Japończycy nie kalkulowali - finał sezonu 1997/98

  • 2021-03-23 06:37

W tym roku zawody w Planicy nie będą decydowały o zdobyciu Kryształowej Kuli, bywały jednak sytuacje, kiedy kwestia zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata ważyła się do ostatniego skoku. Przypominamy dziś finał sezonu 1997/98, o którym swoją drogą kiedyś pisaliśmy już na naszych łamach. Nie tak wiele zabrakło, by z końcowego triumfu mógł cieszyć się po raz pierwszy reprezentant Japonii. Wystarczyło, by jego koledzy zapomnieli na chwilę o rywalizacji w duchu fair play. 

W sezonie 1997/98 Primoż Peterka bronił wywalczonej rok wcześniej Kryształowej Kuli. Początek cyklu Pucharu Świata nie był jednak dla niego szczególnie udany. W grudniu stanął co prawda na podium w Predazzo, Villach i Engelbergu, ale na pierwsze zwycięstwo musiał czekać do 18 stycznia 1998 roku, kiedy to triumfował podczas drugiego konkursu na Wielkiej Krokwi. Właściwy wiatr w żagle złapał jednak dopiero na ostatniej prostej sezonu, podczas Turnieju Nordyckiego. Wygrał tam zawody w Lahti, Falun i Oslo, a w Kuopio był drugi, dzięki czemu do Planicy jechał z dużymi szansami na obronę Pucharu Świata.

Kazuyoshi Funaki natomiast swoje największe chwile zimą 1997/98 przeżywał podczas Turnieju Czterech Skoczni oraz igrzysk w Nagano. Japończyk wygrał trzy pierwsze konkursy narciarskiego "wielkiego szlema", nie wytrzymał jednak presji w Bischofshofen (8 miejsce) i nie został pierwszym zwycięzcą wszystkich czterech turniejowych potyczek. Niemniej w ten sposób austriacko-niemiecką imprezę wygrał bezapelacyjnie, a po drodze do finału sezonu został jeszcze dwukrotnym mistrzem olimpijskim, indywidualnie i drużynowo z Nagano, srebrnym medalistą tych igrzysk i mistrzem świata w lotach w Oberstdorfie, które były wtedy zaliczane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Sezon kończyła rywalizacja w Planicy, areną zmagań nie był jednak słynny mamut, a skocznia duża, dla której były to ostatnie zawody Pucharu Świata aż do sezonu 2013/14, kiedy to jednak na jej miejscu powstał zbudowany od podstaw nowy obiekt. W żółtym plastronie lidera jechał do Planicy Andreas Widhoelzl, który miał 24 punkty przewagi nad Peterką i 77 nad Funakim. W grze pozostawał jeszcze Harada z 97 punktami straty do lidera. Jak się okazało, posiadacz żółtego plastronu zupełnie nie liczył się w decydującym starciu. Wszystko rozegrało się pomiędzy Funakim a Peterką. 21 marca, podczas pierwszego konkursu triumfował Japończyk wyraźnie o ponad 10 punktów wyprzedzając reprezentanta gospodarzy. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata objął jednak Peterka. Miał 33 punkty przewagi nad Funakim i 49 nad trzecim już tylko Widhoelzlem.

Nadszedł wreszcie dzień ostatecznej rozgrywki. Po pierwszej serii kończącego sezon konkursu prowadził Noriaki Kasai, który oddał fantastyczny skok na odległość 147,5 m. Na drugiej pozycji plasował się inny z "samurajów", Hiroya Saito. Po pierwszej części zawodów Peterka zajmował czwarte miejsce, Funaki był dopiero 7. W drugiej części Japończyk znacznie się poprawia - oddaje świetny skok na odległość 132 metrów, który finalnie okaże się drugim rezultatem drugiej serii. Peterka nie wytrzymuje napięcia. W finałowym skoku uzyskuje odległość zaledwie 115,5 m., a trybuny wokół Velikanki zalewa martwa cisza. Po skoku Peterki na prowadzeniu utrzymuje się rzecz jasna Funaki, pozostaje jeszcze czołowa trójka pierwszej serii.

Znajdujący się na trzeciej pozycji Martin Hoelwarth robi swoje - oddaje skok na odległość 124,5 metra, co pozwala mu o 1,8 pkt. wyprzedzić Funakiego. I w tym miejscu na moment się zatrzymajmy. Do zakończenia konkursu pozostało jeszcze dwóch zawodników - rodaków Funakiego. Wystarczyłoby gdyby skoczyli na "pół gwizdka", nie przystąpili do oddania skoku, czy zostali zdyskwalifikowani, a Kryształowa Kula trafiłaby do rąk mistrza olimpijskiego z Nagano z dużej skoczni. Kalkulowania jednak nie było. Saito uzyskał odległość 136,5 m. i objął prowadzenie w konkursie, utracił je chwilę później na rzecz Kasaiego, któremu do triumfu wystarczyło lądowanie na 131 metrze. Puchar Świata po raz drugi z rzędu trafił do rąk siódmego ostatecznie w finałowym konkursie Primoża Peterki. Słoweniec w ostatecznym rozrachunku wyprzedził Funakiego o zaledwie 19 punktów... Dość osobliwy był również przypadek Andreasa Widhoelzla. Austriak jest jedynym skoczkiem, który prowadząc przed ostatnim weekendem w klasyfikacji generalnej, spadł ostatecznie aż na trzecie miejsce.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8412) komentarze: (19)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Jellycrusher bywalec
    @Wojciechowski

    Bardzo interesujący wpis, dzięki :) Ale rozsądne to te zasady nie były...

