Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

"Mumbo-jumbo" Svena Hannawalda

Rewelacja ostatnich dwóch miesięcy- Sven Hannawald tym razem nie był najlepszy.

Jednak on sam mówi, iż nie uważa, aby przegrał złoto, ale sądzi, że wygrał srebro. Jest jednak odrobinę rozczarowany.

Wielu ludzi oczekiwało dziś ode mnie, że zdobędę złoty medal. Oba moje skoki były dobre- co jest bardzo ważne, bo znaczy, że jestem w formie. Bałem się, że nie będę w stanie utrzymać formy, jaką prezentowałem w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Ale skakałem naprawdę dobrze. Jestem zadowolony z osiągniętego rezulatatu. Nie mogłem dziś osiągnąć nic więcej. Ammann był wielki!"

Tuż po zwycięskim skoku Simona Ammanna, mogliśmy zobaczyć jak Niemiec bije brawo młodemu Szwajcarowi. Jednak niestety niewiele znaczy ta sportowa postawa dla większości Polaków.

"Wspaniali są ci polscy kibice, wspaniali... No i chyba cieszą się nie tylko z tego, że ja mam brąz, ale i ze złota Ammanna. Dlaczego? Bo Niemiec nie wygrał."

Te słowa Adama Małysza bardzo dobrze oddają nastroje, jakie panują wśród polskich kibiców.

Tytuł tego tekstu nie jest oczywiście przypadkowy. Tak właśnie nazwał w artykule redaktor "Gazety Wyborczej" sposób, w jaki Sven Hannawald okazuje swą radość po udanym skoku.

"(...)Hannawald wylądował daleko. I nie czekając na rywala, był przekonany, że wygrał: machał rękami, pokazując swoje klasyczne mambo-jumbo. Ale okazało się, że jest tu ktoś lepszy od niego."

Naprawdę powinniśmy oddać hołd redaktorowi, który potrafi czytać w myślach skoczka i to z całkiem dużej odległości!

Bowiem jak inaczej wytłumaczyć to zdanie? Zatem tak było-Hannawald broń Boże nie cieszył się po prostu z dobrego skoku, ale świętował już swą kolejną wygraną.

Najzabawniejsze jest to, że cała wrogość do osoby Svena Hannawalda jako żywo przypomina tę sprzed roku do "zarozumialca" Martina Schmitta.

Jednak odkąd Martin przestał być poważnym zagrożeniem dla Adama Małysza, stał się on niemal ulubieńcem polskiej publiczności. Było to widać jak na dłoni podczas konkursów PŚ w Zakopanem. Schmitt był tam z pewnością jednym z najmocniej dopingowanych zawodników obok Polaków, Goldiego i Cecona.

A więc co się stało że Martin nie jest już czarnym charakterem? Jego miejsce zajął Sven...

Zatem na dzień dzisiejszy możemy powiedzieć, że lubimy Martina Schmitta.

A za co nie znosimy Svena Hannawalda?

Nie da się ukryć, że w większości nasza opina o tym zawodniku opiera się na plotkach, bardzo chętnie przytaczanych przez niektórych komentatorów (vide przysłowiowy już Krzysztof Miklas).

Przytaczać przykładów już chyba nie trzeba, gdyż wystarczająco dogłębnie problem ten został poruszony tutaj .

Jednak jak widzimy tego typu wrodzona niechęć i wrogość będzie nam towarzyszyć jeszcze długo...

Smutne jest zwłaszcza to, że ludzie, posiadający możliwość kształtowania opinii publicznej nie próbują nic zmienić w tej sprawie na lepsze, a wręcz przeciwnie...

A kto będzie wrogiem narodu polskiego nr jeden za rok? Może skromny i bardzo sympatyczny Stefan Hocke?

Pożyjemy, zobaczymy..