Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Powrót skoków do Karpacza i Lubawki. "Tylko przyklasnąć i pójść za ciosem"

Nieczynne od kilku lat i powoli popadające w ruinę skocznie narciarskie w Lubawce i Karpaczu podczas najbliższej zimy mają szansę na powrót do pełnej funkcjonalności. Na Orlinku oraz skoczni na Kruczej Skale w lutym przyszłego roku odbędą się konkursy skoków w ramach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży.


Oba obiekty po raz ostatni gościły skoczków narciarskich prawie sześć lat temu, także w ramach OOM. Zmagania w Karpaczu w 2010 roku wygrali Grzegorz Miętus i Jakub Kot, w Lubawce ze złotych medali cieszyli się Klemens Murańka i Maciej Kot. Od tego czasu Orlinek wykorzystywany był jedynie przez śmiałków skaczących na bungee (gmina wydzierżawiła teren ze skocznią firmie Quasar na 20 lat) oraz uczestników morderczego biegu na górę skoczni rozgrywanego w ramach imprezy Kill the Devil Hill. O skoczni w Lubawce z kolei głośno zrobiło się tylko raz od tego czasu. We wrześniu 2012 roku zawaliła się platforma niszczejącego obiektu pod grupą dwudziestu czterech dzieci i trójki dorosłych robiących sobie pamiątkowe zdjęcie. Siedem osób trafiło wówczas do szpitala.

Wydawało się, że nie ma już ratunku dla dolnośląskich skoczni, a jednak... Za sprawą regionalnych działaczy i pasjonatów narciarstwa obiekty zostaną przywrócone do stanu użytku.

- Inicjatorami idei wskrzeszenia tej dyscypliny i organizacji OOM byliśmy jakiś czas temu my - ludzie odpowiedzialni za skoki na naszym terenie - Dygoń, Włodyga, Graf, ale największą rolę odegrał Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, w szczególności dyrektor Marcin Przychodny. Należy tylko przyklasnąć temu projektowi i pójść za ciosem - opowiada nam Mirosław Graf, obecnie burmistrz Szklarskiej Poręby i lokalny animator sportu, a w przeszłości skoczek narciarski.

Skocznia w Lubawce dziś straszy swoim wyglądem, ale już niebawem ma się to zmienić. Graf nie ukrywa jednak, że jej remont będzie kosztowny:

- Koszt przygotowania skoczni w Lubawce wyniesie jakieś 200-300 tysięcy złotych. Konieczne są zmiany na rozbiegu i pewnie korekta zeskoku, ale gruntownej przebudowy wymaga przede wszystkim stara wieża sędziowska. W Karpaczu sprawa jest dużo prostsza. Tu trzeba by wypompować wodę z zeskoku i lekko poprawić niektóre elementy skoczni. Mogłoby się to zamknąć w kwocie kilkunastu tysięcy złotych.

OOM nie muszą być jedynymi i ostatnimi zawodami tej zimy rozegranymi na dolnośląskich skoczniach. Były skoczek snuje wizję wskrzeszenia batalii o Pucharu Karkonoszy:

- Chciałbym zaraz po Olimpiadzie zorganizować dla jej uczestników dodatkowy konkurs skoków w ramach Pucharu Karkonoszy, który rozgrywany był przed laty. Obiecałem to wielu moim przyjaciołom ze skoczni, a dzisiaj trenerom, Szturcowi, Byrdemu, Przybyle, Pachowi czy mojemu trenerowi, Ryszardowi Witke.

A co dalej? Co z bazą potrzebną do szkolenia najmłodszych adeptów skoków?

- Reaktywacja skoczni w Lubawce i Karpaczu może być punktem wyjścia do utworzenia na nowo sekcji skoków narciarskich w naszym regionie oraz aktywizację grupy młodych trenerów z Polski czy Czech. Do rozwoju skoków potrzebne są oczywiście małe skocznie. Mogłyby one powstać w Sobieszowie czy właśnie w Karpaczu i Lubawce - uważa Mirosław Graf.

OOM w sportach zimowych Dolny Śląsk 2016 odbędzie się w dniach 15-28 lutego.