Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kazimierz Długopolski: Drugiego Małysza nie będzie...

Kazimierz Długopolski, znakomity niegdyś specjalista od kombinacji norweskiej, a obecnie szkoleniowiec, wychowawca kilku pokoleń skoczków narciarskich został uznany "Najlepszym trenerem Podhala 2009 roku". Rozmowę z laureatem przeprowadził portal sportowepodhale.pl. Długopolski podzielił się w niej m.in. swoimi refleksjami na temat aktualnej sytuacji polskich skoków.


Najlepszy szkoleniowiec Podhala nie krył, że sukces w plebiscycie to dla niego ogromne wróżnienie:

- Dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali. Mam wrażenie, że ten laur to ocena wielu lat mojej pracy wydaje mi się, że owocnej dla polskich skoków narciarskich, dla polskiego sportu. Jestem szczęśliwy, że zostało to zauważone. Tak się składa, że już chyba piąty rok z rzędu zawodnicy z klubów, w których byłem albo jestem trenerem, wygrywają Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży, zdobywają medale w mistrzostwach świata i Polski juniorów. Chociażby wicemistrzostwo świata Macieja Kota i brązowe medale drużyny, w której główne role odgrywali moi wychowankowie. Mam nadzieję, że w tych sukcesach jest cząstka mojej pracy. W tym roku mija już 26 sezon jak pracuję w tym zawodzie. Można powiedzieć, że laur w plebiscycie za 2009 roku przypadł na mój jubileusz 25 lecia pracy, jako trenera...

Wychowawca wielu podhalańskich talentów zapytany o to, co zrobić, by na fali zainteresowania skokami znaleźć wreszcie drugiego Małysza nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi:

- Jakiejś cudownej recepty na to nie ma. Nie ma też trenerów cudotwórców. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale tak wspaniałego zawodnika, jakim jest Adam Małysz to chyba za naszego życia już się nie doczekamy. Obym się mylił. Jest wprawdzie spora grupa skoczków, którzy mogą i powinni osiągać rezultaty może nie na miarę Małysza, ale przynajmniej znacznie lepsze niż obecnie. To wymaga indywidualnego podejścia do każdego z nich. Musi być też większa otwartość zawodników i szkoleniowców kadry na otoczenie, na swobodę kontaktów. Tworzenie hermetycznego środowiska, jest przejawem kompleksów, braku zaufania. Tego nie ma na przykład w kadrze Austriaków. Cenię polskich trenerów, którzy starają się wprowadzać nowoczesne metody treningowe, urozmaicać zajęcia, ale trzeba mieć zaufanie do zawodników, inaczej przeradza się to w nerwowość, w zbyt duże napięcia i stresy przedstartowe.

Nie od dziś wiadomo, że problem polskich skoków polega między innymi na tym, że zdolni juniorzy często nie są w stanie przełożyć licznych sukcesów osiąganych w młodszych kategoriach wiekowych na "dorosłe" starty i w kategorii seniorów nie odnoszą znaczących sukcesów. Kazimierz Dlugpolski ma swoją teorię na temat przyczyny takiego stanu rzeczy:

- Moim zdaniem brakuje w naszym związku, kontynuacji pewnych działań. Mówiąc wprost nie ma współpracy trenerów kadry z trenerami klubowymi. Niestety głównie ze strony szkoleniowców kadry. Mam odczucia, że trenerzy kadr wręcz nie życzą sobie takiej współpracy. A tego dawniej nie było. Z moich doświadczeń, jako zawodnika wynika, że to trener klubowy jest najbliżej zawodników, zna ich problemy rodzinne i życiowe, ich predyspozycje psychiczne. Dla mnie trener w klubie był jak ojciec. Ja staram się być takim samym dla swoich wychowanków. Myślę, że wielu zawodników chętnie współpracowałoby z trenerami klubowymi. Wydaje mi się, że nastawienie jest takie, aby zawodnicy kadry nie kontaktowali się z trenerami klubowymi, nie ulegali ich sugestiom, podpowiedziom. Chcę jednak przypomnieć, że nasz najwybitniejszy skoczek Adam Małysz w chwilach kryzysu zwracał się do swego wychowawcy Jan Szturca i zawsze przynosiło to dobre rezultaty. I dlatego podziwiam Adama Małysza, że odważnie potrafi przeciwstawić się tym niesłusznym tendencjom. A pewnie udane powroty do wielkiej formy utwierdziły go w tym, że trzeba korzystać z wielu źródeł. Jest takie przysłowie „Dobra rada i od dziada” a mądrości ludowych nie trzeba lekceważyć.

Cały wywiad z Kazimierzem Długopolskim dostępny jest w serwisie www.sportowepodhale.pl