Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Wypowiedzi Dawida Kubackiego i Klemensa Murańki po piątkowym konkursie drużynowym

Podczas pierwszej serii zawodów drużynowych rozegranych w Wiśle Malince Dawid Kubacki zaliczył upadek po skoku na odległość 120 metrów, jednak w drugiej rundzie konkursowej wylądował już pewnie na 122,5 metrze. Klemensowi Murańce niewiele zabrakło do przekroczenia granicy 120 metra (119 i 118 m). Obaj Polacy nie składają broni i zapowiadają walkę w sobotnim konkursie indywidualnym.


W pierwszej serii Dawid Kubacki wylądował na 120 metrze, ale skoku nie ustał. Zapytany o przyczyny upadku odpowiedział: - Będziemy musieli to przeanalizować, ale wydaje mi się, że popełniłem błąd przy tym lądowaniu. Krzywo trochę postawiłem nogę, narta się uślizgnęła na igielicie, nie wytrzymałem tej pozycji i upadłem. Bardzo przykro, że to się stało właśnie tutaj na zawodach, no ale czasu nie cofnę i pozostaje mi to jeszcze raz przeanalizować i wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość.

Podczas czwartkowych kwalifikacji nowotarżanin uzyskał odległość 129 metrów, lecz w konkursie lądował kolejno na 120 i 122.5 metrze. Co było przyczyną tych gorszych rezultatów? - Dzisiaj miałem zupełnie inne warunki. W każdym skoku tutaj jest bardzo ciężko odlecieć, bo niestety mamy mocne przedmuchy na buli. Tutaj na dole jest praktycznie cały czas cisza, albo nawet czasem pojawia się wiatr lekko z tyłu no i takie warunki nie sprzyjają długim skokom – wyjaśnił. - Zdarza się, że ktoś tam trafi troszeczkę lepiej, ale przy tym poziomie, na którym ja teraz skaczę takie warunki nie pomagają w ogóle i tutaj ciężko jest uzyskać te fajne metry. Myślę, że przy trochę spokojniejszych warunkach na pewno te odległości byłyby dużo lepsze.

Konkurs indywidualny zostanie rozegrany w takich samych godzinach jak drużynowy. Czy zatem możemy spodziewać się podobnych warunków? - Miejmy nadzieję, że będą trochę lepsze, bo jest ryzyko, ze ten konkurs będzie trochę przeciągany. Tutaj w tym konkursie drużynowym mieliśmy trochę przerw i to się przeciągało. To też swoją drogą nie jest dobre, bo jak się czeka tam u góry na swój skok już ubrany, pozapinany, przeciągają, słonko praży z góry, no to trochę jest ciepło.

Dawid Kubacki opowiedział także o zmianach w technice jego skakania wprowadzonych przez trenera Stefana Horngachera: - Dążymy do tego, żeby było w miarę wysoko i jeszcze szybko. Jest to trudne do wykonania, nie ukrywam. W zeszłym roku ta zmiana techniki poszła w miarę gładko, chociaż i tak nie obyło się bez jakichś problemów i kłopotów. W tym roku nie jest to jeszcze poziom, jakiego trener by ode mnie wymagał, ale z drugiej strony trochę mnie to pociesza, bo wiem nad czym pracuję, do czego dążę i jestem przekonany, że dojdę do tego przed zimą.

Poproszony o ocenę współpracy z trenerem Horngacherem, nowotarżanin odpowiedział: - Praca była na pewno bardzo ciężka, bo treningi, które wykonywaliśmy po prostu dawały w kość. Teraz nie jesteśmy wyświeżeni i cały czas to zmęczenie w nas jest, zwłaszcza że nie mieliśmy tak naprawdę żadnej przerwy po zimie, żadnego okresu wypoczynkowego, więc to się wszystko nawarstwia. Ale tak jak już mówiłem, wiemy po co to robimy i trzeba się po prostu poświęcić.

Pomimo uzyskania gorszego wyniku niż podczas kwalifikacji, zawodnik Wisły Zakopane jest zadowolony ze swojego piątkowego występu: - Ja uważam, że te skoki nie były w dniu dzisiejszym takie złe, trener też to potwierdza. To, co tam na progu robiłem było bardzo bliskie tego, czego trener ode mnie oczekuje w tej chwili. Warunki dzisiaj były jakie były, to są rzeczy, na które ja nie mam wpływu, a zajmuję się tylko tym, na co mam wpływ. Uważam, że te skoki, które dzisiaj wykonywałem były całkiem w porządku. Myślę, że chłopacy też powiedzą, że jednak te warunki nie były dzisiaj dobre, bo z tego co wiedziałem na telebimie, to skoki Kamila wcale nie wyglądały źle, a mimo wszystko odległości kiepskie. Ale to jest tak naprawdę jest wina tych warunków w jakich skaczemy i nie ma się tym co załamywać. Jutro przychodzimy, nowy dzień i robimy od nowa swoją robotę, a jeżeli się trochę poszczęści w warunkach, to będą tez dużo dłuższe skoki.

Na koniec Dawid Kubacki ponownie nawiązał do swojego upadku w pierwszej serii konkursu: - W tym roku raz już upadłem w Wiśle, na pierwszych treningach, dzisiaj drugi, ale cóż, poupadam sobie teraz, to już na zimę będę miał spokój. Gdzieś się poobcierałem ale to takie drobnostki, niewarte odnotowania.

Tak swoją dyspozycję ocenił Klemens Murańka: - Moje skoki już przed Courchevel były okej, równe i powtarzalne, choć czasem zdarzały się gorsze. Wczoraj też fajne trzy równe skoki, może możliwości były większe. Dzisiaj jest bardzo kiepski dzień, nie wiem co się stało, noga w ogóle nie chciała mi pchać na progu. Może do tego owego systemu trenera Horngachera jeszcze trochę brakuje, ale pomału się uczymy. Po to jest lato, żeby wytrenować to na zimę.

Trener Stefan Horngacher wprowadził wiele zmian w technice skoków polskich kadrowiczów. Co udało się już poprawić 21-letniemu skoczkowi z Zakopanego? - Kierunek odbicia, tutaj są całkiem inne zasady i przy takich luźniejszych treningach to wychodzi, te skoki są fajne, a dzisiaj było kiepsko. Z Łukaszem też trenowaliśmy ostro, tutaj też jest dużo tych treningów, ale fajnie się trenuje.

Jak upadek Dawida Kubackiego w pierwszej serii wpłynął na pozostałych członków polskiej kadry? - Trudno się mówi, los tak chciał i już, trzeba się z tym pogodzić i przyjąć to co dzień daje. Dawid powiedział, że przy lądowaniu mu lew narta odjechała i tak czasami bywa, ale broni nie składamy, będziemy walczyć. Wiem, ze stać nas na naprawdę dobre skoki. Dzisiaj coś nie zafunkcjonowało i liczymy, że jutro będzie większa swoboda i te skoki będą całkiem inne – powiedział Klemens Murańka.

Korespondencja z Wisły, Katarzyna Skoczek i Joanna Sibińska