Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Chciałbym się skupić tylko na pracy" - rozmowa z Kamilem Stochem

W dniu 28 urodzin Kamila Stocha mamy dla czytelników Skijumping.pl i fanów naszego znakomitego skoczka nie lada gratkę. Zapraszamy do lektury bardzo obszernego wywiadu z dwukrotnym mistrzem olimpijskim, mistrzem świata i zdobywcą Kryształowej Kuli przeprowadzonego podczas zgrupowania kadry w Cetniewie.


- Kamilu, jakie samopoczucie u progu przygotowań do nowego sezonu?

- Bardzo dobre, cieszę się, że zaczęliśmy treningi, zgrupowania, że już się wszyscy zjechali w jedno miejsce. Wszystko jest tu dobrze zorganizowane, nie mam też żadnych problemów ze zdrowiem. Po sezonie miałem zrobioną całą diagnostykę z naciskiem na stawy kolanowe i skokowe. Nic się złego nie dzieje, wszystko jest dobrze, więc ze spokojem mogę rozpocząć przygotowania.

- Trener Kruczek mówi, że na zgrupowaniu w Cetniewie widzi u Was wszystkich energię, której nie było rok temu o tej porze i tłumaczy to tym, że wtedy powiedzieliście sobie, że można trochę odpuścić, a teraz zaangażowanie jest takie jak zimą, mimo że dopiero zacznie się lato.

- Każdy z chłopaków sam musiałby się wypowiedzieć, co go motywuje do treningu, do działania. W moim przypadku nie da się porównać tego roku z poprzednim. Tamten był bardzo dobry, bogaty w sukcesy, co za tym idzie zwiększyła się popularność i liczba zobowiązań, które musiałem wypełnić. Bardzo mnie to angażowało i kosztowało dużo czasu i energii. W obliczu tego wszystkiego sezon letni był większym wyzwaniem niż kiedykolwiek wcześniej. Teraz nie mam prawie w ogóle tego różnego rodzaju spotkań. Mogę się skupić dużo bardziej na treningu, na podnoszeniu swoich umiejętności.

- Jest jakaś przyczyna tego, że masz mniej zobowiązań? Sam zdecydowałeś by to ograniczyć?

- Tak. Uczymy się z każdym rokiem, każdy rok niesie nowe doświadczenia, nowe umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach. Ubiegły rok nas mocno doświadczył i teraz ja w porozumieniu ze swoim sztabem i trenerskim i marketingowym postanowiłem, że tych spotkań będzie o wiele mniej niż w ubiegłym roku. Mam cały czas pewne cele, które chciałbym osiągnąć, w związku z czym chciałbym się skupić tylko na pracy. Wiem ile tej pracy potrzeba, żeby ten poziom, który i tak jest wysoki, stał się jeszcze wyższy.

- Asertywności chyba nie musisz się już uczyć. Chyba masz ją w sobie?

- Nauczyłem się jej w ostatnim czasie, chociaż zawsze staram się kulturalnie wytłumaczyć co i dlaczego. Są różne sytuacje, ale zawsze staram się patrzeć, co w takiej sytuacji jest dla mnie najlepsze. Jak mówiłem staram się to robić kulturalnie i z rozwagą.

- Sezon 2013/14 zakończyłeś jako absolutny dominator, teraz inni odgrywali główne role i nowy sezon zaczniesz jako atakujący. Czy to lepsza sytuacja dla Ciebie?

- Po tym poprzednim sezonie nie czułem, że jestem najlepszy i teraz wszystko będzie mi samo spadać z nieba, a wszystkie narody świata będą przede mną klękać. Wiedziałem, że kolejny sezon będzie bardzo trudny, że niełatwo będzie się mentalnie pozbierać i przystąpić do niego z najczystszą głową, jaką mogłem mieć. Do końca nie udało się tego zrobić. Tak jak mówiłem, miałem swoje obowiązki, nie tylko sportowe w ubiegłym roku, ale taka była kolej rzeczy, którą przyjąłem ze spokojem. Wiedziałem, że tak musi być. Czytałem biografie innych sportowców, którzy też po odniesieniu sukcesów byli angażowani w różne działalności, ale to wszystko mija i po pewnym czasie trzeba się zreorganizować. W ostatnim sezonie nie było jednego dominatora, było kilku zawodników na najwyższym poziomie, którzy do końca walczyli o laury, mam nadzieję, że kolejny będzie podobny, że będzie dużo fajnej rywalizacji na najwyższym poziomie.

- Czego Cię nauczył ten ostatni sezon, w którym musiałeś angażować całe pokłady cierpliwości?

- Były momenty, kiedy tej cierpliwości już absolutnie brakowało, kiedy puszczały mi nerwy. Na szczęście działo się to w sytuacjach, kiedy zazwyczaj byłem sam. Sytuacje, które mnie spotykały nie zawsze były ode mnie zależne. Nie mogłem przewidzieć kontuzji, tym bardziej sam nie mogłem zrobić niczego, by szybciej powrócić do skakania. Kiedy siedziałem w domu w grudniu, liczyłem na to żeby wrócić szybciej na skocznię i od razu móc rywalizować z najlepszymi. Cały sezon był taką gonitwą za dobrą formą, a przy tym cały czas było dużo niepewności, co do tego czy starczy mi sił, czy trudne lato i absencja na początku sezonu nie przełoży się negatywnie na moje starty. Niestety okazało się, że po trosze wszystko to miało wpływ, ale jest to dobra nauka na przyszłość i lekcja pokory.

- 25 maja obchodzisz urodziny. Zgodzisz się, że 28 lat to dla skoczka już dojrzały wiek?

- Tak dojrzały i świadomy. Uważam, że wiek między 28 a 32 lata to wiek najlepszy dla skoczka narciarskiego. Zbierane przez lata doświadczenie przynosi wówczas efekty, wszystko się stabilizuje, można dać z siebie wówczas tyle, ile się da.

- Dajesz nam więc do zrozumienia, że przed 32 rokiem życia na pewno nie skończysz kariery?

- No tego nie powiedziałem. Nie mówię tak, nie mówię nie. W sporcie nie można sobie narzucić niczego z góry na zasadzie, że tak będzie i tak się musi stać. Powtórzę to, co często mówię. Dopóki skoki będą mi dawały radość, to będę je uprawiał. Ważne jest dla mnie to, by robić to na najwyższym poziomie i jeżeli będę czuł, że poziom się obniża to zacznę się zastanawiać, co dalej.

- Noriaki Kasai powiedział, że jeżeli Sapporo otrzyma organizację igrzysk to on będzie skakał do 2026 roku...

- No ja mu życzę jak najlepiej, bo jest to jeden z najsympatyczniejszych zawodników, a nawet ludzi, jakich miałem okazję spotkać. Facet jest naprawdę niesamowity, im dłużej będzie skakał, tym lepiej. Ale jeżeli o mnie chodzi, to do pięćdziesiątki raczej skakał nie będę (śmiech).

- Uważasz, ze jest taka tendencja, że dzięki różnym zmianom skoki stają się dyscypliną nie tylko dla młodych?

- Oczywiście, że coś się zmieniło pod tym względem, bo sprzęt jest teraz inny, profile skoczni są inne, inne są obciążenia treningowe niż choćby 10 lat temu. wszystko to ma wpływ na kondycję i na "długowieczność" zawodnika, ale jednak zawodnicy tacy jak Noriaki to mimo wszystko wyjątki.

- W minionym sezonie były jednak dwa momenty, w których los Ci wynagrodził, to co zabrał za sprawą kontuzji. Mówię o Zakopanem i mistrzostwach w Falun...

