Strona główna • Puchar Świata

Maciej Kot: "Noriaki Kasai to inna liga"

Niespełna punktu zabrakło Maciejowi Kotowi do znalezienia się w czołowej "30" czwartkowego konkursu w słoweńskiej Planicy. Podopieczny Macieja Maciusiaka żałuje, że nie udało się oddać trzeciej próby, ale liczy na poprawienie rekordu życiowego w kolejnych dniach rywalizacji.


- Niestety zabrakło. Ten skok nie wydawał mi się zły. Był bardzo podobny do treningowego, a przy trzech belkach niżej wydawało mi się, że wystarczy to do awansu do czołowej "30". Było rzeczywiście blisko, ale rywale skakali dalej. Szkoda, bo liczyłem na trzeci skok dzisiaj, a także na pobicie rekordu życiowego. To dopiero pierwszy dzień z czterech, więc mam nadzieję, że ten rekord jeszcze nie raz pobiję - oznajmił Polak.

Dla Macieja Kota jest to pierwszy start na nowej Letalnicy. Jakie są odczucia? – Starą wspominam bardzo miło, a nowa jest troszkę inna. Powiedziałbym, że bardziej cywilizowana. Skokom na tym obiekcie towarzyszą wielkie emocje. Skocznia w Vikersund, która jest teoretycznie największą na świecie – nie przynosi takich wielkich emocji. Letalnica robi dużo większe wrażenia i ponad dwustumetrowy lot daje tutaj ogromną przyjemność. Liczę na to, że jury nie będzie za bardzo obniżać rozbiegów i pozwoli na dalekie loty.

Czy warunki miały jakikolwiek wpływ na poczynania skoczków? - Warunki naprawdę super. Lekki wiaterek, a nawet nie wiaterek, tylko ruch powietrza pod narty. Umożliwia on fajne skoki. Równe warunki, bo wszyscy mieli minusowe punkty, więc mogłoby tutaj być tak do niedzieli.

Rekord świata na zmodernizowanej Letalnicy jest realny? - Widziałem ten filmik i wydaje mi się, że z powodu zbyt wysokiej belki miał za dużą prędkość i wysokość, przez co nie mógł tego ustać. Gdyby Peter Prevc leciał w tamte rejony, pewnie leciałby troszkę niżej, trajektoria lotu byłaby inna, więc byłby w stanie to ustać. Dzisiaj, gdy szedłem przy spadzie, to aż dziw bierze, że ktoś doleciał do 250. metra. Jest to już w zasadzie na płaskim. Potrzeba do tego mocnego wiatru pod narty na dole i super skoku. Nie mówię, że nie jest to możliwe, ale będzie ciężko, bo widać, że jury nie jest skłonne do tak dalekich skoków.

Jak członek kadry B wytłumaczy fenomen Noriakiego Kasai? - Noriaki Kasai to jest inna liga. Jest to zawodnik, który skakał już w Pucharze Świata, gdy ja się rodziłem. Przede wszystkim wielki szacunek dla niego za to, co robi i za to, że jest w takiej, a nie innej dyspozycji. Na każdej skoczni potrafi skoczyć. Jest się czego od niego uczyć. Jest człowiekiem, który jest bardzo skromny, ale bardzo sympatyczny. W wielu językach zna parę zdań, więc zawsze można z nim porozmawiać.

Czy zakopiańczyk widzi siebie na skoczni w tak zaawansowanym wieku? - Na tę chwilę nie wybiegam tak daleko myślami.

Dokładnie dwadzieścia lat temu Adam Małysz odniósł swoje pierwsze pucharowe zwycięstwo. Jak po tylu latach można ocenić ogólny stan polskich skoków? – Stan ogólny jest bardzo dobry. Może w tym roku zawiedliśmy w Pucharze Świata, ale patrząc na zaplecze – nie jest źle. Wiadomo, że tym roku były też słabsze wyniki juniorów, co może martwić. W poprzednich latach były medale na imprezach juniorskich, ale słabsze lata też się zdarzają.

Korespondencja z Planicy, Dominik Formela