Maciej Kot o indywidualnych treningach, krytyce w sieci i nowym rozdziale życia

  • 2021-05-13 19:47

- Priorytetem są igrzyska w Pekinie, natomiast najbliższy cel startowy to lipcowe mistrzostwa Polski w Zakopanem oraz inauguracja Letniego Grand Prix w Wiśle. Co później? To jedna wielka niewiadoma - mówi Maciej Kot, który po sporym zamieszaniu medialnym pozostał członkiem polskiej kadry narodowej w skokach narciarskich. Blisko 30-letni zawodnik opowiedział nam o kulisach przejścia na indywidualny tok przygotowań do zimy, odniósł się do negatywnych opinii pojawiających się na jego temat w Internecie, a także podzielił się emocjami towarzyszącymi narodzinom pierwszego dziecka.

Grzegorz Sobczyk, Michal Doležal i Maciej KotGrzegorz Sobczyk, Michal Doležal i Maciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński

Skijumping.pl: Dlaczego wokół osoby Macieja Kota zrobił się tak duży szum przy okazji ogłoszenia składów kadr narodowych na sezon olimpijski?

Maciej Kot: Przedwczesna publikacja kadr narodowych z gwiazdką przy moim nazwisku wyszła dość niefortunnie. Nie było żadnego konfliktu czy burzy. Nie było tak, że musiałem się zgodzić na jakieś warunki. Chodzi o wzajemne pomaganie sobie, a nie utrudnianie życia, skoro chcemy coś poprawić. Wiedziałem o tym wszystkim wcześniej, natomiast chcieliśmy siąść z trenerem Doležalem i ustalić plan na kolejne miesiące. W kwietniu było to jednak utrudnione ze względu na zamknięte granice. Trzeba było poczekać do maja na to spotkanie, by szkoleniowiec wypowiedział się na ten temat nim wszystko zostanie oficjalnie ogłoszone. Chodziło o szczegóły, nie była to kwestia "być albo nie być" w kadrze narodowej, jak niektórzy to komentowali w mediach. Nie było planów i rozmów dotyczących usunięcia mnie z kadry.

Zobacz też: Znamy polskie kadry na sezon olimpijski!

O czym rozmawiał Pan z głównym trenerem reprezentacji?

Cały czas pozostawało pytanie, co zrobić, żeby cokolwiek ruszyło? Przez trzy lata tkwimy w stagnacji, nic się nie dzieje. Ani w złą, ani w dobrą stronę. Moje skoki może wyglądają inaczej, ale dają ten sam efekt. Chodzi o to, by pojawiły się metry, co pozwoli walczyć w zawodach. Trenerzy doszli do wniosku, że musimy coś zmienić. Nie potrzebowaliśmy ewolucji, lecz rewolucji. Mocnego impulsu. Omówiliśmy zatem możliwe scenariusze.

Powstał plan indywidualnej ścieżki treningowej przy wsparciu kadry narodowej. Czyi był to pomysł?

Trenerzy podjęli taką decyzję, a ja ją zaakceptowałem. Rozumiem ideę tej rewolucji i przekierowanie mnie na robienie tego, czemu ufam. Jestem doświadczonym zawodnikiem. Ćwiczyłem z Łukaszem Kruczkiem, Hannu Lepistoe, Stefanem Horngacherem czy Michalem Doležalem. Jestem w stanie zebrać wszystkie elementy, które moim zdaniem funkcjonują, i stworzyć harmonogram. Jeżeli sam sobie coś zaplanuję, zrobię coś po swojemu, wówczas będę miał do tego pełne przekonanie.

Na finiszu minionej zimy nie był Pan zadowolony z ciągłych poszukiwań metod treningowych. Podczas jednego dnia rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym stosował Pan różne podejścia, wspominając o naprzemiennym próbowaniu nowych rzeczy i wracaniu do starych rozwiązań. Teraz ścieżka ma być klarowna od początku do końca?

Dokładnie tak. W ostatnim sezonie powieliły się pewne błędy z poprzednich lat. Brakowało jednego kierunku i pomysłu. Scalono kadry A i B, a podczas zgrupowań pracowaliśmy z różnymi trenerami. Jeden obóz z Michalem Doležalem, inny z Grzegorzem Sobczykiem, kolejny z Maciejem Maciusiakiem, a następny z Danielem Kwiatkowskim. Był to fajny ruch, który zadziałał szczególnie w kontekście młodszych zawodników. Nie trzeba mówić o wynikach Andrzeja Stękały, a progresu dokonali też Klemens Murańka, Paweł Wąsek czy Aleksander Zniszczoł.

Pan pozostał w miejscu.

Widać, że sam pomysł był dobry, ale mi nie ułatwiło to zadania. Jestem zawodnikiem, który musi mieć jasno nakreśloną drogę. Często było tak, że na danym obozie ustaliliśmy plan, szliśmy w tym kierunku, a przy okazji kolejnego i zmiany trenera pojawiały się korekty. Brakowało konsekwencji, szczególnie zimą, gdy moje wyniki nie były satysfakcjonujące. Wtedy zaczęło się szukanie rozwiązań. Raz szliśmy w lewo, raz w prawo. Im bliżej końca sezonu, tym większa nerwowość się wkradała. Przy obraniu jednego kierunku, starego czy nowego, efekt mógł być lepszy. Oddałbym jakąś liczbę skoków z jednym pomysłem. Trenerzy są świadomi, że nie będę niczego zmieniał w momencie wzięcia odpowiedzialności za swoje przygotowania, kiedy nic nie będzie mi narzucane. Tego trzeba się trzymać, by obrać jeden kierunek i podążać daną drogą.

Trenerzy tworzący kadrę narodową podkreślają, iż mają wspólną wizję, której się trzymają. Skąd zatem różnica w odbiorze ich poleceń?

Ogólna wizja prawidłowego skoku jest identyczna. Nie ma cudów, że nagle ktoś zacznie skakać tyłem. Wzór prawidłowego skoku nie zmienia się. Każdy z trenerów kadry narodowej powie to samo, jeśli zada mu się takie pytanie. Różnica pojawia się, kiedy dany skoczek popełnia błędy. W takiej sytuacji każdy ze szkoleniowców ma trochę inny pomysł na ich wyeliminowanie. Jeden stwierdzi, że wszystko zaczyna się od złej pozycji najazdowej, a inny ją zaakceptuje i skupi się na wybiciu. Stąd biorą się różnice. Dążymy do tego samego, ale innymi drogami. Dla zawodnika często jest to duża różnica. Każdy chce skakać daleko, natomiast prowadzą do tego różne ścieżki i pomysły. Czasami można analizować zwycięskie skoki sprzed czterech lat z Pucharu Świata czy Letniego Grand Prix, a w innym przypadku można zostawić to za sobą i przyglądać się najnowszym próbom. Co trener to inne spojrzenie, ale wizja jest zbieżna. Trenerzy często siedzą razem i to analizują, natomiast sposób komunikacji z zawodnikiem i przekazania uwag jest inny, a to może już coś zmienić.

Gregor Schlierenzauer trenował indywidualnie z Wernerem Schusterem, z kolei Adam Małysz zdecydował się swego czasu na współpracę z Hannu Lepistoe. Czyjaś historia była inspiracją do podjęcia takiej próby?

To pytanie bardziej do trenerów. To była ich inicjatywa, a nie mój pomysł. Być może zauważyli, że coś takiego w przeszłości zadziałało w przypadku Adama Małysza, który indywidualnie trenował z Hannu Lepistoe. W niektórych krajach funkcjonuje taki system, że skoczkowie trenują w klubach, a na zawody przyjeżdżają z selekcjonerem. Tak jest na przykład w Japonii. Inspiracją mógł być też przypadek Piotra Żyły, który ponad dekadę temu trenował indywidualnie i realizował plany z okresu juniorskiego, gdy ćwiczył pod okiem Stefana Horngachera. Sam wszystko planował, zaczął skakać lepiej i wrócił do kadry narodowej. W jego przypadku to zadziałało.

Tej wiosny Pana trenerem na skoczni będzie Jakub Kot, czyli Pana brat, który zajmuje się szkoleniem młodzieży w AZS Zakopane. Co jest celem?

Najważniejszym celem są igrzyska w Pekinie. Wiem, że muszę dużo poprawić, aby tam polecieć i walczyć o najwyższe miejsca oraz medale. Jednak mam wystarczająco motywacji, aby podjąć się tego wyzwania. Ciężko pracuję każdego dnia, aby zrealizować ten cel. W planach na najbliższy okres letni nie wybiegam zbyt daleko, bo sam nie wiem jak to wszystko będzie funkcjonować. Na tę chwile koncentruję się na przygotowaniach do lipcowych mistrzostw Polski w Zakopanem oraz inauguracji Letniego Grand Prix w Wiśle. Co później? To jedna wielka niewiadoma. Co z zawodami? O powołaniach będzie decydować dyspozycja i forma, więc trudno planować w tej chwili starty. Co z trenerem? Podejrzewam, że zabranie Kuby na zawody będzie problematyczne, jeśli nadal byłby moim indywidualnym szkoleniowcem. Jest dużo pytań bez odpowiedzi, więc skupiam się na teraźniejszości. Chcę dobrze przygotować się do wspomnianych konkursów.

Droga do letnich sprawdzianów na Średniej Krokwi i skoczni im. Adama Małysza wiedzie przez... skoki w dresie na 44-metrowym obiekcie w Szczyrku. Dlaczego drużynowy mistrz świata i medalista olimpijski zdecydował się na taki rodzaj zajęć?

Zaczynamy od podstaw, to swego rodzaju reset. Nie kombinujemy przy sprzęcie. Wyrzuciliśmy wszystko, co zbędne. Mam na myśli wkładki, kombinezon czy rękawice, by lepiej czuć powietrze. Został kask, gogle i skokowe buty. Pracujemy nad fundamentami - ruszanie z belki, prawidłowa pozycja najazdowa i wstawanie na progu. Śmialiśmy się nawet, że Halvor Egner Granerud skakał nago, a teraz zdobył Kryształową Kulę <śmiech>... Czemu nie spróbować czegoś innego? Pamiętam, że kiedyś skakaliśmy już w dresie na skoczni w Szczyrku, chyba za czasów Łukasza Kruczka. 

Towarzyszyli Panu adepci skoków.

Kuba był tutaj na zgrupowaniu z grupą swoich młodych zawodniczek. Widać, że cieszą się z każdej próby. Trening na skoczni to dla nich wyzwanie, ale sprawia im ogromną frajdę. Zarażają pozytywną energią, a o radość ze skakania też chodzi. Na obiekcie K-40 można ją odnaleźć, bo to skakanie z czasów młodości. Dojazd, wybicie i od razu lądowanie. Towarzyszą temu jednak pozytywne emocje i dziecięca radość. Do tego próbowaliśmy wprowadzić urozmaicenia treningu.

To znaczy?

Dwa skoki oddałem z piłeczkami w dłoniach. Żonglowałem nimi, łapałem je przed progiem, robiłem dojazd i skakałem. Były też sytuacje, kiedy miałem skakać niczym Piotr Fijas. Dojeżdżałem z rękoma z przodu i leciałem klasykiem. W skrócie - zabawa skokami narciarskimi. Chodziło o duże zmiany między poszczególnymi próbami. Klasyk, ręce z przodu, potem asymetrycznie z boku, by czuć coś innego. Od drugiego czy trzeciego treningu zaczęliśmy właściwą pracę nad jakością skoków i prawidłową techniką.

Oderwanie od reszty kadry narodowej to jednak duża zmiana. Nazwałby się Pan typem samotnika, a może preferuje Pan towarzystwo innych?

Trudno to jednoznacznie zdefiniować. Jestem nieśmiały i mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości. Może się to wydawać dziwne, ponieważ nie mam kłopotów z udzielaniem wywiadów czy prezentowaniem się przed publicznością, natomiast w prywatnych relacjach bardzo dużo czasu zajmuje mi zaufanie osobie, którą dopiero poznałem, by móc otworzyć się w rozmowie. Nie jestem nieufny, ale na tyle nieśmiały, że długo to trwa. Ktoś nowy w grupie może to zauważyć. Jeśli poznam kogoś dobrze, a ta osoba nadaje na podobnych falach, wówczas jestem otwartym człowiekiem, bardzo ceniącym sobie towarzystwo.

Tak jest tylko w sporcie?

W życiu prywatnym bardzo nie lubię siedzieć sam. Każdą wolną chwilę chętnie spędzam z rodziną i przyjaciółmi, natomiast w życiu zawodowym samotność pozwala mi pomyśleć i przeanalizować pewne rzeczy, co nie zawsze jest dobre. Kiedy wszystko się układa, jestem bardzo otwarty i dzielę emocje z grupą, ale w czasie niepowodzeń często można mnie spotkać samego w pokoju. Wtedy nie jestem skory do dzielenia czasu z innymi. Dużo zależy od wydarzeń na skoczni, co też jest problemem. W trudnych chwilach powinno się wyciągnąć rękę po pomoc, bo rozmowa z Andrzejem Stękałą czy Piotrem Żyłą, którzy bardzo pozytywnie podchodzą do wszystkiego, od razu może pomóc i poprawić nastrój.

Wskutek sportowych niepowodzeń nasila się krytyka Pana osoby ze strony części internautów. Dociera to do Pana?

Oczywiście, nawet bez czytania komentarzy. Zdarza mi się poczytać jakąś dyskusję, ale nie pod kątem szukania wzmianek na swój temat. Czasem trafi się na fajną rzecz, która jest dobra. Wielu ludzi ma ten problem, że czyta sto opinii, spośród których dziewięćdziesiąt osiem jest pozytywnych, a dwie negatywne. Co robią przez kolejny tydzień? Myślą o dwóch negatywnych. Taka jest chyba ludzka natura. Zamiast czerpać pozytywną energię od przyjaznej większości, co motywuje i podnosi na duchu, człowiek przejmuje się słowami dwóch osób.

Podczas kadrowego zamieszania dostrzegłem też sporo wsparcia.

Nigdy nie zdarzyło mi się, by chociaż połowa komentarzy była wroga. Zawsze są to pojedyncze wpisy internetowych kozaków typu "znowu ojciec załatwił ci miejsce w kadrze" czy "daj sobie spokój, bo już nie możemy na ciebie patrzeć". Wszystko dla poprawy własnego humoru. Bardzo ważne w przypadku wszystkich osób, które w jakiś sposób dzielą się nawet prywatnym życiem w mediach społecznościowych, jest poczucie własnej wartości. To według mnie bardzo trudne. Może być to odbierane jako przerośnięte ego lub zarozumiałość. Jest jednak jakaś granica i trzeba ją znać.

Pana recepta?

Trzeba cieszyć się z każdego sukcesu, a do największych z nich zaliczam małżeństwo z piękną i kochającą żoną, syna czy mieszkanie, na które zarobiłem poprzez piętnaście lat skakania na nartach. Czerpię z tego radość i dumę, ponieważ to paliwo do dalszych działań. Nie oszukujmy się, wbrew pozorom życie sportowca to ciężka praca. Część spośród internautów, piszących negatywne komentarze, nie zdaje sobie z tego sprawy. Myślą, że PZN płaci nam za obecność w kadrze, a sponsorzy udostępniają wszystko za darmo, wobec czego nie zależy nam na skakaniu daleko.

Problemy finansowe zakończyły karierę niejednego polskiego kadrowicza.

Nie dostajemy niczego za darmo. Tylko za sprawą sportowego sukcesu możemy liczyć na stypendium, premię od organizatora zawodów, bądź umowę z prywatnym sponsorem. To ciężko i uczciwie zarobione pieniądze. Zdrowo zatem mieć poczucie własnej wartości i zwracać uwagę na budujące opinie. A te złe? Też można je wykorzystać w pozytywny sposób w formie motywacji. Takie zachowania były, są i będą obecne w sieci. Nawet w przypadku wygrania Pucharu Świata pojawią się sugestie, że to dzięki szczęściu i wiatrowi pod narty. Nie można tym żyć. Najważniejsza jest opinia ludzi, których szanujemy i kochamy. Mówię o rodzinie oraz przyjaciołach. Reszta nie zna nas prywatnie.

Wspomniał Pan o żonie Agnieszce i synku. Filip przyszedł na świat w minionym tygodniu. Czy czas oczekiwania na jego narodziny, biorąc pod uwagę trwanie sezonu zimowego, był dużym wyzwaniem?

Ciąża przebiegła bezproblemowo. Co jakiś czas trzeba było robić regularne badania i odwiedzać lekarzy. Pewnym wyzwaniem była pandemia. Siłownie były zamknięte, więc Aga nie mogła wykonywać swojej pracy jako trener personalny, co generowało pewien stres i poczucie niepewności w kontekście sytuacji zawodowej i materialnej. Emocje rosły wraz z nadchodzącym terminem porodu. Zwłaszcza przy pierwszym dziecku jest to podróż w nieznane i wyczekiwany moment. Dobrze się to ułożyło, że syn urodził się na początku maja, więc mogłem spokojnie wyjeżdżać zimą. Filip jest zdrowy, a wszystkie dodatkowe obowiązki są wynagradzane poprzez jeden uśmiech.

Z Maciejem Kotem rozmawiał Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9350) komentarze: (18)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    @Adam90

    Czy ja wiem? Obaj Miętusy, Biegun, inni mniej znani zawodnicy zostali trenerami.

  • ZKuba36 profesor
    Trochę brakuje mi informacji.

    Napisałeś, że skoczkowie trenowali z 4. trenerami. Jak to się odbywa?
    1. Czy każdy trener na stałe opiekuje się 3-4 skoczkami, czy był to przykład jednorazowy? Który trener kogo trenuje?
    2. Czy jest jakaś rotacja i każdy trener mąci skoczkowi po swojemu i jest totalny chaos? (każdy wuj na swój strój?)
    3. Tylu trenerów i żaden nie może podpowiedzieć Stochowi dlaczego ciągle spóźnia odbicie na progu? Możliwe przyczyny:
    a) przymulenie po ciężarach (opóźniona reakcja mięśni);
    b) zbyt niska pozycja zjazdowa tuż przed odbiciem (bardzo trudno wstać z tak głębokiego przysiadu);
    4. Z kim obecnie trenuje Stękała? Przestał trenować z trenerem Maciusiakiem? Dlaczego był tak bardzo zmęczony, że dostał urlop? Jedyne wyjaśnienie jest takie, że mógł zacząć trenować wytrzymałość (zgodnie z moimi wskazówkami) a że nie był do tego przygotowany to przez 7-10 dni, tak jak napisałem, mogą bardzo boleć nogi. To jedyne wyjaśnienie. Chyba, że siła.
    5. Niektórzy skoczkowie mają kłopoty z kręgosłupem. Proponuję klikać "ćwiczenia na kręgosłup" gdzie wszystko jest b. dokładnie opisane i sprawdzone. Przy bólach kręgosłupa doraźną ulgę przynosi zwis na drabinkach lub trzepaku przy całkowitym rozluźnieniu mięśni.
    6. Przy okazji proponuję wzmocnienie mięśni brzucha tak aby w efekcie możliwy był zwis i utrzymanie nóg poziomo przez 1. min.
    7. Czy żaden z trenerów nie chodził do szkoły i nie uczył się o równi pochyłej? Przeraża mnie gdy widzę b. znanego skoczka który siedząc na belce trzyma się jej trzema palcami (2. palce od dołu i kciuk na górze) a następnie puszcza belkę i ... czeka ok. 0,2 s aż zacznie jechać! Mocno odpychając się od belki można osiągnąć efekt jakby jechało się z wyższej belki!
    Bardzo łatwo to sprawdzić ale do tego trzeba zainstalować, na małej skoczni, przyrząd do pomiaru prędkości na progu. Obawiam się, że trenując tylko z bratem, takiego przyrządu nie uzyskacie. Chyba do obsługi potrzeba więcej osób.
    8. Czy jest jakaś możliwość aby zawodnik miał szansę wyboru z którym trenerem chce trenować? Pewno nie. Myślę, że warto by było namówić Pana Dyrektora aby zrobił tajną ankietę wśród skoczków kadry narodowej z którym trenerem chcieliby pracować w 1. kolejności a z którym w 2. kolejności. Warto uwzględniać preferencje zawodników.

  • ZKuba36 profesor
    Nie harować !

    Już widzę reakcję Pana Dyrektora, który głośno krzyczy: "co ten baran wygaduje?"
    Pomijając przypadek liczby złotych medali IO Ammanna i Małysza podam prosty przykład.
    W każdej grupie szkoleniowej są najlepsi, którzy, przy b. dobrym trenerze, robią znaczne postępy i kilku, którzy postępów nie robią a nawet się cofają. Dlaczego tak się dzieje?
    Załóżmy, że cała grupa dzisiaj trenuje wytrzymałość i zalecenie trenera jest aby wszyscy biegli w jednej grupie. Tempo biegu jest więc dostosowane do najsłabszych. Po treningu najlepsi będą w doskonałym nastroju, zadowoleni że tak dobrze się czują iż mogliby przebiec dużo więcej. Najsłabsi będą wykończeni a przecież tak ciężko harowali!
    Tak jest przy każdym ćwiczeniu, również przy ćwiczeniach siłowych. Potężny błąd!
    Na treningach każdy powinien ćwiczyć na 3/4 SWOICH możliwości a nie harować aby dorównać lepszym. Wtedy wszyscy będą robili postępy, również ci najsłabsi!
    Trening wytrzymałości z powodzeniem zastąpi nawet najlepszego psychologa !
    Właśnie 22V przed południem, na TVP (1 lub 2. - nie pamiętam) było cała audycja na ten temat. Okazuje się, że na jednym z uniwersytetów robiono dokładne badania co się dzieje, że tak jest. W efekcie stwierdzono, że podczas treningów biegowych mózg człowieka wytwarza jakiś związek chemiczny, którego budowa jest bardzo zbliżona do budowy jednego ze składników któregoś z narkotyków. Narkotyków nie polecam, bieganie tak.

  • ZKuba36 profesor
    Podpowiadam.

    Moim zdaniem w okresie sezonu startowego powinieneś mieć jakiegoś swojego konsultanta, który będzie reprezentował Twojego brata w sztabie szkoleniowym. Poproście o to trenera Maciusiaka. Widzę, że są dyskusje między trenerami, chcą coś zmienić ale nie bardzo wiedzą co i w jakim celu. Miało być roztrenowanie a np. Stękała jest już zmęczony. Bez sensu.
    Gdy w klubie został zatrudniony jeden z najlepszych polskich trenerów, który wychował dwoje Mistrzów IO, w 2. różnych(!) konkurencjach skokowych, zorganizował nabór a ja zostałem zatrudniony na 1/2 etatu dla tych, którzy nie zostali przyjęci do Jego grupy.
    Po kilku latach, gdy został zorganizowany 2-tygodniowy obóz szkoleniowy, trener koordynator poprosił mnie abym ja trenował na tym obozie Jego zawodników.
    Ja z kolei podglądałem jakie treningi prowadził przez kolejne 2 tygodnie przed najważniejszymi zawodami w sezonie. Nie do pomyślenia było aby ktoś był zmęczony.
    Proponuję obecnie rozpocząć przygotowanie wytrzymałości poprzez poranne treningi:
    1. 1 minutowe człapanie na całych stopach (rozgrzewka stóp);
    2. kilkuminutowy bieg na czubkach palców bardzo króciuteńkimi kroczkami o bardzo dużej częstotliwości. Stopniowo kroczki powinny być co raz dłuższe, najlepiej pod lekką górkę aby wzmocnić mięśnie stawów skokowych. Pięta nie powinna dotykać ziemi.
    3. ok 10 min. bieg na śródstopiu. Przy zmęczeniu odpoczywać truchtając. Nie chodzić.
    4. 10 min. gimnastyki i powrót do domu nieco szybszym biegiem
    Taki trening stosować przez 3-4 tygodnie, w zależności od obecnego przygotowanie.
    Przy braku przygotowania mogą nawet przez tydzień boleć nogi ale mimo bólu trzeba trenować codziennie. Pod koniec okresu bieganie będzie przyjemnością. Nie przesadzać!
    Kolejnym etapem będzie trening wytrzymałości siłowej (ciężary 15 (!)-30 kg) w seriach przysiadów/wyskoków po kilka/kilkanaście w każdej serii. Tak do ok 25 VI. Później, do MP skoki na skoczni z b. niskich belek z wyjątkiem 3. ostatnich dni przed skokami na MP.
    Jeżeli zdarzą się kłopoty z lądowaniem to trening z dużymi ciężarami po zawodach PŚ.
    Skonsultujcie to wszystko z trenerem Maciusiakiem może spróbuje to samo.

  • Elsa stały bywalec

    Maciej Kot powinien dołączyć do brata. Od 4 lat nic nie pokazuje. Szkoda marnowac pieniedzy na tego filozofa. Takie sa koleje losu. A w eurosporcie spokojnie sie nada, w odróżnieniu od Zyly potrafi sie wyslowic. Kase bedzie mial stala, wiec dla zony i dziecka idealnie :)
    Na skokach od 4 lat to co on zarabia...chyba wiecej pzn doklada...

