Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Cały czas jest szukanie"

"Pod względem technicznym były zupełnie różne, bo co skok, to coś zmieniałem, i jakby na kwalifikacje wybrałem taki wariant bezpieczny, żeby się dostać do konkursu, żeby była możliwość walki jutro" - powiedział po kwalifikacjach Maciej Kot.

"Cały czas jest szukanie - odpowiedniej pozycji dojazdowej, odpowiedniego wybicia z progu, stąd może patrząc na odległości nie było takiej wielkiej rozbieżności, ale jakby przeanalizować te skoki w zwolnionym tempie, to była duża różnica i było ją widać i czuć" - dodał nasz skoczek.

"Tak nam się wydawało, że po Garmisch wszystko się ułożyło. Niestety skoki narciarskie nie są prostą dyscypliną i wystarczy zmiana skoczni, torów najazdowych, inny tutaj jest inny kąt rozbiegu, też trochę inaczej czuję się po tym dniu przerwy, po wczorajszym treningu, i próbując przyjąć taką samą pozycję, jak w Garmisch, przyjmuję inną pozycję, i to też jest problem. Dziś znowu to czucie się zagubiło. W Garmisch było pozytywne nastawienie, pozytywne myślenie, więc tak myślałem, że to jest na dobrej drodze, ale gdzieś to znowu się pogubiło, i teraz potrzebuję znowu wieczorem pojeździć trochę na wózku, przyjąć tę pozycję kilkadziesiąt razy i być może na jutro już się uda coś wymyślić" - wyjaśnił polski skoczek.

"Przewiduję, że jednak te skoki pod względem technicznym będą trochę lepsze, pod względem wynikowym - tego nie jestem w stanie powiedzieć, bo warunki są, jakie są i na pewno nie będzie sprawiedliwego konkursu, o ile się odbędzie. Ale jest czas do jutrzejszego konkursu, więc będę intensywnie myślał, analizował, i coś na pewno wymyślę. A czy dobrze, czy źle, to przekonamy się po konkursie" - skomentował zawodnik.

"To, co przeszkadzało, to niestabilne warunki. Te punkty, które dostawaliśmy nawet nie obrazowały za bardzo tego, co działo się na skoczni, bo czasami było tak, że za progiem było mocno pod narty, później mocno w plecy i gdzieś tam tę średnią wyliczało na przykład tak, że dostawało się 0 punktów, a takie warunki są czasami gorsze, niż jakby mieć na całej długości w plecy, bo pierwsze narty uderzają, wyhamowuje się prędkość, a później dobija nas wiatr w plecy, stąd te punkty strasznie mieszały dzisiaj i te warunki nie pozwalały na to, żeby same wyniki odzwierciedlały poziom zawodników. Ale po idealnym konkursie w Garmisch, gdzie te warunki naprawdę były super sprawiedliwe i przyjemnie się skakało, tutaj jest na odwrót, i pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz" - zakończył Maciej Kot.

Korespondencja z Innsbrucka, Tadeusz Mieczyńśki