Strona główna • Wywiady

Adam Małysz: Wierzę w medal drużynowy w Oslo!

Wierzy w medal drużynowy na Mistrzostwach Świata w Oslo, chce lecieć na Malediwy i z Mają Włoszczowską porozmawiałby nie tylko o sporcie. Choć jest zmęczony, napędzają go marzenia. Jak go poproszą - skoczy na skoczni HS10. Zapraszamy do wywiadu z Adamem Małyszem. Trochę innym niż wszystkie.


Skijumping.pl: Tym razem będzie trochę o sporcie i trochę nie o sporcie. Najpierw spytam, jak wypadły treningi w Finlandii?
Adam Małysz: Jestem z nich bardzo zadowolony. Pogoda była świetna. W czwartek mieliśmy mieć przerwę a w piątek ostatni trening ale z prognoz wynikało że w piątek może wiać. Skakałem wiec zamiast tego w czwartek a w piątek rzeczywiście wiało. Wiec wykorzystaliśmy czas do maksimum. Testy medyczne na uniwersytecie w Jyväskylä też wypadły dobrze. Wynika z nich że fizycznie jestem dobrze przygotowany do zimy. Skaczę w Wiśle do piątku, potem mam tydzień odpoczynku i wybieramy się na zawody w Libercu i Klingenthal, czyli na finał Letniej Grand Prix. A potem już zostaną przygotowania do zimy.

Skijumping.pl: Na treningach w Wiśle jest zwykle spory tłumek fanów. Znów trzeba było kilkadziesiąt autografów złożyć.
Adam Małysz: Taka jest cena popularności. Nawet jak człowiek jest chory, zmęczony - trzeba szanować tych ludzi, którzy przyjechali na skocznię dla mnie. Bywa różnie, czasem nie mam zupełnie humoru, a trzeba się uśmiechać. Jak się nie uśmiechnę, to słyszę, "o Małysz coś dzisiaj bez humoru".

Skijumping.pl: Osiągnąłeś wielki sukces sportowy, masz sławę, pieniądze, popularność, sympatię Polaków, rodzinę, dom, który sam sobie wybudowałeś, mieszkasz w pięknym miasteczku w górach. Masz jeszcze jakieś marzenia do spełnienia?
Adam Małysz: Jasne że mam. Bez marzeń życie jest smutniejsze. Marzenia napędzają człowieka i po prostu trzeba je mieć i dążyć do ich spełniania.

Skijumping.pl: No to tradycyjnie - łapiesz złotą rybkę a ona mówi: "masz 3 życzenia".
Adam Małysz: Jednego, najważniejszego marzenia nikomu w tej chwili nie zdradzę. W każdym razie jeszcze nie teraz. Na razie po cichu czynię starania, by się spełniło. Może po zimie je wyjawię albo samo wyjdzie na jaw. Drugie - niby podróży mam dosyć i zbyt mało czasu spędzam w domu ale to są podróże po zimnych krajach. Więc moim drugim marzeniem jest dużo podróżować w takie miejsca, gdzie można się wygrzać i opalić. No i obejrzeć ciekawe zakątki. Marzą nam się z Izą podróże między innymi na Bali i na Malediwy. Ostatnio widziałem w telewizji jak Katarzyna Figura była z dziećmi na Malediwach. Tyle, że ona była we wrześniu a to jest tam pora deszczowa. Ja bym chciał lecieć wtedy, jak będzie ciepło i słonecznie. Niestety, na Malediwach jest najładniej wtedy, jak ja skaczę w Pucharze Świata. Ale najbardziej to byśmy chcieli z Izą pojechać do Japonii wtedy, gdy kwitną tam wiśnie. A trzecie marzenie - no, może nie marzenie, ale złotej rybce bym powiedział "niech nigdy nie brakuje zdrowia mnie i mojej rodzinie". Bo to jednak rzecz, na którą do końca nie mamy wpływu.

