Strona główna • Artykuły

Igrzyska naszych marzeń – Vancouver 2010

Przed rozpoczęciem wyścigu o miano gospodarza XX Zimowych Igrzysk Olimpijskich, Międzynarodowy Komitet Olimpijski postanowił ponownie zmodyfikować zasady procesu wyłaniania organizatora tej imprezy. Tym samym selekcja została podzielona na dwa etapy. Do finału kwalifikowały się cztery najwyżej ocenione oferty w pierwszej rundzie przez kolegium selekcyjne MKOl.


W ten sposób już w pierwszej fazie marzenia o igrzyskach utraciła Andora, hiszpańska Jaca, chiński Harbin i bośniackie Sarajewo. Do ścisłego finału awansowały z kolei oferty szwajcarskiego Berna, południowokoreańskiego PyeongChang, austriackiego Salzburga i kanadyjskiego Vancouver. Faworytem wyścigu wydawali się Azjaci. Szwajcarzy zaś ostatecznie wycofali swoją kandydaturę. Najmniejsze szanse dawano Austriakom, albowiem igrzyska w 2006 zostały już zaplanowane w Europie, a dokładniej w Turynie. Do wyboru organizatora doszło podczas sesji MKOl w Pradze w 2003 roku. W pierwszej turze, zgodnie z oczekiwaniami, odpadł Salzburg, który otrzymał jedynie 16 głosów. W drugiej turze miały zmierzyć się kandydatury Koreańczyków i Kanadyjczyków, którzy zyskali odpowiednio 51 i 40 głosów poparcia. W finałowej rundzie doszło jednak do niespodzianki – większość poprzednich wyborców austriackiej oferty, tym razem wskazała na Vancouver, które stosunkiem głosów 56:53 pokonało PyeongChang. Tym samym po ośmiu latach przerwy zimowe igrzyska olimpijskie miały powrócić do Ameryki, a po 22 latach do Kanady, kiedy to gospodarzem imprezy było Calgary.

W 2004 roku Kanadyjczycy oszacowali koszt organizacji igrzysk na sumę 354 milionów dolarów. Kwota ta jednak rosła, a w dobie wybuchu światowego kryzysu gospodarczego, nabrała rozmiarów 6 miliardów dolarów. Główni nacisk gospodarze nałożyli na ochronę środowiska naturalnego. Olimpijskie obiekty powstawały w miejscach, w których w jak najmniejszym stopniu naruszały tamtejszy ekosystem. Dodatkowo posadzono tysiące drzew, w tym także wokół wioski olimpijskiej. Na olimpijskich lodowiskach zainstalowano system wykorzystywania ciepła z maszyn chłodzących lód do ogrzewania wody w znajdującym się nieopodal aqua parku. Nawet medale olimpijskie zostały wykonane z metalu, który pochodził częściowo z... zepsutych i poddanych recyklingowi urządzeń elektronicznych.

Ceremonia otwarcia XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich odbyła się 12 lutego 2010 roku w hali BC Place Stadium w Vancouver. Tym samym po raz pierwszy w historii olimpizmu, uroczystość ta miała miejsce w zadaszonym obiekcie. Do Kanady przyleciało 2632 sportowców z 82 państw. Po ośmiu latach do rywalizacji powróciły reprezentacje Jamajki i Meksyku, zaś po osiemnastu – Maroka. Swój debiut na zimowych igrzyskach zaliczyły z kolei Czarnogóra, Ghana, Kajmany, Kolumbia, Pakistan i Peru. W porównaniu z igrzyskami w Turynie, do Vancouver nie przybyły ekipy Kenii, Kostaryki, Luksemburga, Madagaskaru, Tajlandii, Wysp Dziewiczych Stanów Zjednoczonych oraz Wenezueli. Na starcie pojawiła się 47-osobowa reprezentacja Polski, w której rolę chorążego pełnił panczenista Konrad Niedźwiedzki. Znicz olimpijski znajdujący się wewnątrz hali zapalili Nancy Greene – mistrzyni olimpijska w narciarstwie alpejskim, światowej sławy koszykarz Steve Nash oraz równie słynny hokeista Wayne Gretzky. Sztuki tej miała dokonać również Catriona Le May Doan, ale doszło do awarii mechanizmu wysuwającego znicz w wyniku którego nie pojawiło się na scenie ramię, które miała zapalić mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie szybkim. Kilkanaście minut po ceremonii, Wayne Gretzky zapalił również znicz olimpijski znajdujący się w centrum Vancouver.

Rywalizację skoczków narciarskich podczas igrzysk w Vancouver zaplanowano w miejscowości Whistler, na nowo wybudowanych skoczniach w Whistler Olympic Park. Przed zawodami typowano dwóch największych faworytów do zdobycia olimpijskich tytułów. Byli to Szwajcar Simon Ammann, lider Pucharu Świata i dwukrotny złoty medalista ZIO w Salt Lake City oraz Austriak Gregor Schlierenzauer, obrońca Kryształowej Kuli i wicelider klasyfikacji generalnej. Nasze nadzieje były skupione wokół Adama Małysza. „Orzeł z Wisły” od 2007 roku nie wygrał żadnego konkursu najwyższej rangi, ale od pucharowych zawodów w Zakopanem jego forma wyraźnie zwyżkowała i w ostatnim starcie przed igrzyskami, w niemieckim Klingenthal, zajął drugie miejsce, rozdzielając przy tym Ammanna i Schlierenzauera. Wśród kandydatów do medali wymieniano także obrońcę tytułu z Turynu – Austriaka Thomasa Morgensterna, Fina Janne Ahonena, który w celu zdobycia indywidualnego medalu powrócił ze sportowej emerytury czy Norwega Andersa Jacobsena. Do Vancouver przybyło 71 skoczków narciarskich z 18 państw. Po ośmiu latach przerwy do olimpijskiej rywalizacji powrócili Francuzi. W porównaniu z igrzyskami w Turynie, na skoczniach zabrakło reprezentantów Białorusi, Bułgarii, Chin i Estonii. Oprócz trenującego pod okiem Hannu Lepistoe Adama Małysza, Łukasz Kruczek powołał na zawody w Whistler Stefana Hulę, Krzysztofa Miętusa, Łukasza Rutkowskiego i Kamila Stocha.

Po raz pierwszy skoczkowie stanęli do rywalizacji o medale w Whistler 13 lutego na normalnej skoczni. W pierwszej serii daleki lot na odległość 103,5 metra oddał Michael Uhrmann. Reprezentant Niemiec tym samym objął prowadzenie w zawodach i włączył się do walki o olimpijskie podium. Półtora metra bliżej od Uhrmanna skoczył Robert Kranjec. Zdobywca Małej Kryształowej Kuli w lotach narciarskich uplasował się tym samym na drugim miejscu ze stratą 4 punktów do Niemca. Zawiódł Anders Jacobsen. Największa nadzieja Norwegów na medal wylądowała na 99,5 metrze i została sklasyfikowana dopiero na dziewiątej pozycji. Z marzeń o złocie nie rezygnował Janne Ahonen. Pięciokrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni doleciał do 102 metra i wskoczył na drugą lokatę, tracąc do Uhrmanna 3,5 punktu. Nadeszła chwila próby Adama Małysza. Czterokrotny mistrz świata uzyskał identyczny rezultat co lider (103,5 m), ale z powodu niższych ocen sędziowskich przegrywał o pół punktu z reprezentantem Niemiec. Kontaktu z czołówką nie byli w stanie nawiązać Austriacy – Wolfgang Loitzl i Andreas Kofler. Zwycięzcy ostatnich dwóch edycji TCS oddali skoki na odległość 100 i 98 metrów, co dało im zaledwie 9. i 14. miejsce. Do 102 metra doleciał Thomas Morgenstern, dzięki czemu Austriak uplasował się na trzeciej pozycji ze stratą 3 punktów do Uhrmanna. Słabo spisał się Gregor Schlierenzauer. Jeden z faworytów do złotego medalu uzyskał odległość 101,5 metra i był dopiero szósty. Szansy nie zmarnował z kolei Simon Ammann. Dwukrotny mistrz olimpijski pofrunął na odległość 105 metrów i objął prowadzenie z przewagą 2,5 punktu nad Uhrmannem. Pierwszą serię zakończył, zgłaszający defekt kombinezonu, Pascal Bodmer. Młody Niemiec zajął pechowe, 31. miejsce po skoku na 95,5 metra. Na półmetku prowadził zatem Ammann przed Uhrmannem, Małyszem, Morgensternem, Ahonenem, Kranjcem i Schlierenzauerem. Do drugiej serii zakwalifikował się również Kamil Stoch. Skoczek z Zębu zajmował 22. pozycję po skoku na 98,5 metra.

W drugiej serii Kamil Stoch skoczył trzy metry bliżej i ostatecznie zajął 27. miejsce. Zrehabilitował się z kolei Anders Jacobsen. Piętnasty na półmetku rywalizacji Norweg poszybował w finale na 104 metr i został nowym liderem konkursu. W jeszcze większy zachwyt wprawił kibiców Peter Prevc. Nastoletni Słoweniec, który po pierwszej kolejce był trzynasty, skoczył jeszcze dalej od Jacobsena i z wynikiem 104,5 metra objął prowadzenie z przewagą 2 punktów nad Norwegiem. Dwa metry bliżej lądował Wolfgang Loitzl, który znalazł się na czwartej pozycji, przegrywając także z Martinem Schmittem. Olimpijskie podium zaatakował Gregor Schlierenzauer. Dopiero siódmy po pierwszym skoku Austriak tym razem pofrunął na odległość 106,5 metra i został liderem, wyprzedzając o 9 punktów Prevca. Skaczący po „Schlierim” Robert Kranjec skoczył cztery metry krócej i został sklasyfikowany na drugim miejscu ze stratą 8,5 punktu do mistrza świata w lotach z Oberstdorfu. Medalowe sny chciał spełnić Janne Ahonen. Legendarny Fin wylądował na 104 metrze i zajmował drugą pozycję, przegrywając o 5 punktów ze Schlierenzauerem. Wyraźnie spięty na belce startowej, Thomas Morgenstern nie wytrzymał presji olimpijskich zawodów i po skoku na odległość 101,5 metra spadł na piątą pozycję. Cała Polska wstrzymała oddech, kiedy nastała pora skoku Adama Małysza. Trzeci na półmetku Polak doleciał do 105 metra, co pozwoliło mu na wyprzedzenie o 1,5 punktu prowadzącego Austriaka. Stało się jasne, że po ośmiu latach przerwy, czterokrotny mistrz świata zdobył trzeci medal olimpijski! Medalowej szansy nie wykorzystał Michael Uhrmann. Wicelider konkursu uzyskał w finale 102 metry i zajął czwarte miejsce, tym samym zapewniając Schlierenzauerowi miejsce na podium. Podział medali miał rozstrzygnąć skok Simona Ammann. Szwajcar potwierdził jednak, kto tego dnia był najlepszy w Whistler. Lot na 108 metr zapewnił mu trzecią olimpijską wiktorię w karierze. Ammann wyprzedził Małysza różnicą 7 punktów. 32-letni Polak i tak cieszył się ze srebrnego medalu. Brąz przypadł Schlierenzauerowi. Po raz trzeci w karierze olimpijski konkurs na pechowej, czwartej pozycji zajął Ahonen. Po konkursie pojawiły się głosy o nowych wiązaniach Ammanna, rzekomo mających mu pomagać w zwycięstwach. Austriacy złożyli nawet protest, ale został on odrzucony przez FIS, który uznał niehomologacyjny nowy sprzęt Szwajcara za zgodny z przepisami.

XXI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Vancouver 2010 - konkurs na normalnej skoczni:

Whistler, skocznia Whistler Olympic Park Ski Jump K-95 HS106, 13 lutego 2010:

1. Simon Ammann (Szwajcaria) – 276,5 pkt. (105,0/108,0 m)

2. Adam Małysz (Polska) – 269,5 pkt. (103,5/105,0 m)

3. Gregor Schlierenzauer (Austria) – 268,0 pkt. (101,5/106,5 m)

4. Janne Ahonen (Finlandia) – 263,0 pkt. (102,0/104,0 m)

5. Michael Uhrmann (Niemcy) – 262,5 pkt. (103,5/102,0 m)

6. Robert Kranjec (Słowenia) – 259,5 pkt. (102,0/102,5 m)

7. Peter Prevc (Słowenia) – 259,0 pkt. (100,0/104,5 m)

8. Thomas Morgenstern (Austria) – 258,5 pkt. (102,0/101,5 m)

9. Anders Jacobsen (Norwegia) – 257,0 pkt. (99,5/104,0 m)

10. Martin Schmitt (Niemcy) – 256,0 pkt. (99,5/103,5 m)

27. Kamil Stoch (Polska) – 232,0 pkt. (98,5/95,5 m)

31. Stefan Hula (Polska) – 112,5 pkt. (95,0 m)

36. Krzysztof Miętus (Polska) – 109,0 pkt. (94,0 m)

Minął tydzień i skoczkowie przystąpili do walki o medale na dużej skoczni. Bardzo dobry skok w pierwszej serii oddał Matti Hautamaeki. Reprezentant Finlandii poszybował na 134 metr i zdecydowanie objął prowadzenie w konkursie. Sześć metrów bliżej lądował Antonin Hajek. Czech uplasował się po swojej próbie na drugim miejscu ze stratą 12,3 punktu do lidera. Do 130 metra doleciał Michael Neumayer, co pozwoliło Niemcowi na drugą pozycję z przewagą 3,1 punktu nad Hajkiem. Jeden z kandydatów do medali, Anders Jacobsen oddał skok na 128 metr i znalazł się na trzeciej pozycji ex aequo z reprezentantem naszych południowych sąsiadów. Niemiłe wspomnienia ze swojego występu miał z kolei Janne Ahonen. 32-letni Fin doznał upadku w serii próbnej, zaś w pierwszej serii wylądował na 125 metrze. Ostatecznie w wyniku kontuzji więzadła bocznego, dwukrotny zdobywca Pucharu Świata musiał zrezygnować z drugiego skoku i zawodów drużynowych. Pomimo bardzo dobrych warunków na skoczni, przetrzymywany na górze skoczni został Adam Małysz. Po dłuższym oczekiwaniu Polak pojawił się na belce i skoczył najdalej. Lot na odległość 137 metrów pozwolił mu wyprzedzić o 6,4 punktu Hautamaekiego. 7,5 metra bliżej od „Orła z Wisły” skoczył Wolfgang Loitzl. Mistrz świata z Liberca został sklasyfikowany na trzecim miejscu ze stratą 14 punktów do Małysza. Do 131,5 metra doleciał Andreas Kofler. Triumfator Turnieju Czterech Skoczni wskoczył na trzecie miejsce, przegrywając z prowadzącym Polakiem o 10,9 punktu. Jeszcze krócej skoczył Thomas Morgenstern. Skok na odległość 129,5 metra oznaczał dla „Morgiego” piąte miejsce. Metr dalej od swojego rodaka skoczył Gregor Schlierenzauer. Tym samym Austriak został sklasyfikowany na piątej pozycji, tracąc do prowadzącego Małysza 12,7 punktu. Wszystkich jednak ponownie przeskoczył Simon Ammann. Trzykrotny mistrz olimpijski rozpoczął atak na czwarty triumf, lądując na 144 metrze. Szwajcar otrzymał jednak niższe noty i za styl i wyprzedzał drugiego Małysza jedynie o 6,6 punktu. Tuż za czołową dwójką sklasyfikowani byli Hautamaeki, Kofler, Schlierenzauer, Loitzl i Morgenstern. Do drugiej serii awansowali także Kamil Stoch i Stefan Hula, którzy po skokach na 126 i 122,5 metra zajmowali odpowiednio trzynaste i dwudzieste miejsce.

Finałowa runda przyniosły świetny skok Roberta Kranjca i Noriakiego Kasai. Dwudziesty siódmy po pierwszej serii Słoweniec i dwudziesty pierwszy Japończyk pofrunęli na odległość 135,5 i 135 metrów i wyraźnie zajęli dwie czołowe pozycje w konkursie. Na pozycji lidera Kasaiego zmienił dopiero dziewiąty na półmetku Antonin Hajek. Reprezentant Czech wylądował na 129 metrze i wyprzedził olimpijskiego weterana o 1,4 punktu. Gorzej zaprezentował się Anders Jacobsen, który po skoku na odległość 122,5 metra spadł na piąte miejsce. Lepiej spisał się Michael Neumayer. Niemiec doleciał do 130 metra i wyszedł na prowadzenie, pokonując Hajka różnicą 4,9 punktu. Pół metra bliżej lądował Thomas Morgenstern. Obrońca tytułu zdołał wyprzedzić liderującego Neumayera o 1,2 punktu. Szansę na wysoką pozycję utracił Wolfgang Loitzl. Reprezentant Austrii uzyskał dystans 121,5 metra i został sklasyfikowany na szóstej lokacie. Podobnie jak przed tygodniem, atak na podium w drugiej serii rozpoczął Gregor Schlierenzauer. Zdobywca Pucharu Świata poszybował na 136 metr i objął prowadzenie, wyprzedzając Morgensterna różnicą 15,5 punktu. Z medalowych marzeń nie chciał jednak rezygnować Andreas Kofler. Rodak Schlierenzauera skoczył zaledwie metr krócej, ale otrzymał niższe noty za styl. W efekcie przegrał z liderem zaledwie jednym punktem. Całkowicie spalił się Matti Hautamaeki. Trzeci na półmetku Fin oddał najsłabszy skok finałowej rundy, spadając na 104 metr. Tym samym Schlierenzauer był pewien drugiego olimpijskiego krążka. Jednak już chwilę później utracił szansę na medal z najcenniejszego kruszcu. Wszystko za sprawą Adama Małysza. „Orzeł z Wisły” ponownie potwierdził swoją świetną, olimpijską formę, lądując na 133,5 metrze. Polak wyprzedził 7,2 punktu Schlierenzauera, zapewniając sobie co najmniej srebrny medal. Następnie uklęknął i ucałował śnieg, a następnie narty. Małysz został pierwszym skoczkiem w historii, który mając ponad 30 lat wywalczył indywidualne dwa olimpijskie krążki. Nie było jednak dane wiślaninowi cieszyć się ze złota. Kropkę nad i postawił Simon Ammann, który triumfował po skoku na 138 metr. Szwajcar wyprzedził o 14,2 punktu Małysza i przeszedł do historii jako pierwszy skoczek, który miał w dorobku cztery indywidualne tytuły olimpijskiej. Został także pierwszym skoczkiem, który dwukrotnie zdobył oba indywidualne złota na jednych igrzyskach. Ponadto, Ammann i Małysz dołączyli do Mattiego Nykaenena, będąc jedynymi skoczkami narciarskimi, mającymi na swoim koncie cztery indywidualne medale olimpijskie. Brązowy medal przypadł Schlierenzauerowi. Tym samym zdarzyła się kolejna historyczna chwila. Po raz pierwszy na zimowych igrzyskach olimpijskich w obu indywidualnych konkursach skoków narciarskich powtórzyła się ta sama konfiguracja sportowców na podium. Kamil Stoch i Stefan Hula ukończyli zawody odpowiednio na 14. i 19. miejscu.

XXI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Vancouver 2010 - konkurs na dużej skoczni:

Whistler, skocznia Whistler Olympic Park Ski Jump K-125 HS140, 20 lutego 2010:

1. Simon Ammann (Szwajcaria) – 283,6 pkt. (144,0/138,0 m)

2. Adam Małysz (Polska) – 269,4 pkt. (137,0/133,5 m)

3. Gregor Schlierenzauer (Austria) – 262,2 pkt. (130,5/136,0 m)

4. Andreas Kofler (Austria) – 261,2 pkt. (131,5/135,0 m)

5. Thomas Morgenstern (Austria) – 246,7 pkt. (129,5/129,5 m)

6. Michael Neumayer (Niemcy) – 245,5 pkt. (130,0/130,0 m)

7. Antonin Hajek (Czechy) – 240,6 pkt. (128,0/129,0 m)

8. Noriaki Kasai (Japonia) – 239,2 pkt. (121,5/135,0 m)

9. Robert Kranjec (Słowenia) – 233,7 pkt. (118,5/135,5 m)

10. Wolfgang Loitzl (Austria) – 230,3 pkt. (129,5/121,5 m)

...

14. Kamil Stoch (Polska) – 224,1 pkt. (126,0/123,5 m)

19. Stefan Hula (Polska) – 217,2 pkt. (122,5/124,0 m)

36. Krzysztof Miętus (Polska) – 84,7 pkt. (111,5 m)

Dwa dni później nastąpiło zakończenie olimpijskiej rywalizacji skoczków w Vancouver. Głównymi faworytami do triumfu w konkursie drużynowym byli Austriacy. I tak też się stało. Podopieczni Alexandra Pointnera od początku prowadzili w zawodach i notorycznie powiększali przewagę. Zwycięstwa nie był w stanie odebrać nawet podparty finałowy daleki lot Gregora Schlierenzauera na odległość 146,5 metra. Srebrny medal nieoczekiwanie przypadł Niemcom, którzy o 5,5 punktu wyprzedzili uważanych za pewniaków na drugiej pozycji, Norwegów. Zawodnikom Miki Kojonkoskiego pozostało zadowolić się brązowym medalem. W polskich mediach królowała opinia, iż naszą reprezentację z Adamem Małyszem na czele stać będzie nawet na olimpijskie podium. Tak się jednak, niestety, nie stało. Bardzo dobrze w naszym zespole skakali Małysz i Stefan Hula. Nieco słabsze próby w pierwszej serii oddali jednak Łukasz Rutkowski i Kamil Stoch. Szans na medal i tak nie było, ale ostatecznie nasz zespół zajął szóstą pozycję ze stratą 20,9 punktu do czwartych Finów. Nie udało się zatem powtórzyć wyniku z Turynu, kiedy to Polacy zostali sklasyfikowani na piątej pozycji. Dziennikarze opisywali te zawody jako ostatnią szansę na olimpijski medal w konkursie drużynowym, albowiem na kolejnych igrzyskach w Soczi, nie mieliśmy już ujrzeć na skoczniach „Orła z Wisły”... W konkursie wzięło udział 12 reprezentacji.

XXI Zimowe Igrzyska Olimpijskie Vancouver 2010 - konkurs drużynowy na dużej skoczni:

Whistler, skocznia Whistler Olympic Park Ski Jump K-125 HS140, 22 lutego 2010:

1. Austria (Wolfgang Loitzl, Andreas Kofler, Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer) – 1107,9 pkt.

2. Niemcy (Michael Neumayer, Andreas Wank, Martin Schmitt, Michael Uhrmann) – 1035,8 pkt.

3. Norwegia (Anders Bardal, Tom Hilde, Johan Remen Evensen, Anders Jacobsen) – 1030,3 pkt.

4. Finlandia – 1014,6 pkt.

5. Japonia – 1007,7 pkt.

6. Polska (Stefan Hula, Łukasz Rutkowski, Kamil Stoch, Adam Małysz) – 996,7 pkt.

7. Czechy – 981,8 pkt.

8. Słowenia – 958,8 pkt.

9. Francja – 419,8 pkt.

10. Rosja – 414,1 pkt.

Naszą największą medalową nadzieją w Vancouver była Justyna Kowalczyk. Swój udział w igrzyskach Polka zaczęła od piątego miejsca w biegu na 10 km st. dowolnym, który wygrała Szwedka Charlotte Kalla. Dwa dni później został rozegrany sprint st. klasycznym, w którym zawodniczka z Kasiny Wielkiej spisywała się bardzo dobrze. W finałowym starcie na ostatnim ostrym wirażu przed metą została jednak wyprzedzona przez Marit Bjoergen. Kowalczyk wywalczyła srebrny medal ze stratą 1,1 sekundy do Norweżki. Kolejny olimpijski krążek Polka zdobyła w biegu łączonym, gdzie wywalczyła brąz, pokonując różnicą kilkunastu centymetrów Kristin Stoermer Steirę. Tymczasem drugi złoty medal wpadł na konto Bjoergen, która w swoim dorobku miała jeszcze brązowy krążek ze startu na 10 km. Ostatnią olimpijską szansą Kowalczyk na złoty medal był start na 30 km klasykiem. Dwa dni przed tymi zawodami, dwukrotna mistrzyni świata z Liberca pomogła naszej sztafecie zająć szóstą pozycję, którą jednak anulowano kilkanaście dni później, z powodu wykrycia erytropoetyny w organizmie Kornelii Marek. Złoto wywalczyły Norweżki z Bjoergen na czele. Finałowy bieg na 30 km był wielkim pojedynkiem Kowalczyk z gwiazdą igrzysk w Vancouver. O złotym medalu miał zadecydować finisz, który tym razem zakończył się triumfem Polki. Justyna Kowalczyk została drugą w historii polskiego olimpizmu, złotą medalistką zimowych igrzysk olimpijskich. Wcześniej mistrzem olimpijskim był tylko Wojciech Fortuna. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego wywiozła z tras w Whistler złoty, srebrny i brązowy medal, stając się pierwszym polskim sportowcem w historii, który z jednych ZIO powrócił z trzema krążkami. Kombinacja norweska zakończyła się podziałem złotych medali pomiędzy Francuzem Jasonem Lamy-Chappuis (normalna skocznia), Amerykaninem Billem Demongiem (duża skocznia) i drużyną Austrii.

O ile medali Justyny Kowalczyk byliśmy pewni, zaś krążków Adama Małysza mogliśmy oczekiwać, o tyle wyczyn naszych panczenistek był wielką niespodzianką. Tymczasem polski zespół w składzie Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska wypadł rewelacyjnie w biegu drużynowym. Najpierw w ćwierćfinale Polki pokonały faworyzowane Rosjanki. Następnie minimalnie przegrały awans do finału z zespołem Japonii. Nastał moment walki o brązowy medal z drużyną Stanów Zjednoczonych. Nasze reprezentantki nie były faworytkami tej rywalizacji, co potwierdzało się przez niemal cały wyścig, kiedy minimalnie przegrywały z Amerykankami. Wtedy jednak jedna z rywalek zaczęła tracić rytm i oddalać się od koleżanek. Tymczasem Polki jechały w jednej grupie i na ostatnim okrążeniu wyprzedziły przeciwniczki i największa polska sensacja w Vancouver stała się faktem. Nasze panczenistki wywalczyły brązowy medal, pierwszy w tej dyscyplinie dla naszego kraju od igrzysk w Squaw Valley w 1960 roku. Olimpijski krążek wynagrodził poprzednie, nieudane występy naszych panczenistów w czasie całych igrzysk. Największą gwiazdą olimpijskiej rywalizacji w Richmond była Martina Sablikowa. Czeszka triumfowała w startach na 3000 i 5000 m, a także wywalczyła brąz w biegu na 1500 m.

Kolejną z naszych nadziei medalowych miał być Tomasz Sikora. Wicemistrzowi olimpijskiemu z Turynu nie dopisało jednak szczęście na igrzyskach w Vancouver. Ostatecznie najwyższe miejsce zajął w biegu indywidualnym, w którym był siódmy. Zaskoczyły za to nasze biathlonistki. Weronika Nowakowska-Ziemniak była o krok od olimpijskiego medalu, a dokładniej o jeden niecelny strzał. W biegu indywidualnym Polka uplasowała się na piątej pozycji. W tym samym starcie siódma była Agnieszka Cyl. Największe sukcesy w Whistler odnieśli natomiast Magdalena Neuner i Emil Hegle Svendsen. Niemka zwyciężyła w biegu pościgowym i masowym, a także wywalczyła srebro w sprincie. Norweg olimpijskie złota zdobył w wyścigu indywidualnym oraz sztafecie, zaś srebrny krążek w sprincie.

Na alpejskich stokach tylko jedna zawodniczka była w stanie zwyciężyć w dwóch olimpijskich konkurencja. Tego wyczynu dokonała Maria Riesch. Niemka wygrała w konkurencjach superkombinacji i slalomu. Po swój upragniony złoty medal olimpijskich sięgnął na trzecich igrzyskach Bode Miller. Amerykanin okazał się najlepszy w superkombinacji, a poza tym sięgnął na trasach w Whistler także po srebro w supergigancie i brąz w zjeździe.

Wielką porażkę w łyżwiarstwie figurowym odnieśli Rosjanie. Ich reprezentanci po raz pierwszy od 1960 roku nie wywalczyli ani jednego złotego medalu w tej dyscyplinie. Najbliżej sukcesu był ich światowej sławy solista, Jewgienij Pluszczenko. Obrońca olimpijskiego tytułu przegrał jednak z Amerykaninem Evanem Lysackiem. Sędziowski werdykt wzbudził wiele kontrowersji i głosów, iż Rosjanin został niesłusznie pozbawiony złotego medalu.

Z dobrej strony pokazała się nasza narciarka dowolna, Karolina Riemen, która w debiutującym na igrzyskach skicrossie zajęła szesnastą pozycję. Jeszcze lepiej spisała się Ewelina Staszulonek, która w saneczkarskich jedynkach uplasowała się na ósmym miejscu.

Kanadyjczycy przeżywali jednak przede wszystkim olimpijski turniej hokejowy mężczyzn. Nie wyobrażali sobie innego rezultatu, niż triumf swojej drużyny. Zespół spod znaku Klonowego Liścia dotarł do finału, pokonując po drodze m.in. Rosjan i Słowaków. W meczu o złoto rozegrali zacięty mecz z Amerykanami, który zakończył się po dogrywce rezultatem 3:2 dla Kanady. Gola na wagę olimpijskiego tytułu strzelił Sidney Crosby. W meczu o brąz Finowie pokonali 5:3 Słowację. Turniej kobiecy zakończył się identyczną kolejnością pierwszych trzech zespołów.

Igrzyska w Vancouver miały także śmiertelną ofiarę. Na kilka godzin przed ceremonią otwarcia zginął Nodar Kumaritaszwili. Gruziński saneczkarz przy prędkości bliskiej 140 km/h wypadł z trasy i uderzył głową w nieosłonięty betonowy słup, będący podporą dachu. Mniej poważne wypadki miały także inne załogi saneczkarskie i bobslejowe. Pod względem organizacyjnym olimpijska rywalizacja w Kanadzie wypadła bardzo słabo. Na treningu przed narciarskim sprintem kobiet w trzymetrowy nieoznakowany dół wpadła Petra Majdic, która tym samym doznała złamania czterech żeber i uszkodzenia opłucnej. Słowenka pojawiła się jednak na starcie i wywalczyła brązowy medal, po czym wycofała się z igrzysk. Zbyt wymagająca okazała się także kobieca trasa zjazdowa, na której doszło do wielu upadków, m.in. Szwedki Anji Paerson i Szwajcarki Dominique Gisin. Część kibiców, pomimo zakupionych biletów, nie obejrzała rywalizacji snowboardzistów na Cypress Mountain, ponieważ z powodu roztopów ich miejsca na trybunach po prostu zmieniły się w błoto.

W ramach XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver rozegrano 86 konkurencji w 15 dyscyplinach. Nieoczekiwanie klasyfikację medalową wygrali gospodarze. Reprezentanci Kanady zdobyli 26 krążków – 14 złotych, 7 srebrnych i 5 brązowych. W Vancouver medale wywalczyli zawodnicy z 26 państw. Podobnie jak przed czterema laty w tym gronie znalazła się Polska z rekordowym dorobkiem 6 medali – 1 złotym, 3 srebrnymi i 2 brązowymi. Dzięki Justynie Kowalczyk, Adamowi Małyszowi oraz Katarzynie Bachledzie-Curuś, Katarzynie Woźniak i Luizie Złotkowskiej nasza reprezentacja została sklasyfikowana na piętnastym miejscu.

XXI Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Vancouver dobiegły końca 28 lutego wraz z ceremonią zamknięcia. Olimpijski znicz na czas trwania uroczystości w hali BC Place Stadium zapaliła Catriona Le May Doan. Ta sama, której nie było to dane uczynić podczas ceremonii otwarcia. Dla nas były to igrzyska niczym ze snu. Co prawda pech chciał, że największymi gwiazdami zawodów zostali główni rywale Justyny Kowalczyk i Adama Małysza, czyli Marit Bjoergen i Simon Ammann, ale dorobek sześciu medali był spełnieniem marzeń, tak nierealnych podczas ostatnich dwudziestu edycji ZIO. W trakcie ceremonii, flagę olimpijską przekazano w ręce Anatolija Pachomowa, burmistrza Soczi. Miasta, w którym już w piątek rozbłyśnie znicz XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Czy okażą się one równie szczęśliwe dla polskich sportowców, jak te w Vancouver?