Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: "Na te sukcesy wszyscy bardzo pracowaliśmy"

Kamil Stoch podczas podsumowania sezonu 2012/2013 w warszawskim Centrum Olimpijskim tryskał dobrym humorem. Nasz najlepszy skoczek przyznał, że odpoczął w Egipcie, jednak do powrotu na skocznię nie jest mu jeszcze zbyt śpieszno.


Udało się trochę odpocząć w Egipcie?


- Tak. Było naprawdę bardzo fajnie. Zażywałem słońca i trochę nurkowałem. Na to zazwyczaj nie ma zimą czasu.

Trochę kłopotów z żołądkiem miał jednak Piotrek Żyła.

- Na szczęście mnie nie dopadła "zemsta Faraona". Nawet śmialiśmy się, że ja się Faraonowi nie naraziłem, więc nie miał się za co na mnie mścić.

Zazwyczaj było tak, że wyjeżdżaliście osobno na wakacje. Teraz jednak pojechaliście całą drużyną.

- Taki wspólny wyjazd jest jak najbardziej potrzebny. Dla nas jest to czas odpoczynku i ładowania baterii. Dzięki temu, że razem byliśmy na takim wyjeździe czujemy, że jeszcze bardziej jesteśmy sobie bliżsi. Można było też poznać kolegów od trochę innej strony.

Dowiedział się pan zatem czegoś o kolegach, czego wcześnie nie wiedział?

- Nie o to chodzi. Znamy się przecież w miarę dobrze. Rzadko jednak zdarza nam się wspólnie przebywać w takim wolnym czasie, jak teraz, kiedy nie musimy myśleć o treningu, o skokach, kiedy nie mamy żadnych obowiązków. Możemy sobie wówczas poleżeć na słońcu i porozmawiać o różnych sprawach. To jest fajne.

Tęskni panu już za zimą i skakaniem?

- Powoli tęsknię, ale bardzo powoli (śmiech).

Narty, na których zdobywał pan tytuł mistrza świata zostały pocięte i wkomponowane w kryształ w hucie szkła w Krośnie. Teraz służą jako statuetki. Nie szkoda ich trochę było?

- Nie. Taka jest jednak kolej rzeczy. Musiałem się z tym pogodzić. Nasz sukces to jest praca bardzo wielu ludzi i ich też trzeba było docenić.

To znaczy, że pan raczej nie przywiązuje się do sprzętu?

- Rzeczywiście. Tym bardziej, że nowe narty dostajemy co roku.

Kawałki nart wyglądały jednak efektownie w tym szkle.

- I efektownie radziły sobie także na skoczni.

Na co najwięcej czasu poświęca pan, kiedy nie skacze?

- Staram się go całkowicie poświęcić swoim najbliższym. Przede wszystkim żonie, na którą w sezonie spadają wszystkie obowiązki. Dlatego w okresie, kiedy nie skaczę, staram się je wziąć na siebie. Oczywiście dużo też odpoczywam, słucham muzyki, oglądam filmy i trochę bawię się grami komputerowymi.

Kalendarz Pucharu Świata nie został jeszcze oficjalnie zatwierdzony, ale wiele wskazuje na to, że się nie zmieni. Cieszy się pan, że sezon zaczyna się w Klingenthal na jednej z pana ulubionych skoczni?

- Podchodzę do tego bardzo spokojnie, ale nie ukrywam, że bardzo się z tego cieszę. Dla mnie to bardzo dobra informacja, ale też nic nie chciałbym obiecywać. Nie napalam się za bardzo i dlatego podejdę do tych zawodów ze stoickim spokojem.

To na koniec. Dotarło już do pana to sie wydarzyło w ostatnim sezonie?

- Tak, ale nie przywiązuję do tego aż tak wielkiej wagi.

To znaczy, że Predazzo poszło w niepamięć i teraz skupia się pan na Soczi?

- To, co zdołałem osiągnąć, jest dla mnie bardzo ważne i bardzo się z tego cieszę. Na te sukcesy wszyscy bardzo pracowaliśmy. Nie ma co jednak zbytnio tego rozpamiętywać. Nie wolno teraz siedzieć i patrzeć na te medale, tylko trzeba pracować na kolejne sukcesy.