Skijumping.pl: Trzy rzeczy, które byś zabrał ze sobą na bezludną wyspę.
Adam Małysz: O rany, ale pytania zaskakujące. Hmm, tak na szybko? Musiałbym się zastanowić. Po pierwsze to na pewno siekierę. Przecież trzeba dom zbudować. Drugą rzeczą byłaby jakaś porządna zapalniczka czy zapałki, bo trzeba ogień rozpalić a ja nie potrafię tak pocierając drewno o drewno. A trzecia rzecz? Hmm... musi być rzecz? Ja bym chciał mieć tam przy sobie rodzinę, żeby ta bezludna wyspa była mniej bezludna.

Skijumping.pl: Kogo byś zaprosił na kolację do restauracji: Tomasza Adamka, Roberta Kubicę czy Maję Włoszczowską?
Adam Małysz: Tomka Adamka trochę znam. Nawet byłem z nim kiedyś na dyskotece. To znaczy ja byłem z żoną, ale on też tam był (śmiech). Trochę pogadaliśmy. Maję Włoszczowską spotkałem chyba ze dwa razy i może ze dwa zdania wymieniliśmy, wydawała mi się bardzo sympatyczna. Roberta nigdy nie spotkałem, on jest bardzo trudno dostępny, bo cały czas za granicą. Gdybym mógł, to chciałbym się spotkać w trójkę z Robertem i Mają, żeby ich lepiej poznać.

Skijumping.pl: O czym byście rozmawiali?
Adam Małysz: Na pewno na początku o sporcie, bo to główna treść naszego życia i ja jestem ciekaw pewnych rzeczy dotyczących ich dyscyplin. Ale potem na pewno byśmy zmienili temat, bo w końcu ileż można? Ten sport jest wszechobecny w moim życiu. A jest jeszcze coś poza sportem. Gdy spotykamy się ze znajomymi, to żona czasem już bywa znudzona, że rozmowy kręcą się wokół sportu. Ale przecież nie mogę też odmawiać ludziom, którzy właśnie o tym najbardziej chcą ze mną rozmawiać.
Jak się jest w czymś od małego, to to coś siedzi w podświadomości człowieka. Czasem nawet automatycznie porównuję jakieś aspekty życia do sportu. Sport jest moją pasją ale i pracą, ciężką pracą. Czasem ktoś mi mówi podczas treningu: "Panie Adamie przyjechaliśmy tu na urlop specjalnie do Wisły dla Pana. Niechże Pan zrobi sobie z nami teraz zdjęcie". A ja odpowiadam, "Tak, ale po pracy. Wy jesteście na urlopie a ja w robocie. Moja praca wygląda tak, jak wasza - muszę się do niej przyłożyć. Skończy się trening, to porozmawiamy, dam autografy, będzie czas na zdjęcia." Tak to już jest - ktoś pracuje w biurze a ja na skoczni.


Skijumping.pl: Ale ta Twoja praca przynosi dużo satysfakcji, nie nuży chyba? Ludzie czasem narzekają na swoją pracę, że mają jej dość.
Adam Małysz: Na pewno czasem bardzo męczy fizycznie. Trening daje w kość - czasem wracam do domu i mam ochotę od razu zasnąć, choćby na siedząco. A im jestem starszy, tym więcej muszę z siebie dać i tym bardziej wracam po treningu zmęczony. Były okresy - że moja praca również nużyła. To było wtedy, jak nie było widać efektów ciężkich treningów, jak byłem w dołku. No ale przecież jakbym tego nie lubił, to bym tego nie robił.

Skijumping.pl: Mówiłeś już, że miałeś czasem takie myśli by rzucić skoki i zająć się czymś innym.
Adam Małysz: Tak, właśnie w dołkach formy. No i teraz też przychodzi już czas, by zacząć myśleć o tym, co będę robił po skończeniu kariery. Nadchodzi powoli czas zmian. Wiem już, że chcę zostać przy skokach narciarskich, ale nie jako trener. Namawiano nie na to, ale nie czuję tego. Może zostanę managerem sportowym? Chciałbym się dzielić swoim doświadczeniem i pomagać młodszym kolegom. Decyzji jeszcze nie podjąłem, na razie wciąż skaczę.

Skijumping.pl: Trzy najważniejsze cechy, które według Ciebie powinien posiadać dobry trener.
Adam Małysz: Z perspektywy zawodnika powiem, że najważniejsze jest dla mnie, by trener potrafił łączyć dwie postawy - kolegi i szefa. Ja potrzebuję kogoś, kto ma w sobie trochę tego i trochę tego. Powinien być otwarty na zawodnika i słuchać jego uwag. Ale są takie chwile, gdy trener musi być stanowczy, tupnąć nogą i powiedzieć "to ja jestem trenerem, w tym się kształciłem i ja wiem lepiej, więc zrobisz tak i tak". Dlatego tak dobrze współpracuje mi się z Hannu. Jest stanowczy, ale nie zarozumiały. Zawsze wysłucha moich argumentów i potrafi dopasować trening do moich sugestii. Zawsze prosi o uwagi i ich cierpliwie wysłuchuje, potrafi mi czasem przyznać rację. Ale jak jest czegoś absolutnie pewien, to mówi że tak ma być i koniec. I zawsze ma wtedy rację. Inna ważna rzecz - uważam, że trener powinien być byłym zawodnikiem. Wiem, że są znakomici trenerzy, którzy nigdy nie uprawiali dyscypliny której uczą, ale należą do mniejszości. Trener z doświadczeniem zawodnika ma lepsze czucie dyscypliny. Potrafi lepiej wytłumaczyć sportowcowi, co on ma robić. Uważam, że połączenie teorii z praktyką jest zawsze lepsze od samej teorii.

Skijumping.pl: Jesteś podopiecznym Hannu Lepistö już czwarty rok, bardzo się zmienił trening przez ten czas?
Adam Małysz: Nie. Hannu zawsze powtarza, że trening skoczka jest "ganz einfach" - bardzo prosty. To kilka powtarzających się elementów. Wszyscy robią właściwie to samo, tylko troszkę innymi metodami. Odbicia, trenowanie siły nóg, dopracowanie pozycji - to jest ta baza. Reszta to dodatki i rozgrzewka. Nie ma co kombinować, bo można przekombinować i się pogubić. Niby jeden drugiego podgląda, ale wszystko jest bardzo proste. Trzeba to tylko odpowiednio rozplanować, by w najważniejszych momentach nogi miały moc a nie były zmęczone. Siłę robi się w siłowni a technikę na skoczni, ewentualnie podczas imitacji. Mówi się dużo o lotności, aerodynamice i tak dalej, ale to naprawdę nie ma tak dużego znaczenia.
Wbrew temu, co się mówi, skoczek nie lata, tylko opada. Chodzi o to, by opadać jak najdłużej. Najważniejszym elementem jest zawsze wybicie. Trzeba je dopasować do skoczni. Progi są pod różnymi kątami na różnych skoczniach, więc nie da się nauczyć na pamięć wybicia. Nie da się skoczka nastawić jak maszynę. Po to są treningi, serie próbne, by się ze skocznią zapoznać. Dlatego bywa, że zawodnicy przyzwyczajeni do jakiejś skoczni, albo o specyficznej technice skaczą na jednej skoczni świetnie a na innej słabiej. Zawodnik w super formie będzie dobrze skakał wszędzie.


Skijumping.pl: Jak myślisz, kto będzie tej zimy mocny?
Adam Małysz: Polacy (śmiech). Powiem szczerze, jestem mocno zaskoczony tego lata. Austriakami, Szwajcarami, Niemcami - czemu tak słabo skaczą? Na pewno dobrze skaczą Japończycy i Polacy. Co się stało z pozostałymi? Albo coś kombinują i za dużo pozmieniali, albo nowe przepisy dotyczące BMI im zaszkodziły. Znów musieliśmy skracać narty lub przytyć, bo FIS niby walczy z anoreksją. Albo to jakaś wielka ściema. Ale w taką ściemę nie wierzę, bo z doświadczenia wiem, że nie da się skakać źle, jak jesteś w formie. To nie jest tak, że ktoś teraz skacze źle, bo się koncentruje na zimie. Wiele razy gdy latem byłem nie w formie, kibice mnie pocieszali, "no, teraz Panu nie idzie, bo przecież trenuje Pan przed zimą". No, niby po ciężkim treningu nogi są zmęczone i brakuje mocy, ale to nie jest tak, że ktoś całe lato źle skacze, bo jego celem jest zima. Wszyscy trenują podobnie i wszyscy są na podobnym etapie przygotowań. Przecież my i Japończycy też realizujemy trening który ma nas przede wszystkim przygotować do zimy. Bardzo mnie to ciekawi, wygląda na to, jakby świat skoków na chwilę oklapł po Olimpiadzie w Vancouver. Ale jestem przekonany, że ci zawodnicy z absolutnej czołówki zeszłego roku, będą się liczyć i tej zimy.

Skijumping.pl: Może po prostu przyszedł czas na zmianę warty? Kiedyś na skoczniach królowali tylko Skandynawowie, w latach dziewięćdziesiątych byli silni Japończycy, na przełomie stuleci błyszczeli Niemcy i Adam Małysz, a ostatnio dominowali Austriacy. Może przyszedł czas na Polaków i Japończyków?
Adam Małysz: Byłoby fantastycznie, mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Ale trzeba jeszcze poczekać. Na razie widać, że coraz bardziej nas szanują i się nas obawiają. Nawet sam Mika Kojonkoski wypowiadał się o nas bardzo pochlebnie. Byłem zaskoczony, że mistrz trenerstwa tak o nas mówił.

Skijumping.pl: Wierzysz, że Polskę stać na medal drużynowy w Oslo?
Adam Małysz: Bardzo mocno wierzę. Polskę w tym składzie stać na medal. Przełom nastąpił w Hinterzarten a przecież tam nawet nie było Kamila Stocha. Miejmy nadzieję, że nasza forma się utrzyma.

Skijumping.pl: A jak wygląda sprawa remontu skoczni w Wiśle Centrum? Trzymasz rękę na pulsie? Bo bardzo mocno zaangażowałeś się w ten projekt.
Adam Małysz: Słyszałem, że marszałek województwa śląskiego obiecał na remont milion złotych. Był u niego burmistrz Andrzej Molin. Miałem z nim jechać, ale z powodu choroby zostałem w domu. To już spory krok do przodu. Niech ministerstwo sportu też coś dorzuci, coś starostwo, coś gmina i skocznie będą znów służyć dzieciom. To naprawdę nie są takie wielkie pieniądze. Walczymy o to cały czas. Jakiś czas temu występowałem w radio i padł na antenie pomysł, by utworzyć specjalne konto, na które osoby prywatne mogłyby wpłacać jakieś drobne kwoty, lub może przekazać 1% podatku. Jakby 3% Polaków wpłaciło tam po trzy złote to już by starczyło. Tak przecież funkcjonują największe fundacje - Fundacja TVNu, Fundacja Polsatu. To jet świetny pomysł, tylko ktoś musi się tym zająć od strony organizacyjnej. Potrzebne jest pilne działanie, nie samo gadanie. Ja jestem czynnym zawodnikiem i nie mam na to niestety czasu.

Skijumping.pl: A jeśli Cię poproszą, żebyś oddał pierwszy skok na nowowybudowanych skoczniach, to skoczysz?
Adam Małysz: No pewnie.
Skijumping.pl: Nawet na maleńkiej HS10?
Adam Małysz: Oczywiście. Skakałem już na maleńkich skoczniach będąc seniorem, w przerwach między Pucharami Świata.

Skijumping.pl: Co chciałbyś robić w wieku 70 lat?
Adam Małysz: Jak dożyję takiego wieku (śmiech). A na poważnie, to dziś podwoziłem ze skoczni jednego znajomego. Mijaliśmy jakiegoś pana. I znajomy mi mówi: "Wiesz Adam, ile ten Pan ma lat?" "Nie wiem". "92. Mieszka w Wiśle Centrum i codziennie chodzi na piechotę do Wisły Głębce i z powrotem." Powiem szczerze - chciałbym w wieku no może nie 92 ale tych 70, 80 ile tam dożyję lat tak potrafić. Być aktywnym, uprawiać jeszcze jakiś sport. I być zadowolonym z życia.

Skijumping.pl: A czego mają Ci życzyć kibice na nadchodzącą zimę?
Adam Małysz: Powodzenia, wytrwałości, a przede wszystkim zdrowia.

Rozmawiał Marcin Hetnał