Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Kto wygra TCS i dlaczego właśnie Domenator?

Jak (prawie) co roku o tej porze, zapraszam na autorski, samozwańczy i kompletny przegląd faworytów Turnieju Czterech Skoczni. Będzie krótko i treściwie. Czyli - zupełnie nie w moim stylu.


65. edycja Turnieju ma jednego zdecydowanego faworyta. Trudno by było inaczej, skoro Domen Prevc wygrał cztery z siedmiu rozegranych do tej pory indywidualnych konkursów i tylko dwa razy nie stanął na podium. Jest w tej chwili bezsprzecznie najlepszym skoczkiem i pewnie lideruje w Pucharze Świata. Bukmacherzy gremialnie uważają go za faworyta, płacąc za jego zwycięstwo 3 złote za każdą postawioną złotówkę.

Podobna sytuacja miała miejsce rok temu. Peter Prevc miał za sobą trzy zwycięstwa i trzy drugie miejsca na podium. Miał nad kolejnym rywalem podobną przewagę, jak obecnie jego młodszy brat. I wygrał Turniej w cuglach. Podobna historia miała miejsce w sezonie 2010/2011. Zdecydowanym liderem PŚ i faworytem TCS był Thomas Morgenstern. I wygrał nie tylko Turniej, ale i Puchar. Ale nie zawsze lider klasyfikacji generalnej wygrywać TCS. Ba - nie zawsze zawodnik, który w pierwszym periodzie rozstawiał innych po kątach go wygrywał. Przekonał się o tym na własnej skórze choćby Adam Małysz. W sezonie 2001/2002 wszyscy się zastanawiali, czy Orzeł z Wisły jako pierwszy wygra wszystkie cztery konkursy - w takim był gazie w grudniu. Tymczasem zrobił to Sven Hannawald. Równo 10 lat później w podobnej sytuacji był Andreas Kofler. Zajął dopiero trzecie miejsce za Morgim i Schlierim. W sezonie 2007/2008 brzydkiego psikusa Morgensternowi - królowi grudnia - spłatał Janne Ahonen.

Przykłady w obie strony można mnożyć. Tylko po co? Albo Domen spuchnie, albo nie spuchnie. A odpowiedzi na to, czy spuchnie, nie należy szukać w przeszłości. W każdym razie nie w przeszłości innych skoczków. Moim zdaniem spuchnie. Ale jeszcze nie teraz, więc pierwsza impreza docelowa sezonu padnie jego łupem. Gdyby Domen faktycznie zwyciężył, mielibyśmy do czynienia z pierwszym w historii przypadkiem, że Turniej wygrało rok po roku dwóch braci. Gdyby jednak spuchł, to pierwszym w kolejce, który czeka na jego potknięcie jest

Daniel-André Tande. Norweg jest w tym sezonie bardzo regularny. Trzy drugie miejsca, dwa czwarte i dwa słabsze konkursy, które kończył poza "10" ale nie gorzej, niż na piętnastym miejscu i to pomimo podpartego skoku w Engelbergu. Zresztą, gdyby nie to podparcie, Daniel miałby rekord skoczni. Jest w gazie. Minusy? Skoczek z Narviku nie jest już juniorem, trudno jednak mówić o jakimś dużym doświadczeniu. W Pucharze Świata skacze na poważnie właściwie dopiero trzeci sezon. Co ciekawie - w poprzednich dwóch, właśnie w trakcie TCS miał wyraźną obniżkę formy. Czyżby Norweg nie lubił tych czterech skoczni? Bukmacherzy dają na niego kurs 4,5-5. A ja zastanawiam się, czy jego trzy ostatnie konkursy bez podium to już oznaka tracenia formy, czy tylko taka mała aberracja.

Michael Hayböck. Ma już na koncie miejsce trzecie (sprzed roku) i miejsce drugie (dwa lata temu). Jest wyraźnie na fali wznoszącej. Czy ta fala wyniesie go na sam szczyt właśnie w teraz? Austriak dwa ostatnie konkursy TCS będzie rozgrywał na własnej ziemi, to też atut. Osobiście mam nadzieję, że jak w zeszłym roku starszy Prevc przełamał monopol Austriaków na Turniej, to już na dobre. Ale intuicja mi mówi, że Michael może być groźniejszy nawet od Tandego. Bukmacherzy dają za niego kurs 12:1 a ja się zastanawiam, dlaczego taki wysoki.

Kamil Stoch. Znów mamy prawo wierzyć na serio, że Polak może się liczyć w walce zwycięstwo w niemiecko-austriackim turnieju. Kamil wrócił na właściwe tory a wiadomo, na co go stać, jak się po tych torach rozpędzi. Pendolino i inne luxtorpedy wymiękają. Zwycięzca z Lillehammer, drugi w Engelbergu, czwarty w klasyfikacji generalnej. Jest moc. Bukmacherzy płacą za niego 4,5. Wyżej oceniają szanse tylko Domenatora. Dlaczego więc wymieniam go dopiero jako czwartego? Bo coś mi mówi, że to trochę zawyżony kurs. Nawet jak wziąć poprawkę na upadek w Kuusamo, to te wyniki jakoś mnie do końca nie przekonują, że Kamil już w tej chwili jest Numerem Dwa. Natomiast zupełnie się tym nie martwię w kontekście TCS. Kamil może w każdym momencie wskoczyć na najwyższe obroty i nie potrzebuje do tego żadnych kursów bukmacherów. Wystarczy, że będziemy mu tylko dmuchali pod narty na skoczniach i przed telewizorami. I "Rakieta z Zębu" zostanie pierwszym statkiem kosmicznym, który zgarnął Wielkiego Szlema skoków.

Maciej Kot. Bukmacherzy mówią, że 19:1 a ja mówię, żeby czniać bukmacherów. Engelberg wskazuje obniżkę formy? Srutututu. Owszem, szanse Kamila oceniam wyżej, bo wiemy z kim mamy do czynienia. Z kim mamy do czynienia w przypadku Maćka? Tak do końca jeszcze nie wiemy, jeszcze chwilkę musimy poczekać. Ma talent, miał już jedną niezłą zimę, zdominował lato, co może oznaczać wiele, lub nie oznaczać nic. Ja uważam, że oznacza wiele i że Engelberg to był wypadek przy pracy. Moim zdaniem Maciek ma potencjał i szansę, by wygrać Turniej.

A czy może w tym roku wygrać ktoś, kogo na trzeźwo nie wymienilibyśmy w towarzystwie faworytów? Wszyscy pamiętamy jak trzy lata temu Thomas Diethart wyskoczył jak różowa świnka z pudełka i ośmieszył znawców i ekspertów. Ale to był inny sezon. W pierwszym periodzie nie było takiego Domenatora. No i takie rzeczy nie zdarzają się tak często. Czarny koń? Nie sądzę. Kraft? Freund? Zapomnijcie. Eisenbichler, Fettner? Żarty się kogoś trzymają. Nazwisko zwycięzcy znajduje się powyżej. Na krótkiej liście. Ktoś z tej piątki. Koniec i