Strona główna • Rosyjskie Skoki Narciarskie

Ilja Rosliakow: "Medal olimpijski to cel do zrealizowania"

Ilja Rosliakow to od dobrych kilku sezonów czołowy reprezentant Rosji. W lipcu skoczek z Moskwy udzielił obszernego, ciekawego wywiadu dla portalu sports.ru. Poniżej prezentujemy jego fragmenty.


- Dla kogo chcesz zdobyć olimpijskie medale: dla kraju czy dla ciebie?

- Ludzie stawiają przed sobą indywidualne cele. Po co w takim razie, jeśli nie dla medali, uprawiać tę dyscypliną sportu? Oczywiście, że każdy zawodnik chce dojść do poziomu olimpijskiego. Medale, których nie zdobyliśmy od 1968 r., na każdej olimpiadzie są po prostu potrzebne jak powietrze, wszyscy już naczekali się na medale w skokach narciarskich. Będę zadowolony nawet wtedy, kiedy nie zdobędę go ja, ale ktoś inny z chłopaków. Będę się cieszył z jego sukcesu, jak ze swojego własnego. Medal w skokach narciarskich to cel do zrealizowania.

- Dlaczego na Olimpiadzie w Vancouver był do cel nie do zrealizowania, a teraz wszystko wygląda inaczej?

- Obecnie dzięki nowemu głównemu trenerowi Aleksandrowi Swiatowowi został stworzony doskonały sztab. Mamy dziesięć osób w głównym składzie, zdrową konkurencję. Młodzi praktycznie niczym nie odstają od „staruszków”.

- Trofimow, Czerwiakow, Sardyko, Oszczepkow...

- Dochodzą oni do głównego składu stopniowo, krok po kroku. Przy poprzednim trenerze, niemieckim specjaliście Wolfgangu Steiercie, było tylko pięciu zawodników, a młodych w ogóle nie dopuszczano do drużyny. Tylko od czasu do czasu pojawiali się na zgrupowaniach. Zawodnikom pół roku przed olimpiadą można było powiedzieć: „Jedziesz na igrzyska”. To bardzo rozluźniało.

- I ciebie też rozluźniło?

- Wydaje mi się, że tak, był taki moment. Teraz mamy doskonałą drużynę, ludziom chce się pracować i działają przemyślanie. Dodatkowo nasi specjaliści ustępują innym umiejętnościami. Myślę, że jeśli sztabowi nie będzie się przeszkadzało i spokojnie, bez nacisków pozwoli mu się przygotowywać do wyznaczonych celów, to wyniki się pojawią.

- Masz na myśli naciski z czyjej strony?

- No jak to zazwyczaj bywa... W kierownictwie istnieją pewne prywatne konflikty. Wszystko to odbija się na wyniku. Mamy drużynę, która składa się z trenerów, zawodników i obsługi. Nie odchodzimy ani na krok od zaplanowanego procesu treningowego. Jeśli wszystko będzie wyglądało w ten sposób, to nie trzeba będzie długo czekać na wyniki.

- Co odpowiadałeś na pytanie, kiedy w dzieciństwie pytano cię, kim chcesz zostać w przyszłości?

- Chciałem być szoferem. W dzieciństwie bawiłem się w kierowcę. Brałem pilota, kładłem go obok siebie, miałem kierownicę, jeździłem i otwierałem guzikami drzwi. Sportowcem też chciałem być, bo mój ojciec uprawiał biathlon, ale nie osiągnął wysokich wyników. Cała moja rodzina jest sportowa. Dziadek w ogóle jest wszechstronnie uzdolniony – jeździł na łyżwach, nartach... Cały Murmańsk go znał. Miałem więc dwa kierunki: sport i kierowca autobusu.

- A prawa jazdy do teraz nie masz.

- W zasadzie potrafię jeździć samochodem, ale kiedy przychodzi co do czego, to nigdy nie mam czasu, żeby zrobić prawo jazdy. Zawsze jest coś do zrobienia. Miesiącami nie ma nas w domu, więc kiedy przyjeżdżamy na te dwa tygodnie, trzeba zająć się sprawami rodzinnymi.

- Kiedy dowiedziałeś się, że z drużyną będą pracować Austriacy?

- Oczywiście po nieszczęsnym Vancouver doszli do nas nowi specjaliści. Jakoś w jednej z rozmów z Aleksandrem Nikołajewiczem przemknęło: „Tak, szukamy zagranicznych specjalistów i być może będą to Austriacy”. Dokładne nazwiska poznałem dopiero pod koniec sezonu.

- Ich przyjście wywołało jakieś odkrycia w metodach treningowych?

- Żadnego szczególnego „wow”-odkrycia nie było. Od zeszłego sezonu, jeszcze przed ich przyjściem, zaczęliśmy wykorzystywać nowe metody. Kardynalne zmiany nie zaszły. Zaczęliśmy jedynie używać tenzoplatformę.

- Co to jest?

- To urządzenie, przy pomocy którego na komputerze można zobaczyć, jakie masz problemy przy wybijaniu się z progu. Pojawia się diagram: stabilność przy początku wybijania się, przy końcu, a także siła i wysokość.

- Jak często wykorzystujecie ją na treningach?

- Jakoś raz na jeden-dwa tygodnie. Najpierw trzeba przeprowadzić podsumowanie treningów, czy pozostałeś na tym samym poziomie, czy zrobiłeś jakiś postęp. Później należy przyjrzeć się wskaźnikom siły i wysokości wybicia. Na grafiku widoczne jest, z jakiego miejsca stopy odbijasz się, czyli czy bardziej wybijasz się z palców czy z pięty. W skokach bardzo ważne jest, aby przy wybijaniu czuć się stabilnie. Podczas zjazdu z prędkości 94-100 km/h powinieneś wybić się maksymalnie poprawnie i nie chwiać się.

