Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch tylko ze stłuczonym łokciem

Podczas drugiej serii treningowej na dużej skoczni w Soczi Kamil Stoch popełnił błąd przy lądowaniu, który zaowocował upadkiem. Polak uderzył jedną nartą o drugą.


Początkowo Kamil dosyć długo nie podnosił się z zeskoku, służby medyczne pośpieszyły do Polaka z noszami. Ostatecznie jednak skończyło się tylko na strachu. Świeżo upieczony mistrz olimpijski opuścił zeskok o własnych siłach, z lewą ręką na temblaku.

Jak się później okazało, temblak był jedynie środkiem ostrożności. Kamil jedynie mocno stłukł łokieć, który na szczęście jest ruchomy. Lekarze zastosowali zimny okład i wszystko wskazuje na to, że naszemu najlepszemu skoczkowi nic się w wyniku upadku nie stało.

"Wszystko jest w porządku. Troszkę się poobijałem, ale na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Na zeskoku jest bardzo miękki śnieg. Nie pamiętam do końca tego lądowania, ale wydaje mi się, że trochę przykantowała mi narta. Jedna zjechała się do środka i uderzyła w drugą, podcinając ją. Troszkę boli mnie łokieć, ale nie mam nic złamanego, ani naderwanego" - powiedział dziennikarzom po upadku Kamil Stoch.

Uspokaja także Łukasz Kruczek:

"Podczas upadku zrobił wszystko tak, jak można było zrobić, żeby obronić się przed gorszymi skutkami upadku. Zawinił w tym wypadku miękki śnieg. Kamilowi podcięło nartę i stało się. Kamil taki upadek ma na treningach średnio raz na pół roku" - powiedział szkoleniowiec.

Również pierwsza diagnoza doktora Winiarskiego jest optymistyczna.

"Wydaje się, że nic poważnego się nie stało. Ma lekko unieruchomioną lewą rękę. Podałem mu też leki przeciwbólowe. Dokładna diagnoza zrobimy już jednak w wiosce olimpijskiej. Każdy wypadek na skoczni jest potencjalnie groźny, dlatego niczego nie możemy lekceważyć" - powiedział doktor Winiarski.

Na wyniki szczegółowych badań musimy poczekać jednak do jutra.