Jeden z najbardziej dramatycznych upadków lat 90. "Przytomność straciłem już w powietrzu"

  • 2021-03-18 05:46

Skocznia mamucia w Planicy na przestrzeni kilku dekad swojego istnienia widziała wiele fatalnie wyglądających wypadków. Ten należał do tych najbardziej koszmarnych. Dokładnie 22 lata temu, 18 marca 1999 roku, doszło do dramatycznego upadku reprezentanta Rosji, Welerija Kobielewa. - Jeśli w ogóle przeżyje, to będzie całkowicie sparaliżowany - wyrokowali wówczas słoweńscy lekarze.

Sezon 1998/99 był najlepszym w karierze Walerija Kobielewa. Zawodnik z Kaługi siedmiokrotnie zdobywał punkty Pucharu Świata, co biorąc pod uwagę ówczesny poziom prezentowany przez reprezentację Rosji, było niezłym wynikiem. W nagrodę otrzymał powołanie na pierwsze w swoim życiu konkursy lotów narciarskich rozgrywane w Planicy na zakończenie sezonu. 18 marca odbywały się kwalifikacje do pierwszego konkursu. Wiało. Gdy Walerij odepchnął się od belki, pomiar elektroniczny wskazywał boczny wiatr o sile 3,4 m/s. Z progu wyszedł z prędkością 104 km/h. Tuż za nim wytracił prędkość, zaczął się chwiać i runął na zeskok, po którym jego bezwładne ciało staczało się jak kukła. 

- Ten skok był dobry, ale uderzył w niego potężny podmuch wiatru. Opadła mu narta, wyprostował ją, ale w tym czasie drugą wykręcił mu wiatr - tłumaczył  trener reprezentacji Rosji Aleksander Arefjew. Po natychmiastowym przetransportowaniu do szpitala jego stan określono jako krytyczny. Lekarze obawiali się krwotoków wewnętrznych i zakrzepów krwi w naczyniach mózgowych. Przewidywali całkowity paraliż ciała w przypadku, gdyby udało mu się ujść z życiem. Ku zaskoczeniu wszystkich pracowników kliniki cztery dni później jego stan zaczął się szybko poprawiać. Badanie komputerowe nie wykazało uszkodzeń narządów wewnętrznych, ujawniło jednak złamanie kręgosłupa i urazowe uszkodzenia mózgu.

- Nic nie pamiętam z tamtego zdarzenia - opowiadał tuż po wybudzeniu się ze śpiączki. -  Pamiętam tylko poprzedni wieczór i dzień, w którym  obudziłem się w szpitalu. Przez cztery dni, gdy byłem podłączony do aparatury, docierały do mnie tylko jakieś fragmentaryczne rozmowy. Teraz, próbując przeanalizować, co się stało, dochodzę do wniosku, że przytomność straciłem będąc jeszcze w powietrzu. Jest całkiem możliwe, że mój mózg wyłączył się z powodu szalonej prędkości. Prawdopodobnie to właśnie ta okoliczność uratowała mi życie. Zsuwałem się z zeskoku bezwarunkowo, nie mogłem wykonywać żadnych ruchów, ciało samo się układało i to było chyba bezpieczniejsze.

W słoweńskim szpitalu spędził dwanaście dni, po czym przetransportowano go do Rosji. Jego leczenie i późniejszą rehabilitacje sfinansował w dużej mierze Martin Schmitt. - Po wyjściu ze szpitala byłem nieaktywny fizycznie przez sześć miesięcy - wspomina. - Wtedy mój osobisty trener zasugerował, bym zaczął trochę biegać. Pomyślałem: dlaczego nie? Zacząłem wracać do pełni sił. Czułem się coraz lepiej i pewniej. W końcu pojechałem z drużyną na zgrupowanie. Tam zdecydowałem się skoczyć po raz pierwszy od czasu upadku. Mówiąc szczerze, nie czułem ani odrobiny strachu. Czułem się jakbym skakał poprzedniego dnia. Podczas trzeciego skoku głowa i ciało same już wiedziały co robić.

Do Pucharu Świata powrócił już na inaugurację zimy 1999/2000. Dwa lata później zanotował swój życiowy sezon, podczas którego pięciokrotnie plasował się w czołowej "10" pucharowych zawodów. Mógł sprawić niespodziankę podczas igrzysk olimpijskich w Salt Lake City. -  Byłem jednym z najlepszych podczas treningów na mniejszej skoczni. W kwalifikacjach uzyskałem piąty wynik. Pojawiły się nawet myśli, że mogę wygrać te igrzyska. W końcu się spaliłem. Idąc na skocznię, poczułem się z jakiegoś powodu bardzo ograniczony.  No i skończyło się na 17 miejscu. 

Tak udanej zimy już nie powtórzył. Po sezonie 2005/06 zakończył karierę. Swoje doświadczenie do dziś wykorzystuje, pracując jako trener i nauczyciel. 

 

Adrian Dworakowski, źródło: Sports.ru/informacja własna
oglądalność: (27064) komentarze: (12)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kamil G bywalec

    Jakby ktoś szukał
    www.youtube.com/watch?v=RFRGn08yF3Q

    PS: Dlaczego linki tak dziwnie się wyświetlają?

  • atalanta doświadczony

    Oglądałam to wtedy na żywo w Eurosporcie. Coś koszmarnego.

  • PromaBalerona początkujący

    Jak ktoś ma VPN i rozumie rosyjski, to może obejrzeć krótki dokument o Waleriju:
    https://news.sportbox.ru/Vidy_sporta/Tramplin/spbvideo_NI568592_Vtoroje_dyhanije_Valerij_Kobelev_Dokumentalnyj_cikl

  • martawasiek23@gmail.com początkujący

    No nareszcie coś o tym skoczku, ostatni raz wystąpił w PŚ w lutym 2006 w Willingen.

  • Kolos profesor
    @Adrian D.

    No fakt, na przykładzie Kobieleva widać jak można żonglować faktami, zwłaszcza gdy nie można ich łatwo zweryfikować :) I potem może Kobielev opowiadać bajki jak to miał wielką szansę na medal w Salt Lake City :)

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    Pewnie o to mu chodziło.

  • Kolos profesor

    Acha i skąd i informacja, że Kobielev zajął 5 miejsce w olimpijskich kwalifikacjach do konkursu na K-90? Według Wikipedii był 10 (razem z dwoma innymi skoczkami). Choć był 5 wśród skoczków którzy musieli się kwalifikować :)

  • Kolos profesor

    Ale lotów narciarskich musiał się Kobielev bać, bo po tym tragicznym wypadku już nigdy więcej na żadnych zawodach w lotach się nie pojawił.

  • Sweet weteran

    fantastyczna sprawa jak wrocil i to jako lepszy zawodnik! i ten sezon olimpijski..

  • Kołczan bywalec
    @Cinu

    Zawsze to lepiej się pozytywnie zaskoczyć niż rozczarować.

  • Funegosum weteran
    @Cinu

    Optymizm to komfort, na który może, a nawet powinna, pozwalać sobie rodzina.... a nie lekarze. Póki leczą, a tu, zdaje się, nie zawiesili stetoskopu na kołku....... mogą być dowolnie pesymistyczni.

  • Cinu profesor

    "Jeśli w ogóle przeżyje, to będzie całkowicie sparaliżowany" - typowy optymizm lekarzy, wiecie żeby podnieść rodzinę na duchu i takie tam

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl