Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

Daniel-Andre Tande: "Nie odczuwam większej presji"

Po dwóch weekendach z Pucharem Świata plasuje się na 3. miejscu, najwyżej z Norwegów. Jest zadowolony, ale podchodzi do tego faktu ze stoickim spokojem. Daniel-Andre Tande, jak mówi jego trener, ma swój świat, silną psychikę i świadomość nad czym jeszcze powinien popracować.


- Wiem, że koledzy z drużyny także mogą daleko skakać i oni również o tym wiedzą – mówi z pokorą 22-letni skoczek - Poza tym oni skakali lepiej ode mnie w lecie. W Ruce zajął 14. miejsce, ale dzień później był już drugi, tak jak w kolejnym tygodniu w Klingenthal. Obecnie jest trzeci (178 punktów) w klasyfikacji generalnej PŚ, a wyprzedzają go Domen Prevc (220 pkt.) i Severin Freund (204 pkt.) - To dla mnie bardzo dobry początek sezonu, ale to jeszcze za wcześnie, żeby zacząć myśleć o miejscu w tej klasyfikacji. W końcu mamy za sobą tylko dwa pucharowe weekendy.

A pretendentów do czołówki jest wielu. Mówiąc o rywalach, Tande wspomina głównie o Domenie Prevcu. - To zabawne, widzieć jak ciągle pojawiają się w naszym sporcie nowe twarze. Jego postawa w locie jest dosyć "surowa". I to jest coś, co obserwuję i zastanawiam się, w jaki sposób on tak świetnie skacze. Uwadze Norwega nie umknęła również słabsza dyspozycja brata Domena, Petera. - Nie jest w tak dobrej formie, jak w ubiegłym sezonie i trochę smutno patrzeć na jego gorsze skoki. Ale na pewno jest dobrze przygotowany i może się jeszcze rozkręcić w trakcie sezonu.

Tande skupia się przede wszystkim na sobie, a trener reprezentacji Norwegii Alexander Stoeckl nie obawia się, że na starcie sezonu robi on wrażenie jedynego dobrze skaczącego Norwega. - Ważne, żeby zawsze ktoś z drużyny zajmował najwyższe miejsca – twierdzi Stoeckl - Bo dodaje to pewności siebie i wiary wszystkim członkom zespołu. Przed Danielem zapowiada się bardzo ekscytujący sezon. Zobaczymy, jak sobie poradzi. Na szczęście ma swój świat, jest odporny psychicznie i wie nad czym ma jeszcze popracować. Poza tym nie odnoszę wrażenia, jakby zmagał się z presją najlepszego w zespole.

W odróżnieniu od kolegów, zmiany związane z ulepszeniem kombinezonu prawie go ominęły. - Bardzo dobry był już pierwszy jego wzór i nie trzeba było robić w nim tak dużych poprawek, jak u innych – tłumaczy zawodnik - Ja mam od kilku lat taki, jak obecnie kombinezon i nadal dobrze funkcjonuje. Zazwyczaj wprowadzamy do niego tylko drobne, dla mnie praktycznie nieodczuwalne zmiany.

Młody skoczek ze spokojem i optymizmem podchodzi więc do weekendu startów w Lillehammer - Mam nadzieję, że uda mi się tam wygrać, po raz pierwszy w tym sezonie. I czuję, że jestem na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu – kończy.