to to samo, co w Wiśle i w Niżnym Tagile, ale od Bischofshofen znowu potrafi wchodzić do pierwszej dziesiątki (nie zawsze, ale jednak). A w drużynówce w Zakopanem skakał wręcz śpiewająco.

  • Nikt_ważny profesor
    @Robert Johansson252

    To nie zawsze działa w ten sposób, że bezpośrednio po chorobie masz gorsze wyniki.
    Spójrz na Haybecka. W zasadzie prosto z kwarantanny pojechał do Planicy i prawie wywalczył medal. Tydzień później już było zdecydowanie gorzej.
    Tak samo Geiger, pierwszy konkurs genialny i z każdym kolejnym coraz gorzej. Dość podobnie było też u Hubera.
    Podobne przypadki widziałem w siatkówce, bo to jedyny sport oprócz skoków, który śledzę dość mocno. Tam też często pierwszy mecz po kwarantannie był super, a potem nagła klapa.

  • Robert Johansson252 profesor
    @bomos Bardzo logiczne

    Mial wirusa, chwilę potem skakał dobrze, a od Planicy nagle przypomniał sobie, że miał tego wirusa i nie jest w dobrej formie

  • bomos doświadczony

    Forfang mocno zjechał z poziomem w tym sezonie, z MŚ już może się raczej żegnać. Niektórzy mają teorie że przeszedł już koronę podczas tej tajemniczej nieobecności w Wiśle, więc może to dlatego jest w tak kiepskiej formie. Ogólnie Austriacy też słabo, są na dobrej drodze do sezonu bez zwycięstwa, chyba że Kraft się ogarnie i wygra jakiś konkurs. Bo raczej tylko on jest w stanie.

  • Pavel profesor
    @majkiel

    Tutaj rozpatrujemy postawę podczas samego weekendu, a w kontekście świetnych treningów i kwalifikacji wyniki Stękały na poziomie trzeciej dziesiątki są mocno poniżej oczekiwań jak i jego możliwości. Moim zdaniem był to bardziej spektakularny spadek niż np Kytosaho, który w zasadzie punktuje od święta i nikt cudow od niego nie oczekuje.

  • majkiel doświadczony
    @Pavel

    Andrzej jeszcze nie upadł, bardzo dobry występ w kwalifikacjach, w dość loteryjnych konkursach okolica 20-go miejsca, dwunasta lokata na zakończenie cyklu. Wiem, że oczekiwaliśmy więcej, zwłaszcza po kwalifikacjach i mam nadzieję, że w Klingenthal będzie lepiej :)

  • Robert Johansson252 profesor
    @Pavel Raczej za Aalto

    Bo w Lahti Kyto był lepszy

  • Pavel profesor

    Ja osobiście w "upadkach" zamiast Kytosaho wrzuciłbym naszego Stękałę, którego ewidentnie przerosła presja faworyta do podium i po dominacji w treningach i kwali w samych konkursach zaliczył przeciętny występ.

  • Nikt_ważny profesor
    @bardzostarysceptyk

    Bez przesady... Nie wiem co trzeba robić, by w trzy lata zniszczyć maskotkę. Serio.

    Jeśli bawią się nią dzieci, to można ją zniszczyć i w godzinę, ale dorośli ludzie raczej tak nie postępują. Wystarczy ją schować w jakiejś gablocie, lub nawet w pudle i spokojnie sobie poczeka. Myślę, że jednak za takie zawody te maskotki nie są aż tak złej jakości, żeby się same z siebie rozsypały.

    Co do artykułu, to jak zwykle czyta się bardzo dobrze i nawet za bardzo nie mam powodu do bycia Panem Marudą, bo z grubsza się zgadzam z "nominacjami". Trochę mi jednak nie pasuje Klemens w tym zestawieniu. W sensie... Patrząc po zdobytych punktach to faktycznie zaliczył niesamowity wzlot względem całego sezonu. Jednak oglądając zawody, wcale nie wyglądało to tak, żeby skakał lepiej niż na poziom swojej 3 dziesiątki. Ale tak czy inaczej, broni się on w tym zestawieniu, po prostu muszę pomarudzić.

    No i jeszcze spodziewałem się, że pierwsze miejsce Ammana w tym zestawieniu, to będzie oczywistość :p

  • Robert Johansson252 profesor
    Granerud jest pierwszy.

    Przecież on nie wzleciał bo radził sobie w Lahti bardzo dobrze i gdyby nie upadek to by pozamiatał rywali...

    Największe wzloty to Ammann, który wstał z totalnego dna i Murańka, który pokazał swoje możliwości

  • KrzyK_ stały bywalec

    Dobrze się czyta ten artykuł, jednak ja dałbym tutaj Stocha. W Zakopanem mu średnio poszło, w Lahti podobnie, a tutaj w Willingen pokazał, że stać go na walkę z najlepszymi. Oczywiście, on już nic nie musi, jednak jest to spora różnica w skokach między Zakopanem i Lahti a Willingen.

  • bardzostarysceptyk profesor
    Ja zupełnie o czymś innym.

    Ale zmusiła mnie do tego redakcja, wyłączając możliwość komentarza pod informacją o tym że Misiek "Cosiek" został
    oficjalną maskotką Wielkiej Krokwi i został wręczony podjumowiczom podczas ostatnich zawodów w Zakopanem
    Ciekawe dlaczego uniemożliwiono komentarze ?, zastanawiające.

    Ale ja o czymś zupełnie innym.
    Jako przemądrzałe dziecko i nastolatek w wieku 10 - 16 lat brałem udział w kilku różnego rodzaju konkursach i zawodach
    dla dzieci i młodzieży. Nie zawsze, ale często zajmowałem medalowe miejsca. I otrzymywałem nagrody i pamiątki.
    I nic z tego mnie nie zostało, podarło się, połamało i zniszczyło w inny sposób, poza jednym wyjątkiem.

    W 1966 w tutejszym muzeum odbyła się duża wystawa o historii i kulturze państwa Wielkich Moraw. Z tej okazji
    zorganizowano konkurs z wiedzy na ten temat w kilku grupach wiekowych. Wygrałem w swojej grupie, dostając
    nagrodę rzeczową komplet narzędzi stolarskich a jako pamiątkę ceramikę w formie dużej plakietki do zwieszenia na
    ścianę. I to jest jedyna pamiątka z tego okresu, wystarczy uważać by się nie zbiła i odkurzyć 2 razy w roku.

    Ja już o tym pisałem, bo mam doświadczenie, że nie liczy się jak taki suwenir wygląda teraz. To ma być pamiątka na całe
    życie. Organizator powinien pomyśleć, to takie trudne ?, jak to będzie wyglądało za 30-40 lat. Kiedy 60-70 letni Stoch czy
    Granerud przeglądając zwoje "zdobycze" pomyśli - Z jakich ja zawodów tego brudnego śmiecia mam ?, szkoda, ale
    wyczyścić się nie da i wstyd by to stało wśród metalu, kryształu i szkła.
    Do napisania tego tekstu skłoniły mnie zawody w Lahti, gdzie jedynym suwenirem dla podiumowych skoczków było
    podobna maszkara w formie białego renifera. Ten zakopiański misiek i lahtiański renifer, wytrzymają góra 3 lata i to u
    porządnego skoczka, u brudasa starczy rok.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl