Strona główna • Puchar Świata

Walter Hofer: "Nie mamy jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania"

Zmiany przepisów, planowane przez międzynarodową Federację Narciarską (FIS), nie przestają budzić kontrowersji wśród kibiców. Dyrektor Pucharu Świata - Walter Hofer - uspokaja jednak: FIS nie zamierza komplikować skoków i wprowadzać zmian wbrew woli kibiców.

Czy naprawdę to sami skoczkowie mają decydować o ewentualnej zmianie belki startowej? Czy oznacza to, że niezależnie od dotychczasowych skoków, warunków wietrznych, każdy zawodnik może sobie zażyczyć obniżenia belki?

Walter Hofer: Nigdy nie zamierzaliśmy pozwolić skoczkom samym decydować o skróceniu rozbiegu. Szukamy jednie sposobu, na poszerzenie pola manewru jury konkursów w konkretnych sytuacjach. Być może znajdziemy również sposób na to, aby każdy z trenerów mógł poprosić o obniżenie belki dla jednego ze swoich skoczków.

W jaki sposób te nowe zasady będą zatwierdzane? Kto musi wyrazić na nie zgodę?

Przedstawiłem ten pomysł członkom czterech podkomitetów - ds. konstrukcji skoczni, ds. sprzętu, ds. przepisów i kontroli, planowania kalendarza, jak również komitetowi ds. kombinacji norweskiej. Wszyscy wyrazili jednomyślne poparcie dla moich pomysłów i otrzymałem zgodę na ich wdrożenie. Obecnie jesteśmy na etapie opracowywania wzorów, które pozwolą nam jak najlepiej obliczyć wpływ wiatru oraz zmian belek na odległości, uzyskiwane przez zawodników. Wszystko to zostanie przedstawione na posiedzeniu komitetu ds. skoków narciarskich, zaplanowanym na 21 maja, w Doubrovniku. Jeśli pomysł przejdzie, wówczas wystąpimy do rady FIS o pozwolenie na testy podczas Letniej Grand Prix.

Już w ubiegłym sezonie oskarżano często jury o wpływanie na wyniki konkursów. Czy te nowe przepisy nie przyczynią się do jeszcze większej liczby kontrowersji, dając jury większą władzę?

Walter Hofer: Kontrowersji? Po pierwsze, krytyka spada na nas głównie dlatego, że jury musi stosować się do przepisów, które według mnie nie są wystarczająco elastyczne. To stwarzało sytuacje, w których ten sport na świeżym powietrzu, nawet pomimo dużego doświadczenia i jak najlepszych intencji jury, nadal zależał od szczęścia. Niestety trudno mieć szczęście do warunków przy tak napiętym harmonogramie zawodów w sezonie.

Po drugie nie obawiam się o samo znalezienie właściwych rozwiązań, jednak ważniejszą kwestią jest oczywiście zapoznanie się z opiniami kibiców i ich odzew.

Te zmiany mogą przeobrazić skoki w sport bardziej oparty na taktyce i strategii. Pytanie, na które być może powinniśmy odpowiedzieć brzmi: Czemu więc nie?

Skoki to sport na świeżym powietrzu, zawsze pogoda miała na nie wpływ i jest nieodłączną częścią tej dyscypliny. Eliminowanie wpływów warunków atmosferycznych może sprawić, że stracą one coś ze swojej magii...

Walter Hofer: Tak, pogoda to część skoków i niemal wszystkie osoby, związane z tą dyscypliną akceptują to. My szukamy jedynie narzędzia, które da nam więcej możliwości w przypadku trudnych warunków, gdzie w grę wchodzi narażenie zawodników na niebezpieczeństwo lub wypaczenie wyników.

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Trwa pierwsza seria konkursu IO w Vancouver. Warunki były dobre, aż do momentu, gdy swoje skoki oddać mają ostatni dwaj skoczkowie. Zaczyna wiać korzystny wiatr i pierwszy z nich skacze bardzo daleko i nie jest w stanie ustać skoku. To może zawsze się przydarzyć. Kto jednak weźmie na siebie ryzyko, puszczenia w tych warunkach kolejnego zawodnika? Czy nie lepiej byłoby skrócić rozbieg o dwie belki, co pozwoli skoczkowi na bezpiecznie wylądowanie, z telemarkiem, zamiast ratować się przed upadkiem?

W Lillehammer obniżyliśmy belkę po skoku Roberta Kranjca (nr 21), który uzyskał aż 140 metrów. Ten zawodnik stracił swój rezultat w wyniku restartu serii. Jednak to przecież nie była wina skoczka, że poszybował tak daleko. To był wynik za wysoko ustawionej belki, przy aktualnych warunkach wietrznych. Czy nie lepiej byłoby uznać wszystkie dotychczasowe wyniki i kontynuować zawody, z obniżonego rozbiegu i wyższym przelicznikiem za każdy metr?

A co z zawodami niższej rangi, jak Puchary Kontynentalne, FIS Cup, czy konkursy krajowe? Czy również i tam ma obowiązywać nowy system?

Walter Hofer: Na razie nie posuwamy się tak daleko. Chcemy wszystko wdrażać krok po kroku. Jak widać, nawet ten pomysł wywołuje wiele dyskusji, co oczywiście jest dla nas ważne. Jednak nie mamy jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania i wątpliwości. Na razie skupiamy się na teoretycznych i technicznych aspektach.

To, co czyni skoki tak wyjątkowym sportem, to przede wszystkim jasność i przejrzystość przepisów. Nawet małe dziecko może łatwo zrozumieć zasady, każdy kibic może ocenić czy dany skok był dobry czy zły, ocenić odległość z dokładnością do kilku metrów bez skomplikowanej aparatury. Wyobraźmy sobie sytuację, w której trwa seria finałowa IO w Vancouver, a na belce pozostało tylko dwóch skoczków. Pierwszy skacze Olli i uzyskuje 135 metrów. Po nim swoją próbę wykonuje Schlierenzauer i ląduje na 128 metrze. Kibice cieszą się ze złota Fina, są pewni jego wygranej. Tymczasem okazuje się, że wiatr podczas skoku Austriaka był gorszy i to on zostaje mistrzem olimpijskim. Czy to nie zepsuje sportowej rywalizacji i przyjemności z oglądania skoków?

Walter Hofer: Oczywiście, masz całkowitą rację. Nadal chcemy trzymać się tej filozofii i koncentrować się na jej utrzymaniu. Po skoku będziemy podawać jedynie odległość skoczka, natomiast suma punktów ukaże się dopiero po telewizyjnej powtórce. Nawet obecnie, najdłuższy skok często nie daje zawodnikowi prowadzenia.

Prawdę mówiąc, nie spodziewam się, że będzie wiele sytuacji, w których będziemy musieli zastosować te nowe przepisy. Chcemy jednak myśleć perspektywicznie. Jeśli po Letniej Grand Prix stwierdzimy, że ten system się nie sprawdza, wówczas to zaakceptuję. Z doświadczenia wiem, że każdy pomysł, teoria wygląda łatwo, dopóki nie sprawdzi się jej w praktyce. To jest obecnie nasz jedyny cel, a letnie zawody to naprawdę idealne miejsce do takich testów. Przynajmniej dzięki takim działaniom podtrzymujemy Wasze zainteresowanie skokami nawet poza sezonem :-)