  • Fan Tkaczenki i Aalto profesor
    @Wojciechowski

    Ja pamiętam że w 2003 Rudziński w Kuusamo PŚ komentował bo pamiętam doskonale jego głos przy upadku Koflera

  • Wojciechowski profesor
    @Introverder

    Najbardziej stratny w całej historii dzielenia sezonu na dwie części był chyba na tym Ole Bremseth, który skończył sezon 1981/1982 na piątym miejscu, a bez skreślania części wyników byłby drugi. Drugą część sezonu miał fantastyczną, na 11 konkursów sześć zwycięstw i jeszcze trzy miejsca na dalszych stopniach podium, tylko zaspał w pierwszej. Za to z drugiej nawet 25 pkt za jedno z tych zwycięstw szło do kosza, bo liczono tylko pięć najlepszych wyników.

  • Wojciechowski profesor
    @Mati2121

    Zerknąłem sobie do zapisków o tamtym sezonie i teraz może trochę bardziej szczegółowo.

    Zasady PŚ 1983/1984 były takie, że do klasyfikacji zaliczano pięć najlepszych wyników przed igrzyskami w Sarajewie i pięć najlepszych w drugiej części sezonu (łącznie z igrzyskami).

    W pierwszej części sezonu Weißflog zgarnął pełną pulę, czyli 125 pkt, wygrywając dokładnie pięć konkursów, do tego skreślono mu dalszych 40 pkt. Nykänenowi zaliczono 92 pkt (był czterokrotnie drugi i raz czwarty), a skreślono mu jeszcze 32 pkt. Podium klasyfikacji generalnej po pierwszej części sezonu było więc takie:
    1. Weißflog 125 pkt
    2. Nykänen 92 pkt
    3. Bulau i Ostwald po 87 pkt

    W drugiej części sezonu, przed weekendem finałowym w Planicy, sytuacja była taka, że to Nykänen zgarnął 125 pkt i nie mógł tego dorobku już poprawić. Weißflog mógł za to zdobyć jeszcze aż 50 pkt, gdyby wygrał oba konkursy w Jugosławii, bo wcześniej wygrał w tej części sezonu tylko jeden.
    Przed Planicą było tak:
    1. Nykänen 217 pkt
    2. Weißflog 215 pkt
    3. Ploc 138 pkt

    Do dorobku Weißfloga przed Planicą zaliczało się 125 pkt z pierwszej części i 25+20+20+15+10 z drugiej. Wystarczyło mu więc zająć w Planicy choćby jedno trzecie miejsce, bo za nie dawano 15 pkt. A ostatecznie pierwszy konkurs w Jugosławii wygrał i już wtedy zapewnił sobie puchar. Występ Nykänena w Planicy pod tym kątem nic by już nie zmienił, bo w pojedynkę nie mógł przeszkodzić Niemcowi w zdobyciu tych 15 pkt.
    Ostatecznie podium było takie:
    1. Weißflog 230 pkt
    2. Nykänen 217 pkt
    3. Ploc 148 pkt
    Ploc paradoksalnie też mało zyskał w Planicy, bo tylko 10 pkt, choć... wygrał drugi konkurs, a zwycięstwo było warte 25 pkt, do tego dołożył piąte miejsce, więc „normalnie” dopisałby sobie aż 36 pkt. Taka rachuba...

    Ogólnie przed 1990 rokiem był tylko jeden sezon (1988/1989), w którym do klasyfikacji generalnej zaliczano wyniki ze wszystkich konkursów. Każdy z pozostałych dzielono na dwie części, dokładano też niekiedy jeszcze inne warunki (np. zaliczanie dwóch z trzech konkursów Turnieju Szwajcarskiego).

    Mam nadzieję, że napisałem to cokolwiek przejrzyście. W każdym razie rachunki na bieżąco bywały dość skomplikowane i w ówczesnej prasie zdarzały się nawet błędy w obliczeniach w trakcie sezonu. Nie było wtedy też jeszcze żółtego plastronu ani kolejności startu według klasyfikacji PŚ, więc mniej się tym przejmowano. Wszystko zmieniło się dopiero w 1988 roku.

  • Wojciechowski profesor
    @atalanta

    O, dziękuję za Twój komentarz. Faktem jest, że Rudziński w skokach siedział wcześniej mało i choć był już wtedy dziennikarzem naprawdę doświadczonym, to głównie zajmował się lekkoatletyką i koszykówką. A skoków nie miał w zasadzie gdzie i po co wcześniej komentować, bo w TVP byli inni od tego, a Eurosport w Polsce dopiero się rozkręcał i skokami bardziej zajmowali się tam Marek Serafin i Bogdan Chruścicki. Oczywiście o ile w ogóle był komentarz polski.