  • Regulator1 stały bywalec
    Koty

    2 Koty są silniejsze od 1 samego Kota:)
    Mniej myślenia, analizowania, przejmowania, a więcej trenowania, to powinno Tobie pomóc.
    Powodzenia Maciek.

  • Oreo profesor

    Może źle to interpretuję, ale w przypadku Kota przychodzi mi zawsze do głowy powiedzenie "złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy"... :P

  • Julixx05 weteran
    @ZXCVBNM_9999

    Nie wyobrażam sobie Kota, który by trenował w taki sposób jak Hongacher i by rządził twardą ręką. Raczej trener luzak i analizator

  • Adam90 profesor
    @ZXCVBNM_9999

    O fajna to byłaby informacja..bo mało zawodników decyduje się na trenera...

  • Adam90 profesor

    fajnie jakby wrócił do poziomu za Kruczka który reprezentował. NIe wazne czy juz wygra niech wróci do częstogo bycia 30...

  • ZKuba36 profesor
    Piękna para. Gratuluję!

    Odważna decyzja Maćka. Podpowiem kto ma być Twoim konsultantem. Trochę historii.
    Sezon 14/15r.; 17 pkt. w PŚ; 65 miejsce w PŚ; trener Kruczek
    15/16r.; 165 " " 31 " " " Maciusiak
    16/17 985 " " 5 " " " Horngacher
    17/18 261 " " 21 " " " Horngacher
    18/19 25 " " 47 " " " Horngacher
    19/20 40 " " 42 " " " Doleżal
    20/21 17 " " 59 " " " Doleżal
    Sytuacja nie jest dobra ale jeżeli nie zadziałają prawa Murphy'ego to może być OK.
    Sam w przyszłości możesz być dobrym trenerem (pamiętam, że podpowiedziałeś Żyle aby się wcześniej odbijał i Żyła zaczął przyzwoicie skakać) a najlepiej wyciągać wnioski samemu co zrobić aby daleko skakać. Może w najbliższym czasie coś podpowiem.

  • Oczy Aignera profesor
    @ZXCVBNM_9999

    Liczba zwycięstw tych zawodników w PŚ jest równa (obaj mają po dwa).

  • Seba Aka Krzychu profesor

    Zadowoliłoby mnie, gdyby Kot regularnie punktował i miał wyskoki na TOP15.

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    Czyli Kot

    Powoli przygotowuje się pod trenerkę. Sam może mieć problemy ze skakaniem, ale trenerem może być w przyszłości dobry.
    Taki trochę Horngacher.

  • Kolos profesor
    @Roxor

    Doświadczonych trenerów a przynajmniej dobrych już Kot miał - choćby Horngaher a efekty zerowe.
    Taki reset i wdrażanie po swojemu może być bardzo dla Macieja Kota pozytywne - w końcu nie ma nic do stracenia, a kto go zna lepiej niż on sam,?

    A i współpraca braci może dać dobry efekt - znany jest taki przypadek braci Lewandowskich w lekkoatletyce, jeden trener, drugi biegacz i sukcesy z tego były i są (mimo iż już nie współpracują) dość duże.

  • King profesor
    @Roxor

    No tylko z kim doświadczonym? Z wszystkimi trenerami w kadrze już zapewne miał styczność podczas treningów, a w przeszłości pracował pod okiem bardzo dobrych trenerów. Z pewnością jest ryzyko, że nic nie wypali, ale taka zmiana prędzej coś da niż ponowne wykonywanie tego samego.

  • dar06_ weteran

    Hmm co tutaj dodać to całej sytuacji
    Trzeba wierzyć w siebie aż do końca jak tkwi w nas iskierka, może taki reset pomoże tobie
    Plus to brat a nie żaden pseudo trener od niczego ....Do boju Koty

  • Roxor profesor

    Gdy pierwszy raz usłyszałem o tych indywidualnych treningach to myślałem, że to fajny pomysł. Jeśli coś ma pomóc to jakaś rewolucja. Jednak po przeczytaniu tego wywiadu już takim optymistą nie jestem. Jeśli to będzie tak wyglądało, że Maciej będzie robił coś po swojemu, a trenerem będzie brat to obawiam się, że zamiast progresu może być regres. Miałem nadzieję, że będzie trenował z jakimś doświadczonym trenerem.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl