Râșnov - fakty, informacje, ciekawostki

  • 2021-02-17 06:22

Na te konkursy wielu kibiców szczególnie ostrzy sobie zęby. Pucharowy weekend odbędzie się we wciąż egzotycznej i cały czas trochę tajemniczej w świecie skoków Rumunii. To będzie jedyna okazja tej zimy, by zobaczyć skoczków rywalizujących o punkty na skoczni normalnej, która rządzi się nieco innymi prawami i czasem przynosi zaskakujące rezultaty. Wreszcie, po raz pierwszy od ponad sześciu lat nadarzy się zimą możliwość, by zobaczyć konkurs drużyn mieszanych w ramach Pucharu Świata. Zanim to jednak nastąpi przyjrzyjmy się bliżej obiektowi Trambulină Valea Cărbunării. 

U źródeł

Skoki narciarskie na terenach dzisiejszej Rumunii mają tradycję tak naprawdę niewiele krótszą niż w Polsce. Pierwsza jeszcze nie do końca profesjonalna skocznia na ziemiach zamieszkiwanych przez polską ludność (Polska jako państwo de facto wówczas nie istniała) powstała w 1907 roku w Sławsku pod Lwowem. Zaledwie sześć lat później dyscyplina ta przywędrowała do ośrodka narciarskiego pod Braszowem (który oficjalnie stał się miastem rumuńskim w 1920 roku). W 1913 roku w Poiana Braszow rozegrano pierwszy oficjalny konkurs skoków na małej, prymitywnej skoczni. Zwycięzca oddał skok na odległość ośmiu metrów. Rok później rekord obiektu został wyśrubowany do 13,5 m. Kolejna wzmianka o tamtejszej skoczni pochodzi z 1923 roku. Podczas mistrzostw Transylwanii Herman Gust skacze 18,5 metra, a rok później na mistrzostwach Rumunii osiągano tam już odległości dochodzące do 22 m. W kolejnych latach powstawały skocznie w innych miejscowościach, choćby w Predeal czy Sacele. Jeszcze przed wojną, bo w 1936 roku, reprezentant Rumunii zadebiutował na igrzyskach olimpijskich. Podczas konkursu w Garmisch Partenkirchen Hubert Clompe zajął 41 miejsce po skokach na 58 i 59 m.

Gheorghe Gerea i OMV

Przez całe dekady skoki narciarskie w Rumunii funkcjonowały na totalnym marginesie krajowego sportu. Na początku XXI wieku zaczęły jednak rysować się ciekawe perspektywy dla tej dyscypliny. W 2007 roku w budowę silnej reprezentacji tego kraju i rozbudowanie infrastruktury w Râșnovie zaangażował się austriacki koncern naftowy OMV, który wpompował w rumuńskie skoki potężne środki. Pierwsze efekty pojawiły się niemal natychmiast. W 2009 roku młodzi Rumuni stali się sensacją finałowych konkursów Lotos Cup oraz Lotos Grand Prix w Zakopanem, zwyciężając lub plasując się w czołówce niemal wszystkich kategorii wiekowych chłopców i dziewczyn. Podwaliny pod omawiany rozwój zostały położone jednak wcześniej za sprawą Gheorghe Gerei, byłego skoczka i pasjonata tej dyscypliny. Gerea jako zawodnik zajął 39 miejsce podczas mistrzostw świata w Falun w 1974 roku. Uważa się jednak za mocno niespełnionego skoczka głównie z uwagi na fakt, że nie dane mu było wystąpić na igrzyskach olimpijskich. Jak stwierdził kiedyś podczas wywiadu dla portalu Mytex.ro, zimą 1972 roku, gdy trenował z polską kadrą, skakał dalej od Wojciecha Fortuny, a w 1976 przed olimpiadą w Innsbrucku miał jak równy z równym rywalizować z przyszłym mistrzem i brązowym medalistą olimpijskim, Austriakiem Karlem Schnablem. Rumuńska federacja nie zgodziła się jednak na jego olimpijski występ. Marzenia o udziale w igrzyskach spełnił dopiero w 1992 roku jako trener. W Albertville jego podopieczny, Virgil Neagoe, zajął dwukrotnie przedostatnie miejsce, ale na skoczni normalnej wyprzedził nie byle kogo, bo samego Espena Bredesena, który dwa lata później był już megagwiazdą. W 2002 roku Gerea objął funkcję trenera w klubie Dinamo Rasnov. Z jego inicjatywy postawiono tam małe igelitowe skocznie, które z czasem przerodziły się w duży ośrodek, który dziś gości Puchar Świata. Był odkrywcą talentu przyszłego olimpijczyka z Soczi, Iuliana Pitei, któremu wróżył wielka karierę, ale jak wiadomo losy Pitei nie potoczyły się zbyt szczęśliwie. 

Mistrz olimpijski i mistrz świata na starcie FIS Cup

Niedawno, po zawodach FIS Cup w Szczyrku pojawiła się w przestrzeni medialnej informacja, że Andreas Wellinger jest pierwszym mistrzem olimpijskim, który stanął na starcie zawodów tej rangi, określanych potocznie jako trzecioligowe. Nic bardziej mylnego. 9 czerwca 2012 roku na skoczni K-64 (skocznia normalna nie była jeszcze wówczas ukończona) rozegrano w Rumunii zawody FIS Cup z kilku co najmniej względów nietypowe. Po pierwsze według przepisów Międzynarodowej Federacji Narciarskiej za oficjalne zawody na igelicie można uznać konkursy rozgrywane od 15 czerwca do 15 października. FIS złamała więc swój własny regulamin, ale to akurat nic wyjątkowego. Po drugie koncern OMV, chcąc nadać zawodom odpowiedni rozgłos, wypromować prężnie rozwijający się młody ośrodek, zaprosił do udziału w imprezie gwiazdy dużego formatu, bo za takie bez dwóch zdań uznać można Thomasa Morgensterna, dwukrotnego zdobywcę Pucharu Świata i złotego medalu olimpijskiego oraz Roberta Kranjca, świeżo wówczas upieczonego mistrza świata w lotach. Ponadto pojawili się inni zawodnicy, mający na swoim koncie występy w PŚ - Jure Sinkovec, brązowy medalista mistrzostw świata w lotach w drużynie, Lukas Hlava czy Roman Koudelka. - Czujemy się zaszczyceni i szczęśliwi, że Rumunia będzie gospodarzem konkursu o takiej randze - mówił z dumą w głosie Puiu Gaspar, sekretarz generalny Rumuńskiego Związku Narciarstwa i Biathlonu. - Organizacja tych zawodów jest ukoronowaniem starań naszych oraz naszych partnerów, koncernu OMV oraz Rasnov City Hall. W ciągu dwóch lat, przy wsparciu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Turystyki, udało nam się wybudować nowoczesne centrum skoków narciarskich w Rasnovie, pierwszy ośrodek w Rumunii, który spełnia wymogi FIS - cieszył się rumuński działacz. Zawody wygrał Sinkovec, drugi była Hlava, trzeci Kranjec, a dopiero czwarty Morgenstern. Piąte miejsce zajął 17-letni wtedy Vojtech Stursa, a tuż za nim znalazł się Markus Schiffner, zwycięzca weekendowych zawodów Pucharu Kontynentalnego w Klingenthal. 

Geiger - król Rasnova

- Jeżeli kiedyś będę chciał zorganizować zawody na Saharze, to zwrócę się o pomoc do Rumunów - powiedział Walter Hofer w 2016 roku. Wtedy też Râșnov gościł Mistrzostwa Świata Juniorów w Narciarstwie Klasycznym. Łatwo nie było. Impreza odbywała się pod koniec lutego, a pogoda, iście już wiosenna, nie chciała współpracować z organizatorami. Temperatura w ciągu dnia dochodziła momentami nawet do plus dwudziestu stopni. Rumuni dwoili się, troili, a nawet czworzyli, by rozegrać wszystkie konkurencje, zwozili dodatkowy śnieg z gór i stawali na głowie, by za wszelką cenę utrzymać odpowiednią ilość białego puchu. Kilkakrotnie trzeba było zmieniać program zawodów, przyspieszać ich rozegranie, ale finalnie odbyło się wszystko, co zostało zawarte w programie imprezy. Kilka dni po zakończeniu mistrzostw miał się odbyć Puchar Świata pań, ale ten musiał już zostać odwołany. Niemniej Hofer docenił determinację Rumunów i dwa lata później przyznał im organizację zawodów Letniego Grand Prix. Gdy jasnym stało się, że amerykańskie Iron Mountain nie zdąży przygotować skoczni na sezon 2019/20 w kalendarzu Pucharu Świata po raz pierwszy znalazła się Rumunia. W Râșnovie rozegrano więc dotąd cztery konkursy z udziałem światowej czołówki. Za króla tego obiektu można uznać Karla Geigera, który wygrał trzy z nich, a jeden zakończył na drugiej pozycji. 

Duża skocznia 

W 2014 roku zaczęły się poważne rozmowy na temat wybudowania w Râșnovie skoczni dużej. Głównym orędownikiem Głównym tego pomysłu był burmistrz miasta, Adrian Veștea. Swoją pomoc w realizacji tego projektu zaoferowała także ponownie firma OMV. Nie udało się jednak pozyskać odpowiednich funduszy i ambitny plan wylądował w szufladzie. Z kolei przed dwoma laty inny rumuński ośrodek sportów zimowy, Borsa, zapragnął mieć u siebie kompleks jeszcze większy niż ten w Râșnovie. Poinformowano wówczas, że w ciągu najbliższych 5-7 lat rumuńskie miasto będzie dysponować kompleksem sześciu skoczni, począwszy od K-15 do największej, której punkt K ma sytuować się między 120 a 140 metrem. – Chcemy mieć u siebie coś innego niż ma Rasnov. Możliwość konkurowania między dwoma ośrodkami narciarskimi na pewno będzie korzystna dla obu stron – twierdził burmistrz Borsy, Jon Sorin Timis. Miejscowe władze skontaktowały się z przedstawicielami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, informując o swoich planach, a następstwem tego kontaktu było zaproszenie rumuńskich działaczy na konsultacje podczas zawodów Pucharu Świata w Zakopanem. Minęły jednak dwa lata, a o planach Borsy jest cicho. 



 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (11829) komentarze: (49)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • kwak11234@wp.pl profesor

    Ukraicny wystapia w Rasnovie.

    Marusiak i Kaliniczenko. 100%, odprawa o 19

  • tomaszczuk stały bywalec
    @Pavel

    Jeśli popełnia błędy to i 20. 3 na zawodach pod presją nic nie dają raczej.

  • tomaszczuk stały bywalec
    @Pavel

    Bo na zawodach można oddać tylko kilka skoków 3 maks 4 A w dzień konkursu tylko 3. Przez to ciężko poprawić błędy które są podobno Kamil popełnia. Poza tym tam te skoki trzeba w ustalonym czasie i już. Po oddaniu skoku na następny trzeba czekać ok godziny. Podróż tam to z 800 km chyba co w zimowych warunkach może potrwać. Skacząc w szczyrku można oddać np 6 skoków jeden po drugim łapiąc automatyzm i powtarzalność. Można mieć więcej spokoju i luzu. To tak trudno pojąć. Odpoczynek też jest kluczowy dla starszych zawodników.

  • Cezary Cezary bywalec
    @kibicsportu

    Dzięki za info, później doczytam; opierałem się wyłącznie na informacjach z interii.

  • DDjon bywalec

    Dziwne, że chińczycy jak dotąd nie pokazali się w Europie :D Wiem wiem pewnie przez restrykcje z COVID ale gdzie oni mają zdobywać wkońcu punkty żeby wywalczyć kwalifikację olimpijską ? Przecież ich te no name zawodnicy obligatoryjnie nie dostaną szansy startu w Zhangjiakou! Muszą gdzieś punkty z zawodach pozdobywać do rankingu nieprawdaż ?

  • Pavel profesor
    @tomaszczuk

    Skąd wiesz, że oddanie X skoków w Szczyrku czy innej Wiśle, da lepszy efekt niż oddanie X skoków gdzieś w Rumunii? Poproszę jakaś analizę, cokolwiek na czym opierasz swoją tezę.

  • Nikt_ważny profesor
    @Xenkus

    Porównanie Stocha do Forfanga jest bez sensu.
    Norweg jeszcze ani razu w tym sezonie nie zaprezentował się bardzo dobrze. Kamil natomiast jeszcze dwa tygodnie temu był na podium.
    To są dwie zupełnie inne sytuacje i najwyraźniej potrzebny jest zupełnie inny plan na ich naprawę.
    Naprawdę trening w domu nie jest rozwiązaniem na każdy problem. Gdyby tak było, to w zawodach by startowało 10 osób, bo reszta by cały czas trenowała.

  • tomaszczuk stały bywalec
    @Robert Johansson252

    Puchar przegrany więc miejsce 2 czy 3 5 czy 6 jest mało ważne. Mało ważne w odniesieniu do MŚ. A nasze orły mają lekki dołek. I zamiast poświęcić ten czas na trening my jedziemy do Rumunii ryzykując wiele.

  • kibicsportu profesor
    @Cezary Cezary

    Eurosport ma wyłączne prawa do kwali w całym sezonie oprócz konkursów w Polsce i Rasnovie.
    Eurosport to w ogóle nie ma praw do pokazywania kwali i konkursów w Rasnovie.
    Nie wiem jak działają te prawa telewizyjne, że w Rasnovie prawa sprzedaje EBU, a na reszte konkursów prawa sprzedaje Infront Sports & Media.

  • Cezary Cezary bywalec
    @kibicsportu

    Tyle że prawa do Q ma Eurosport na cały sezon, z wyłączeniem konkursów w Polsce. Spierał się nie będę, bo przeczytałem to na interii, a ten portal bywa tak wiarygodny jak typowania kwaka. Ale zdaje mi się, że na konkurencyjnej stronie o skokach też to potwierdzali.

  • Pavel profesor
    @grzmiwuj

    Ja nie pisze, że jest głupie czy mądre, tylko, że siedząc na kanapie w domu ciężko opracować metodę treningową dla danego zawodnika czy też oceniać taką czy inną drogą doprowadzenia skoczka do imprezy docelowej. Sztab obrał taką drogę, niech próbują, ocenimy po MŚ, a póki co mija się to z celem i jest po prostu daremne.

  • KrzyK_ stały bywalec
    @Shinosuke

    Biberka, Blumiś czy jak cię nazywają... Dlaczego zakładasz ciągle multi konta?

  • kibicsportu profesor
    @Xenkus

    Nie ma co porównywać Forfanga do Stocha.
    Kamil może w jednym skoku odpalić w każdej chwili.
    Też się zastanawiałem, dlaczego Stoch jedzie do Rasnova, ale potem sobie myślę, że dobrze. Na MŚ jednak będą mieli dwie sesje treningowe po 3 skoki, plus próbna przed kwali. Więc naprawdę tych skoków będzie miał trochę. (Znaczy tak mi się wydaje, że są po 3 skoki). W każdym razie do konkursu będzie co najmniej mógł mieć oddanych siedem skoków. Na treningach w kraju pewnie też by podobnie zrobili. Więc nie ma się co martwić.

  • Xenkus profesor
    @Pavel

    Nie tylko Małyszowi to pomagało, Kamilowi też nie raz, w zasadzie oprócz tego felernego sezonu 15/16 to zawsze pomagało.

  • kibicsportu profesor
    @Shinosuke Do moderacji

    Dlaczego Shinosuke jeszcze bana nie ma?

  • Bocian stały bywalec

    Gdyby w Rasnovie odbywały się normalnie dwa konkursy, to pewnie nikt by nie odpuszczał, ale że musieli na siłę wcisnąć mikst, to mamy, co mamy.

  • kibicsportu profesor
    @Cezary Cezary

    TVP nie produkuje sygnału. Nawet sami rok temu to pisali, że nie są producentem sygnału.
    Nie wiem skąd masz te informacje, ale po prostu prawa sprzedaje EBU(Europejska Unia Nadawców) i dlatego prawa ma tylko tvp w Polsce.

  • grzmiwuj doświadczony
    @Pavel

    Jest szkoła falenicka i szkoła otwocka, jak we wszystkim. Wg jednej lepiej potrenować bez napięcia startowego, oddać więcej skoków, dopracować pozycję najazdową i skupić się na imprezie docelowej. Gdyby to było takie głupie, to wielu zawodników nie decydowałoby się na takie rozwiązania. To nie tylko przypadek Małysza w 2003 r. Wg drugiej szkoły można będzie "wskakać się" już w Oberstdorfie, bo treningów zaplanowano dużo, a Rasnova szkoda odpuszczać ze względu na punkty PŚ.

    Ja po prostu nie wiem, nie podejmuję się oceniać. Wszystko zweryfikuje Oberstdorf.

  • Robert Johansson252 profesor
    Jak dla mnie dobrze, że Stoch jedzie do Rasnova

    Bo przynajmniej może obronić miejsce w generalce. A Żyła i Kubacki mogą przybliżyć się do Laniszka, którego nie będzie i Johanssona, który nie lubi małych skoczni.

  • Pavel profesor
    @Xenkus

    No dobra, tylko zadajmy sobie podstawowe pytanie, czy trenować nie można między zawodami? Uważacie, że ile zawodnik musi oddać skoków? A skoki na zawodach to już się nie liczą? Tam nie można nic testować? A może lepiej przetestować dane rozwiązanie i sprawdzić jak ono wygląda w praktyce w odniesieniu do prób oddawanych przez przeciwników? Niesamowite skoki na treningach rzekomo i Pilch oddawał, tylko co z tego? Jakby zawody były na mamucie to pewnie by je odpuścili, ale to skoczna normalna. Serio nie przeceniajcie tych "mitycznych spokojnych treningów", to że Małyszowi raz wyszło, nie znaczy, że to rozwiązanie uniwersalne.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl