Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Z kombinacji do skoków - Jewgienij Klimow nadzieją Rosjan

Jedną z niespodzianek sobotnich zawodów w Ruce było dwunaste miejsce, najwyższe w karierze, reprezentanta Rosji, Jewgienija Klimowa. Dla pogrążonych w głębokim kryzysie rosyjskich skoków jest to pierwsze od wielu miesięcy światełko w tunelu. Warto przy tej okazji nieco bliżej przyjrzeć się osobie rosyjskiego zawodnika i historii jego występów w ostatnich sezonach, która jest dość osobliwa.


Niespełna 23-letni skoczek z Permu jeszcze przed dwoma sezonami był specjalistą od kombinacji norweskiej. Dysproporcja pomiędzy jego umiejętnościami biegowymi, a tym, co pokazywał na skoczni była rzadko spotykana. Klimow potrafił wygrywać w cuglach zmagania na skoczni, by po części biegowej spaść w klasyfikacji zawodów o kilkadziesiąt nawet pozycji. W "kombinacyjnym" Pucharze Świata zdobył zaledwie jeden punkt. W 2013 roku wygrał rywalizację na Rukatunturi, na której w sobotę osiągnął swój największy sukces jako skoczek, a po zmaganiach na trasie biegowej sklasyfikowano go wówczas ostatecznie na 30 pozycji. Nigdy już tego wyniku nie powtórzył, choć niejednokrotnie jeszcze znajdował się na czele klasyfikacji pucharowych zawodów po ich pierwszej części. Podczas igrzysk w Soczi zajmował trzecie miejsce po skokach na normalnej skoczni, by ukończyć olimpijską rywalizację na... ostatnim 45 miejscu!

- Już przed igrzyskami w Soczi próbowałem sugerować, by dla Jewgienija znaleźć miejsce w składzie drużyny skoczków narciarskich - opowiada Dmitrij Dubrowski, szef rosyjskich skoków i kombinacji norweskiej - Mój pomysł nie spotkał się jednak z aprobatą po stronie sztabu szkoleniowego skoczków, pomimo że zarówno sam zawodnik jak i jego trener, Aleksander Garanin, wykazywali zainteresowanie takim rozwiązaniem

Starty w dwuboju Klimow kontynuował jeszcze przez rok po igrzyskach. Bez powodzenia. W końcowej fazie swojej przygody z kombinacją startował już tylko w Pucharze Kontynentalnym, jednak nawet w tym cyklu mimo wybornej dyspozycji na skoczni zajmował odległe pozycje. Co jakiś czas, będąc jeszcze kombinatorem, próbował z dużo lepszym skutkiem, swoich sił w rywalizacji skoczków specjalistów. W styczniu 2014 roku zdobył brązowy medal rozgrywanych w Predazzo mistrzostw świata juniorów w skokach narciarskich. Na skoczni K-95 przegrał o zaledwie 1,8 pkt. z reprezentantem Polski, Jakubem Wolnym. Rok później krążek z tego samego kruszcu wywalczył podczas Uniwersjady w Szczyrbskim Jeziorze, którą wygrał Władimir Zografski. W sezonie 2015/16, swoim pierwszym w gronie skoczków narciarskich, znalazł się z dorobkiem 21 punktów na 56 miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

- Od stycznia 2015 roku zaczęliśmy stopniowo przenosić Jewgenija do skoków narciarskich. Okres adaptacji w nowym sportowym środowisku trwał dość długo, ale teraz widać, że to ambitny skoczek z perspektywami. Mówiłem wielokrotnie, że to zawodnik na pierwszą dziesiątkę Pucharu Świata, a to dwunaste miejsce to dobry punkt wyjścia do walki w tym sezonie - uważa Dubrowski.

Warto jednak przypomnieć, że zanim w sobotę Klimow zdołał zakończyć zawody na 12 miejscu, dzień wcześniej uplasował się na 45 pozycji, co świadczy o tym, że jego dyspozycja nie jest jeszcze ustabilizowana. Inna sprawa, że w piątkowej inauguracji wyjątkowo nie sprzyjały mu warunki wietrzne. Poza Klimowem, który zajmuje obecnie 17 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, żaden z pozostałych reprezentantów Rosji nie zdołał wywalczyć na Rukatunturi choćby punktu.

- Pozostali nasi skoczkowie rozpoczęli sezon niemrawo, ale wiemy przecież, że Dmitrij Wasiljew swój normalny poziom osiąga zwykle nieco później, bliżej Turnieju Czterech Skoczni. Nie powinniśmy wyciągać pochopnych wniosków Myślę, że potrzebna jest cierpliwość - zakończył Dubrowski