Strona główna • Letnie Grand Prix

Kamil Stoch: "Miły gest trenera, który bardziej nas ze sobą spoił"

Najrówniej i najdalej skaczącym z reprezentantów Polski był w piątek Kamil Stoch. 29-latek w seriach treningowych dwukrotnie był drugi, natomiast w kwalifikacjach oddał najdłuższy skok spośród zawodników mających zapewniony udział w konkursie głównym. Czy były to satysfakcjonujące próby?


- Owszem, były to dobre skoki, które mnie cieszyły. Za nami solidny dzień treningu. Bardzo jestem zadowolony z pobytu w Hinterzarten, ponieważ kilka rzeczy udało się ustabilizować. Przede wszystkim pozycję najazdową i kierunek odbicia. To były dwa ważne elementy, nad którymi pracowałem w ostatnim tygodniu. Kilkanaście oddanych skoków w Hinterzarten bardzo mi w tym pomogło. Dzisiaj można było dostrzec, że potrafiłem to powtórzyć - stwierdził podopieczny Stefana Horngachera.

Udało się oswoić z nietypowym przejściem na rozbiegu w Hinterzarten? - No tak właśnie nie do końca. Niektóre skoki nie wychodziły tak, jak powinny. Po kilkunastu skokach rzeczywiście można wyczuć obiekt i one już wyglądały lepiej. Aczkolwiek tutaj w Einsiedeln nie ma aż tak ostrego przejścia między rozbiegiem a końcem progu, przez jest trochę łatwiej.

Start w Niemczech pozostawił nieco niedosytu? - Pewnie, że był niedosyt, ale rozczarowany nie byłem. Tak jak powtarzam cały czas, mam nad czym teraz pracować. W letnich startach staram się skakać jak najlepiej, ale przede wszystkim traktuję je jako sprawdzian i miejsce, gdzie mogę realizować swoje cele zadaniowe. Zwłaszcza w sytuacji większego napięcia i stresu, który zawsze się pojawia. Tym sposobem będę przygotowywał się do sezonu zimowego.

Od tego sezonu polscy skoczkowie przed zawodami rozgrzewają się pod hotelem, a nie jak miało to miejsce dotychczas, a więc pod skocznią. Jak po kilku startach można ocenić tę zmianę? - Jest to kolejna rzecz, którą zastosował Stefan, aby rozgrzewkę przeprowadzać z dala od zamieszania pod skocznią. Chcemy ją przeprowadzać w spokojnym miejscu, gdzie każdy ma szansę skupić się na swoich zadaniach. I to jest dobre. Aczkolwiek z Maćkiem jedziemy na końcu stawki, więc tak czy siak po przyjeździe na skocznię trzeba dogrzać mięśnie, żeby oddać później dobry skok.

W jaki sposób udało się spożytkować wolny czas między treningami w Niemczech? - Między innymi byliśmy na grillu u trenera. Było bardzo sympatycznie. Znałem wcześniej rodzinę Stefana, ale reszta chłopaków pewnie dopiero ją poznała. Był to miły gest ze strony trenera, który uważam, że bardziej nas ze sobą spoił, a także rozluźnił nieco atmosferę.

Einsiedeln dotychczas było szczęśliwym miejscem dla Biało-Czerwonych. Czego można spodziewać się w tym roku? - Nie liczę na przyjazd kilku tysięcy polskich kibiców, ale cieszy mnie fakt, że jest tutaj mój fanklub, któremu dziękuję za to, że stale mnie wspiera. Cały czas we mnie wierzą, a przy tym dopingują całą reprezentację.

Korespondencja z Einsiedeln, Tadeusz Mieczyński