- Ja minionego sezonu nie uważam za zły, za porażkę. Stanąłem chyba pięć razy na podium, dwa konkursy wygrałem, zdobyłem medal na mistrzostwach świata i skończyłem sezon w pierwszej "10", nie startując w połowie konkursów. Uważam ten sezon za wręcz bardzo dobry, zarówno pod względem osiągnięć jak i doświadczenia, które zdobyłem. Każdy potrzebuje czasu na odsapnięcie, chwilowe zwolnienie, na zastanowienie się czy wszystko jest takie, jak powinno być. Wrócę jeszcze na moment do konkursu w Zakopanem. Wiedziałem, że jestem wtedy w super formie, bo i na treningach i w zawodach oddawałem świetne skoki. Czułem wtedy wielkie wsparcie ze strony wszystkich i ogromną energię, która mnie niosła. To było jedno z najpiękniejszych wrażeń, jakich doznałem w karierze. Jednym z najtrudniejszych momentów był ostatni skok w Falun w konkursie drużynowym. Wcześniej na mistrzostwach oddałem tylko dwa dobre skoki, a teraz ode mnie zależało, czy i jaki medal zdobędziemy. Zrobiłem jednak to, co mogłem, koledzy też się świetnie spisali.

- Skandynawia też dała Ci się we znaki za sprawą problemów żołądkowych..

- Takie jest życie, pewnych sytuacji nie da się uniknąć. Chciałem tam skakać, bo wcześniej wiele konkursów musiałem opuścić i liczył się dla mnie każdy skok. Po to jechałem taki kawał do Skandynawii, żeby walczyć, a nie leżeć w łóżku. Z przeciwnościami losu, z organizmem czasami nie da się jednak wygrać.

- Jak będziesz traktował ten najbliższy sezon, w którym nie ma wielkiej imprezy, a są tylko mistrzostwa świata w lotach?

- Ja osobiści mistrzostwa świata w lotach traktuje bardzo poważnie, jak klasyczne mistrzostwa świata czy każdy inny konkurs. Idea się nie zmienia, muszę zrobić to, co potrafię. Poza tym loty to naprawdę fajna zabawa, dużo frajdy, a ja medalu w lotach nie mam. Zresztą dotąd tylko jeden Polak go zdobył (Piotr Fijas - przyp. red).

- Maciej Kot i Dawid Kubacki, którzy przed dwoma laty zdobyli medal mistrzostw świata teraz należą do kadry B. Jak to skomentujesz?

- Nie będę tego komentował, ja mam swoje sprawy, swoje cele. Powiem tylko, że obaj mają bardzo duży potencjał i od nich zależy, jak go wykorzystają.

- Jak przyjąłeś zmiany wprowadzone przez FIS odnośnie mierzenia kombinezonów przed skokiem?

- To dobry pomysł. Taka szczegółowa kontrola jest potrzebna i cieszę się, ze zostanie wprowadzona. Z tego co wiem, to zawodnicy najbardziej manipulują z kombinezonem w kroku, FIS podjął właściwe środki, żeby temu zapobiec.

- Jesteś osobą, która lubi mieć wszystko poukładane, tymczasem miniony sezon to pasmo problemów nie tylko zdrowotnych, związanych też z zamieszaniem wokół sponsora. Czy liczysz, że limit pecha został już wyczerpany i wszystko wróci do harmonii?

- Być może tak, ale jak mówiłem wcześniej, nie wszystko da się przewidzieć. Dalej będę robił swoje, to co kocham, do następnego sezonu podejdę, jak do każdego innego i będę dawać z siebie wszystko.

- Powiedz czy teraz kiedy budzisz się rano i jesteś na zgrupowaniu to cały czas masz w sobie taki sam entuzjazm jak powiedzmy pięć lat temu?

- Tak, pod tym względem nic się nie zmieniło. Lubię zgrupowania, lubię treningi, lubię to zmęczenie. To jest to, co uwielbiam. Cieszę się, że teraz mam już wszystko poukładane i pod względem marketingowym i pod względem zdrowia. Teraz ze pokojem i radością mogę podejść do dalszego działania. Stęskniłem się już za skakaniem, zwłaszcza, że nie miałem go za wiele w zimie. Wiadomo, że po sezonie fajnie jest spędzić czas z rodziną, z żoną, czy nawet czasem siedząc w domu, nie robiąc nic, oglądając tylko telewizję, ale jestem tak już nakręcony na to wszystko, że zaczynam w pewnym momencie tęsknić za takim dniem podporządkowanym treningowi.

- A uważasz, że rozpoczęcie przygotowań nad polskim morzem to dobry pomysł, czy wolałbyś żeby miało to miejsce w ciepłych krajach na przykład?

- Gdyby było 10 stopni więcej to zastąpiłoby to taką Turcję z nawiązką. W Cetniewie jest wspaniały ośrodek, jest tu dobra baza treningowa. Pogoda też jest znośna, przecież nie przyjechaliśmy się tu opalać, tylko pracować. Wykąpałem się w morzu, bo skoro jest się nad morzem to trzeba spróbować. Woda była jednak bardzo zimna, ale kiedy się wyjdzie z wody jest przez chwilę ciepło.

- Ubiegły sezon skończył się bardzo nietypowo, dwóch zwycięzców, ale jedna Kryształowa Kula. Gratulacje dla Freunda, ale chyba współczucie dla Prevca, bo chyba nikt nie chciałby być na jego miejscu.

- Nie chce tego jakoś rozwijać. Gratulacje dla Severina, bo w najważniejszych momentach potrafił się zebrać i skakać super, a Peter do zawodnik, który w najbliższym czasie nadal będzie rozwijał. To jest młody skoczek i jego poziom będzie cały czas wzrastał, w końcu wygra Kryształową Kulę. Jeżeli chodzi o moje relacje to mam podobne i z Severinem i z Peterem.

- Będziesz również i w tym sezonie przedstawicielem zawodników w FIS-ie? Co należy do obowiązków takiej osoby?

- Kadencja jest dwuletnia i będę ją teraz sprawował przez kolejne dwa lata. To jest taka funkcja bardziej reprezentatywna. Są tam pewne kwestie, które wymagają ode mnie poświęcenia, uwagi, ale generalnie nie podejmuje żadnych decyzji, nie zmieniam przepisów. Jestem takim pośrednikiem między zawodnikami, a FIS-em, najczęściej przekazuję ich sugestie do przewodniczącego naszej komisji, którym jest Kikan Randall, a ona zgłasza je dalej.

- Był już czas na wakacje po sezonie?

- Nie, jeszcze nie. Ten czas, który spędzam w domu po sezonie traktuję jako wakacje. Jeżeli chodzi o jakieś plażowanie to nie było tego. W sierpniu będziemy mieli chyba 10 dni wolnego, więc pewnie wtedy gdzieś z żoną pojedziemy.

- Niemcy i Austria mają swój Turniej Czterech Skoczni, Polska będzie miała swój trzech skoczni, będą u nas aż cztery konkursy.

- Bardzo się z tego cieszę, daje to dużo możliwości pokazania się przed swoją publicznością, a takich konkursów jak w Polsce nie ma nigdzie na świecie. Każdy z zawodników to potwierdzi.

- Czy wierzysz w celowanie z formą pod kątem konkretnej imprezy?

- Wierzę, bo od trzech lat nam się to udaje, by w najważniejszych momentach sezonu trafiać z dobrą formą. Staramy się mniej więcej, by pierwszy szczyt formy przypadł na Engelberg i Turniej Czterech Skoczni, potem Zakopane, później trochę wyciszenia i druga część sezonu. Wiadomo jednak, że przewidzieć wszystkiego i idealnie wycelować się nie da. W przyszłym sezonie wszystko będzie bardziej skomasowane, bo najpierw TCS, potem mistrzostwa w lotach i polskie konkursy i może to i lepiej.

W Cetniewie z Kamilem Stochem rozmawiali Tadeusz Mieczyński i Robert Błoński