Strona główna • Puchar Świata

Po konkursie na skoczni Schattenberg - kolejne wypowiedzi

Pierwszy konkurs 52 TCS dobiegł końca. I nie po raz pierwszy możemy powiedzieć, że znów wielkim reżyserem zmagań był wiatr. Niektórym skoczkom powiał korzystnie i potrafili oni wykorzystac to w znakomity sposób, niektórzy, jak Adam Małysz, Sven Hannawald, Martin Schmitt czy Andreas Goldberger, zrobili w tych warunkach, na jakie trafili, wszystko, co było w ich mocy.

Gwiazdą tych zawodów, błyszczacą najjaśniej, był Sigurd Pettersen. Norweg już w zeszłym sezonie pokazał znakomite skoki. Dzisiaj, po raz kolejny stał sie właścicielem rekordu, tym razem zmodernizowanej skoczni Schattenberg (143,5m!). Po zwycięstwie w I konkursie TCS, w tak nokautującym stylu, ma już olbrzymią przewagę nad pozostałymi zawodnikami i w tej chwili jest najpoważniejszym kandydatem do wygrania całego turnieju.

O wielkim powrocie może mówić Thomas Morgenstern. Ten młody, siedemnastoletni skoczek zadziwił wszystkich. W pierwszej serii skoczył na odległość 132,5m, a w drugiej 129m, co zdumiało zgromadzoną publiczność. Był to pierwszy występ Morgiego po pamiętnym upadku w Kuusamo.

Nasz debiutant, Wojtek Tajner przegrał z doświadczonym Alexandrem Herrem. Skok Polaka był zbyt krótki, aby myśleć o możliwości awansu. Sam Wojtek tak skomentował swój występ:

- Wydaje mi się, ze mój skok do konca nie był taki dobry... Nie wiem, co tam źle zrobiłem, ale mówiac szczerze to nie jestem zadowolony... Alexander Herr jest doświadczonym zawodnikiem, a ja jeszcze nie mam tyle doświadczenia. Wiem, że będzie coraz lepiej, a nie gorzej.

Adam Małysz, który dziś nie miał tak dobrych warunków wietrznych w czasie pierwszego skoku, w drugiej próbie pokazał, że potrafi naprawdę świetnie skoczyć.

- W końcówce pierwszego skoku miałem bardzo ciężkie warunki. No, walczymy dalej, trudno cokolweiek powiedzieć. Wiem, że nie jestem w super formie, skaczę nieźle, ale czegoś jednak brakuje. Jest to bardzo trudna skocznia i potrzebny jest wiaterek, żeby daleko polecieć, jak jest ten wiaterek wieje lekko z tyłu to nie ma szans. Drugi skok był zdecydowanie lepszy, niż pierwszy. Na pewno bardzo pomogły warunki.

Kilka godzin później w rozmowie, z dziennikarzem Rzeczpospolitej, dokładniej analizując wydarzenia na skoczni, powiedział:

- Pierwszy skok nie był zupełnie zły, a już na pewno nie był skokiem zepsutym. Kibice widzą odległość, widzą notę, ale nie widzą warunków, w jakich skaczemy. One są, niestety, bardzo różne nawet w czasie rozgrywania jednej serii. Nie jestem jeszcze w najwyższej dyspozycji, ciągle czegoś szukam na rozbiegu, na progu, nawet w locie. Wszędzie są większe lub mniejsze rezerwy. Pierwszy skok był takim poszukiwaniem, podczas gdy drugi był już bliżej perfekcji.

- Pettersen miał o wiele lepsze warunki w pierwszej serii. Nie chcę jednak tylko tym tłumaczyć różnicy między nim a mną. On po prostu jest w niesamowitej formie, a wtedy mniej przeszkadzają niekorzystne warunki.

- Mój drugi skok był już taki, że można się z nim pokazać na Turnieju Czterech Skoczni. Ale naprawdę dostałem trochę wiaterku pod narty i udało się odlecieć. Po drugim skoku wciąż jestem w szoku i czuję na całym ciele dreszcze.

Apoloniusz Tajner był dobrej myśli:

- Adam skacze lepiej, niż na Mistrzostwach Polski i mam nadzieję, że w Garmisch będzie lepiej niż tu, w Oberstdorfie.

O zwycięzcy pierwszego konkursu TCS nasz szkoleniowiec powiedział:

- Wygrał w takim stylu, jak kiedyś zwyciężał nasz Małysz. Pettersen to jednak wielki szczęściarz. Po pierwsze jest już teraz, na początku sezonu, w błyskotliwej formie, po drugie - trafia z reguły na bardzo dobre warunki, przy jego drugim skoku wiało znacznie mocniej pod narty niż przy skoku Adama. Po trzecie - potrafi to znakomicie wykorzystać.

- Zawiodło kilku wielkich faworytów. Ahonen i Hannawald byli typowani na zwycięzców całego turnieju. I już na początku stracili sporo punktów. Ale obaj skakali przy bardzo niekorzystnych warunkach. To ich usprawiedliwia, bo formę na pewno mają.

Sigurd Pettersen, bohater konkursu, tak skomentował swój występ:

- Jestem tak szczęśiwy, jak tylko mozna sobie wyobrazić. Przy finałowym skoku - wszystko pasowało. Sadzę, że teraz jestem faworytem.

Niemieccy zawodnicy skaczą ze zmiennym szczęściem. Stanowią jednak dość wyrównany zespół, jeśli jednemu z nich się nie uda występ, świetnie skacze drugi. Tak samo było w Oberstdorfie. Tu, pokazał znakomite skoki przede wszystkim Michael Uhrmann.

Wolfgang Steiert podzielił się z dziennikarzami kilkoma refleksjami po konkursie:

- Ogólnie jestem zadowolony, przede wszystkim z tego, co pokazał Uhrmann.

- Uhrmann i Spaeth znaleźli się w pierwszej '10', zaś siedmiu naszych skoczków było w serii finałowej.

- A Martinowi brakuje stabilnej formy.

- Co się dzisiaj stało z Hannawaldem, muszę przeanalizować. On wystąpił pod bardzo silną presją i myślał tylko o miejscach od 1-3. On należy do najlepszych, ale musi znowu znaleźć odpowiedni tor lotu.

Michael Uhrmann był w dobrym nastroju:

- Przed turniejem nie byłem w takiej dobrej formie jak teraz. Moje skoki były bardzo dobre i jestem zadowolony.

Sven Hannawald, nieco rozczarowany:

- Nie wiem, co sie stało i nie mam pojecia dlaczego tak sie zdarzyło. Tylko coś nie zgadza się z moimi skokami. One były jakieś nie takie i nie sprawiały mi przyjemności.

- Nie interesuje mnie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni. Będę zadowolony z siebie, jeśli uda mi się oddać doskonałe skoki, takie prawdziwe granaty.

- Oczywiście denerwuje mnie to wszystko. To jest cholerne uczucie. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego nawaliłem.

Martin Schmitt, który w kwalifikacjach skoczył 130,5m, o swoim pierwszym skoku:

- W powietrzu całkowicie mnie przekręciło... Cóż, wiele więcej sobie obiecywałem...

Cytaty: TVP, Onet, Rzeczpospolita, serwisy niemieckojezyczne