Strona główna • Letnie Grand Prix

Maciej Kot: "Trzeba popracować nad lądowaniem"

Trzeci start w tegorocznej edycji Letniej Grand Prix zakończył się dla Macieja Kota trzecim podium. Po dwóch triumfach w Courchevel i Wiśle, tym razem 25-latek stanął na jego drugim stopniu - ex aequo ze Stefanem Kraftem z Austrii. Obaj stracili zaledwie 0,4 pkt do reprezentanta gospodarzy - Andreasa Wellingera. Co do powiedzenia po występie w Hinterzarten miał podopieczny Stefana Horngachera?


- Jest niedosyt, bo było bardzo blisko trzeciego zwycięstwa. Taki jest sport. Myślę, że ten konkurs ze względu na tak małe różnice był emocjonujący, szczególnie dla kibiców. Niemiec wygrał u siebie w domu i to jest dodatkowy plus. My też zawsze chcemy wygrać u siebie. Tak samo ten konkurs był bardzo ważny dla Niemców. Andi jest bardzo sympatyczny, więc fajnie, że wygrał. Bardziej cieszyłbym się ze swojej wygranej, ale to jest kolejny udany konkurs w moim wykonaniu, z kolejnymi dobrymi skokami. O to przede wszystkim chodziło - stwierdza Polak.

Minimalna porażka wynikła z gorszej pierwszej próby czy pecha do not sędziowskich? - Właśnie nie wiem, dlaczego w drugim skoku dostałem o punkt mniej od sędziów na tle Andiego i Stefana. W mojej opinii niesłusznie, bo nie dość, że skoczyłem dalej, to za dużo do poprawy bym nie widział pod kątem technicznym, bo lądowanie było naprawdę dobre. Oni lądowali bliżej i nie powiedziałbym, że dużo piękniej. Gdybym dostał o punkt więcej, wówczas to ja bym wygrał, ale nie ma co lamentować nad rozlanym mlekiem. Trzeba jeszcze popracować nad lądowaniem. Zdecydowanie pierwszy skok mógł być lepszy. Gdybym miał więcej punktów lub przewagę, też byłoby inaczej. Są to kolejne wnioski na przyszłość.

Można było spodziewać się aż tak zaciętej rywalizacji? - Już wczoraj tego się spodziewałem, bo po pierwsze jest to mniejsza skocznia, gdzie różnice są niewielkie, a po drugie poziom jest bardzo wyrównany. Widać było, że Niemcy na swoim obiekcie są bardzo dobrze przygotowani. Kolejny fajny konkurs, także dla kibiców. Walka przez cały czas jest interesująca.

Tradycją w Hinterzarten jest przyznawanie najlepszym skoczkom beczek piwa przygotowanych przez jednego sponsorów. Przyda się taka nagroda rzeczowa? - Z pewnością. Będzie trochę mało, więc trzeba zagadać o następną jeszcze <śmiech>.

Pomysł o pozostaniu w Hinterzarten przed kolejnymi zawodami jest słuszny? - Myślę, że jest to dobra decyzja, bo nie wracamy ponad 1200 km do domu, aby za kilka dni ponownie pokonać podobny dystans. Ten obiekt jest bardzo dobry do treningów. Mieliśmy tutaj zgrupowanie już miesiąc temu. Spokojnie potrenujemy, odpoczniemy i zregenerujemy się, a stąd już mamy niedaleko do Einsiedeln.

W Szwajcarii uda się umocnić pozycję lidera cyklu? - Tak jest! Taką mam nadzieję, a sam będę wykonywał swoje zadania. Mam nadzieję, że to przyniesie dobry rezultat. Przed rokiem mnie tam nie było, ale mam bardzo miłe wspomnienia, więc z chęcią tam pojadę.

Korespondencja z Hinterzarten, Tadeusz Mieczyński.