Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Z przejściem na tory lodowe nie było problemu"

W dobrej formie do sezonu zimowego przystępuje Maciej Kot. Potwierdza to m.in. trener kadry B Maciej Maciusiak, który ocenia, że podczas zgrupowania w Oberhofie skakał on najrówniej z naszych zawodników. Natomiast 24-letni skoczek dodaje, że jego zapału nie ostudził groźnie wyglądający upadek.


Cieszy mnie, że trener widzi moje dobre skoki i zaangażowanie – mówi zawodnik – Ostatni obóz rzeczywiście poszedł zgodnie z planem. Bez problemów udało się przejść na tory lodowe. Dobrze prezentowałem się też na dużej skoczni, gdzie były te ceramiczne. Jestem więc zadowolony i myślę, że każdy kolejny dobry skok zwiększa pewność siebie, która jest bardzo potrzeba przed sezonem.

Na tamtejszym obiekcie Kot zaliczył także groźnie wyglądający upadek. - Powodem było to, że moje narty były przygotowane na tory lodowe, czyli zupełnie pozbawione smaru. Zapomniałem jednak, że na igelicie inaczej to funkcjonuje – tłumaczy - Wylądowałem też trochę za bardzo "do przodu", bo pierwszy raz trenowałem na tej skoczni. Myślałem, że polecę dalej, ale tak się nie stało. Gdyby narty były przygotowane na igelit to spokojnie uniknąłbym upadku, ale potem wyciągnęliśmy z tego wnioski i nałożyliśmy na nie trochę smaru.

Na szczęście obyło się bez urazu. - Myślę, że ten upadek mógłby być groźny na śniegu. Igelit ma to do siebie, że jest dużo bardziej bezpieczny i upadając na brzuch, rękami ochroniłem głowę. Nie było też żadnych skutków ubocznych tj. bóle mięśni. Po prostu wstałem i poszedłem oddać kolejny skok – twierdzi skoczek.

Kot dodaje również, że nie rozpamiętuje upadków, przeciwnie, jak najszybciej zasiada na belce. - Myślę, że najważniejsze jest to, aby szybko się przełamać, bo są zawodnicy, którzy po takim zdarzeniu idą do szatni, przebierają się i czekają na kolejny skok. Ja uważam, że to jest złe podejście, że właśnie trzeba wziąć narty, wjechać na górę i od razu oddać kolejny skok – podkreśla - I jak w moim przydatku, kolejne próby wyglądają już dobrze, więc nie wpływa to negatywnie na dyspozycję.

Nasz reprezentant twierdzi, że zarówno w czasie minionego sezonu, jak i obecnie, skacze bardzo równo, na treningach i na zawodach. - Złe skoki w poprzednim sezonie mogę policzyć na palcach jednej ręki – zapewnia - Nie były też bardzo złe, nie lądowaniem przecież na buli. A kiedy jakiś zepsułem, czasem pomimo tego udawało się zająć dobre miejsce czy odlecieć. Nie było też tak, jak rok czy 2 lata temu, że psułem wszystkie skoki treningowe. Bywało, że wracałem z udanych zawodów, jechaliśmy na obóz do Szczyrku i nagle przez cały dzień nie potrafiłem oddać ani jednego dobrego skoku. Teraz jest inaczej i mam nadzieję, że to pozytywny prognostyk przed zimą.

Do pierwszych w tym sezonie zawodów Pucharu Świata w Klingenthal pozostały 2 tygodnie. Na pytanie czy niecierpliwie na nie oczekuje, odpowiedział: - Niby zostało jeszcze trochę czasu, ale tak naprawdę on bardzo szybko ucieka, wiec trzeba szanować każdy dzień i bardzo dobrze go wykorzystać. Oczywiście chciałbym już skakać i się trochę się niecierpliwie, ale wtedy włącza się czerwona lampka, bo wiem, że do startów trzeba podchodzić na spokojnie, z jak najlepszym przygotowaniem – kończy.

Korespondencja z Krakowa, Tadeusz Mieczyński