Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Aleksander Zniszczoł: Była przyjemność z lotu

Po świetnym skoku kwalifikacyjnym na 204 m Aleksander Zniszczoł nie pofrunął już tak daleko w konkursie, ale udało mu się zakończyć niedzielne zmagania w Vikersund na 18. miejscu. Polski zawodnik opuszcza więc Norwegię w dobrym nastroju.


– Z dzisiejszego startu jestem zadowolony. Ogólnie jestem z dnia zadowolony, bo skoczyłem ponad 200 m i miejsce w pierwszej dwudziestce, więc jest ok. Bardzo ciężko było, bo jury było bardzo dzisiaj ostrożne, ustawiło bardzo niski rozbieg, te prędkości były bardzo małe. Jak ktoś tam nie miał powietrza tak od razu za bulą, to było bardzo ciężko przenieść tego "kanta", że tak powiem. I można było łatwo klepnąć w bulę. Również najlepsi zawodnicy to pokazywali, że nie jest łatwo dzisiaj - przy takim niskim rozbiegu i przy takiej niskiej prędkości jak nie ma wiatru, to nie da się przelecieć i odlecieć dalej.

– Skoki oceniam jako dobre, były bardzo fajne i była od razu przyjemność z lotu. Po prostu – nic nie kombinować, iść tą samą drogą i będzie dobrze. Niestety, akurat właśnie w serii finałowej nie miałem takiego powietrza. Jakby tak jeden numer później, to już by tam było, bo w obrazie miałem -7 punktów tylko, a później już tam mieli po -15, więc nie było łatwo odlecieć. Sam, jak wyszedłem z progu, czułem: "o kurczę, nie ma tego powietrza", ale cały czas wierzyłem, że przyjdzie. No i przyszło, tylko niestety trochę za późno.

– Oceniam skocznię jako bardzo trudną i bardzo dziwną. A konkurs – no było ciężko, bo nie było tak łatwo odlecieć i odlatywali, że tak powiem, pewniacy, ale też tacy pewniacy właśnie potrafili klepnąć w bulę i nie odlecieć. Jednak trzeba było mieć trochę szczęścia, wiaterku pod narty i skoczyć perfekcyjnie. Tych rekordowych skoków nie spodziewałem się totalnie, widziałem tylko jeden, ten 251,5 m, 254 niestety nie widziałem, ale nie spodziewałem się, że dzisiaj jeszcze rekord zostanie pobity. Właściwie jak przyszedłem na skocznię, śmiałem się, że "o kurczę, zrobili kreskę na 255 m! Można dalej!" (śmieje się).

Który z rekordowych skoków podobał się naszemu zawodnikowi najbardziej? – Chyba ten pierwszy jednak, ten 250 m, bo to było takie "bum!" i taki szok – pobity rekord świata! Ale nie powiem, skok Wasiliewa również mi się bardzo podobał, to znaczy widziałem go tylko w telewizji niestety, ale był bardzo daleki i szczerze mówiąc, jeżeli byłby to jakiś inny zawodnik, to skok jest do ustania. 255 m można, da się.

– Przed mistrzostwami świata szybka regeneracja, jeden trening i jedziemy dalej. Nastrój bardzo pozytywny, bardzo bojowo, ale spokojnie i robić swoje, nic więcej, nie napalać się i będzie dobrze.

Korespondencja z Vikersund, Tadeusz Mieczyński