Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Po cichu liczyłem na wygraną"

W pierwszym konkursie indywidualnym w Planicy Adam Małysz zajął najwyższe w tym sezonie miejsce. Polak po dobrym skoku na odległość 202,5m, który przez długi czas zapewnił mu prowadzenie, ostatecznie zajął drugą pozycję.

"Na pewno nie spodziewałem się, że tak małą przewagą przegram pierwsze miejsce. Jestem niezmiernie zadowolony z tego drugiego miejsca, bo to moja najlepsza lokata w tym sezonie i napawa mnie optymizmem przed kolejnym sezonem oraz jeszcze do większej pracy" - powiedział Adam Małysz po zakończonym konkursie w Słowenii.

Małysz przybliżył także swoje cele na ostatni w tym sezonie pucharowy weekend. "Dla mnie najważniejsze, to robić jeszcze punkty w tym sezonie, aby zbliżyć się do czołówki. Chciałbym w następnym sezonie jechać w końcówce z tymi najlepszymi. Bądźmy szczerzy, że zazwyczaj mają oni więcej szczęścia lub ich dłużej przytrzymają i to jest ważne. Staram się realizować te cele" - dodał Polak.

Pierwszy, indywidualny konkurs w Planicy zakończył się po jednej serii, ze względu na złe warunki atmosferyczne. "Dziś podczas mojego skoku nie było źle. Gdyby mnie jednak puszczono od razu to nie miałbym żadnych szans, ponieważ był wiatr z tyłu. Później trochę się uspokoiło. Nie było dobrych warunków, nie było tak, że ktoś miał podmuchy z przodu. Wystarczyło, że trochę się uspokoiło i już było lepiej" - ocenił najlepszy polski skoczek.

Przez długi czas Małysz prowadził w konkursie. "Gdzieś po cichu liczyłem na wygraną. Szansa była i to wielka, tym bardziej, że końcówka nie skakała daleko. Wiedziałem jednak, że i Simon i Gregor są jednymi z najlepszych w tym momencie, są w wyśmienitej formie. Jeden z nich na pewno był w stanie skoczyć daleko. Czekałem spokojnie. Do końca nie było wiadomo czy będzie jedna czy dwie serie. Przygotowywałem się do kolejnego skoku" - mówił nasz Mistrz.

Polak krótko podsumował także dobiegający końca sezon. "Zazwyczaj było tak, że końcówka była dobra. Nie był to dla mnie stracony sezon, przynajmniej ta końcówka. Z zadowoleniem będę przystępował do kolejnego sezonu olimpijskiego i z wielką motywacją" - powiedział.

Zarówno wczoraj jak i dziś pozostali nasi skoczkowie spisali się bardzo dobrze. "Miejmy nadzieję, że jutro będą lepsze warunki. Jutro ma być ciutkę lepiej a w niedzielę ma być dobrze. Miejmy nadzieję, że będzie ok i że z drużyną zawalczymy. Naprawdę stać nas na to, co zresztą widać" - skomentował Małysz.

Kibice skoków narciarskich zastanawiają się, czy w tym sezonie padnie nowy rekord w długości skoku. "Myślę, że w tym sezonie rekord nie zostanie pobity. Już wczoraj się Gregor wypowiadał, że w tym roku można dolecieć do 230-235m. Myślę podobnie, ponieważ jest to już bardzo daleko, tym bardziej, że jest dużo śniegu i bula jest dosyć wysoko, druga sprawa, że wiatr nie pomaga, a wręcz przeciwnie; a trzecia zeskok jest bardzo twardy i jest problem z lądowaniem. Ja wczoraj byłem na siebie niezmiernie zły, że to lądowanie mi nie za bardzo wychodzi, dzisiaj było znacznie lepiej. Mam nadzieję, że jutro pójdzie jeszcze lepiej" - podsumował Polak.

Po pojawieniu się w naszej kadrze Fina - Lepistoe, Małysz zaczął zajmować lokaty na podium. Dzisiejsza lokata może być sygnałęm dla pozostałych. "Myślę, że nie jest to ostrzeżenie. Oni cały czas się ze mną liczyli, jak usłyszeli, że Hannu Lepistoe będzie mnie trenował to mówili >będzie groźny<" - zakończył Małysz.

Korespondencja z Planicy, Anna Szczepankiewicz