Strona główna • Artykuły

Historia konkursów Pucharu Świata na skoczni Muehlenkopfschanze

Po dwóch tygodniach latania na mamucich skoczniach, najlepsi skoczkowie świata powracają w ramach pucharowej rywalizacji na mniejsze obiekty. Dokładniej na największą dużą skocznię znajdującą się w kalendarzu Pucharu Świata – Muehlenkopfschanze w Willingen. To właśnie w tej niemieckiej miejscowości, sobotnim i niedzielnym konkursem zainagurowana zostanie 5. edycja cyklu FIS Team Tour.


Wybudowany w 1951 roku obiekt na swój pucharowy debiut musiał czekać do 8 stycznia 1995 roku. W premierowych zawodach zwyciężył Andreas Goldberger. Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata oddał w obu seriach najdłuższe skoki – odpowiednio na 125 i 126,5 metra – i o 4,5 punktu wyprzedził latającego nieco bliżej od niego Japończyka, Kazuyoshiego Funaki. Podium uzupełnił zawodnik gospodarzy, Dieter Thoma. Jedynym Polakiem biorącym udział w konkursie był Adam Małysz. Wiślanin zajął 49. pozycję i okazał się lepszy jedynie od dwójki Norwegów – Roara Ljoekelsoeya i Steina Henrika Tuffa.

Karuzela Pucharu Świata powróciła na Muehlenkopfschanze w 1997 roku. W pierwszej serii sobotnich zawodów wspaniałym skokiem na 131 metr popisał się Dieter Thoma. Niemiec przysiadł przy lądowaniu, przez co otrzymał niższe noty za styl. W drugiej kolejce jury podjęło decyzję o obniżeniu belki startowej. Ku zawodowi licznie zgromadzonych wokół skoczni kibiców, Thoma nie zakończył zmagań na najwyższym stopniu podium. Po próbie na odległość 119,5 metra przegrał z potrójnym wicemistrzem olimpijskim z Albertville, Martinem Hoellwarthem. Dla Austriaka było to pierwsze od ponad czterech lat zwycięstwo w pucharowej rywalizacji. Trzecią lokatę zajął Primoż Peterka. Następnego dnia Thoma ponownie otarł się o wygraną w Willingen. W zawodach ograniczonych do jednej serii, z powodu decyzji o restarcie kolejki po dalekiej próbie Kazuyoshiego Funaki, zawodnik gospodarzy oddał skok na 122,5 metra. Taką samą odległość uzyskał Hiroya Saito. Japończyk otrzymał jednak zdecydowanie lepsze noty za styl i ostatecznie wyprzedził Niemca o 5,5 punktu. Najniższy stopień podium wywalczył Roar Ljoekelsoey. Polskę podczas tego weekendu reprezentowali Robert Mateja i Wojciech Skupień. Żadnemu z nich nie udało się jednak awansować do czołowej trzydziestki zawodów.

Dwa lata później Willingen było gospodarzem trzech konkursów w ramach Pucharu Świata. Oprócz dwóch zmagań indywidualnych na Muehlenkopfschanze rozegrano zawody drużynowe. Komplet publiczności liczył przede wszystkim na sukcesy Martina Schmitta i Svena Hannawalda, ale te dni zdecydowanie należały do zawodników z Kraju Kwitnącej Wiśni. Najpierw w piątkowym konkursie indywidualnym triumfował Noriaki Kasai, który tylko o 0,6 punktu wyprzedził Schmitta. Swój sukces Japończyk zawdzięczał dalekiej próbie w pierwszej serii na odległość 132,5 metra. Trzeci był inny z samurajów, Kazuyoshi Funaki. Najlepsze wówczas miejsce w sezonie – czternaste - zajął Robert Mateja. Nazajutrz odbyła się rywalizacja drużynowa. W niej pewnie zwyciężyli Japończycy. Azjaci o ponad siedemdziesiąt oczek okazali się lepsi od Austriaków. Podium uzupełniła reprezentacja Niemiec. Gospodarze mogli zająć lepszą pozycję, ale nie pozwolił im na to upadek Hannawalda po locie na 131,5 metra. Nie pomogły im nawet najdłuższe skoki konkursowe Schmitta (132 i 131 metrów). W gronie dziesięciu ekip biało-czerwoni zajęli ósmą lokatę, wyprzedzając tym samym Czechów i Francuzów. W niedzielę ponownie rozegrano zawody indywidualne. Doszło w nich do powtórki podium sprzed dwóch dni, z tą różnicą, iż Martina Schmitta zastąpił Andreas Widhoelzl. Pechowo rywalizację ukończył lider PŚ, Janne Ahonen. Fin nie ustał próby na 122 metr i został sklasyfikowany na czternastej pozycji.

W następnym roku Muehlenkopfschanze została zdominowana przez Andreasa Widhoelzla. Reprezentant Austrii pewnie zwyciężył w sobotnich zawodach, kiedy to po skokach na 127 i 130 metrów pokonał o ponad dwadzieścia punktów Janne Ahonena. Trzecie miejsce zajął lider Pucharu Świata, Martin Schmitt. Następnego dnia Widhoelzl zapewnił sobie sukces już w pierwszej serii. Lotem na 135 metr Austriak poprawił o 2,5 metra rekord skoczni, należący wcześniej do Noriakiego Kasai. Nawet druga próba na 116,5 metra nie była w stanie pozbawić go wygranej. Na podium stanęli obok niego Schmitt i Ahonen, którzy w porównaniu z poprzednim dniem zamienili się miejscami. W niedzielnych kwalifikacjach błysnął Adam Małysz. Polak oddał najdłuższy lot na odległość 129 metrów. W zawodach zajął jednak 25. miejsce, przegrywając o jedną lokatę z Wojciechem Skupieniem.

Latem 2000 roku skocznia w Willingen, kosztem 12 mln marek, przeszła gruntowną modernizację. Jednym z jej efektów było przesunięcie punktu sędziowskiego na 143 metr. Tym samym pobicie należącego do Widhoelzla rekordu obiektu było praktycznie przesądzone. Organizatorzy po cichu liczyli, że w lutym 2001 roku będziemy tutaj świadkami lotu na 150 metr. Tym samym większe odległości oddawane byłyby tylko na skoczniach mamucich. Jedna z lokalnych gazet okrasiła nawet swój artykuł tytułem „Weit, weiter, Willingen”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „daleko, dalej, Willingen”. Już w pierwszej serii treningowej lotem na 141,5 metra popisał się Noriaki Kasai. W drugiej kolejce wyczyn Japończyka poprawił o pół metra Adam Małysz. Wiślanin powtórzył ten skok również podczas konkursu drużynowego, a nasza reprezentacja zajęła w nim piąte miejsce, tracąc niecałe 7 punktów do sklasyfikowanych pozycję wyżej Niemców. Zwyciężyli Finowie przed Austriakami i Japończykami. Kolejne dwa dni stały pod znakiem rywalizacji indywidualnej. Media zapowiadały ją jako wielki pojedynek Małysza z Martinem Schmittem. Tymczasem w sobotę ulubieniec gospodarzy nie poradził sobie z trudnymi warunkami i po skoku na odległość 97 metrów nie awansował do finałowej serii, zajmując ostatecznie 44. miejsce. Chwilę po nim startował Polak. Po locie na 122 metr zajmował ósmą pozycję. To, co jednak zrobił w finałowej kolejce przeszło najśmielsze oczekiwania. „Orzeł z Wisły” przeskoczył skocznię i mimo problemów przy lądowaniu ustał rekordowy lot na 151,5 metra! Kosmiczny rezultat, będący nieoficjalnym rekordem świata na dużych obiektach, wywindował Małysza na drugie miejsce w konkursie. Polak przegrał jedynie z Finem Ville Kantee. Nazajutrz wiślanin zdystansował konkurencję i po dwóch próbach na 142,5 metra zwyciężył z przewagą 36,5 punktu nad Risto Jussilainenem. Schmitt tym razem był szósty.

W 2002 roku podczas treningów przed kolejnymi zawodami Pucharu Świata w Willingen doszło do groźnie wyglądającego upadku Simona Ammanna. Szwajcar upadł twarzą o zeskok na 50 metrze i został odwieziony do szpitala. Tam stwierdzono u niego wstrząśnienie mózgu i poważne potłuczenia. Konkurs indywidualny zakończył się sukcesem Svena Hannawalda. Tym samym gospodarze mogli po raz pierwszy cieszyć się ze zwycięstwa swojego reprezentanta na Muehlenkopfschanze. Dla „Hanniego” była to piąta pucharowa wygrana z rzędu, dzięki czemu wyrównał rekordowe osiągnięcie należące do Andreasa Goldbergera i Adama Małysza. „Orzeł z Wisły” oddał w zawodach dobre skoki, ale nie na tyle, aby dawały one miejsce na podium. Niemca i Polaka rozdzielili jeszcze dwaj Finowie – Matti Hautamaeki i Veli-Matti Lindstroem. Dzień później rozegrano zawody drużynowe. Triumfowali Austriacy przed Finami, którzy po zaciętej walce pokonali Niemców. Polacy, którzy miesiąc wcześniej zajęli najniższy stopień podium rywalizacji w Villach, tym razem uplasowali się na siódmym miejscu.

Rok później biało-czerwoni nie przyjechali na pucharowe zmagania na największej dużej skoczni narciarskiej na świecie. Zrezygnowali z niemieckich konkursów na rzecz bezpośredniego przygotowania startowego na główną imprezę sezonu – Mistrzostwa Świata w Val di Fiemme. Wielu kibiców żałowało tej decyzji. Adam Małysz tracił zaledwie punkt do lidera Pucharu Świata, Janne Ahonena. Absencja „Orła z Wisły” mogła zakończyć się jego spadkiem na czwarte miejsce w klasyfikacji PŚ i stratą blisko 200 punktów do Svena Hannawalda. Już w sobotę zrealizowała się połowa tego planu. Zwyciężył faworyt gospodarzy, który za skoki na 142 i 147 metr otrzymał od sędziów dziewięć „dwudziestek”. Wiślanina w klasyfikacji Pucharu Świata wyprzedził również drugi na Muehlenkopfschanze Andreas Widhoelzl. Niedzielna rywalizacja zamieniła się jednak w wietrzną loterię. Organizatorzy potrzebowali trzech godzin na rozegranie jedynej serii konkursowej. Słabo wypadł Hannawald, który tym razem zajął dopiero 36. pozycję. Cieszyli się za to Japończycy. Pierwsze miejsce zajął Noriaki Kasai, drugie – Hideharu Miyahira. Podium skompletował Robert Kranjec.

Minął rok i ponownie najlepsi skoczkowie świata przybyli do Willingen. Na skoczni Muehlenkopf nastąpiła drobna zmiana kosmetyczna – punkt konstrukcyjny został przeniesiony ze 120 na 130 metr. Głównym bohaterem konkursu indywidualnego został tym razem Janne Ahonen. Fin po skokach na 132,5 i 133,5 metra pokonał drugiego Georga Spaetha. Najniższy stopień podium zajął główny rywal mistrza świata z Trondheim w walce o Kryształową Kulę, Roar Ljoekelsoey. Adam Małysz po słabej pierwszej próbie (118,5 m), w drugiej poprawił się o dziesięć metrów i ostatecznie zajął dziewiętnastą pozycję. W rozegranych dzień później zawodach drużynowych górą byli Norwegowie. Podopieczni Miki Kojonkoskiego pokonali o blisko 20 punktów Finów. Trzecia pozycja przypadła ekipie gospodarzy. Polacy zajęli siódmą lokatę, tuż za zespołem Austrii.

Następna edycja Pucharu Świata w Willingen została zaplanowana na 2005 rok, zaraz po zakończeniu Turnieju Czterech Skoczni. Z tego obrotu sprawy nie byli zadowoleni niektórzy trenerzy i zawodnicy. Ówczesny trener reprezentacji Polski, Heinz Kuttin, stwierdził nawet, iż jest to Turniej Pięciu Skoczni. Wiele emocji przyniosła, rozgrywana w zmiennych warunkach atmosferycznych, ograniczona do jednej serii drużynówka. Sensacyjnie zwyciężyli w niej reprezentanci Niemiec. Pomimo braku w składzie cierpiącego na syndrom wypalenia Svena Hannawalda i będącego w fatalnej formie Martina Schmitta, gospodarze doprowadzili do euforii zgromadzonych pod Muehlenkopfschanze kibiców. Ich bohaterami byli Georg Spaeth, który poszybował na 147 metr, oraz Alexander Herr, który skoczył metr dalej, ale nie ustał swojej próby. W wyniku upadku Niemiec zerwał więzadła krzyżowe lewego kolana i nie pojawił się już na belce startowej do końca sezonu. Ostatecznie obok gospodarzy na podium stanęli Finowie i Austriacy. Na zaskakująco dobrym, czwartym miejscu, sklasyfikowani zostali Rosjanie. Konkurs nie należał dla Polaków do udanych. Biało-czerwoni zajęli dziesiątą pozycję. Indywidualnie drugi rok z rzędu triumfował w Willingen Janne Ahonen. W drugiej serii Fin poszybował poza elektroniczny pomiar odległości. Początkowo oceniono jego próbę na 155,5 metra. Została ona jednak zredukowana do „zaledwie” 152 metrów, co i tak jest do dziś aktualnym rekordem skoczni. Poprzedni rekordzista – Adam Małysz – zajął tym razem dziewiąte miejsce.

W kolejnym sezonie Willingen widniało w kalendarzu PŚ na tydzień przed inauguracją XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Turynie. Z tego powodu na starcie rywalizacji zabrakło reprezentantów Polski. Nie brakowało jednak po raz kolejny emocji. Konkurs indywidualny zakończył się pierwszym w karierze pucharowym zwycięstwem Andreasa Koflera. Austriak wyprzedził swojego kolegę z reprezentacji, Thomasa Morgensterna. Jak się miało okazać, dwa tygodnie później wyżej wymienieni zawodnicy zamienili się miejscami na olimpijskim podium. W połowie pierwszej serii zawodów podjęto decyzję o zmianie długości rozbiegu. Tym samym musiało dojść do powtórzenia 25 skoków. Z pewnością niemiła dla polskich fanów skoków narciarskich musiała być decyzja TVP, która zamiast pokazać próby „słabszych zawodników”, wolała przeprowadzić w studiu wywiad z polskimi reprezentantami w snowboardzie na Igrzyska w Turynie. W zawodach drużynowych najlepsi byli Finowie, którzy wyprzedzili zespoły Austrii i Norwegii.

Następny rok przyniósł pierwsze w historii indywidualne zwycięstwo reprezentanta Norwegii na Muehlenkopfschanze. Anders Jacobsen, bo o nim mowa, po próbach na 148 i 139 metr, pokonał Michaela Uhrmanna i Jerneja Damjana. Polscy kibice liczyli na kolejne, czwarte z rzędu pucharowe podium Adama Małysza. „Orzeł z Wisły” zajął w zawodach siódmą lokatę. Warto jednak pamiętać, iż Polak był w obu seriach tak długo przetrzymywany na belce, iż sam już myślał, że nie otrzyma zgody na start. Rywalizacja drużynowa (tym razem również bez biało-czerwonych) zakończyła się zwycięstwem Austriaków. Zawodnicy Alexandra Pointnera okazali się lepsi od Norwegów i Niemców.

Na kolejny występ reprezentacji Polski w konkursie drużynowym w Willingen musieliśmy czekać do 2008 roku. Nie był to jednak udany powrót. Polskie orły skakały niczym z podciętymi skrzydłami i zajęły dziesiąte miejsce , przez co nie awansowały do finałowej serii zmagań. Triumfowali Norwegowie, którzy wyprzedzili Finów i Austriaków. Następny dzień również należał do gangu Miki Kojonkoskiego. Po skokach na 142 i 147,5 metra, zwyciężył (pomimo choroby) Bjoern-Einar Romoeren. Trzecie miejsce zajął inny zawodnik z Kraju Wikingów, Anders Bardal. Rozdzielił ich Jernej Damjan, który drugi rok z rzędu stanął na podium zawodów na Muehlenkopfschanze. Szczęśliwy z piątego miejsca był za to Thomas Morgenstern. Skoczek z Villach tym samym zapewnił sobie pierwszą w karierze Kryształową Kulę. Adam Małysz zajął w niedzielnych zmaganiach 11. pozycję, ex-aequo z Simonem Ammannem.

Rozgrywane w 2009 roku pucharowe konkursy na największej dużej skoczni narciarskiej na świecie miały szczególny charakter. Zainaugurowały one pierwszą edycję cyklu FIS Team Tour. W rywalizacji drużynowej do końca o zwycięstwo walczyły zespoły Austrii i Norwegii. W Willingen lepsi o 1,7 punktu okazali się zawodnicy dowodzeni przez Alexandra Pointnera. Podium, z ponad stupunktową stratą do dwóch pierwszych ekip, uzupełnili Finowie. Reprezentacja Polski zajęła ostatnie punktowane, ósme miejsce. Faworytem do wygrania indywidualnych zawodów był za to Gregor Schlierenzauer. Austriak pewnie prowadził po locie w pierwszej serii na 144 metr. W drugim poszybował dziewięć metrów bliżej i do samego końca nie mógł być pewien swojej wygranej. Ostatecznie odniósł 20. pucharowe zwycięstwo w karierze, okazując się lepszym od Simona Ammanna i Noriakiego Kasai. Adam Małysz, który po raz pierwszy w sezonie był oficjalnie trenowany przez Hannu Lepistoe, zajął 27. lokatę, przegrywając m.in. z Rafałem Śliżem (18. miejsce).

Willingen okazało się ostatnim pucharowym przystankiem dla skoczków narciarskich przed XXI Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Vancouver. Niektórzy, tak jak olimpijska reprezentacja Polski, czy Simon Ammann, odpuściła starty na Muehlenkopfschanze. Inni, tak jak Gregor Schlierenzauer, wystąpili tylko w rywalizacji indywidualnej. Austriak drugi rok z rzędu triumfował na największym dużym obiekcie na świecie. Tuż za nim sklasyfikowani zostali Anders Jacobsen i – ku uciesze zgromadzonych pod skocznią kibiców – Michael Neumayer. Na dwudziestej pozycji konkurs ukończył Grzegorz Miętus. W zawodach drużynowych bliscy zwycięstwa byli Norwegowie. O niewielkiej porażce z reprezentacją Niemiec zadecydował krótki skok Bjoerna-Einara Romoerena na 130 metr. Zdenerwowany rekordzista mamuciej skoczni w Planicy uderzył później ze złości pięścią w szafki dla zawodników, przez co złamał sobie palec… Startujący w rezerwowym składzie Austriacy zajęli dziesiąte miejsce. Nasi rezerwowi spisali się dużo gorzej, kończąc rywalizację na 10. miejscu.

Jakże w innych nastrojach byli polscy kibice po kolejnej drużynówce na skoczni Muehlenkopf. Biało-czerwoni w składzie: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Stefan Hula i Adam Małysz zajęli trzecie miejsce, uznając jedynie wyższość Austriaków i Niemców! Tym samym reprezentacja Polski po raz pierwszy wywalczyła pucharowe podium na dużej skoczni. Następnego dnia było dane nam się cieszyć z dwójki naszych zawodników w czołowej dziesiątce konkursu. Szóstą lokatę zajął Kamil Stoch, zaś dziewiątą Adam Małysz. Wygrał Severin Freund, dla którego było to drugie pucharowe zwycięstwo w karierze. Kolejne miejsca na podium przypadły Martinowi Kochowi i Simonowi Ammannowi.

Po raz ostatni do tej pory Willingen gościło najlepszych skoczków świata w lutym 2012 roku. Drużynówkę zasłużenie wygrali Norwegowie. Prowadzeni przez Alexandra Stoeckla zawodnicy pokonali skaczących bez błysku Austriaków. Po emocjonującej rywalizacji, trzeci stopień podium przypadł Niemcom, którzy wyprzedzili Japończyków o 1,9 punktu. Polacy, w gronie jedenastu startujących zespołów, zajęli siódme miejsce. Również następnego dnia skoczkowie stojący na podium odsłuchali hymn Norwegii. Wszystko za sprawą Andersa Bardala, który oprócz zwycięstwa, wywalczył żółty plastron lidera Pucharu Świata, którego nie oddał już do końca sezonu. Druga lokata przypadła Romanowi Koudelce, trzeci był Daiki Ito. Najlepszy z biało-czerwonych, Kamil Stoch, zajął piątą pozycję. To jego dotychczas najlepszy rezultat w indywidualnych startach na Muehlenkopfschanze.

Do tej pory w Willingen rozegrano 33 konkursy zaliczane do Pucharu Świata – 21 indywidualnych i 12 drużynowych (tabele 1.-2.). Organizatorom udało się rozegrać wszystkie zaplanowane zawody. W tabeli medalowej indywidualnych zmagań na Muehlenkopfschanze przoduje Noriaki Kasai. Japończyk ma w swoim dorobku trzy zwycięstwa i jedno trzecie miejsce (tabele 3.-5.). Jedyny w zestawieniu Polak, Adam Małysz, z jedną wygraną i jedną drugą lokatą zajmuje szóstą pozycję. W rywalizacji drużynowej dominuje reprezentacja Austrii, która posiada cztery triumfy, cztery drugie i trzy trzecie lokaty (tabele 6.-7.). W gronie sześciu zespołów znajdują się również biało-czerwoni z jednym trzecim miejscem na koncie. Po zsumowaniu obu tabel najlepszą ekipą w historii konkursów PŚ w Willingen są Austriacy, którzy zwyciężali jedenastokrotnie (tabele 8.-9.).

Omówmy występy naszej reprezentacji. Polscy skoczkowie 23-krotnie kwalifikowali się do finałowej serii indywidualnych zmagań na skoczni Muehlenkopf (tabele 10.-12.). Jest to wspólny dorobek ośmiu zawodników. Najwięcej, dwanaście razy, ta sztuka udawała się Adamowi Małyszowi. „Orzeł z Wisły” zgromadził w Willingen 382 punkty do klasyfikacji Pucharu Świata. Drugi rezultat – 85 oczek – należy do Kamila Stocha. Trzeci, z dorobkiem 25 punktów, jest Robert Mateja. Łącznie nasi zawodnicy wywalczyli 545 oczek, co po zsumowaniu z 900 punktami wywalczonymi w rywalizacjach drużynowych daje wynik 1445 punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów.

Czy zwycięstwo w Willingen jest dobrą wróżbą w walce o Kryształową Kulę? 28,57 procent triumfatorów spod Muehlenkopfschanze wygrywało w tym samym sezonie klasyfikację generalną Pucharu Świata (tabele 13.-14.). Czterokrotnie najlepszy zawodnik na największej dużej skoczni narciarskiej na świecie nie mieścił się w czołowej dziesiątce PŚ. Najniżej – dziewiętnasty – był Martin Hoellwarth w sezonie 1996/1997. Co ciekawe, późniejsi zwycięzcy pucharowej karuzeli zawsze plasowali się w Willingen w pierwszej „10” konkursu.

Skoczkowie stojący na podium zawodów PŚ na Muehlenkopfschanze zdobyli natomiast 30,11 procent wszystkich możliwych indywidualnych medali docelowych imprez sezonu – Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata, bądź też MŚ w lotach. Tylko trzykrotnie – w 2007, 2008 i 2012 roku – żaden z najlepszych zawodników w Willingen nie sięgnął po krążki czempionatu. Pełna lista medalistów znajduje się na str. 7 załączonego dokumentu.

Zobacz statystyki Pucharu Świata w Willingen w formacie PDF >>

W najbliższy weekend po raz kolejny będziemy przeżywać wielkie sportowe emocje. Zawody Pucharu Świata w Willingen tradycyjnie zgromadzą pod Muehlenkopfschanze tłumy fanów tego sportu. Gorąco liczymy na to, iż w sobotę nasi reprezentanci potwierdzą, że druga pozycja zajęta podczas konkursu drużynowego w Zakopanem nie była przypadkiem. W innych krajach trwa natomiast dyskusja, czy już podczas niemieckiego Team Touru Gregor Schlierenzauer pokona, nieosiągalną do tej pory dla nikogo, barierę pięćdziesięciu pucharowych zwycięstw. Pewne jest jedno – czeka nas półtora tygodnia pełnych transmisji ze skoków narciarskich.

Adam Bucholz