Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Narty i kryminały, czyli jak Jo Nesbo zmienił skoki narciarskie

Miłośnicy skandynawskich kryminałów doskonale znają nazwisko Jo Nesbø, który jest jednym z najbardziej popularnych norweskich pisarzy tego typu powieści. Niewiele osób wie jednak o jego słabości do skoków narciarskich.


To właśnie ta słabość zaowocowała wprowadzeniem zielonej linii na zeskoku, pokazującej odległość skoku konieczną do wyjścia na prowadzenie. Pomysł narodził się około dwóch lat temu. Przypomnijmy, iż linia pojawia się w momencie wybicia zawodnika z progu, kiedy to dokonane są pomiary wiatru na całym zeskoku i po uśrednieniu oblicza się, w którym miejscu skoczek ma wylądować. Jo Nesbø zmodernizował więc skoki narciarskie dzięki swojej smykałce do budowania napięcia, którą wykorzystuje w codziennej pracy. W programie rozrywkowym telewizji NRK Norweg opowiedział, jak do tego doszło.

- Niewiele o tym głośno mówiłem. Pewnego dnia siedziałem przed telewizorem i oglądałem zawody w skokach narciarskich. Akurat Schlierenzauer pokonał Bardala o 0,3 punktu. Zirytowało mnie, że suma punktów tak nagle pojawiła się na ekranie, zaskakując widzów i samego Schlierenzauera. Ni z tego ni z owego pokazała się informacje o zwycięstwie, a publika zaczęła wiwatować. To, czego widzowie nie mieli szansy obejrzeć, to niezwykle wyrównana walka, rozstrzygnięta ostatnią oceną sędziowską za styl. To znaczy, że siedział tam jakiś człowiek z Finlandii czy z innego miejsca i zastanawiał się: dać 18 czy 18,5? Właśnie taki szczegół decyduje o całym konkursie! Czułem, że jako widz chciałbym uczestniczyć w tym, co się dzieje, móc to śledzić. Zadzwoniłem więc do moje przyjaciela z dzieciństwa, Jarle Aambø, który pracował w Olympiatoppen. Powiedziałem mu, że o ile nie wiem za wiele o skokach narciarskich, o tyle znam się dobrze na dramaturgii, narracji i budowaniu napięcia. Spodobały mu się moje pomysły, umówiliśmy się więc na śniadanie, by je omówić. Moją propozycją było stworzenie linii na zeskoku, która informowałaby zawodników i widzów gdzie należy wylądować, by objąć prowadzenie, zakładając otrzymanie średniej noty w wysokości 18 punktów. Było jeszcze parę drobnych pomysłów. Chciałem, żeby było trochę jak w "Idolu". Żeby Schlierenzauer, Velta czy ktoś jeszcze inny wiedział, jakie musi dostać oceny za styl, jeśli wyląduje na linii. Chciałem, żeby pokazywano twarz zawodnika, gdy ten zastanawia się, czy fiński sędzia da 18 czy 18,5.

O skokach narciarskich Nesbø miał okazję rozmawiać także bezpośrednio z Walterem Hoferem, z którym spotkał się podczas zawodów w Oslo w marcu 2013 roku. Po konkursie Nesbø przygotował wraz z producentem telewizyjnym, Oddem Arvidem Strømstadem, wizualizację przebiegu zawodów z wprowadzonymi swoimi pomysłami. Celem Nesbø było pokazanie większej ilości elementów wpływających na skok, przede wszystkim warunków atmosferycznych, tak by widz mógł lepiej zapoznać się z sytuacją i "indywidualną historią" każdego zawodnika. Takie zabiegi wpływają na większe emocjonalne zaangażowanie widzów i podwyższają atrakcyjność tego sportu jako komercyjnego produktu. Wprowadzenie zmian oznaczałoby jednak konieczność redukcji liczby zawodników w drugiej serii do 24, a to ze względu na wydłużony czas relacji potrzebny na jednego skoczka.

To jednak nie koniec niespodzianek, jakie kryje w sobie Jo Nesbø. Norweski pisarz jest bowiem także piosenkarzem i członkiem zespołu Di Derre, z którym nagrał również piosenkę o… skoczku narciarskim. Jej tytuł to "90-metersbakken" ("Skocznia 90-metrowa") i stała się ona nawet podstawą do stworzenia musicalu. Piosenka opowiada o zawodniku, który dał z siebie wszystko na progu, jednak po chwili ustały powiewy wiatru i zgasły reflektory na skoczni, a wszystkie jego starania poszły na marne. Wydaje się więc, że Nesbø byłby w stanie zapewnić widzom skoków narciarskich rozrywkę pod wieloma względami!