Strona główna • Puchar Świata

Łukasz Kruczek: "Kamil nie będzie startował w Willingen"

Kamil Stoch we wtorkowych kwalifikacjach zajął najlepsze spośród Polaków - 21. miejsce. Jego rywalem w systemie KO będzie doświadczony Czech - Jan Matura. Oprócz 28-latka, w konkursie zobaczymy także czterech pozostałych Biało-Czerwonych. Z Łukaszem Kruczkiem porozmawialiśmy na temat dzisiejszych serii, a także krótkiego zgrupowania w Ramsau.


Kiedy zapadła decyzja o udaniu się do Ramsau? - Ten trening był wcześniej planowany. Rozważaliśmy taką sytuację od początku Turnieju Czterech Skoczni. Widzieliśmy okienko w kalendarzu, które w razie potrzeby można wykorzystać. To wszystko zależało też od skoków i dyspozycji Kamila. Odbyliśmy dwa krótkie treningi na skoczni. Myślę, że one się udały. Były skoki lepsze i gorsze, ale większość była lepsza. Kosztowało to trochę sił, ale postawiony cel został zrealizowany.

Niektóre media wspominały o zmęczeniu zawodnika. Jak wygląda sytuacja? - Chodzi o ogólne zmęczenie, bo jest dużo rzeczy do pilnowania. Fizycznie jest w porządku, ale zmęczenie człowieka to nie tylko zmęczenie fizyczne, ale wszystko po trochu.

Efekty pobytu w Ramsau były dostrzegalne we wtorkowych seriach? - Widać te treningi, te skoki były bardzo podobne. Cały czas problem tkwi w timingu, ale ze skoku na skok był bliższy dobrego trafienia w próg.

Awans kompletu Polaków to kolejny kroczek do przodu? - Skoki były takie, które dawały spokojną kwalifikację. Nikt nie popełniał dużych błędów, więc można być zadowolonym. Szczególnie pierwsza seria treningowa była, patrząc wstecz, wyjątkowa dla nas. Skoki dawały dobre lokaty w treningu.

Są już decyzje odnośnie kolejnych startów? - Skład podamy jutro, ale już teraz można powiedzieć, że Kamil nie będzie startował w Willingen. Wróci do kraju, tam chwila odpoczynku i kolejna dawka treningu.

Jakie są prognozy organizatorów pod kątem warunków? - Już dzisiaj straszyło tutaj śniegiem podczas sesji treningowych. Co pogoda przyniesie, okaże się jutro.

Korespondencja z Bischofshofen, Tadeusz Mieczyński.