Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Biedni norwescy skoczkowie

Jak wynika z ogłoszonej ostatnio norweskiej listy podatkowej za miniony rok, skoczkowie są najsłabiej zarabiającymi sportowcami w Norwegii.

Podopieczni Miki Kojonkoskiego są nazywani przez norweskie media "biedakami na skoczniach". Ich dochody oparte są głównie na premiach za miejsca uzyskane w zawodach i stypedniach od federacji narciarskiej.

"Jak widać na skokach trudno jest się dorobić i aby gromadzić premie i z uśmiechem odwiedzać banki, należy po prostu daleko skakać" - pisze Dziennik Aftenposten.

Z reprezentantów kraju najmniej zarobił w 2008 roku Tom Hilde, zaledwie 18 962 koron (9500 zł). Dochód zwycięzcy Konkursu Czterech Skoczni z 2003 roku Sigurda Pettersena wyniósł 21 000 koron (10500 zł), Johan Remen Evensen uzyskał 116 649 koron (58 300 zł), a Roar Ljoekelsoey zarobił 67 844 koron (33 900 zł).

Największe dochody uzyskali dobrze skaczący w sezonie 2008 Anders Jacobsen 488 238 koron (244 115 zł) i Bjoern Einar Romoeren 395 923 koron (195 000 zł).

W reprezentacji Norwegii nalepiej zarabiają...działacze, inkasujący co miesiąc stałe pensje. Fiński trener norweskich skoczków Mika Kojonkoski uzyskał 665 233 koron (330 000 zł), a dyrektor reprezentacji Clas Brede Brathen 592 871 koron (296 000 zł).