Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Maciej Kot: "Nie nastawialiśmy się dzisiaj na zwycięstwo"

Podopieczni Stefana Horngachera po raz drugi w historii, ponownie na niemieckiej ziemi, odnieśli zwycięstwo w konkursie drużynowym. Maciej Kot, który oddawał swoje skoki w trzeciej grupie, podkreśla, że kluczem do sukcesu była przede wszystkim stabilna forma całej drużyny. Czy to nowe kombinezony wystraszyły rywali Biało-Czerwonych?


- Myślę, że to nie kombinezony, tylko przede wszystkim dobre skoki, bo wiadomo, że kombinezon jest elementem, który może pomóc. Dzisiaj skakaliśmy dobrze i przede wszystkim równo. Stabilna forma była kluczem do dzisiejszego zwycięstwa. Zmiana koloru kombinezonu też z pewnością da rywalom trochę do myślenia, że nie tylko w brązowym jesteśmy w stanie wygrywać.

Co z użytkowanymi jak dotąd brązowymi kombinezonami? - Raczej nie nadają się już do tego, żeby skakać w najważniejszych konkursach. Nic by się nie stało, gdyby ubrać je na jeden, czy dwa skoki. Wiadomo, że na takie zawody jak choćby mistrzostwa świata, ten kombinezon musi być nowy, żeby wszystko było na jak najwyższym poziomie, bo tam będą liczyć się niuanse, każdy procent. Na mistrzostwa mamy odłożonego tego materiału na tyle, żeby uszyć kombinezon dla każdego.

Po niezbyt udanej serii próbnej, kibice chyba nie spodziewali się triumfu naszych reprezentantów. Czy oni sami wierzyli, że stać ich na wygraną? - Nie nastawialiśmy się dzisiaj na zwycięstwo. Jak zwykle nie myśleliśmy o wyniku, ale w mojej głowie pojawiało się podium jako plan minimum. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, bo po pierwsze, warunki nie były do końca stabilne i można było mieć sporego pecha. Po drugie, pozostałe drużyny skakały bardzo dobrze, chociażby wczoraj. Dzisiaj także, ale nie skakali równo. U nas wszystkie skoki były stabilne, powyżej 130 m oprócz tego ostatniego Kamila, ale warunki miał tak ciężkie, że chwała mu, że doleciał tam, gdzie miał dolecieć. Jestem trochę zaskoczony, ale jak najbardziej szczęśliwy, bo to też pokazuje, że nawet kiedy te skoki w treningach, czy serii próbnej nie są do końca takie, jak byśmy chcieli, to w zawodach jesteśmy w stanie skakać na swoim normalnym poziomie.

Jak wyglądają kulisy dopasowywania sprzętu i współpraca z Michałem Doleżalem? - Michał Doleżal jeździ z nami na wszystkie konkursy. Jest asystentem trenera, więc widujemy się z nim na każdych zawodach, na każdym zgrupowaniu. Więcej nie ma tego kontaktu, ale nie jest on raczej potrzebny. Wszystkie pomiary, których wymaga uszycie kombinezonu zostały wykonane przed sezonem. Lato też przeznaczyliśmy na to, żeby je idealnie dopasować. Mając taką formę, Michał Doleżal jest w stanie uszyć kombinezon, który właściwie nie wymaga poprawek, ewentualnie jakieś drobne korekty typu 1 cm w obwodzie. Mierzymy je w dzień zawodów albo dzień przed w hotelu i to wystarcza.

- Zawsze staramy się oddać w nim jeden skok testowy, zwłaszcza kiedy jest nowy materiał, tak jak w tym przypadku. Ta próba jest potrzebna, żeby zawodnik się z nim zapoznał i też w jakiś sposób go przetestował, czy rzeczywiście nadaje się do tego, żeby skakać w zawodach. Na turnieju była taka sytuacja, że kombinezony były właściwie identyczne, więc nie potrzebowaliśmy tego testowego skoku. Były uszyte w ten sam sposób, z tego samego materiału, więc raczej nie było między nimi różnicy.

Karuzela Pucharu Świata nie opuści Niemiec aż do przyszłego weekendu, podczas którego odbędą się konkursy w Oberstdorfie. Polska ekipa planuje jednak wykorzystać czas między tymi zawodami na spokojne treningi w kraju. - Wracamy do Polski, chcemy jeszcze potrenować na miejscu. Nie wiem jeszcze, czy będą to treningi na skoczni, na pewno pojawimy się na siłowni. Później polecimy do Oberstdorfu, a następnie w planie jest wylot do Azji.

Korespondencja z Willingen, Dominik Formela