Strona główna • Puchar Świata

Kamil Stoch: "Przede wszystkim się nie poddawać"

Za Kamilem Stochem szósty dzień z rzędu, kiedy ma on kontakt ze skocznią narciarską. Po jednodniowym treningu w austriackim Ramsau, dziś w kwalifikacjach Stoch zajął 21. miejsce. W środowych zawodach w Bischofshofen przyjdzie mu się mierzyć z Janem Maturą z Czech.


Jak 28-latek oceni swoje wtorkowe próby? - W porządku. Może bez żadnej rewelacji, ale te skoki były solidne. Bez jakichś odchyłów w jedną czy w drugą stronę.

Obecność całej reprezentacji w konkursie cieszy? - Było naprawdę bardzo fajnie, jeżeli chodzi o całą ekipę. Cieszę się, że ci młodzi zawodnicy jak Andrzej, Maciej czy Dawid wchodzą do konkursu, dzięki czemu mogą zbierać kolejne doświadczenia. To jest dla nich dość ważne.

Podczas odpoczynku reszty drużyny, Kamil Stoch pracował na obiekcie w Ramsau. To były udane treningi? - Tak. To były dość dobre treningi. Treningi, których cały czas potrzebuję i skoki, których potrzebuję. Potrzebowałem oddania kilku luźnych skoków w całkowitej ciszy. Bez atmosfery zawodów i niepotrzebnego zamieszania. O skoczni w Ramsau tylko dziennikarze mówią "kopyto". Ja pierwszy raz o tym słyszę.

- W dalszym ciągu jest wiele do zrobienia. Trzeba pracować, być skupionym, a przede wszystkim się nie poddawać się. To jest bardzo trudne, aby nastawienie mentalne było takie, jak trzeba. Wyniki, które osiągam nie są najgorsze, ale chciałbym już, żeby było dużo lepiej. Chciałbym, żeby było mi łatwiej, ale na to muszę jeszcze niestety poczekać i popracować. Cały czas się nie poddaję i staram się, aby było lepiej - dodaje Polak.

Słabszy rywal w systemie KO ma znaczenie? - Dla mnie to nie ma znaczenia. Dla mnie to jest kolejny skok, który daje mi coś w rodzaju utrwalenia pewnych rzeczy. Muszę do zawodów podchodzić tak, jak do treningów. Nie mogę się w pełni wyluzować i cieszyć się skokami bez żadnej kontroli. Jeżeli chodzi o parę, całkowicie o tym nie myślę. Dla mnie najważniejsze jest to, jaki skok oddam. Przejście ze skoczni normalną na dużą nie jest problemem.

Korespondencja z Bischofshofen, Tadeusz Mieczyński