Na platformie drużyna wykonuje statyczny skok (pozycja dojazdowa), dynamiczny skok (stoisz, przysiadasz i wyskakujesz) i następnie skok z obciążeniem równym 40 % twojej wagi. Przy ostatnim punkcie zazwyczaj kładą na ramiona sztangę. Kiedy skaczesz ze skoczni, to siła odśrodkowa naciska mniej więcej z taką samą mocą.

- Wozicie z sobą platformę z jednego miasta do drugiego?

- Tak. W Austrii zakupiliśmy dwie platformy. Jedna została w Moskwie, dzięki czemu możemy przechodzić takie testowanie również w domu, a jedna znajduje się w Europie.

- Takimi platformami posługują się czołowi zawodnicy?

- Wychodzi na to, że tak. Wiodący zawodnicy z Austrii, Finlandii również praktykują takie testowanie. Podstawową część drużyny prowadzi Aleksandr Nikołajewicz. Przygotowanie fizyczne uzgadniane jest ze wszystkimi trenerami.

- Jak przemieszczacie się po Europie?

- Mamy swoje autobusy w Europie. Zawsze przyjeżdżamy do tego samego miasta – Monachium, wsiadamy do autobusów i jedziemy w konkretne miejsce.

- Kto zazwyczaj prowadzi?

- Wszyscy mają prawo jazdy. Zazwyczaj za kierownicą siedzi Ipatow, Czerwiakow, Aleksandr Nikołajewicz. Najdłuższy odcinek trasy prowadzi ze Szwajcarii do Polski. To około 1000 km, ale można powiedzieć, że Ipatow pokonuje tę odległość na jednej nodze. Gdybym miał prawo jazdy, to też z przyjemnością bym pojeździł, ale oczywiście nie tysiąc kilometrów, ale tak od stacji benzynowej do stacji benzynowej.

- Co wkładasz do swojej walizki na zgrupowania? Kombinezon, narty...

- Żadnych talizmanów na pewno nie zabieram. Koszulka, trampki, książka, muzyka, komputer, który służy mi wyłącznie do kontaktów z bliskimi. Ostatnio doszło do tego jeszcze domino. Wożę je z sobą i często w nie gramy.

- A fascynacja pokerem cię ominęła?

- Czasem w Internecie można pograć w pokera, w jednej z aplikacji na VKontakte. Wszyscy grają u nas w „Więźnia”. To aplikacja, w której masz swojego skazańca, robisz mu różne tatuaże, wykonujesz zadania, podwyższasz swój autorytet. Praktycznie cała drużyna grała w tę grę, ale teraz wszystko jakoś ucichło.

- A skąd pojawił się pomysł na domino?

- Wspomniałem, że w dzieciństwie grałem z tatą w warcaby, szachy i domino. Karty to gra hazardowa, więc zdecydował, że z kartami trzeba dać sobie spokój. Domino to zwykła gra, podczas której wszyscy są weseli, czymś zajęci, nikt się nie nudzi. Fajnie jest usiąść wieczorem po treningu i pograć na przykład po kolacji albo zamiast niej.

- Przestrzegasz diety?

- No tak. Wszyscy sportowcy muszą mieścić się w swoich parametrach, więc zdarza się rezygnować z kolacji. Ja w ogóle nie lubię, kiedy mam pełny żołądek, dlatego czasem mogę odpuścić sobie kolację i czuję się lepiej.

Na zgrupowaniach nie ma się czym zająć poza czytaniem książek i pieszymi spacerami. W gry komputerowe nie gram, filmy oglądam rzadko. Przynajmniej na tych filmach, na które chodziłem do kina zawsze zasypiałem.

- A na co chodziłeś?

- Zasnąłem na filmie „Incepcja”. Na „Piratach z Karaibów” drzemałem, bo nie doczekałem się akcji. Na filmach 3D też zasypiam. Rozluźniam oczy i zasypiam.

- Wozisz ze sobą cały stos książek?

- Nie, biorę książkę i to wystarcza mi na kilka zgrupowań. Nie zawsze się przecież czyta. Czasem przychodzisz z treningu i myślisz tylko o tym, żeby odpocząć, zasnąć. Biorę więc ze sobą książkę albo dwie. Ostatnio czytam Remarka i Chucka Palahniuka.

- Jak wygląda reprezentacja twoich marzeń?

- A musi się składać z czterech osób?

- To twój wybór.

- Ja, ja, ja i ja (śmieje się). Nie będę się rozdrabniać i wymieniać konkretnych nazwisk, ale chciałbym, aby drużyna była zgrana.

- W tym sezonie w Pucharze Świata pojawią się drużynowe zawody mieszane.

- Na chwilę obecną z nikim nie będziemy konkurować. Oglądałem skoki kobiet podczas Mistrzostw Świata w Oslo. Mamy młode dziewczyny, ciężko jest im konkurować z Europejkami i Amerykankami. Po prostu ciężko.

- Skoki to typowo męska dyscyplina sportu?

- Osobiście nie jestem przeciwny, żeby kobiety skakały... Wydaje mi się, że doda to pewnego dramatyzmu tej dyscyplinie. Dziewczyny będą cieszyć się ze swoich wyników, a potem za pięć minut będą... płakać.

Rozmawiała Irina BIELOZIOROWA, sports.ru.