  • Wojciechowski profesor
    @Introverder

    Z dzisiejszej perspektywy rzeczywiście, choć wtedy, w pierwszych sezonach PŚ, było trochę inne podejście. Argumenty za takim rozwiązaniem były dwa:
    1) większość zawodników opuszczała znaczącą część konkursów, więc byliby poszkodowani ci, którzy opuszczali mniej lub wcale (wiem, dziwnie to brzmi, ale to były czasy jeszcze niemal zupełnie amatorskie),
    2) chodziło bardziej o wyłonienie najlepszego spośród tych, którzy byli świetni w obu częściach sezonu, którzy mogli sobie pozwolić na odpuszczenie niektórych konkursów, ale nie mogli sobie pozwolić na przespanie choćby kilku tygodni.

  • Introverder profesor
    @Wojciechowski

    Wyjątkowo bzdurne zasady - załóżmy, że zawodnik wygrywa pierwsze 5 konkursów 2-ej części sezonu i właściwie potem skacze już tylko, no właśnie ch. wie po co. No bo dorobku swojego i tak już nie powiększy i nie ma punktów do zdobycia więcej niż ma.

  • atalanta doświadczony
    @Wojciechowski

    Oglądałam w Eurosporcie i te zawody na 100% komentował Marek Rudziński. Był wtedy początkujący i zupełnie nie łapał tych wszystkich detali punktowych, o których mowa w artykule. Za to ja w tamtych czasach bardzo mocno kibicowałam Funakiemu i potem ze dwa miesiące przeżywałam jego porażkę. Ech, to były czasy.

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    W sumie ciekawe jak to było np. W 1997 roku na Eurosporcie transmitowano finał PŚ z polskim komentarzem.

  • Wojciechowski profesor
    @King

    Ten konkretny konkurs mam w głowie z Eurosportu i to chyba nawet z komentarzem niemieckim (polski jeszcze wtedy czasem bywał, czasem nie). W TVP na 99% go nie transmitowali, choć może był jakiś skrót.

  • King profesor
    @Adam90

    To wiem, ale spodziewałem się, że może prócz TCS czy Zakopanego finały sezonów pokazywali.

  • Adam90 profesor
    @King

    cały sezon dopiero zaczeli pokazywać odkąd Małysz zączał wygrywać :D

  • King profesor

    TVP Sport tak robi te retro, a fajnie by było zobaczyć ten finał sezonu 97/98, albo np. MŚ z 1999 kiedy Japończycy zajęli całe podium. Tylko czy wtedy w 1998 TVP pokazywała finał w Planicy? Pewnie nie, ale może się mylę.

  • Wojciechowski profesor
    @Mati2121

    Wtedy dzielono sezon PŚ na dwie części, a do klasyfikacji generalnej zaliczano jedynie po pięć najlepszych konkursów z tych części. Nykänen przed weekendem finałowym w Planicy zdobył maksimum możliwych punktów (wygrał pięć konkursów), a Weißflog wciąż mógł zdobyć więcej i odrobić niewielką stratę, bo w pierwszej części sezonu był lepszy od Fina (też wygrał zresztą pięć konkursów). Ostatecznie wyprzedził go o 13 punktów. Nykänen do Planicy nawet nie pojechał, bo ani sam nie mógł zdobyć więcej punktów, ani w pojedynkę uniemożliwić Weißflogowi wyprzedzenie go.

    Czyli w praktyce zdecydowało to, że Weißflog zdobył więcej punktów w części zdominowanej przez Nykänena niż odwrotnie.

  • Mati2121 stały bywalec
    @Wojciechowski

    Z ciekawości się zapytam: dlaczego Nykaenen nie mógł zdobyć więcej punktów i się bronić?

  • Wojciechowski profesor

    Później już tylko dwóch skoczków przejęło prowadzenie w ostatni weekend i wygrało PŚ – Schmitt wyprzedził Ahonena (1999), a Małysz Jacobsena (2007).

    Wcześniej na pewno Weißflog wyprzedził Nykänena (1984), tyle że paradoks ówczesnych reguł był taki, że Fin... nie mógł już więcej punktować i obronić się. Innych przypadków tak z głowy nie pamiętam.

  • ms_ doświadczony
    @Spandex

    Dzięki za przypomnienie jak to dokładnie wtedy było bo już nie pamiętałem, że Tepes atakował z 4, no to rzeczywiście trochę inna sytuacja, ale nadal podobna. Tu też rodak rodaka pozbawił kryształowej kuli.

  • Spandex początkujący
    @ms_

    Różnica o tyle, że Tepes skutecznie zaatakował z 4 pozycji i wszystko było w nogach liderującego po pierwszej serii Pero. :)

  • ms_ doświadczony

    Od razu nasuwa się tu podobny przypadek z Letalnicy, gdy Tepes wygrał konkurs przez co Prevc nie zdobył kryształowej kuli kosztem Freunda, mimo że w generalce obaj zajęli pierwsze miejsce.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl