Strona główna • Artykuły

Konkurs w Ga-Pa - czyli noworoczne zmagania z Sylwestrem w tle (aktualizacja)

Sylwestra i Nowy Rok wielu fanów skoków narciarskich spędzi w Ga-Pa. Garmisch i Partenkirchen to dwie bawarskie miejscowości położone w niemieckich Alpach. Tradycja organizacji tutaj konkursów noworocznych sięga roku 1921.

Wiele barwnych opowieści jest związanych z narciarskim Nowym Rokiem w Ga-Pa. Nie zawsze bawiono sie tu, wśród braci skoczkowej, wyłącznie przy jednym kieliszku szampana i rzadko chodzono spać o przyzwoitej porze.

Już Sepp Bradl z Austrii, zwycięzca 1. Turnieju Czterech Skoczni, po zakończeniu hucznej sylwestrowej zabawy, prosto z imprezy udał sie na konkurs. Nie brał też sobie do serca przykazań trenerów Fin Matti Nykaenen, który podobnie jak Bradl, powitania Nowego Roku nie marnował, a potem w fenomenalnym stylu wygrywał konkursy.

Wieść niesie, że grzecznie, w noc sylwestrową, nie szedł spać także i Andreas Goldberger, choć po balowych szaleństwach dwukrotnie stawał na najwyższym podium.

Wielka noworoczna wpadka trafiła się jednak nie Goldiemu, ale jego znakomitemu koledze z reprezentacji, sławnemu skoczkowi Ernstowi Vettoriemu, dziś jednemu z dyrektorów austriackiej federacji narciarskiej. Dawno temu, w 1989 roku Ernst, jak i inni, przyjechał do Ga-Pa, by wziąć udział w konkursie. Po wielkim balu, po nocy sylwestrowej, udał się na skocznię, bo trzeba było skoczyć ze dwa razy, jak każe regulamin. Ku swojemu zdziwieniu - został zdyskwalifikowany przez zszokowanych sędziów. Za co? W protokołach komisji sędziowskiej odnotowano: za próbę startu na dwóch różnych nartach. Okazało się, że jedna z desek należała do kolegi, ale Vettori nawet tego nie zauważył...

Oczywiście, wśród opowieści konkursowo - noworocznych z Ga-Pa, nie może zabraknąć akcentu polskiego. A dotyczy on, nie kogo innego, ale naszego narodowego bohatera, Stanisława Marusarza, który, jako gość TVP uczestniczył w TCS. Nasz kurier tatrzański, znany organizatorom, jako sławny zawodnik, poprosił ich o możliwość oddania próbnego skoku w konkursie głównym (miał wtedy 49 lat!). "Dziadek" pojawił się, owszem, w określonym czasie na skoczni, ubrany wizytowo: koszula, krawat (takie najwyraźniej były wymagania stawiane uczestnikom balu sylwestrowego), na ten strój galowy założył szybko sweter i skoczył... 70m! - to była wtedy zupełnie przyzwoita odległość!

A tymczasem wczoraj polska ekipa przyjechała do w Garmish - Partenkirchen i zakwaterowana została w tamtejszej szkole rolniczej, w wieloosobowych pokojach. Tylko Adam Małysz otrzymał pokój jednoosobowy. W chwili obecnej wszyscy szykują się już do pierwszego, oficjalnego treningu.

A jak polska ekipa spędzi sylwestra?

Adam Małysz nie będzie uczestnikiem żadnego balu, nie zobaczymy również jego kolegów na żadnej dyskotece. Plan na sylwestrową noc przedstawia się następująco:

- Trenerzy pozwolą nam doczekać do północy, by przywitać Nowy Rok. W Grainau, wypijemy po tradycyjnym kieliszku szampana, następnie zadzwonimy do naszych najbliższych z życzeniami i pójdziemy spać. Przecież 1 stycznia czeka nas konkurs - powiedział Adam Małysz.

W Garmisch-Partenkirchen są teraz polscy kibice. Życzymy im i sobie, aby mieli powód do świętowania, tak jak wtedy, gdy Adam stawał na podium tych szczególnych zawodów.

Na podstawie: ŻW, onet

foto: skiclub-partenkirchen