Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Broni nie składam"

Sezon 2014/15 nie należy do udanych w wykonaniu Macieja Kota. Jak sam przyznaje, załamał się kiedy zabrakło dla niego miejsca w składzie na mistrzostwa świata w Falun. W najbliższym czasie czeka go trudna rozmowa ze sztabem szkoleniowym. 23-latek nie zamierza jednak kończyć kariery.


Skoczkowi trudno było pogodzić się z decyzją trenera. - Musiałem przetrawić to, że nie jadę na mistrzostwa. Zajęło mi to aż tydzień, może trochę więcej. Na pewno było załamanie. Walczyłem jednak z samym sobą, aby wyjść z takiej sytuacji jeszcze silniejszym, z jakimiś wnioskami i nauką na przyszłość. Czasami taki krok w tył może pozwolić się rozpędzić – mówi.

Zawodnik przyznaje, że myślał nawet o zakończeniu kariery. - To nie było spowodowane jednym niepowodzeniem. Cały sezon mam nieudany. Niektórzy zawodnicy cieszą się tylko dlatego, że skaczą. Ja mam konkretny cel i założenia, do których chcę dążyć. Kiedy nie mogę ich zrealizować, ciężko mi to zaakceptować – twierdzi.

W trudnej sytuacji mógł liczyć na wsparcie rodziny i przyjaciół. - Pomogło też hobby, czyli motoryzacja. Przez ten tydzień spędzony poza skocznią zrobiłem parę kilometrów. Pogoda nie dopisała, ale trochę z kolegami pojeździliśmy i była okazja zapomnieć o skokach i wszystkich problemach – dodaje.

Nasz reprezentant wspomina również o tym, co mogło być przyczyną gorszej dyspozycji w tym sezonie. - Z mojej perspektywy zostały popełnione błędy w okresie przygotowawczym. Ja np. chciałem więcej pracować nad tym, żeby odbicie było agresywniejsze i żeby uzyskiwać potrzebną prędkość. Sprzętowo też nie byliśmy do końca przygotowani. Zabrakło testowania, kombinowania i szukania optymalnego wyposażenia. Niedopracowane były m.in. wiązania, bolce i podpiętki, czyli to, na czym stoi się na narcie. Przed sezonem można było też poprawić coś w kombinezonach, bo w zasadzie od dwóch lat nie było zmian. One na szczęście pojawiły się w trakcie sezonu i były zdecydowanie na plus – ocenia.

Zdaniem Kota, słabym punktem okazała się również psychika. - To sfera, którą trzeba cały czas rozwijać. Po udanym sezonie olimpijskim zrezygnowaliśmy z psychologa. Czujność została uśpiona. Wcześniej w momentach krytycznych był z nami Kamil Wódka, który szybko doprowadzał mnie do psychicznego porządku. W tym sezonie nie było osoby, która potrafiłaby nade mną zapanować – twierdzi.

Zawodnik podkreśla, że teraz ważna będzie analiza sezonu. - Trzeba o wszystkim porozmawiać ze sztabem szkoleniowym i ustalić, co było przyczyną takiego, a nie innego stanu rzeczy. To nie będzie łatwa rozmowa, ale powoli się do niej przygotowuję – mówi.

Nasz reprezentant nie planuje jednak zakończenia kariery. - To nie byłoby w moim stylu. Trzeba tylko wyciągnąć wnioski i potraktować to jako naukę na przyszłość. Chcę zapisać nową kartę, zapomnieć o tym sezonie i działać dalej. Broni nie składam – zapewnia.