Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Jakub Janda startował w Innsbrucku z kontuzją kości piszczelowej

Dzisiejszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku zapowiadał się ciekawie dla sympatyków czeskich skoków narciarskich - wszystkim czterem Czechom udało się wywalczyć możliwość wystartowania w pierwszej serii. Pechowcem wśród nich okazał się jednak Jakub Janda, u którego pojawił się dokuczliwy ból w nodze.


Po kwalifikacyjnym skoku dało się zauważyć, jak twarz Jandy wykrzywiła się w nieprzyjemnym grymasie. Nie mogło to oznaczać niezadowolenia z próby, która była przecież całkiem udana. Skok na odległość 124 metrów sprawił mu wielką przyjemność, zwłaszcza w fazie lotu.

- Rozmawialiśmy z trenerem o tym, gdzie tkwi błąd. Wiedzieliśmy, że problem jest gdzieś na progu skoczni. Dlatego bardziej się na tym skupiłem i chyba udało mi się znaleźć rozwiązanie - Jakub Janda wyjaśnił, podkreślając, że dobry wynik był częściowo zasługą trenera Michala Doležala.

- Całe lato miałem problemy z piszczelem, a teraz znów się uwidoczniły. Byłem na rezonansie magnetycznym i znaleźli mi w nodze jakiś stan zapalny, więc zobaczymy jak to się dalej potoczy - oznajmił 37-latek.

Skoczkowie lądują na twardym śniegu z około stukilometrową prędkością, a ich organizmy muszą się uporać z siłą uderzenia. Przeciążenie nie spowodowało wprawdzie złamania prawej kości piszczelowej u Jandy, pojawił się jednak stan zapalny. Najgorsze jest jednak to, że nie ma łatwego sposobu, jak temu problemowi zaradzić. Stałe unieruchomienie kończyny nie wchodzi w grę.

- Ortezy na pewno nie będzie, mam to zaklejone taśmą. Doktor mnie doprowadzał do porządku przed skokiem, więc jeszcze zobaczymy. Jakoś będę musiał sobie poradzić - mówił przed konkursem Janda, licząc na pomoc fizjoterapeuty czeskiej ekipy, Kryštofa Kuby.

W konkursie Janda ostatecznie zajął 32. miejsce. 117,5 metrów nie wystarczyło, aby pokonać Manuela Fettnera, ani by wejść do konkursu jako lucky loser. Najlepszy występ spośród Czechów miał Roman Koudelka, który skończył na 13 miejscu, Jan Matura wylądował o dwie lokaty niżej, a Lukáš Hlava był 20.