Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: "Gdyby tak samo było dwa lata temu, wszyscy skakaliby z radości"

We wtorek rano w wiosce skoczków odbyło się spotkanie z dziennikarzami, na którym Kamil Stoch opowiedział o wrażeniach z dużego obiektu, nadziejach na nadchodzący konkurs indywidualny oraz sposobach spędzania wolnego czasu między treningami.


- Konkurs na skoczni normalnej jest dla mnie już tylko historią. Poniekąd historią całkiem dobrą, ponieważ uważam, że zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy, żeby skakać jak najlepiej i uzyskać satysfakcjonujący rezultat. Nie mogę zmienić tego, co się stało, ale wiem, że mogę osiągnąć więcej. Dlatego z optymizmem patrzę w przyszłość – zapewnia Kamil Stoch.

Jakie są wrażenie reprezentanta Polski po pierwszych treningach na dużym obiekcie? – Pierwsze odczucia są bardzo pozytywne. Lubię tę skocznię, a w dodatku wczoraj mieliśmy okazję skakać w bardzo dobrych, niemal idealnych warunkach. Na skoczni praktycznie w ogóle nie wiało, a temperatura wynosiła nieco poniżej zera. Moje skoki także stały na dobrym poziomie, były bardzo stabilne. Dlatego cieszę się zarówno z pracy, którą wykonałem, jak i z możliwości oddawania skoków w okolicy 130 metrów.

- Nie mogę powiedzieć, że są jakieś konkretne elementy, które trzeba poprawić przed czwartkowym konkursem. Istnieją natomiast pewne kwestie, na które musze zwrócić baczną uwagę. Przykładem jest tutaj pozycja najazdowa. Skocznie w Lahti charakteryzują się bardzo krótkim, stromym najazdem i bardzo ostrym przejściem pomiędzy rozbiegiem a progiem. Dlatego musze być bardzo uważny i skoncentrować się na tym, żeby pozycja najazdowa była stabilna w momencie dojazdu do progu – tłumaczy dwukrotny mistrz olimpijski.

- W dużej skoczni najbardziej podoba mi się to, że jest duża <śmiech>. Trudno jest porównać ją do jakichś innych obiektów z Pucharu Świata, ponieważ jest jedną ze starszych skoczni, a zazwyczaj skaczemy na nowych, zmodernizowanych obiektach, które mają trochę inny profil. Ta skocznia jednak bardzo mi odpowiada, chociaż wiem, że muszę przypilnować pewnych elementów, żeby moje skoki były jak najlepsze.

- Im więcej skoków mogę oddać, im częściej mogę robić to, co uwielbiam, tym lepiej. Natomiast jeżeli okaże się, że pogoda uniemożliwi nam dalsze treningi na skoczni, to trudno. Wszyscy zawodnicy będą w takiej samej sytuacji. Nie mamy żadnego wpływu na pogodę. Postaramy się po prostu we własnym zakresie jak najlepiej przygotować do czwartkowego konkursu. Kiedy zawodnik jest w dobrej dyspozycji, nie potrzebuje aż tak wielu skoków. Jeżeli jest się na dobrym poziomie i skoki są powtarzalne, to wystarczy jedna próba w treningu, żeby wyczuć skocznię, i można śmiało rywalizować.

- W wypadku, kiedy pojawiają się zmienne warunki, wiatr jest zawsze głównym czynnikiem, który wypacza wyniki zawodów. Mam jednak nadzieję, że konkurs będzie przeprowadzony w sprawiedliwych warunkach, tak, jak miało to miejsce na normalnej skoczni, gdzie o wynikach decydowała dyspozycja dnia i przygotowanie mentalne.

Kto będzie najgroźniejszym rywalem w walce o medal na skoczni dużej? – Uważam, że kilku zawodników jest obecnie na bardzo wysokim poziomie. Każdy z nich ma szansę odnieść sukces, tak jak miało to miejsce na skoczni normalnej, gdzie wystarczyła dobra dyspozycja dnia i trochę szczęścia, żeby tabela wyników ułożyła się zupełnie inaczej. Ale jest sześciu, siedmiu zawodników, którzy w tej chwili skaczą na bardzo podobnym poziomie.

- Generalnie czuję się lepiej na dużych skoczniach, bo mam tam trochę więcej czasu na wykonanie poszczególnych elementów. Rozbieg jest dłuższy, prędkość najazdowa większa, silniejszy opór powietrza… A ja po prostu lubię latanie. Poza tym na skoczni dużej małe błędy kosztują mniej niż na normalnej, ponieważ w locie jest więcej czasu na nadrobienie ewentualnych niedociągnięć. Nie będę jednak niczego obiecywał ani składał żadnych deklaracji, że wszystko pójdzie tak, jak trzeba, bo to jest sport i wyniki mogą się różnie ułożyć. Ja ze swojej strony postaram się po prostu zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby oddawać najlepsze skoki, jak tylko potrafię. Zobaczymy, co mi to przyniesie. Jestem dobrej myśli, ponieważ czuję się bardzo dobrze i jestem w dobrej dyspozycji. Teraz wszystko zależy od tego, jak wykonam swoją pracę – uważa podopieczny Stefana Horngachera.

- Nie powiedziałbym, że czwarte, piąte i ósme miejsce to przeciętny wynik. Wiem, że wszyscy nastawialiśmy się na medale, których nie udało się zdobyć, ale mistrzostwa się jeszcze nie skończyły. Nie powiem, że czwarte, piąte i ósme miejsce w konkursie indywidualnym to słabe rezultaty, bo gdyby tak samo było dwa lata temu, wszyscy skakaliby z radości. Wiem, jak wielkie były oczekiwania, ale po prostu nie zawsze udaje się im sprostać.

Jestem zadowolony z pracy, którą wykonuję. Uważam, że mamy duży potencjał, który realizujemy i wykorzystujemy to, co jest nam dane. Wszyscy, łącznie ze sztabem szkoleniowym, pracują bardzo ciężko. Zbudowaliśmy solidną bazę pod dobre wyniki.

W trakcie Mistrzostw Świata skoczkowie dużo czasu spędzają w wiosce zawodników. Czym zajmują się w trakcie tych dni? – Mam różne sposoby zabijania czasu. Zabrałem ze sobą trzy książki, jest też sporo filmów. Internet w naszym domku działa bardzo dobrze, więc zawsze możemy z tego skorzystać. Wczoraj mecz Liverpoolu…<śmiech>. Czasem wszyscy razem gramy w pokera. Ostatnio odkryliśmy też, że w naszym domku jest mini stół bilardowy i rzutki, także mamy co robić. A oprócz tego trenujemy - ze śmiechem dodaje 29-letni zawodnik.

Jak zwycięzca tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni oceni organizację Mistrzostw? – Wszystko funkcjonuje na bardzo wysokim poziomie. Zakwaterowanie, transport, jedzenie… Łóżko wygodne, prysznic, woda ciepła <śmiech>. Wszystko jest tak, jak trzeba.

- W pokera zazwyczaj wygrywa Piotrek <śmiech>. Ja zwykle odpadam jako pierwszy, bo niezbyt dobrze znam się na tej grze, ale zabawa i tak jest dobra.

Korespondencja z Lahti, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela