Strona główna • Puchar Świata

Piotr Żyła: "Bałem się"

Piotr Żyła miał bardzo mało czasu na pozbieranie myśli po wczorajszym niebezpiecznym skoku w pierwszej serii konkursu indywidualnego. W drużynie uzyskał aż 230,5 metra, ale jak przyznaje aktualny mistrz Polski - przed serią próbną towarzyszył mu spory strach.


Ciężki wieczór po wczorajszym występie? - Tak, ale myślę, że dobrze sobie z tym poradziłem. Próbny skok był jednym z najtrudniejszych w moim życiu. Szczerze powiedziawszy o prostu bałem się. Było więcej niepewności niż adrenaliny. Tylko wyprostowałem nogi, były narty, więc poleciałem. Ale w konkursie już wszystko wróciło do normy. To był normalny skok bez zastanawiania się. Wystarczyło skoczyć, aby odzyskać pewność.

Łukasz Kruczek twierdzi, że 28-latek był bardzo przejęty wydarzeniem w piątkowym konkursie. Faktycznie tak było? - Byłem wczoraj w szoku. Miałem podobną sytuację w Vikersund, ale tam było spokojnie bez odejścia tej narty. Do momentu wejścia do hotelu nie ogarniałem nic. W pokoju otworzyłem sobie piwo, wypiłem dwa i potem można było normalnie funkcjonować, bo inaczej nie byłbym w stanie przyjść i dzisiaj skakać. To się tak wydaje, że to nie jest nic, ale nie jest to takie proste. Siedzi to w człowieku i gdzieś ma swoje skutki. Trzeba było zapomnieć i to mi się udało. Z tego się cieszę.

Żal odwołanej serii finałowej? - Skoczyłbym sobie jeszcze raz. Warunki były bardzo lotne, przynajmniej jak w I serii miałem dużo powietrza pod nartami. Leciało się bardzo przyjemnie. Wiatr z czasem się nasilał, a drugim problemem były tory. Mieli te parawany, ale mimo tego słońce robiło swoje. Kamil mówił, że już przytrzymywała lekko woda.

Boli strata rekordu Polski? - Trzeba robić swoje i skakać normalne skoki. Jak wszystko zagra, warunki pomogą to wtedy można daleko poszybować. Tutaj gratuluję Kamilowi, bo skoczył super. Wyśrubował nieco ten rekord, bo średnio wyglądał na tle innych państw.

Noty sędziowskie są gorącym tematem w ostatnich tygodniach. Czy brak wymaganego telemarku byłby czymś dobrym? - Myślę, że nie. Telemark jest różnie odbierany, ale jest to podsumowanie dobrego skoku. Jak jest trochę gorszy skok, zawsze mam problemy z telemarkiem. Gdy wszystko się uda, noga aż sama wystawia się do przodu. Nie jest to złe. Raczej ten telemark jest dobrą sprawą. Czasem łatwiej ustać dalsze skoki telemarkiem niż lądując na dwie nogi. Ma się nieco lepszą równowagę.

Korespondencja z Planicy, Marcin Hetnał.