Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Kamil Stoch: "Zrobiłem duży krok naprzód"

Po nieudanym weekendzie w Oslo Holmenkollen, Kamil Stoch przystępuje do dalszej części Pucharu Świata. W poniedziałek rano wszystkie ekipy udały się w podróż do Lillehammer, gdzie na obiekcie HS 138 odbył się prolog poprzedzający wtorkowy konkurs indywidualny. Po długim oczekiwaniu na skok spowodowanym zbyt silnym wiatrem, mistrz świata z 2013 roku ostatecznie doleciał do 117. metra, co dało mu 25. pozycję. Co powiedział po skokach na olimpijskim kompleksie skoczni Lysgaardsbakken?


- Dziś rzeczywiście były trudne warunki wietrzne, choć serie treningowe odbyły się przy dość przyjemnym wietrze. Tutaj tak czasami bywa, iż w momencie rozpoczęcia kwalifikacji wydaje się, jakby ktoś uruchamiał dodatkowe napędy produkujące wiatr <śmiech>. Pod tym względem było w poniedziałek trudno, co totalnie nie ułatwiło mi pracy. Po kilkukrotnym wchodzeniu i schodzeniu z belki nogi były tak zmęczone, że wiedziałem, iż z tego skoku nic nie będzie. Mimo wszystko cieszę się, bo cały czas koncentrowałem się na pewnym elemencie, który chciałem poprawić. Uważam, że zrobiłem duży krok naprzód - twierdzi Stoch.

Ogromne pretensje do jury miał m.in. Dawid Kubacki, który twierdził, że podczas jego próby warunki były na tyle niekorzystne, iż nie miał najmniejszych szans na walkę o awans do zawodów. Jak było w przypadku triumfatora 65. Turnieju Czterech Skoczni? - W moim przypadku po prostu skok był kompletnie zepsuty na progu, ale ja dziś miałem inny cel. Koncentrowałem się przede wszystkim na prostym prowadzeniu nart w powietrzu, żeby obyło się bez kręceń i piruetów <śmiech>. Dawid rzeczywiście miał dziś ogromnego pecha. Jest najbardziej pokrzywdzonym zawodnikiem w całej serii kwalifikacyjnej. Oczywiście spośród tych, których skoki widziałem. Taki jest ten sport. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz.

Co przyniosła wieczorna analiza ze Stefanem Horngacherem. W niedzielę pojawił się błąd techniczny czy sprzętowy? - Po części jedno i drugie. Popracowaliśmy nad sprzętem, a teraz ja muszę popracować nad techniką. Nie jest to łatwe, kiedy ma się zakodowane w głowie ileś tysięcy powtórzeń. Teraz muszę minimalnie coś zmienić, ale tego nie da się zrobić ot tak, ze skoku na skok. Dziś zrobiłem duży krok naprzód. Jeżeli będę oddawał takie skoki, to będę miał więcej pewności, która pozwoli mi skakać coraz lepiej.

W jaki sposób dwukrotny mistrz olimpijski relaksuje się po takim konkursie, jak chociażby niedzielny w Oslo Holmenkollen? - Kontaktuję się z żoną, a to mnie wzmacnia i daje dużo pozytywnej energii. Poza tym relaks przy książce czy muzyce. Wczoraj dużo siedziałem i starałem się analizować to, co było w głowie, ale poszedłem wcześniej spać, bo rano trzeba było udać się do Lillehammer.

Po utracie pozycji lidera klasyfikacji generalnej na jednym z portali społecznościowych pojawił się wpis, w którym Kamil Stoch zacytował najbliższych, nazywających go dostarczycielem adrenaliny. Czy polscy kibice mają się obawiać o swoje zdrowie? - Zobaczymy. Mam nadzieję, że nie <śmiech>. Chodzi o ogólną adrenalinę, jeśli chodzi o skakanie. Mowa nie tylko o tym niebezpiecznym, ale przede wszystkim o trzymacie w napięciu podczas zawodów.

Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński